- 1 Miłośnicy vintage znowu opanowali 100cznię (23 opinie)
- 2 Zrobili karierę dzięki "Szansie na sukces" (32 opinie)
- 3 "Grillujemy" współczesne kino (61 opinii)
- 4 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (29 opinii)
- 5 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
- 6 Zamknięto jedyną ukraińską dyskotekę (160 opinii)
Quebonafide przeszedł do historii. Fantastyczny koncert pożegnalny w Ergo Arenie
Jak się żegnać, to z przytupem. Quebonafide schodzi ze sceny. Kuba Grabowski ma teraz na siebie inny pomysł. Jaki? Przekonamy się niebawem. Jednak to, jak zakończył historię Quebo w Ergo Arenie, przejdzie do historii polskiej muzyki rozrywkowej. To nie był koncert. To był wyśmienicie wyreżyserowany spektakl, w którym momenty lepsze były utkane znacznie gęściej od tych słabych.
Najbliższe koncerty hip-hopowe w Trójmieście
No cóż. Quebonafide to człowiek, który wzbudza skrajne emocje. Podobnie jak wielu innych przedstawicieli nowej fali polskiego rapu. Tyle że nie można mu odmówić tego, że jest oryginalny. Jest jakiś. Teraz wykonawca żegna się z dotychczasowym imagem. Zresztą już zdążył pokazać, że zmiana postaci nie jest dla niego żadnym problemem.
Gdańsk był ostatnim przystankiem na trasie "Psycho Relations". Trzeba przyznać, że po zobaczeniu tego koncertu/spektaklu ta nazwa nabiera bardzo dosłownego znaczenia. Jest to swoista wiwisekcja życia Grabowskiego. Widać, że jego postać - Quebonafide - jest maską, pod którą skrywa się człowiek niepewny. Nie do końca mający świadomość tego, która wersja jego jest właściwa. Szukający odpowiedzi. Nie gwiazda - jeden z nas.
Należy powiedzieć, że ta trasa, którą wyreżyserował wzięty twórca teatralny Grzegorz Jarzyna, nie jest precedensem. Takie zabiegi są na świecie dość powszechne, a można spojrzeć chociaż na lokalne podwórko - koncert Maty na warszawskim Bemowie. Tamto show stworzył Krzysztof Garbaczewski.
Są tu elementy absolutnie fantastyczne, jak bitwa Grabowskiego pomiędzy trzema wersjami siebie samego. Są też dobre, dobitne i wyraziste - zrywanie masek, uwalnianie się z więzów czy zrywanie kostiumów. Te metafory poszukiwania swej prawdziwej osobowości wypadły bardzo dobrze. Są też takie, które ocierają się o kinowy patos podszyty kiczem - kiedy Quebo zostaje wyniesiony na linach ponad sceną i leci nad publicznością. Udało się jednak nie przekroczyć tej granicy dobrego smaku i ten element - jako najbardziej widowiskowy - jest dopełnieniem całości tego wyjątkowego pożegnania z alter ego Grabowskiego.
"Psycho Relations" to bardzo luźna wariacja na temat musicalu. Ten spektakl, którego częścią jest koncert, to opowieść, która prowadzi publiczność przez zawiłe meandry kariery Quebonafide. Jest też czymś, co zapowiada - być może - to, że Grabowski będzie chciał trafić do szerszej publiczności. Pierwszym krokiem jest właśnie ta trasa. Ona zainteresuje nie tylko oddanych fanów rapera, ale też osoby otwarte na nowe podejście do sztuki. A bardzo w tym pomagają goście.
Wiadomo, ich zestaw w Gdańsku nie był tak imponujący, jak w Warszawie, ale trudno było oczekiwać czegoś innego. Niemniej wszyscy, którzy pojawili się na scenie, świetnie wtórowali Quebo. Oczywiście nie przyćmili głównego bohatera, jednak dobrze go wspierali w narracji kolejnych elementów życiowej układanki.
Tak czy inaczej nie można odmówić Quebo tego, że zaprosił faktycznie ciekawych gości. Natalia i Marcelina Szroeder, Tommy Cash, Omega Sapien, Mrozu. Wiadomo, były też utwory, które nagrał z Taco Hemigwayem, Sokołem czy innymi. Widać było, że Grabowski bardzo przeżywał ten występ. Zwłaszcza dał temu wyraz na sam koniec, kiedy niemalże rozpłakał się jak dziecko.
Na ten moment Quebonafide przechodzi do historii. Polskiego rapu, polskiej muzyki popularnej w ogóle. Kiedy widziałem go na jednym z ostatnich Open'erów, był to występ niemalże nie do zniesienia. Nie da się jednak ukryć, że Quebo dojrzał. Było to widać bardzo dobitnie podczas tego koncertu, spektaklu czy jakkolwiek to nazwać. Może performance byłby najlepszym określeniem.
Grabowski nie tylko czuwał nad ściśle przygotowanym scenariuszem, który przygotował mu Jarzyna. Czuwał także nad niezwykle bliską mu tego wieczoru publiką. Wiedział, że żegna się jako Quebonafide. Chciał więc, żeby jego goście czuli się jak najlepiej. Trzykrotnie przerywał koncert ze względu na to, że ktoś omdlewał w tłumie. To się bardzo chwali. Nie ukrywajmy - po tragedii na Roskilde, kiedy podczas koncertu Pearl Jam w 2000 r. zginęło dziewięć osób, uwaga na widownię była skupiona głównie przez muzyków rockowych. Miło, że i inni zaczęli zwracać na to uwagę. Zwłaszcza po niedawnym koncercie Travisa Scotta.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (81) 10 zablokowanych
-
2022-05-28 17:46
Wlaczylem proponowany tu wycinek. Ani to dobre muzycznie, ani wokalnie, ani nowatorskie. (1)
No ale tu jest Polska, kraj gumowego ucha :)
- 10 2
-
2022-05-28 20:10
chyba drewnianego; gumowe ucho to ktoś kto lubi podsłuchiwać
- 4 0
-
2022-05-28 18:07
zazdroszczę mu
- 1 3
-
2022-05-28 18:09
komicznie wygląda próba wchodzenia w tłum kiedy ten składa się z dzieciaków potrafiących tylko machać rękami i trzymać telefon.
- 9 1
-
2022-05-28 22:37
uwaga .... wypowiadają się teraz specjaliści od muzyki i artystów
- 1 0
-
2022-05-28 23:22
W końcu.
Nareszcie.
- 2 0
-
2022-05-29 13:06
Czyli cała jego kariera przemknęła mi niezauważona i nieprzesłuchana.
Ponadczasowy artysta. Nawet nie wiem w jakim gatunku to się obracało. Nic to, skoro to koniec quequeque, to najwyraźniej tak miało być.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.