- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (36 opinii)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (55 opinii)
- 3 Robią sobie jaja od 45 lat (12 opinii)
- 4 Recenzja "Challengers": intensywne kino (12 opinii)
- 5 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (577 opinii)
- 6 Planuj Tydzień: imprezy i majówka (12 opinii)
Scorpions wystąpili w Ergo Arenie. Wielki rockowy show
Fragmenty koncertu i rozmowy z fanami.
Można ich nazywać dinozaurami rocka, ale tak naprawdę scenicznej formy pozazdrościć im mógłby niejeden młodzik. W piątkowy wieczór Scorpions wystąpili w Ergo Arenie przed ponad 11-tysięczną publicznością. I dali show na najwyższym poziomie.
Trudno w to uwierzyć oglądając ich na żywo, ale Scorpions są na scenie już od ponad pół wieku. To jedna z żywych legend rocka, tym bardziej, że zespołem wciąż dowodzi dwóch jego założycieli - blisko 70-letni gitarzysta Rudolf Schenker i jego rówieśnik - wokalista Klaus Meine.
Niemcy są autorami chyba jednej z najbardziej znanych rockowych ballad wszechczasów - "Wind of Change". Wielkiego "hymnu wolności" w piątkowy wieczór w Ergo Arenie oczywiście nie zabrakło. Muzycy zagrali go mniej więcej w połowie koncertu, gdy jasne było, że fani dłużej już nie mogą czekać. Były zapalniczki w uniesionych dłoniach, okrzyki radości i chóralne śpiewanie refrenu - z pewnością w wykonaniu większości spośród 11 tysięcy fanów.
Podczas ponad póltoragodzinnego występu Scorpionsi przypomnieli jednak przede wszystkim, że nie są autorami wyłącznie jednej piosenki. Ich set składał się niemal z samych przebojów - zarówno tych z najnowszego, wydanego dwa lata temu krążka (zespół rozpoczął od samograja "Going Out With a Bang"), jak i nawet kawałków z pierwszej dekady działalności.
Kompozycjom z lat 70. (m.in. "Top of the Bill", "Steamrock Fever" czy "Speedy's Coming") muzycy poświęcili specjalny miniset. Specjalnych aranżacji akustycznych doczekały się ballady "Eye of the Storm" i "Send Me an Angel". Nie zabrakło oczywiście najbardziej oczekiwanych numerów, które artyści zostawili na sam koniec: koncert zamknął tryptyk evergreenów: "Big City Nights", "Still Loving You" i "Rock You Like a Hurricane".
Można Niemców nazywać dinozaurami rocka, ale tak naprawdę scenicznej formy pozazdrościć im mógłby niejeden młodzik. Schenker i Meine dokładnie wiedzą, jak zrobić mistrzowski hard-rockowy show pełen solówek, potężnych riffów (za muzykami stała ściana wzmacniaczy Marshalla) i wspólnego śpiewania. Nic więc dziwnego, że pożegnania z fanami trwały długo - było rzucanie kostek do gitary w stronę fanów oraz prezenty w postaci bukietu róż czy polskiej flagi z napisem "Scorpions. Can't get enough".
Drugi gitarzysta Matthias Jabs i basista Paweł Mąciwoda raczej przez cały występ byli na drugim planie, czego nie można powiedzieć o perkusiście Mikkeyu Dee. Związany od zeszłego roku ze Scorpionsami, były pałkarz Motorhead skradł show wszystkim pozostałym muzykom. Nie tylko dzięki swojej scenicznej lokalizacji - jego zestaw perkusyjny został ustawiony na dwumetrowym podwyższeniu i górował nad resztą sceny. Za swoją grę - oraz kilkuminutową solówkę - Dee był najdłużej oklaskiwanym członkiem zespołu.
Scorpions to oczywiście mistrzowie w swoim hard-rockowym fachu i nic ich występowi zarzucić nie można. Ale nie byłoby to aż tak dobre widowisko, gdyby nie świetna produkcja całego przedsięwzięcia. Oprawa wizualna była jedną z lepiej zrobionych, jakie przyjechały do Ergo Areny. Drażnić mogły lekko kiczowate wizualizacje i animacje (choć ta z polską flagą podczas "Make It Real" na pewno była miłym gestem), ale praca świateł, ich synchronizacja z muzyką, ogromne telebimy z transmitowanymi na żywo zbliżeniami muzyków czy sceniczny rozmach (podniesiona na wysięgniku perkusja podczas solówki i wybieg dla wokalisty) przyczyniły się do tego, że było to rockowe show na najwyższym poziomie.
"Wind of Change" oczywiście nie zabrakło.
Scorpions w Ergo Arenie
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (101) 4 zablokowane
-
2017-12-02 09:28
Czy pan Dariusz był ? (2)
- 4 3
-
2017-12-02 09:39
Kurde, nie było mnie! Przegapiłem. (1)
- 3 2
-
2017-12-02 09:56
king of full
ale to akurat Edguy
- 1 3
-
2017-12-02 00:53
był czad, była energia, była moc! (5)
widowisko mogło się podobać nawet niezbyt zagorzałym fanom rockowych brzmień Scorpionsów- chłopaki dali radę, a za wigor i power na scenie w wykonaniu niemal 70-latków- ogromny szacun!
- 49 2
-
2017-12-02 01:00
(3)
Pewnie na lekach jechali...
byl ok
w 93- 1 10
-
2017-12-02 01:01
jeśli na lekach... (2)
... to poproszę dokładnie te same :)
- 19 0
-
2017-12-02 01:02
(1)
Raczej jesteś za biedny na takie...
- 4 3
-
2017-12-02 08:53
Amfetamina nie jest droga
- 1 2
-
2017-12-02 08:48
Był BOGUC !!!
- 1 0
-
2017-12-02 08:33
dla Mikkeya Dee poszedłbtym nawet jakby grał z Zenkiem Martyniukiem
- 16 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.