- 1 Imprezy rodzinne, za które trzeba płacić (44 opinie)
- 2 Grzechy gastronomii: kto winny? (205 opinii)
- 3 Połączyła ich miłość do jedzenia (57 opinii)
- 4 Daria ze Śląska rozbujała Stary Maneż (13 opinii)
- 5 Piją piwo na stadionie. Hevelka ruszyła (105 opinii)
- 6 Królestwo Planety Małp: bywało lepiej (34 opinie)
Mistrzowski Dave Matthews Band zagrał w Ergo Arenie
29 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat)
Dwie i pół godziny Dave Matthews Band raczył fanów swoją muzyką, która w Polsce na żywo została zagrana po raz pierwszy. Odbiór publiczności był tak entuzjastyczny, że środowy występ amerykańskiej gwiazdy rocka w Ergo Arenie mógłby spokojnie trwać jeszcze dłużej.
Dla fanów Dave Matthews Band środowy wieczór w Ergo Arenie musiał mieć znamiona wyjątkowego. Giganci rocka, którzy od niemal ćwierćwiecza w swoich ojczystych Stanach Zjednoczonych uchodzą za jeden z najważniejszych zespołów tej sceny, w hali na granicy Gdańsk i Sopotu dali pierwszy w historii koncert w Polsce. Żeby uczestniczyć w tym święcie fani zjechali z całego kraju.
Organizatorzy z agencji Prestige MJM naliczyli ich około ośmiu tysięcy. W porównaniu z innymi koncertami w Ergo Arenie nie jest to spektakularna liczba - Amerykanie w Europie nie mają tyle fanów, co za oceanem. Ale w przypadku koncertu Dave Matthews Band nie ilość, a jakość publiczności jest istotna. Tym razem przypadkowych gości na widowni raczej nie było. Były za to zastępy oddanych wielbicieli, którzy zgotowali swoim idolom niezwykle gorące i serdeczne przyjęcie.
Gdy tylko przed godziną 20 Dave Matthews z zespołem pojawił się na scenie, fani zafundowali im dwuminutowy aplauz powitalny. Ledwo lider zdążył się przywitać łamanym polskim "cześć" rozentuzjazmowani widzowie zaśpiewali mu "Sto lat" i kontynuowali owacje - głośniejsze i mocniejsze niż niejeden z zespołów otrzymuje na pożegnanie. "Dave, Dave" - co chwila ktoś krzyczał z widowni, nie pozwalając mu zacząć. Gdy w końcu muzycy doszli do głosu, odwdzięczyli się z całej siły. Na rozgrzewkę zagrali "Don't Drink Water" oraz "#41", w którym popisowe solówki zagrali skrzypek Boyd Tinsley i gitarzysta Tim Reynolds.
"Przepraszam, że zajęło nam to tyle czasu, żeby do was przyjechać. Dziękuję bardzo, że przyszliście" - powiedział Matthews, po czym znów podziękował po polsku. Słowo "dziękuję" musiało się muzykowi szalenie spodobać, bo kurtuazyjnie wtrącał je niemal po każdym zagranym tego wieczora utworze. Wiedział, co robi - jego słowa za każdym razem wywoływały na widowni eksplozje radości.
Ale prawdziwą euforię w fanach wyzwalała płynąca ze sceny muzyka. Szczególnie w tych momentach, gdy artyści wpadali w charakterystyczny dla siebie trans jamowania. W pełni oddawali się swojej muzycznej intuicji, pozornie tylko karkołomnie łącząc rock z funkiem i folkiem, konstruując kolejne partie solówek, niespodziewanych improwizacji czy zmian tempa. A robili to wszystko nie tylko z niezwykłą lekkością, ale także radością.
Wystarczyło przyjrzeć się choćby twarzy genialnie precyzyjnego i mistrzowskiego w swoim fachu perkusisty Cartera Beauforda, który niemal przez cały koncert grał z przymrużonymi oczami i szczerym uśmiechem na twarzy, jakby występ wręcz go relaksował, a nie był ciężką, fizyczną pracą. Wyjątkowa i pełna bezbłędnego porozumienia była jego współpraca z basistą Stefanem Lessardem i sekcją dętą: trębaczem Rashawne Rossem i saksofonistą Jeffem Coffinem.
Fragment piosenki "What Would You Say" w Ergo Arenie.
Podczas dwóch godzin właściwego koncertu Dave Matthews Band zagrał piętnaście utworów. Choć Amerykanie nie wykonali wielu największych przebojów, można było usłyszeć m.in. "When the World Ends", "Too Much", "Big Eyed Fish", "Belly, Belly Nice", "What would you say", "Crash Into Me", "You Might Die Trying", "You And Me" czy tegoroczną nowość "Death on the High Seas", którą Dave wykonał na pianinie.
Na bis w postaci dwóch kawałków kazali fanom czekać niemal pięć minut, ale ci, którzy wytrwali, na pewno nie żałowali. Przez kolejne niemal pół godziny Amerykanie raczyli widzów szaloną rockową improwizacją na mistrzowskim poziomie, doprowadzając fanów do zachwytu. Zdradzili również, że po koncercie planują zostać w Polsce na jakiś czas i będzie ich można spotkać na ulicach Trójmiasta.