• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja: "Trzej muszkieterowie: D'Artagnan". Liczyliśmy na więcej

Tomasz Zacharczuk
12 maja 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (13)

Gdyby Aleksander Dumas urodził się 150 lat później i nieco bliżej Fabryki Snów niż w odległej od Kalifornii Francji, niewykluczone, że to on dzisiaj odpowiadałby za wizję marvelowskiego uniwersum bądź innej przygodowej serii. Podobnie jak w superbohaterskich filmach, tak w utworach słynnego pisarza fabuła i losy poszczególnych postaci koncentrują się wokół miłości, pasji, honoru i poświęcenia, ale też zdrady, intryg i walki dobra ze złem. To właśnie dlatego napisane niespełna 200 lat temu powieści Dumasa są na tyle uniwersalne, że filmowcy raz po raz sięgają po klasykę literatury płaszcza i szpady. "D'Artagnan" rozmachem i mrocznym klimatem przebija poprzednie ekranizacje, choć to chyba zbyt mało, by uznać, że jest najlepszą z dotychczasowych wersji "Trzech muszkieterów".



Sprawdź, co jeszcze oprócz "Muszkieterów" grają kina w Trójmieście



"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Muszkieterskie zawołanie niemal każdy z nas bez większego namysłu przypisze do chyba najpopularniejszej powieści Aleksandra Dumasa. Znacznie mniejsza zgodność wystąpiłaby w sytuacji, gdyby słynny cytat trzeba było powiązać z konkretnym filmem, bo co pokolenie, to inna wizja "Trzech muszkieterów". Książka doczekała się nawet kilkudziesięciu adaptacji (w różnym formacie i metrażu), choć długą listę spokojnie można byłoby zawęzić do trzech bodaj najbardziej kojarzonych przez widzów tytułów.

Otwiera ją klasyczna ekranizacja spod ręki Richarda Lestera z 1973 roku z Michaelem Yorkiem, Richardem Chamberlainem, Raquel Welch czy Charltonem Hestonem. W latach 90. dostaliśmy hollywoodzką wersję z nieśmiertelnym hitem "All for love" na ścieżce dźwiękowej. Całkiem niedawno jeszcze, bo w 2011 roku, mogliśmy natomiast oglądać szermiercze pojedynki Atosa, Portosa, Aramisa i D'Artagnana w 3D. Teraz "Trzej muszkieterowie" wrócili do ojczyzny, a najnowsza odsłona dumasowskiej powieści jest jedną z najdroższych produkcji w historii francuskiego kina.

"Trzej muszkieterowie" to doskonale znana historia w uwspółcześnionym wydaniu, z kilkoma autorskimi pomysłami pod kątem realizacji i nieco przemeblowaną koncepcją fabularną. "Trzej muszkieterowie" to doskonale znana historia w uwspółcześnionym wydaniu, z kilkoma autorskimi pomysłami pod kątem realizacji i nieco przemeblowaną koncepcją fabularną.

Mrocznie, energicznie, ale momentami... niewyraźnie



Wpompowane w widowisko Martina Bourboulona miliony euro na pewno nie poszły na marne. Właściwie już otwierająca "Trzech muszkieterów" sekwencja pojedynku D'Artagnana z łotrami napadającymi damę w potrzebie sugeruje, że mamy do czynienia z produkcją niestroniącą od rozmachu, realizacyjnej werwy, dbałości o kostiumy czy scenografię. Wszystko to oczywiście widzieliśmy choćby we wspomnianej trójwymiarowej adaptacji sprzed nieco ponad dekady, lecz film Paula W.S. Andersona był tak bardzo obładowany efektami i akcją, że kompletnie zatracił przy tym narracyjny rytm i zawadiacki luz.

U Bourboulona kapitalnie uchwycone szerokie kadry, towarzyszący wielu ujęciom mrok, dynamiczne ruchy kamery i fantazyjność kostiumów w żadnym momencie nie przysłaniają głównej intrygi i nie dekoncentrują widza. Wizualne ozdobniki po prostu podporządkowane są regułom współczesnej adaptacji klasycznej przygodowej powieści. Co więcej, twórcy nowych "Muszkieterów" o wiele bardziej niż poprzednicy akcentują naturalizm. Faktycznie czuć, iż akcja filmu toczy się w XVII-wiecznej Francji, a nie na terenie sterylnego skansenu, po którym bohaterowie paradują w wyprasowanych strojach, bielszych niż w reklamach proszków do prania.

Realistycznie miały także wyglądać ujęcia z ręki, ale jest to właśnie pierwszy moment, gdy wymachujący szpadą francuski reżyser zamiast trafić w cel, przecina jedynie powietrze. Rozedrgana kamera w scenach akcji niestety nie tylko nie nadąża za postaciami i gubi tempo, ale kompletnie zniekształca choreografię walk. Do tego stopnia, że podczas najbardziej dynamicznych sekwencji niemal nic nie widać. Cierpi na tym jedna z lepszych scen podczas konfrontacji muszkieterów w lesie z siłami kardynała Richelieu. Niemiłosiernie trzęsąca się kamera ograbia również widowisko z epickiego finału. Wyjściowy pomysł takiego akurat filmowania pojedynków na plus, ale Bourboulonowi przyda się staż u Guya Ritchiego, a operatorowi "Muszkieterów" zlecić należy praktyki pod okiem Rogera Deakinsa.

Nowa wersja prozy Aleksandra Dumasa na pewno jest jedną z mroczniejszych i bardziej realistycznych adaptacji, choć zdecydowanie oba te akcenty można było jeszcze podkręcić. Niestety momentami widać, że film jest dostosowany także do tej młodszej widowni. A to z kolei trochę ograniczyło pole manewru i utemperowało odwagę twórców. Nowa wersja prozy Aleksandra Dumasa na pewno jest jedną z mroczniejszych i bardziej realistycznych adaptacji, choć zdecydowanie oba te akcenty można było jeszcze podkręcić. Niestety momentami widać, że film jest dostosowany także do tej młodszej widowni. A to z kolei trochę ograniczyło pole manewru i utemperowało odwagę twórców.

Nowi muszkieterowie nie dublują tych starszych



Znacznie mniej cierpkich słów można z kolei skierować w stronę twórców za ich podejście do materiału źródłowego. Nowi "Trzej muszkieterowie" plasują się pośrodku wiernej adaptacji i luźnej inspiracji. Kopiowanie poprzedników i przepisywanie Dumasa raczej niczego dobrego by nie zwiastowało, toteż słusznie Bourboulon postawił na rozwiązanie będące hybrydą różnych strategii. Oczywiście wciąż naczelnym wątkiem są intrygi kardynała Richelieu i podkopywanie przez niego pozycji króla Ludwika XIII, ale pozostałe składowe fabuły to już swobodne łączenie i przeplatanie różnych koncepcji Dumasa. Nawet zupełnie nowe pomysły, jak proces niesłusznie oskarżonego o zabójstwo Atosa, sprawdzają się i otwierają filmowcom zupełnie nowe opcje na fabułę i poszczególne postaci.

Spośród bohaterów na pierwszy plan (co zresztą przecież sugeruje podtytuł) przebija się D'Artagnan, więc nie powinno raczej dziwić, że to właśnie na jego staraniach o dołączenie do elity muszkieterów skupia się fabuła filmu. W efekcie to chyba najmniej znany i doświadczony z gwiazdorskiej obsady (a grają tu tuzy francuskiego kina) Francois Civil ma najwięcej do pokazania i udowodnienia. Sprawdza się w tej roli bez zarzutu. Bywa krnąbrny i lekkomyślny, gdy trzeba chwycić za szpadę i zaryzykować własnym życiem. Bywa też uroczo nieporadny w umizgach do Konstancji. Civil trochę zresztą nie miał wyjścia - musiał dostosować się do poziomu kolegów z planu - Vincenta Cassela (Atos), Romaina Durisa (Aramis) i Pio Marmai'ego (Portos).

Na rozwój niektórych wątków i postaci, jak choćby Milady (Eva Grenn) czy kardynał Richelieu, trzeba będzie jeszcze poczekać do drugiej części. Dobra wiadomość jest taka, że musimy się uzbroić w cierpliwość nie na lata, a najbliższe miesiące. Na rozwój niektórych wątków i postaci, jak choćby Milady (Eva Grenn) czy kardynał Richelieu, trzeba będzie jeszcze poczekać do drugiej części. Dobra wiadomość jest taka, że musimy się uzbroić w cierpliwość nie na lata, a najbliższe miesiące.

Przystawka ładna i smaczna, ale apetytu nie ugasi



Całe to aktorskie trio, a właściwie już kwartet, gra w jednej tonacji. Choć są świetnie dostrojeni do siebie, to jednak nie zawsze tę chemię udaje się pokazać, bo zwyczajnie brakuje już miejsca na przyjrzenie się każdej z postaci i zarysowanie ich relacji. Pod tym kątem nowi "Muszkieterowie" zdecydowanie ustępują tym z 1973 i 1993 roku. Trzeba jednak pamiętać, że jest to pierwsza z dwóch zapowiadanych na ten rok części. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że twórcy nie tylko pokażą nam nieco więcej tej dumasowskiej solidarności i braterstwa, ale również skierują więcej uwagi na Milady (świetna, ale mało widoczna Eva Green) i przede wszystkim na schowanego w tej części Richelieu (Eric Ruf).


Dostaliśmy więc na razie ładnie skomponowaną i smaczną przystawkę, która jednak apetytu miłośników kina płaszcza i szpady nie poskromi. Choć brakuje tutaj nieco akcji i często ma się ochotę wyciągnąć ręce i przytrzymać tę "epileptyczną" kamerę, to jednak seans nowych "Muszkieterów" nie zawodzi i na pewno nie przynosi ujmy powieści Aleksandra Dumasa. Dobrze znaną klasykę z powodzeniem udało się wpleść w ramy współczesnego, dynamicznego kina przygodowego. Jeden za wszystkich... a na resztę trzeba jeszcze będzie poczekać.

OCENA: 6,5/10

Film

7.5
15 ocen

Trzej Muszkieterowie: D’Artagnan

przygodowy

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (13)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jakie zwierzę jest symbolem Jarmarku Św. Dominika?