- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (21 opinii)
- 2 Gdańskie zoo świętuje 70-lecie (43 opinie)
- 3 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (154 opinie)
- 4 Festyny, dinozaury, pociągi, a może zwiedzanie? Majówka 2024 z dziećmi (12 opinii)
- 5 Grają przeboje największych gwiazd (16 opinii)
- 6 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (576 opinii)
GusGus na wyprzedanym koncercie w B90
GusGus to tylko jeden człowiek stojący przed laptopem i mikserem oraz drugi stojący przed mikrofonem, a jednak suma tych dwóch składników jest bez porównania ciekawsza, niż mogłoby to wyglądać. Dowodem jest półtora tysiąca rozradowanych fanów w gdańskim B90, którym nie były straszne ani późna godzina rozpoczęcia koncertu, ani data przypadająca na początek tygodnia oraz widmo walki o przetrwanie w pracy następnego dnia.
Krótką rozgrzewkę przed trzecim trójmiejskim występem GusGus zapewnili pobratymcy duetu - zespół aYia. Nawet gdybyście jednak nie otrzymali informacji o ich narodowości, błyskawicznie rozpoznalibyście ten specyficzny chłód, pełen emocji głos i niezwykłą aurę, jakie biją wyłącznie od muzyki pochodzącej z Islandii. Trudno uniknąć skojarzeń z Björk, Sigur Rós czy niedawno goszczącymi w Sopocie Vök, ale wspólny pierwiastek nie jest piętnem, które pozwoliłoby wrzucić wszystkie te zespoły do jednego worka. Brzmienie aYia pozwala zidentyfikować ich na muzycznej mapie bez większego wysiłku, niemniej zachowują świeżość i tajemniczość, a w dodatku w wydaniu scenicznym prezentują się bardzo widowisko, choć wykorzystująca do tego skromne środki wyrazu - trzy zakapturzone postacie, świecące przy każdym uderzeniu pałeczki perkusyjne i wizualne zmniejszenie sceny przez blisko rozstawione oświetlenie.
Występ aYia był króciutki, co pozwoliło mu spełnić jego główną funkcję - zaostrzyć apetyt. Kiedy więc na scenę wkroczył Birgir Þórarinsson, stłoczona pod nią publiczność z ulgą dała upust skumulowanej ekscytacji. Pierwsze dźwięki "Featherlight" - utworu otwierającego także tegoroczny album "Lies Are More Flexible" - pociągnęły za sobą dziesiątki oklasków i okrzyków, które ledwo zdążyły zelżeć, gdy ponownie wzniecił je Daniel Ágúst Haraldsson, wyszeptując do mikrofonu tekst utworu.
Na każdym trójmiejskim koncercie GusGus występuje w coraz bardziej okrojonym składzie. W 2014 roku (także w B90) byli z nimi President Bongo i Högni Egilsson, rok później (na sopockiej plaży) tylko Högni, a teraz z projektu, który ponad dwadzieścia lat temu zaczynał z dziesięcioma artystami na pokładzie (nie tylko muzykami), pozostała jedynie dwójka założycieli i... wbrew temu, czego można było się spodziewać, ich twórczość niczego na kolejnej redukcji nie straciła. Zarówno nowe kompozycje przypominające dyskoteki z lat 90. (chociażby singlowe "Fireworks"), jak i sprawdzone przeboje ("Arabian Horse" albo odegrane na bis "Moss") zabrzmiały znakomicie. Sprawdza się stare porzekadło, że czasami mniej oznacza więcej.
Haraldsson w swojej pstrokatej "piżamie" dyrygował tłumem, którego euforia przemieniła się w dodatkowy instrument. Wydarzenia po obydwu stronach barierek napędzały siebie nawzajem - duet prowokował publiczność do tańca, ta zwracała mu energię, którą ponownie przemieniano w celnie wymierzone parkietowe przeboje. Zadanie trudniejsze o tyle, że prawdopodobnie większość fanów GusGus obecnych we wtorek w B90 dorastała razem z zespołem. Podejrzewam, że dominowały roczniki z lat 80. albo jeszcze odleglejsze, a takiemu odbiorcy zazwyczaj nie wystarczy pierwszy lepszy bit, który mógłby z kolei nasycić spragnionego imprez młodzieńca. Publika kupiła jednak ten set w całości i to chyba najlepszy dowód na to, że Islandczycy wciąż władają ogromną mocą i po tych wszystkich latach nie stracili ani odrobiny animuszu.
Tak dobra frekwencja i tak solidny koncert mogą oznaczać tylko jedno - GusGus za rok albo za dwa musi wrócić do Trójmiasta. Skład już się raczej nie pomniejszy, ale panowie Þórarinsson i Haraldsson nie mają w zwyczaju odgrywać tego samego spektaklu do znudzenia, więc jest na co czekać, nawet jeżeli do tego czasu nie doczekamy następcy "Lies Are More Flexible".
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (40) 1 zablokowana
-
2018-05-23 13:20
w Sopocie (2)
Nie było Egilsssona. Była Earth.
- 6 1
-
2018-05-23 14:05
(1)
nieprawda, nie byłam
- 2 2
-
2018-05-23 14:06
potwierdzam
nie było jej, a byłem ja
- 4 2
-
2018-05-23 15:16
Byłam, widziałam, wytańczyłam się i czekam z niecierpliwością na ich kolejny powrót do B90. Było super!
- 6 0
-
2018-05-23 16:29
(1)
Byłem kiedyś w sfinksie na ich występie gdzie byli z całym zespołem - zajefanie
- 4 0
-
2018-05-24 08:49
też na tym byłam wtedy :)
Był pan z brodą który zrzucił garderobę i pani z rajskim makijażem na chórku... Ah to były czasy... Teraz mam małe dzieci,kupę roboty i o takich koncertach dowiaduje się po fakcie :/
- 0 1
-
2018-05-24 12:55
Rewelacyjny koncert!
Koncert super! Mocny, nakręcający set. Niesamowita energia, no i bardzo dobre nagłośnienie w B90!
- 3 0
-
2018-05-24 21:55
A ja miałam bilety do oddania na fejsie wystawione
I nikt nie chciał :)
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.