• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miller zatańczył kujawiaka. Świetny show w Gdynia Arena

Borys Kossakowski
22 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Marcus Miller śpiewa otwierający koncert utwór "Hylife" Marcus Miller śpiewa otwierający koncert utwór "Hylife"

Owacjami na stojąco publiczność nagrodziła wspólny koncert Marcusa Millera, Leszka Możdżera i Zbigniewa Namysłowskiego. Szczególnie mógł się podobać energetyczny finał występu, podczas którego niemal wszyscy muzycy spontanicznie improwizowali i bawili się muzyką. Muzyka Millera to hołd dla radości i witalności.



Marcus Miller jednak wyszedł na scenę jakby nieco przygaszony. Cały jego zespół wyglądał z początku jakby był obecny tylko ciałem. Być może to efekt zmęczenia - to był ich piąty wspólny koncert, a organizacja takiego widowiska kosztuje wiele sił.

Na szczęście już po pierwszym utworze na twarzach muzyków zaczęły się pojawiać emocje, a ruch ciała wyrażał zaangażowanie. I tak energia kumulowała się z minuty na minutę, by eksplodować w fantastycznym finale. Marcus Miller tańczył, a jego dwaj kompani z sekcji dętej - Alex Han i Marquis Hill z radością przygrywali na perkusjonaliach pomagając weteranowi scen Mino Cinelu. Następnie wszyscy przystąpili do wspólnej zabawy improwizacją - a na scenie pojawili się goście - Możdżer i Namysłowski. Ręce same składały się do braw, a głowy słuchaczy kiwały się wesoło w rytm muzyki (a dokładnie w rytm calypso).

Publiczność była zachwycona koncertem. Publiczność była zachwycona koncertem.
Miller zagrał głównie kompozycje ze swego najnowszego albumu "Afrodeezia". To album, który faktycznie może być muzycznym afrodyzjakiem - pełen jest bowiem witalności. Płyta jest jednak przede wszystkich hołdem dla kultury i tradycji Afryki. Miller opowiadał o swoich inspiracjach zapowiadając utwór Goree z płyty Renaissance z 2012 roku.

A była to opowieść smutna i poruszająca. Miller relacjonował swą wizytę w Senegalu, gdzie zespół miał okazję odwiedzić muzeum niewolnictwa. Na jednej z wysp u wybrzeży Afryki znajdowało się więzienie, w którym trzymano niewolników. Były tam trzy pokoje - jeden dla mężczyzn, drugi dla kobiet i trzeci dla dzieci. I "drzwi bez powrotu" ("doors of no return"), przez które przerzucano uwięzionych, niczym towar, na statki płynące do Ameryki.

Leszek Możdżer - z początku przygaszony, później z wielkim uśmiechem na twarzy. Leszek Możdżer - z początku przygaszony, później z wielkim uśmiechem na twarzy.
Złość, smutek, ale i oczyszczenie - takie emocje niosła ze sobą kompozycja zaproponowana przez Millera.

- To straszne, co ludzie potrafią złego zrobić sobie nawzajem - mówił basista. - Szczególnie w dzisiejszych czasach musimy o tym pamiętać. Ale jakże wspaniałe jest to, że człowiek potrafi powstać i oczyścić się po tych najsmutniejszych okresach w historii.
I takie właśnie było Goree - zaczęło się od nastrojowego, przejmującego duetu pianisty Bretta Williamsa z Mino Cinelu. Później swój żal i gniew na klarnecie basowym wygrał Marcus Miller, a całość zakończyła się celebracją życia, radości i witalności.

Zbigniew Namysłowski - na koniec wesoło improwizował z młodszymi o 40 lat kolegami. Zbigniew Namysłowski - na koniec wesoło improwizował z młodszymi o 40 lat kolegami.
Ale najpierw na scenie pojawił się Leszek Możdżer z przyjaciółmi - perkusjonalistą Zoharem Fresco i kontrabasistą Larsem Danielssonem. Gdański pianista mówił niewiele. Wyraził wprawdzie radość z racji koncertu "w rodzinnych stronach", ale tej radości nie było szczególnie widać.

Kolejne utwory grali bez zapowiedzi, jak w transie. Możdżer nawet nie czekał, aż wygasną oklaski i już zaczynał kolejną kompozycję. Wspaniale można było obserwować współpracę tych trzech muzyków. Wprawdzie oni wyczuwają się na scenie wręcz telepatycznie, ale cały czas utrzymują kontakt wzrokowy. Siedzących naprzeciwko siebie Fresco i Możdżera łączy jakby nić - a pomiędzy nimi Danielsson niczym wahadło spoglądał to na jednego, to na drugiego kompana.

Alex Han, Marquis Hill - znakomita sekcja dęta zespołu Millera. Alex Han, Marquis Hill - znakomita sekcja dęta zespołu Millera.
Zbigniew Namysłowski pojawił się na scenie trzykrotnie. Najpierw towarzyszył triu Możdżer-Fresco-Danielsson, a następnie wkroczył na scenę podczas występu zespołu Millera. Razem z Możdżerem i Fresco razem wykonali suitę "Kuyaviak Goes Funky". Wreszcie, podczas wspólnego finału, Namysłowski wesoło improwizował z młodszymi od siebie o czterdzieści lat kompanami.

- Ja wprawdzie nie wiem, jak się gra kujawiaka - śmiał się Miller zapowiadając Namysłowskiego. - Ale ten gość wie to doskonale.
Na uznanie zasługuje perfekcyjna niemal organizacja koncertu. Świetne brzmienie (to zasługa stałego współpracownika Możdżera, gdańszczanina Piotra Taraszkiewicza) mogłoby stanowić wzór do naśladowania dla wszystkich koncertów w takich halach.

Kuyaviak Goes Funky

Miller, Możdżer i Namysłowski razem na scenie.

Wydarzenia

Marcus Miller, Leszek Możdżer, Namysłowski (23 opinie)

(23 opinie)
189 - 799 zł
jazz

Miejsca

Zobacz także

Opinie (41) 1 zablokowana

  • Bardzo fajny koncert. Mogliby grać w barze mlecznym.

    • 5 6

  • Wszystko pięknie ładnie tylko ceny biletów to były chyba dla turystów z drugiego obszaru płatniczego.

    • 7 2

  • (1)

    Ale pisać to pan, panie Kossakowski, nie umie. Poziom dziecka z podstawówki. Kto takich ludzi zatrudnia? Ten kraj dopóki będzie mentalną prowincją, dopóki nepotyzm i kolesiostwo będzie przed profesjonalizmem.

    • 5 2

    • MISTRZOWIE

      MISTRZOWIE NA SCENIE .......Fenomenalinie....wszystko grało

      • 4 1

  • superowo

    Cieszę się,że tam BYŁEM...Ze bawiłem sie Swietną MUZĄ. Poziom światowy.

    • 2 3

  • Byłam na koncercie

    I mam inną opinię niż autor artykułu. Autor był chyba na innym koncercie. Leszek Możdżer zapowiadał utwory i całe trio (wraz z Zoharem Fresco i Larsem Danielssonem) miało ogromną energię i nie było widać żadnego przygaszenia. Ludzie obok mnie i ja potakiwaliśmy w rytm muzyki, aż się człowiek rwał z krzesła. Marcus Miller również nie był przygaszony, a w każdym muzyku była ogromna energia! A to co autor nazywa przygaszeniem nazwałabym pewnego rodzaju melancholią, kiedy opowiadał historię o muzeum w Senegalu. I ta opowieść była smutna z początku, bo nie da się radośnie opowiadać o takich rzeczach, ale Marcus Miller zaznaczał kilka razy że to jest utwór o nadziei, i świętowaniu tego, że już to należy do przeszłości.
    Za to do organizacji koncertu mam dużo zastrzeżeń. Przede wszystkim cena. Ja zbierałam długi czas, bo było moim marzeniem usłyszeć na żywo zespół Leszka Możdżera, ale i ten wydatek był spory, a kwota za miejsca na głównej płycie dla mnie nie do przełknięcia. (siedziałam z boku). Dźwięk instrumentów perkusyjnych Zohara Fresco odbiła się echem po przeciwnej stronie hali co strasznie psuło odbiór. Z sufitu zwisał gruby kabel od oświetlania, który psuł widok na scenę.I druga część koncertu była za głośna. I płatna szatnia a cena 4 zł za o,5 l. wody mineralnej w barze to już przesada, gdy człowiek wydaje tyle pieniędzy na koncert. Więc dla mnie nie sprawdziła się organizacja takiego koncertu na takiej hali. Dużo miejsc było pustych.
    Ale muzycy świetni, więc muzyka się obroniła :)

    • 8 2

  • Po publiczności jakoś niezbyt widać zachwyt,raczej zakłopotanie i trzymanie nerwów na wodzy

    • 1 0

  • Rozbawiony

    ŁO MATKO.....BUAHAHAHA,,,,BIDULKA

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbył się pod nazwą Gdynia Film Festival?