• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie tylko Pewex. Enklawy luksusu w czasach PRL-u w Trójmieście

Magdalena Raczek
5 kwietnia 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Choć luksus w PRL-u kojarzy się dziś głównie z zakupami w Peweksie, to nie tylko tam można było zdobyć ekskluzywne towary. Gdzie jeszcze można było doznać luksusu? Przeczytacie w naszym artykule. Choć luksus w PRL-u kojarzy się dziś głównie z zakupami w Peweksie, to nie tylko tam można było zdobyć ekskluzywne towary. Gdzie jeszcze można było doznać luksusu? Przeczytacie w naszym artykule.

"Nie byłoby w powojennej Polsce żadnego luksusu, gdyby nie Trójmiasto" - twierdzi Aleksandra Boćkowska, autorka książki "Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL". Luksus w PRL-u brzmi jak oksymoron, a jednak występowało takie zjawisko. Jak ten luksus wyglądał? Papier toaletowy, mięso, słodycze, pomarańcze i banany - to jego oblicza. Niektóre lokale, restauracje, hotele, a nawet całe osiedla uważane były za ekskluzywne, a przebywanie w nich pożądane. Te i inne enklawy luksusu znajdowały się w Trójmieście. Jakie dokładnie? Przeczytacie w tym artykule.



Cykl: Czy to pamiętasz?



Nostalgia i tęsknota za PRL-em



Jak wspominasz czasy PRL-u?

Z sondaży wynika, że Polacy coraz bardziej tęsknią za PRL-em. Epoka Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej to okres, który przypadł na lata 1952-1989. Jest on dziś bardzo często wspominany i niejednokrotnie przywoływany w kulturze, a zwłaszcza w literaturze i filmie. Można powiedzieć, że wręcz panuje ostatnio moda na PRL. Cenimy tamto wzornictwo, trzymamy w domach meble i dizajnerskie przedmioty codziennego użytku z tamtych czasów, z sentymentem przywołujemy dawne zwyczaje, wraca moda z czasów PRL-u. Nic dziwnego, że PRL jest żywy w naszej pamięci i kulturze - wszak to nasza najmłodsza historia, którą pokolenia 40-latków i starszych noszą w sercu, a nic tak nie wzbudza sentymentu jak czasy dzieciństwa lub młodości.

Przeczytaj także: Hity PRL-owskiego wzornictwa. "To moda, która nie przeminie"

Ale czy faktycznie jest za czym tęsknić? Nostalgia za przeszłością nie zawsze jest równoznaczna z pozytywną oceną tamtego okresu, choć chętnie do niego wracamy. Potwierdzają to nasze artykuły na temat czasów transformacji i lat 90. oraz wcześniejszych dekad, które cieszą się wśród czytelników dużym zainteresowaniem. Dlatego też postanowiliśmy poszerzyć temat Życia z Peweksu, czyli o luksusie w PRL-u i w naszym kolejnym artykule rozwijamy wątek luksusu w erze socjalizmu w Trójmieście.

Przeczytaj także: Tym żyło Trójmiasto 50 lat temu

Towary luksusowe: papier toaletowy i szynka



W czasach, w których półki sklepowe świeciły pustkami, a jedzenie i inne towary kupowało się na kartki, najwyższym dobrem stawało się posiadanie i dostęp do tego, czego właśnie brakowało.

- Dostęp do czegokolwiek. Bo zawsze były ogromne kłopoty z zaopatrzeniem oraz obowiązywał system rozmaitych reglamentacji - przydziałów, talonów i tak dalej - mówiła Aleksandra Boćkowska w naszym wywiadzie na temat gdyńskiego luksusu w czasach PRL..

  • Jednym z towarów deficytowych i tym samym luksusowych w PRL-u był papier toaletowy.
  • Mięso w PRL-u było towarem luksusowym.
Najczęściej pożądane było jedzenie: mięso (zwłaszcza szynka, polędwica, baleron), cukier (słodycze, pomadki, czekolada), cytrusy, przyprawy, banany, a także papierosy i alkohol oraz coca-cola i inne napoje w puszkach, które po wypiciu się zbierało i ustawiało jako ozdoby na półkach - były to swoiste trofea.

Przeczytaj także: Dni bezmięsne - absurdy PRL-u w Trójmieście

Towarem luksusowym był nawet papier toaletowy - niektórzy z nas wciąż pamiętają, jak się chodziło ze zdobytym "naszyjnikiem" ze związanych sznurkiem rolkami papieru, przewieszonym na ramionach. Nic dziwnego, że tak było, skoro "produkowało się rocznie siedem rolek papieru toaletowego na głowę", jak z dumą donosił 22 lutego 1988 r. Dziennik Telewizyjny.

- W PRL reglamentowano towary i prawie na wszystko obowiązywały kartki: cukier, masło, margaryna, mięso z kością, papierosy, wódka z możliwością zamiany na tabliczkę czekolady, buty oraz talony na sprzęt gospodarstwa domowego itp. Zawsze "diabli mnie brali", gdy np. nie mogłem zrealizować swojego przydziałowego talonu na buty, ponieważ nie było w sprzedaży określonego rozmiaru czy też interesującego mnie wzoru. Bardzo marzyłem o "zdobyciu" jakichś niedrogich adidasów, niestety zawsze okazywało się, że było to tylko niespełnione marzenie - wspomina w swoich felietonach Edward Roeding, ekonomista i wynalazca.
Przeczytaj także: Cukier na kartki. Mija kolejna rocznica reglamentacji

  • W okresie PRL-u do Hal targowych w Gdyni przyjeżdżano na zakupy z całej Polski.
  • "Zielony Rynek" jakoś w latach 80. XX wieku. Fotografia z zasobu Klub Osiedlowy "Piastuś". Autor nieznany.
  • "Mały Rynek" przy ul. Bora-Komorowskiego (wtedy Czerwonego Sztandaru), dzisiaj w tym miejscu stoi pawilon handlowy "Rafa". Lata 80. XX wieku.
  • Kiermasz świąteczny w hali Olivia w Gdańsku, grudzień 1986.

Oazy luksusu: hale targowe, targowiska, rynki



Jednymi z największych oaz luksusu stawały się w związku z tym miejsca handlowe: targowiska, hale targowe, rynki i inne tego typu przybytki, na których można było upolować wyjątkowe towary. Przykładem sztandarowym są Miejskie Hale Targowe w Gdyni, które przez dziesięciolecia umożliwiały dostęp do najbardziej pożądanych produktów krajowych i importowanych oraz marek z całego świata. Większość z nich była niedostępna w sprzedaży detalicznej za złotówki.

W okresie PRL-u przyjeżdżano tu na zakupy z całej Polski. Wielu osobom do dziś gdyńskie hale kojarzą się ze smakiem cytrusów, kawy, niemieckich i angielskich czekolad, a także z pierwszymi kupionymi oryginalnymi jeansami, butami sportowymi "Adidas" czy elektronicznym zegarkiem na rękę. Dostawcami tych towarów byli głównie marynarze i ich rodziny lub osoby otrzymujące paczki od krewnych z zagranicy. Na placu targowym handlowano ponadto produktami z tzw. drugiej ręki. Można tam było zakupić używane ubrania, np. kurtki jeansowe, płyty winylowe, modne okulary, a nawet włoskie buty.

Przeczytaj także: Hala targowa: dawna mekka handlu w Gdyni

Również targowiska w Gdańsku były bardzo popularne i oblegane, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, kiedy ludziom zależało na zdobyciu lepszej jakości towarów lub czegoś wyjątkowego. Przykładem jest rynek we Wrzeszczu, który istnieje do dziś, a gdzie można było kupić modne ubrania, elektroniczne gadżety albo pirackie nagrania na kasetach VHS i magnetofonowych. Więcej na ten temat pisaliśmy w osobnym artykule: Rynek we Wrzeszczu jak pudełko czekoladek. Takim miejscem był także Zielony Rynek na Przymorzu, istniejący od 1981 r., który z placu parkingowego, na którym sprzedawali rolnicy z samochodów, przerodził się w targowisko z około 500 stanowiskami handlowymi wszystkich branż.

  • Oświetlony neonem PDT Neptun w Gdańsku Wrzeszczu w 1968 r.
  • Pawilony przy al. Niepodległości - wówczas al. 20 października - w drugiej połowie lat 70.
  • Pawilony "Dom Rzemieślnika" we Wrzeszczu
  • Sklep Moda Polska w latach 80.

Świątynie luksusu: megasamy, komisy, pedety i delikatesy



Oczywiście nie tylko na targowiskach się zaopatrywano. Klienci poszukujący towarów zaglądali również do delikatesów, komisów, sklepów kolonialnych, pawilonów handlowych, a także megasamów. Megasamy zaczęły powstawać w latach 70. W środku sklepu klienci mogli swobodnie przemieszczać się z koszykami pomiędzy półkami z artykułami, co było prawdziwą rewolucją jak na tamte czasy.

- Świętojańska w dokumentach jest ciemna jak reszta kraju, ale we wspomnieniach pachnie kawą paloną na patelniach przy otwartych oknach. Tu komis, tam kuśnierz, apteka z zagranicznymi lekami i delikatesy ze stoiskiem kolonialnym, w których można też kupić szynkę, zawsze wije się kolejka - pisze o Gdyni Aleksandra Boćkowska w swojej książce.
W Gdańsku to Wrzeszcz stał się centrum handlowo-usługowym i to tutaj pojawiało się najwięcej wyjątkowych sklepów, takich jak Powszechny Dom Towarowy "Neptun" - otwarty w 1951 r. "Pedet" - jak pisze w swoim artykule Cristal, delikatesy i "Pedet", czyli neonowy Wrzeszcz Jarosław Wasielewski - był przez cały okres PRL-u największym domem towarowym Gdańska.

Drugim pod względem popularności obok "Pedetu" był Spółdzielczy Dom Towarowy "Społem", który otwarto już w 1949 r. Po przebudowie od 1961 r. i zmianie nazwy na "Sezam" na trzech piętrach i parterze rozmieszczono 24 działy handlowe, gdzie można było zakupić: wyroby z tworzyw sztucznych, sprzęt RTV i AGD, odzież, zabawki, tekstylia, pasmanterię, obuwie, konfekcję, artykuły sportowe, dekoracyjne. Więcej na jego temat przeczytacie w artykule: Burzliwa historia wrzeszczańskiego "Sezamu".

Również w 1961 r. powstał Dom Kupca i Usługowca (choć uchwała o jego budowie była już w 1947 r.) - gmach o pięciu kondygnacjach, każda o powierzchni 570 m kw. Na parterze Domu Kupca już od końca lat 40. działał handel i usługi, m.in.: cukiernia, pracownia jubilerska, sklep spożywczy. W październiku 1957 r. otwarto tu słynną cukiernię Maraska, w latach 60. zaś przeniosła się tu kawiarnia Maleńka. Najsłynniejszym sklepem był jednak otwarty w 1976 r., zajmujący cały parter budynku, drugi trójmiejski (po Gdyni) i 23. w kraju salon słynnej PRL-owskiej sieci odzieżowej Moda Polska.

Przeczytaj także: Dom Kupca - zapomniana świątynia handlu we Wrzeszczu

Luksus z Peweksu i Baltony



Z luksusem w PRL kojarzą nam się dziś głównie Peweksy. W sklepach Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego "Pewex" za dolary i bony towarowe sprzedawano towary z importu, ale i krajowe, w tym polską wódkę. Co można było kupić w Peweksie? Praktycznie wszystko: perfumy, kafelki, piwo w puszkach i amerykańskie papierosy, oryginalne jeansy marki Rifle czy Wrangler i inne ubrania, odtwarzacze wideo, klocki Lego, resoraki firmy Matchbox, lalki Barbie, gumy do żucia z Kaczorem Donaldem, salami, sardynki i ślimaki w puszkach, tkaniny, ale także elektronikę, w tym konsole i komputery Atari, oraz różne zagraniczne alkohole (koniaki i whisky), coca-colę, sprzęt RTV, kosmetyki i inne.

- W Peweksie można było kupić też samochód. W końcu 1988 r., o ile dobrze pamiętam, Fiat 125 p kosztował ponad 2500 dolarów. Dla uzmysłowienia sobie "wartości" samochodu, to w tym czasie, mając ukończone podwójne studia wyższe (techniczne i ekonomiczne), pracując w stoczni na stanowisku specjalisty projektanta przy projektowaniu nowoczesnych statków, zarabiałem aż ok. 30 dolarów miesięcznie. Kilka miesięcy później, pracując w Holandii jako niewykwalifikowany robotnik, bez znajomości języka, sortując kwiaty, zarabiałem ponad 30 dolarów dziennie - wspomina Edward Roeding.
Oprócz turystów głównymi klientami Peweksów byli marynarze, którzy część pensji otrzymywali w dodatku dewizowym. Zwykłych zjadaczy chleba raczej nie było stać na zakupy w Peweksie. Tutaj znajdziecie archiwalne artykuły na ten temat zgromadzone w Bałtyckiej Bibliotece Cyfrowej (BBC).

Z Gdyni wywodzi się druga sieć sklepów o podobnym charakterze - sklepy i kioski "Baltony", rozwijane od 1984 r. Wcześniej - od 1949 r. - Przedsiębiorstwo Państwowe "Baltona" zajmowało się zaopatrywaniem głównie placówek dyplomatycznych i statków. W 1956 r. rozpoczęło również sprzedaż detaliczną w sklepach oraz na przejściach granicznych. W 1971 r. Baltona "weszła" na pokłady samolotów. Od 1984 r. zajmowała się także sprzedażą wysyłkową towarów z katalogu. Baltona była synonimem luksusu, podobnie jak Peweks. Do kupienia były tam: szynka w puszce, kawa, zagraniczne alkohole i inne towary uważane za luksusowe.

  • Biurowiec Pewex na ul. Jana Pawła na Zaspie.
  • Sklep Baltony przy ulicy Monte Cassino w Sopocie 1988 r.
  • Reklama Baltony

Powiew luksusu: hotele jak wyspy



Powiewu luksusu szukano nie tylko w miejscach handlowych, polując na wyjątkowe towary, lecz także tam, gdzie pojawiali się turyści z zagranicy, niosący ze sobą aurę lepszego, nieznanego świata. Do takich miejsc należały przede wszystkim hotele, o których Boćkowska pisała, że są jak wyspy, "gdzie zwykli ludzie zaglądali, by posiedzieć w holu i poczuć się trochę jak za granicą. Przecinały się tam drogi artystów, intelektualistów, prywatnych przedsiębiorców, półświatka i cudzoziemców". Do takich wyjątkowych hoteli należały m.in.: Grand Hotel (dziś Sofitel), Hotel Monopol w Gdańsku (dziś Scandic) czy Hotel Orbis "Gdynia" (dziś Mercure).

Ten ostatni otwarto w 1983 r. Słynął on z wystawnych bankietów, różnych pokazów, konkursów i najlepszych balów, odwiedzających go cinkciarzy, a także pięknych tancerek w klubie nocnym Nautica, zwanym potocznie Piekiełkiem (od czerwonego koloru jego ścian). Tutaj też zawsze zatrzymywały się gwiazdy i goście podczas Polskiego Festiwalu Filmów Fabularnych. W Hotelu Gdynia były też sklepy: Pewex, Baltona i jubiler, do których przychodzono tylko po to, żeby popatrzeć na towary, tj.: futra, skórzane torby, pomarańcze i dobre alkohole. Hotel oferował swoim gościom ponadto basen, solarium, saunę i sale konferencyjne.

Przeczytaj także: Dawne trójmiejskie świątynie hazardu

- Z tego, co pamiętam, to takimi niedostępnymi obiektami dla zwykłego "zjadacza chleba" były w Jelitkowie dwa hotele należące wówczas do Orbisu: hotel Posejdon i Marina. W Oliwie w pawilonach przy ul. Czyżewskiego znajdował się pozakartkowy sklep mięsny, ale to raczej wspomnienia moich rodziców, bo ja urodziłem się w 1965 r. - wspomina Piotr Leżyński, autor strony www.DawnaOliwa.pl
  • Hotel Orbis Gdynia w 1991 r.
  • Klub nocny PIEKIEŁKO w hotelu Gdynia w 2001 r.
  • Hotel Monopol przy Placu Gorkiego a dziś Podwalu Grodzkim w Gdańsku 1977 r.

Smak luksusu: kawiarnie, restauracje, kluby nocne



W Hotelu Gdynia znajdowała się także słynna kawiarnia "U Marysieńki". Była to jedna z kilku ekskluzywnych kawiarni w Trójmieście, tuż obok Cafe Cyganeria (najstarszej kawiarni w Trójmieście, istniejącej od 1946 r., o której przeczytacie tutaj: Nowe życie legendarnej Cyganerii) czy kultowej już cukierni Delicje, która została otwarta w 1979 r. i istnieje do dziś, a co ważniejsze zachowała swój wystrój sprzed lat. Niedawno pisaliśmy o tym lokalu w artykule: Kultowa cukiernia Delicje skończyła 42 lata.

Takich ekskluzywnych lokali w Trójmieście było wiele, nie tylko kawiarni, ale także restauracji i klubów. Do niektórych restauracji niełatwo było się dostać, a ponadto obowiązywały w nich różne zasady, np. należało być odpowiednio ubranym, czyli koniecznie "pod krawatem". Mało kogo zresztą było stać na jedzenie w takich miejscach, dlatego odwiedzały je raczej elity i polityczni oficjele. Jedno z nich - luksusową gdańską restaurację "Pod Łososiem" - wspomina w swojej książce "Ślepa kuchnia" Monika Milewska.

- Odwiedzający w stanie wojennym stołówkę partyjni oficjele wyraźnie nie ufali jej personelowi. Do obsługi ich wizyt w stoczni sprowadzano kucharzy z Warszawy albo korzystano z cateringu, zamawiając wykwintne dania w luksusowej gdańskiej restauracji "Pod Łososiem" - pisze autorka.
  • Prezentacja potraw świątecznych w restauracji "Pod Łososiem" w Gdańsku 1976 r.
  • Kawiarnię i cocktail bar Delicje otworzył przy ul. 10 Lutego w Gdyni oddział WSS Społem w 1979 roku. Zdjęcie z 1979 roku.
  • Cafe Cyganeria to najstarsza kawiarnia w Trójmieście, istniejąca od 1946 roku.
Z kolei do najsłynniejszych klubów nocnych należał gdyński Maxim, a w Gdańsku kawiarnia i klub nocny Cristal we Wrzeszczu.

- O Maximie w Gdyni słyszała cała Polska, a bawiła się w nim peerelowska śmietanka towarzyska z całego kraju. Ekskluzywna restauracja, strojna w dzieła sztuki i stylowe meble, z przeszkloną ścianą i widokiem na morze, kilkoma barami i drzewem w środku powstała na przełomie lat 70. i 80. Od początku wabiła obcokrajowców z "zielonymi", marynarzy i cinkciarzy. Rozsławiona przez piosenkę Lady Pank stała się miejscem zabaw, obfitującym w kawior i szampana, ówczesnej elity finansowej - biznesmenów, gwiazd kina i estrady, ale i gangsterów. Drink kosztował tu tyle, ile wynosiła przeciętna pensja - pisze Przemysław Kozłowski na stronie gdynia.pl.
Przeczytaj także: Słynne trójmiejskie kluby. Tu bawili się biznesmeni, politycy, gangsterzy, celebryci

  • Gdańsk Wrzeszcz w 1990 r., wieżowiec "Olimp".
  • Gdańsk Wrzeszcz
al. Grunwaldzka
"Pewex" Lata 90.
  • Budynek Olimp, zwany też Dolarowcem w 1976 r. Pewex znajdował się na jego pierwszym piętrze.

Zegarkowo, Olimp, rejs Batorym i... zagranica



Ludzie w tamtych czasach, szczególnie w okresie "małej stabilizacji" i później, chcieli jednak zaznawać dobrobytu nie tylko od święta. Dla wielu takim luksusem stawała się możliwość zamieszkania w bloku z wielkiej płyty i posiadanie ciasnego, małego, ale własnego "em". Inni marzyli z kolei o zamieszkaniu w najwyższym budynku w mieście w tamtych czasach, który "wnosił do Wrzeszcza odrobinę zachodnioeuropejskiego luksusu - jak pisała o słynnym "Dolarowcu" Anna Sakowicz w powieści "Jaśminowa Saga".

Wieżowiec "Olimp" był synonimem luksusu w czasach PRL-u. Nazwa ta pochodzi od nieistniejącej już restauracji, która znajdowała się na ostatnim piętrze budynku. Termin "Dolarowiec" odnosi się z kolei do tego, że mieszkania w budynku można było kupić wyłącznie za dewizy, przede wszystkim dolary.

- Choć mieszkania najsłynniejszego wieżowca Wrzeszcza nie były zbyt obszerne, prezentowały nadzwyczaj wysoki standard. Dębowe parkiety w pokojach, kafelki w łazienkach i kuchniach wyposażonych w kuchenki gazowe czy windy na klatkach schodowych sprawiały, że na przełomie lat 60. i 70. można było je nazwać wręcz luksusowymi. Nie bez znaczenia był również widok, który rozciąga się z wyższych kondygnacji. Warto również wspomnieć, że w czasach swojej świetności wrzeszczański wieżowiec był podziwiany nie tylko ze względu na standard mieszkań. Sama jego bryła, zaprojektowana w duchu modernizmu, przywodziła gdańszczanom na myśl widoki z zachodnich metropolii, usianych drapaczami chmur. Namiastką "lepszego świata" był także Pewex, który znajdował się niegdyś na pierwszym piętrze - piszą o "Dolarowcu" Rafał Borowski i Magda Mielke.
Poczęstunek przy szwedzkim stole podczas balu sylwestrowego na pokładzie ms Stefan Batory 31 grudnia 1978 r. Poczęstunek przy szwedzkim stole podczas balu sylwestrowego na pokładzie ms Stefan Batory 31 grudnia 1978 r.
Również osiedla, takie jak słynne "Zegarkowo", czyli PLO-owskie osiedle domków jednorodzinnych, uważane było za nowobogackie, choć życie tam z luksusem - jak się okazuje - nie miało zbyt wiele wspólnego. Było to pierwsze osiedle zbudowane specjalnie dla marynarzy. Powstało pod koniec lat 50. w Orłowie, między Kępą Redłowską a Aleją Zwycięstwa.

- Marynarskie rodziny zaciągnęły kredyty, żeby tam zamieszkać. A że były to lata 50., kiedy marynarze z rejsów przywozili przeważnie zegarki, taksówkarze nazwali osiedle "Zegarkowem" - że niby tylko z przemytu zegarków taki majątek. Potem, gdy modne były nylonowe rajstopy, mówiono na osiedle "Nylonowo". Kiedy szykowałam się do rozmów z mieszkańcami osiedla, spodziewałam się opowieści o rozbrykanych marynarzowych, które wolne chwile spędzają na Świętojańskiej w futrze oraz złocie. Dostałam tymczasem obraz zabieganych żon wiecznie nieobecnych mężów, które muszą troszczyć się o koks, by dogrzać domy, o dzieci, o remonty, o grządki, by wykarmić rodzinę, a często również letników. Jak na ówczesne czasy "Zegarkowo" niewątpliwie było wyjątkowe, ale trudno powiedzieć, że luksusowe - zapewnia Aleksandra Boćkowska.
Szczytem luksusu, na który w PRL mogły pozwolić sobie tylko jednostki, był rejs transatlantykiem "Batory", wyjazd za granicę i zagranica w ogóle. Ale to już temat na inną opowieść.

Miejsca

Opinie (173) 9 zablokowanych

  • Wizytowka

    Teraz główna Gdynia to tania odzież goni tanią odzież ,apteka aptekę ,banki gonią banki no i lokaliki przy ulicy jedzenie przy spalinach .

    • 20 0

  • Prawda jest taka ze wtedy było lepiej mimo ze dobra materialne większości były nie dostępne!!

    Teraz mamy za to kult pieniądza i materializm bez ograniczeń !!Mozna podac milion przykładów dla których teraz jest gorzej .Choćby Woda ,obecnie kąpiel jest luksusem ciągłe podwyżki wody !!W imie bzdur ze wode trzeba ograniczac ,fakt trzeba ale nie w tak drastycznym stopniu jak obecnie!
    Kolejny przykład śmieci trzeba zamienić mieszkanie na śmietnik by segregować i jeszcze te smieci myc a i tak co roku podwyżka!!

    • 25 12

  • Wspominiki o prlu przypominają mi jak łatwo dawali sie upokarzać (7)

    za rolkę papieru toaletowego potomkowie dumnej husarii.
    Poza darmową edukacją na kiepskim poziomie najważniejszy prezent od komuny to mentalność homo sovieticus.

    • 36 50

    • (2)

      Haha. Panią "upokorzyli" staniem za papierem a obecnie większość Polaków upokorzonych "nie wolnictwem" od rana do nocy w imie kredytu. Tak,że tego..

      • 20 9

      • "nie wolnictwem" trochę inaczej się pisze. (1)

        • 11 3

        • Owszem. Błąd kliknięcia.

          • 5 5

    • (3)

      Tamta edukacja była na bardzo wysokim poziomie, wiadomo, że nie uczyli np. angielskiego masowo, ale kto chciał to i z tym sobie radził. Opieka medyczna była lepsza niż teraz, w szkołach nawet były gabinety lekarskie. Głodny nikt nie chodził, w jedzenie było lepsze, każdy dzieciak za symboliczne pieniądze mógł pojechać na kolonie, należy też pamiętać z jakiego pułapu Polska startowała w 45, zniszczenia, analfabetyzm itd.

      • 24 10

      • (1)

        > Tamta edukacja była na bardzo wysokim poziomie

        To, że była na dużo wyższym niż obecnie, to fakt. Co nie znaczy, że była na bardzo wysokim. Przedwojenny absolwent gimnazjum o rząd wielkości przewyższał wiedzą prylowskiego maturzystę. Pod tym wzgłędem niestety się staczaliśmy a obecnie osiągnęliśmy dno.

        > w szkołach nawet były gabinety lekarskie

        Były. To akurat było dobre rozwiązanie na doraźną pomoc w razie jakiegoś np. urazu, kiedy szkoły liczyły (tak jak moja) po kilkuset uczniów. ALe żaden normalny rodzic nie posyłał do tego gabinetu dziecka, wymagającego większej wiedzy medycznej niz przyklejenie plastra czy podanie kropel na ból brzucha.

        > jedzenie było lepsze

        Lepsze????
        Głównie kluchy, kasze, nasiona strączkowe. Znacznie rzadziej mięso czy ryby. Warzywa i owoce (krajowe, od znienawidzonych przez ustrój "badylarzy") były, ale relatywnie dość drogie. Cytrusy od święta.
        Niewątpliwym plusem było to, że jedzenie zawierało o niebo mniej chemii i było mniej przetworzone. A także to, że nasze matki i babki umiały (bo musiały umieć) przyrządzać cuda z tego, co było dostępne.

        > każdy dzieciak za symboliczne pieniądze mógł pojechać na kolonie

        Fakt. Żadna łaska ze strony Państwa, Na te "luksusy" ludzie ciężko pracowali. Władza nie dawała im przecież bonusów ze swojej kieszeni

        > należy też pamiętać z jakiego pułapu Polska startowała w 45

        Niemcy startowały z podobnego. I to nie plan Marshalla ich wywindował na dostatek, ale praca ludzi w normalnym ustroju, premiującym ich wysiłek.

        • 13 13

        • Niemcom ten plan pomógł, poza tym byli w innej strefie wpływu, poza tym ich firmy mocno się rozwinęły dzięki wojnie, poza tym posiadali wielki majtek skradziony podczas wojny, poza tym esesmani, naziści pełnili tam ważne funkcje społeczne po wojnie (układy) itd.

          • 16 6

      • Podpisano "czytelnik"

        Rocznik 1942, zetempowiec, członek egzekutywy, działacz POP, entuzjasta PRON.

        • 6 9

  • Trochę staranności w ocenach. (1)

    Znów ten sam błąd - jednakowa ocena całego okresu PRL. To tak jakby nie zauważać, że okres po 1989 to też czas zmian raz na lepsze raz na gorsze , jak teraz gdy wszystko niszczy inflacja. Inaczej było za Balcerowicza , inaczej teraz. Szybko zapomniano o lawinowo upadających przedsiębiorstwach, o oczekiwaniu na jakąkolwiek wypłatę. Pierwsze lata 50- te to czas odbudowy wielu miast, potem za Gomułki towary / np. mięso / było w sklepach tylko pensje były mizerne i jadło się kaszankę albo metkę, nikt nie marzył o samochodzie choć w Motozbycie stały, a nawet Syreny czy Wartburgi reklamowano w prasie. Luksusem był motocykl WFM czy SHL albo pralka Frania. Ale juz były sklepy Delikatesy z pełnymi półkami - np. te na Rajskiej. Zwłaszcza pierwsze lata Gierka to była spora zmiana. Fiaty 126p kupiły setki tysięcy Polaków, również automatyczne pralki czy naprawdę dobry sprzęt RTV pojawił się w wielu domach. Jeśli chodzi o żywność to faktycznie cięgle były braki ale o dziwo tylko w PRL. Z Czechosłowacji, Węgier czy NRD woziło się wędliny / np. salami / i tam kartek ani pustych półek nie znali. Potem im dalej tym gorzej. naprawdę źle zrobiło się po roku 1980 i ten okres zapamiętali najlepiej i opisują autorzy różnych artykułów.

    • 25 4

    • Sztuczne braki

      U sąsiadów trzymano ludzi krótko I tam sprzedaży spod lady dla swoich albo z dopłatą od tyłu sklepu nie było. U nas kierownik sklepu albo nawet sprzedawca w kiosku to było panisko on decydował co i komu sprzeda.Resztki szły na wystawę.

      • 7 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Juwenalia Gdańskie 2024 (54 opinie)

(54 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

South Molo Festival - Delfinalia 2024 (5 opinii)

(5 opinii)
105,22 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, w plenerze

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych odbywający się latem w Gdańsku to: