• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Test Smaku: Sztuczka - bez jednego zarzutu

Beata Testsmaku
11 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Test Smaku: niebanalne i smaczne Dwie Zmiany

W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy restaurację Sztuczka zobacz na mapie Gdyni w Gdyni. W ubiegłą środę pisaliśmy o sopockim Browarze Miejskim Sopot, za tydzień w środę opiszemy nasze wrażenia z bistro LuLa w Gdańsku (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.



Sztuczka to mała restauracja zlokalizowana trochę w ukryciu miejskiego parkingu przy ul. Władysława IV w Gdyni. Zmieści się w niej 35 osób. Jednak nie uważam, że jest to wada. Dzięki takiemu niewielkiemu wnętrzu restauracja zyskuje niepowtarzalny kameralny klimat. Wystrój nie jest spektakularny. Nie stworzono w Sztuczce nadętego, pełnego przepychu wnętrza. Jest skromnie, estetycznie, elegancko. Po wejściu do restauracji nie czujemy się jak w pałacu, z którego najchętniej byśmy wyszli. Jest przyjemnie i zachęcająco.



Menu jest krótkie, ale to akurat nas nie dziwi. Ceny, jak na tego typu restaurację, nie są wygórowane. W wielu innych lokalach o niższym standardzie życzą sobie o wiele więcej za dania, które często okazują się być niesmaczne. I tak za przystawki zapłacimy od 25 zł do 36 zł, za zupy 16 zł - 18zł, dania główne: 39 zł - 68 zł, a każdy deser kosztuje 18 zł. Wszystkie potrawy to same zaskakujące połączenia, stworzone z wyszukanych i najwyższej jakości składników. Oczywiście zgodnie z najmodniejszymi gastronomicznymi trendami.

Świetną propozycją jest oferta lunchowa, która zmienia się w każdy poniedziałek. Lunch można zjeść od poniedziałku do piątku w godz. 12-15, a w sobotę od 13 do 16. Za trzy dania (przystawka, danie główne i deser) zapłacicie 40 zł. Czy to dużo? Co ważne, lunch to zawsze dwie propozycje do wyboru. Zawsze są dwie przystawki, dwa dania główne i dwa desery, więc jeśli tylko wybierzecie się we dwoje, możecie skosztować aż sześciu autorskich połączeń. Oczywiście, jak przystało na autorską kuchnię, można zdecydować się na menu degustacyjne (7 dań w cenie 150 zł, a z winem 240 zł). My zdecydowaliśmy się na propozycję lunchową oraz na trzy dania z karty.

Zamówiliśmy:
Lunch Menu (3 dania za 40 zł):
Przystawki:
- tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska;
- krem z topinamburu, świeży topinambur, sałatka z kopru włoskiego.
Dania główne:
- polędwiczka wieprzowa, duszona kapusta włoska, chutney jabłkowy, słonina;
- filet z makreli, risotto grzybowe.
Desery:
- eton mess, wędzona śliwka, sorbet z wiśni;
- espuma z orzechów laskowych, lody z popcornem.
Z karty:
- szafranowe risotto, szyjki rakowe, bisque z szyjek rakowych, chrupki jarmuż (26 zł);
- zdekonstruowany żurek - mus z zakwasu, emulsja ziemniaczana, boczek, świeża pieczarka, bulion wołowy (18 zł);
- zdekonstruowane tiramisu - granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy (18 zł);
- kawa latte (10zł).

Zanim zacznę wgłębiać się w szczegóły każdej potrawy, muszę nadmienić, że wszystko, czego próbowaliśmy stanowiło dla nas niesamowitą kulinarną przygodę. Obiad w Sztuczce to była wielka przyjemność dla naszych zmysłów. Ciężko też będzie mi opisać niektóre doznania smakowe, bo to po prostu trzeba przeżyć. Pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów, aby oddać to, jak smakowały niektóre składniki dań. Cóż, to najlepszy dowód na to, że w Sztuczce spotkacie się z kuchnią zaskakującą i niecodzienną.

Przystawka menu lunchowego: tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska. To tylko z pozoru proste i znane wszystkim połączenie. Wszystko w tej przystawce było idealnie dobrane, wyważone, wyselekcjonowane. Świeży, wysokiej jakości łosoś pokrojony w drobną kostkę i delikatnie przyprawiony, ale tak minimalnie, aby nie zdominować żadną przyprawą smaku ryby. Jajko na miękko ugotowane w punkt. Żółtko lekko płynne, ale nie surowe i niezbyt ścięte. Aioli - sos z delikatnym musztardowo-czosnkowym posmakiem wspaniale dopełnił całości. I majonez (tutejszy wyrób) tak aksamitny, lekki i subtelny, że już chyba nigdy nie zjem tego ordynarnego, octowego, pochodzącego ze słoika. Urozmaiceniem dla tejże przystawki było kilka listków chrupiącej sałaty rzymskiej. Pyszne, a i porcja nie należała do najmniejszych.



Zupa krem z topinamburu (przystawka menu lunchowego), czyli z warzywa, które wiodło prym w ubiegłym roku i wykorzystywane było przez wszystkich znanych szefów kuchni. Na początek muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak dużego talerza. To znaczy dużego talerza może i się spodziewałam, ale z małym zagłębieniem w środku, do którego zmieści się co najwyżej kilka łyżeczek zupy. W Sztuczce zaskoczyła mnie słuszna porcja kremu, który prezentował się znakomicie, a i smakował wybornie. Słodki, nie za ciężki, delikatny, aksamitny. Charakteru zupie dodała sałatka z kopru włoskiego pokrojonego w bardzo cieniutkie paseczki. Co ciekawe, każda kolejna łyżka smakowała inaczej, wyzwalała coraz to nowsze nuty smakowe. Niesamowicie ciekawa propozycja.



Do przystawek podano nam koszyczek ciepłego pieczywa i masło. Być może to oklepane i niezbyt wyrafinowane, ale to kolejne pozory. O ile pieczywo niczym się nie wyróżniało, to masło smakowało genialnie. Puszyste, lekkie, pozostawiające na podniebieniu maślany aksamit. Wiem, być może brzmi infantylnie, ale nie umiem tego inaczej wyrazić. Na pewno nie było to ciężkie, tłuste masło, które obciąża żołądek.
 


Dania główne niczym nie odbiegały od przystawek. Filet z makreli, risotto grzybowe (danie główne lunch menu). Jakiś czas temu jadłam w pewnym lokalu w Gdyni makrelę i była to totalna pomyłka, bo ryba okazała się być stara, śmierdząca, niejadalna. W Sztuczce nie zawiodłam się, bo ryba, którą mi podano była najlepszą, jaką jadłam od lat. Świeża, soczysta, doprawiona tak jak lubię, czyli bardzo delikatnie, bez zbędnej panierki, mąki, sztucznych przypraw. I to risotto, które pachniało lasem. Nie szczędzono na grzybach, które czułam w każdym kęsie.



Polędwiczka wieprzowa (danie główne lunch menu). Przygotowana metodą sous vide, czyli gotowana we właściwej temperaturze w opakowaniu próżniowym. Dzięki takiej obróbce mięso zachowuje wszelkie walory smakowe. Taka też była polędwiczka w Sztuczce. Pełna aromatu, niezwykle soczysta, miękka, niesamowicie delikatna. Jak mięsna pianka, która rozpływała się w ustach. Mięsu towarzyszył chutney jabłkowy. Gęsty, słodki sos, który współgrał z polędwiczką wręcz idealnie. Pojawiło się go na talerzu tyle, ile trzeba. Nie zalano nim mięsa, dzięki czemu to właśnie ono, od pierwszego do ostatniego kęsa, było królem. Duszona kapusta włoska była miękka, nie przesadzono z obróbką, więc liście nie zmieniły się w papkę. Danie doskonałe w każdym calu.



Risotto szafranowe al dente (danie z karty), bardzo delikatne, subtelne. Wyrazu nadawały mu miękkie szyjki rakowe, słona, wyrazista piana i chrupiące, nieprzesuszone listki jarmużu. Połączenie tych wszystkich składników w jednym kęsie to niebywała przyjemność dla kubków smakowych.
 


Propozycja zdekonstruowanego żurku w karcie tak nas zaciekawiła, że nie mogliśmy go nie spróbować. Na dnie talerza (kolejny już raz naprawdę dużego) położono mus z zakwasu i emulsję ziemniaczaną, a na nich ułożono plasterki świeżej pieczarki i chrupiący boczek. W karafce dostaliśmy wywar wołowy, którym trzeba było zalać całość. Jak smakował ten zdekonstruowany żurek? Fenomenalnie. Gładki i delikatny mus z zakwasu, równie subtelna emulsja z ziemniaków w połączeniu z wyrazistym, pełnym aromatu i smaku wywarem wołowym, to nic innego jak wyraz najwyższego kulinarnego kunsztu. Dodatek plasterków chrupiącego boczku to genialny pomysł, który jeszcze wzbogacił ów zdekonstruowany żurek.



Po takiej uczcie przyszedł czas na desery. Nie ukrywam, że czekaliśmy z ogromnym zniecierpliwieniem na słodkie wariacje tutejszego szefa kuchni.

Eton mess (deser z propozycji lunchowej), czyli słodki bałagan. Chrupiącą, delikatną bezę połączono z wędzoną śliwką, która miała słodko-wytrawny smak, pachniała dymem i niczym, na szczęście, nie przypominała tej płytkiej w smaku śliwki kalifornijskiej. Sorbet z wiśni doskonały, pełen owocowej słodyczy. Wszystkie smaki przenikały się w każdym kęsie i tworzyły wysublimowaną całość.



Espuma z orzechów laskowych (deser lunch menu), lody z popcornem. Espuma, ostatnio często stosowany przez szefów kuchni zamiennik nazwy dla delikatnej, lekkiej, subtelnej pianki. Ta, którą podano nam w Sztuczce, miła wyrazisty smak orzechów laskowych. Lody z popcornem stanowiły wyborne uzupełnienie już i tak świetnego smaku. Słodycz lodów mieszała się ze słoną kukurydzą, tworząc tym samym zaskakującą, ale jakże smaczną kompozycję.



Największym zaskoczeniem było dla nas zdekonstruowane tiramisu zamówione z karty. Wszystkie składniki deseru ułożono obok siebie. Można było je łączyć w dowolny sposób i tym samym tworzyć co rusz nowy wymiar smaku i aromatu. Na talerzu pojawiła się granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy. Prawda, że brzmi "zdekonstruowanie"? Granita - słodycz przypominająca lody lub sorbet. Ważne, aby miała odpowiednią konsystencję, czyli musi być na wpół zamarznięta z kryształkami lodu. Oczywiście granita w Sztuczce właśnie taka była, a i smakowała niecodziennie i oryginalnie, bo aromatyczną kawą espresso. Kandyzowane żółtko to chyba największa niespodzianka w tej wersji tiramisu. Rozlało się po pozostałych składnikach niczym słodka emulsja. Zamiast klasycznego mascarpone użyto kaszy manny, która ani fakturą, ani smakiem nie przypominała tej tradycyjnej wersji.



Nie będę się rozwodzić o latte. Napiszę krótko, zwięźle i na temat: pięknie podana, niesamowicie pyszna, kosztowała 10 zł, a swoją jakością górowała nad tymi kawami, które serwują nam sieciówki i to za o wiele wyższą cenę.



Na uwagę zasługuje nienaganna obsługa. Kelner, który nas obsługiwał to dowód na to, że istnieją jeszcze restauracje, które dbają o to, aby każdy gość poczuł się wyjątkowo. W Sztuczce można przeżyć niezapomnianą kulinarną przygodę, ale też przypomnieć sobie, na czym polega profesjonalna obsługa kelnerska. Imponujące było to z jakim spokojem, zaangażowaniem i gracją zostaliśmy obsłużeni. Nie mamy żadnych, absolutnie żadnych uwag. Brawo.

Zdaję sobie sprawę, że pojawi się wielu malkontentów narzekających na ceny, na ilość, na dziwne nazwy, na podążanie za kulinarnymi trendami, ale szczerze mówiąc mam dla nich tylko dwie rady. Nigdy, przenigdy nie odwiedzajcie Sztuczki. Wybierzcie osiedlowy bar, w którym serwują tradycyjne obiady po 10 zł. Sztuczka jest restauracją dla ludzi, którzy docenią wyrafinowane smaki, faktury, połączenia, którzy chcą próbować nowości. Dla których gastronomia nie ogranicza się tylko do napchania brzucha byle czym i byle jak. Sztuczka jest dla tych, którzy umieją docenić starania, pomysłowość i kreatywność. Dla tych, którzy chcą przeżyć kulinarną przygodę ze smakiem.

Podsumowanie
Miejsce, gdzie można nie tylko zaspokoić głód, ale przede wszystkim nasycić wszystkie zmysły.
Restauracja pełna pasji, wspaniałych smaków, aromatów, różnorodnych faktur i imponujących połączeń.
Obalamy mit, że porcje są mikroskopijne. To nieprawda, można się nimi naprawdę najeść, a i ceny nie są bardzo wysokie.
Pamiętajcie o rezerwacji. Bez niej może być ciężko o wolny stolik w godzinach lunchowych.

Pierwsze wrażenie: 100 proc.
Aranżacja/wystrój: 100 proc.
Atmosfera: 100 proc.
Obsługa: 100 proc.
Estetyka dań: 100 proc.
Toalety: 100 proc.
Smak: 100 proc.
Cena/zadowolenie: 100 proc.

Ocena ogólna: 5


Cykl "Test Smaku" powstaje we współpracy z serwisem testsmaku.pl. Odwiedzając restauracje, bez zapowiedzi i na własny koszt, chcemy prezentować szczere spojrzenie na trójmiejską gastronomię. Doradzimy, gdzie warto się wybrać, a które miejsca omijać. Nowa recenzja co środę!
Beata Testsmaku

Miejsca

  • Sztuczka Gdynia, Antoniego Abrahama 40

Opinie (142) 1 zablokowana

  • chamstwo

    do tej pory ordynarne przytyki do czytelników można było przeczytać na trojmiaato.pl tylko w komentarzach.Teraz Pani Testsmaku pozwala sobie na ubliżanie czytelnikom w artykule. Brawo. Radze porozmawiać z ta Pania zanim w następnym artykule napisze,ze ta czy inna restauracja jest dla maluczkich, prostaków,obżartuchów albo cebulakow. Subiektywnie w artykule to mozna oceniac smaki,wystroj ale ocenianie klientów zostawiłbym już sobie.
    p.s. moze niech Pani przedstawi swoja osobę skoro jest takim kulinarnym specem.

    • 14 1

  • Artykuł okej (7)

    Można przeczytać, i spoko - chociaż nie mogę się oprzeć wrażeniu, że trochę zbyt posłodzone i och i ach. Ale zakończenie faktycznie można było sobie darować. Nie piszecie do ekskluzywnej gazety podawanej milionerom w Saint Tropez, trzeba mieć trochę wyczucia, i może pomyśleć żeby przestać się tak wywyższać nad ludźmi, którzy wolą zjeść zwykłą pizze (bo to chyba nie grzech?).

    • 128 10

    • dziękuję za artykuł ale nie odwiedzę nigdy Sztuczki (6)

      chociaż stać by mnie było żeby jeść tam codziennie. Nie odwiedzę jej nie dlatego, że odradziła mi to redaktorzyna, dla której wizyta w restauracji to jakby złapać Pana Boga za nogi. Nie pójdę tam nie dlatego że nie lubię nowych smaków i ciekawych miejsc - bo lubię. Po pierwsze - kuchnia mikro (bo do takich niestety Sztuczka się zalicza) którą uważam za ewolucyjną pomyłkę w gastronomii. Restauracja do której trzeba pójść najedzonym, nie ma żadnej racji bytu, bynajmniej nie pod tą nazwą. Drugim i definitywnym powodem jest pomroczne nazwisko szefa. Poza tym, Pani "redaktor", nie czarujmy się, żeby wypowiadać się o gastronomii, nie mówiąc już o pluciu jadem na konkretne grupy konsumentów, trzeba najpierw trochę zapoznać się z dziedziną, pochodzić tu i tam, popróbować, pobyć w świecie, nawet w tych osiedlowych knajpach, a dopiero potem w topowych lokalach. Nie wiem skąd Pani przyjechała do Trójmiasta, ale po tym nieprofesjonalnym i stronniczym artykule widać, że był to dla Pani ogromny awans socjalny.

      • 64 22

      • (3)

        Człowieku to nie idź. Jesteś Cebulak do kwadratu więc bar na dworcu jest dla Ciebie odpowiednim miejscem. Nie byłeś a już mówisz o mikroskopijnych porcjach, byłem tam dwa razy i jakoś nie odczułem mikroskopijnych porcji ale oczywiście tam się nie idzie żeby zamówić jedno drugie danie i chce się wyjść nawpieprzany jak wieprz. Więc nikt nie będzie stary płakał że rolnik z kasą jesteś i nie zachwycisz swoją wątpliwą osobą.

        • 12 29

        • Jesteś po prostu Burakiem.

          Mówisz "stop cebulakom" ale sam zachowujesz się jak jeden z nich... brak Ci kultury wypowiedzi i w wypowiedzi, nie umiesz skrytykować drugiej osoby w grzeczny, nieobrażający nikogo sposób, co udało się Twojemu przedmówcy.

          Starasz się tak bardzo odciąć od tego "cebulowego" stylu zycia, że sam stajesz się w tych swoich próbach śmieszny. Taki z Ciebie mały fanatyk. Albo nowobogacki burżuj.

          Mam kumpelę,która z mężem co kilka tygodni jeździ do Australii, Singapuru, Nowego Jorku, stać ją naprawdę na wiele, a mimo to lubi od czasu do czasu wyskoczyć do "mało modnych" i "nie topowych" knajpek czy restauracyjek, nikogo nie obraża,dobrze sie bawimy i nikt tu nikogo nie wącha czy "cebula" czy "fiołki"...

          • 13 0

        • A wytrzepałeś słomę z butów prze wejściem do tej Sztuczki?

          Muszą tam chyba mieć naprawdę duże wycieraczki...

          • 6 7

        • Breja na talerzach wyglądająca jak śmietnik.

          Sam jesteś cebulak

          • 10 4

      • trafiłeś w sedno :)

        • 16 3

      • Porcje dla chomika, estetyka potraw patrząc na zdjęcia beznadziejna i zniechęcająca nawet do spróbowania.

        Dobrze, że ten artykuł się ukazał, bo przynajmniej wiadomo gdzie nie chodzić.
        No i jeszcze to nazwisko. Really? To jakaś rodzina "pomrocznych" czy tylko chwyt marketingowy?

        • 19 14

  • Czyli jak jem aby zaspokoić głód tom prostak i cham. (16)

    • 100 3

    • (14)

      bardzo wysoki poziom tej restauracji jest znany w Polsce. Nie wiem po co ten hejt ze strony miłośników barów mlecznych.

      • 16 39

      • ciekaw jestem... (12)

        czy knajpa cieszyłaby się taką samą sławą, darmową reklamą i swobodą funkcjonowania, gdyby ją otworzył zwykły Kowalski. Weźmy dla przykładu takiego bąka juniora albo jego siostrę, o której blogu słyszała cała Polska. Dzieciom polityków i celebrytów biznes udaje się naprawdę nie dlatego, że są jacyś wyjątkowo zaradni ani pomysłowi. Wiem, że zaraz zostanę zwyzywany od Antków-spiskowców ale w takim obłudnym społeczeństwie żyjemy - każdy niby chciałby kryształowo czystych polityków, ale jak już się sam trochę dopcha do koryta, to w pierwszej kolejności swoje pępowiny ustawia gdzie tylko się da.

        • 13 10

        • (11)

          ja dowiedziałam się o istnieniu tej restauracji dzięki udziałowi jednego z kucharzy w programie TopChef - czyli coś dla promocji poza "jechaniem na znanym nazwisku" też robią.

          • 15 1

          • (10)

            otwarte pozostaje pytanie o zwiazek miedzy nazwiskiem a udziałem w programie.

            • 5 11

            • (9)

              Związek żaden. Kucharz pokazał swoją wysoką wartość i nieprzeciętne umiejętności w Top Chefie.
              Wiem, że w tym kraju osiągnięcie czegoś własnymi siłami jest bardzo utrudnione, ale nie trzeba się dopatrywać wszędzie politycznych konotacji, serio.

              • 16 4

              • ....ale nie trzeba się dopatrywać wszędzie politycznych konotacji... (8)

                oczywiście ze nie trzeba sie doszukiwać.
                ONE W TYM WYPADKU PO PROSTU SA.
                Są, istnieją i tyle. Nie trzeba się ich doszukiwać.
                Ale trzeba skrajnej naiwności by twierdzić ze pomimo tego ze sa, to nie działają.
                Serio.

                To ze kucharz jest dobry i dowiódł swej wartości nie jest po prawdzie żadnym argumentem.
                Jest wielu wielu innych. Równie dobrych. Którym nikt nie daje MOŻLIWOŚCI dowiedzenia swej wartości.

                • 3 5

              • (7)

                Dochodzimy do absurdalnej sytuacji, gdzie żadna osoba ze znanym nazwiskiem (dziecko, wnuk, kuzyn...) nie może osiągnąć sukcesu swoją ciężką pracą i talentem, ponieważ wtedy będzie posądzany o nepotyzm.

                "To ze kucharz jest dobry i dowiódł swej wartości nie jest po prawdzie żadnym argumentem." - Jest to ogromny argument, aby takiej osobie zaufać. W trakcie edukacji dzieci zatracają kreatywność i swobodę myślenia. Uczy się ich szablonowego poruszania się w społeczeństwie. A jeśli ktoś wybitny przejdzie przez to pranie mózgów, to jest gaszony przez takie jadowite komentarze.
                Bardzo nieładnie.

                • 10 2

              • przecież może osiągnąć sukces i, jak widać, osiągają

                pytanie tylko czy perspektywa na życie takiej młodej blogujące frygi będzie taka sama jak byłego stoczniowca z pośredniaka 5 lat przed emeryturą, który z trudem wiąże koniec z końcem (tak, tak, oczywiście na własne życzenie, bo chłop niezaradny jest). I żeby nie było, nie jestem ani stoczniowcem, ani przed emeryturą. Tajemnicą tatusia czy mamusi pozostanie natomiast, kto kiedy komu i ile posmarował, żeby biznesmeniątko cieszyło się swoboda fiskalną, sanitarną, lokalową itd., słowem - wspaniałą atmosferą sprzyjającą kwitnącej przedsiębiorczości, którą oczywiście wszyscy mają w jednakowym stopniu, bo przecież żyjemy w państwie prawa, ładu i porządku. To są mrzonki! Nie mówiąc już o płaceniu za "ochronę" przez lokale zwykłych Kowalskich, czyli po prostu haraczu dla mafii. Wcale nie chodzi o gaszenie kogokolwiek czy równanie wybitnych talentów, nie odwracaj kota ogonem. Owszem, ten kto jest dobry, i tak "wypłynie", pytanie tylko, jak długo wytrzyma nieuczciwą konkurencję. Nie powiesz mi, że wybitnymi talentami aktorskimi, które zapracowały na swój "sukces" są np. taki Misiek Koterski czy Tori Speling. To są gwiazdeczki na życzenie rodziców, ze szkodą dla sztuki. W branży gastronomicznej naprawdę wystarczyłoby, gdyby tylko wszyscy mieli w praktyce mniej więcej równe szanse wobec urzędów. A teraz jest festiwal - bo ten zna tego, tamten jest kolegą tego, a szwagrem jeszcze innego, u tamtego jadali politycy, a u tamtego Kowalskiego, to chyba tylko cebulaki schabowe wcinają. I tak się kula ten interes, ale jak ktoś chce, to może udawać że wszystko jest super uczciwe, a na głowę to tylko deszcz pada.

                • 4 0

              • (5)

                dochodzimy do absurdalnej sytuacji gdy knajpa dostaje 100% we wszystkich kategoriach pomimo serwowania porcji którymi MOŻE sie naje oniryczna szafirka. Bo na pewno nie normalny facet.

                A argumentacja takiej sytuacji zakrawa na kuriozum.
                Wiec pytania o obiektywność tekstu i kryteria oceny są jak najbardziej na miejscu.
                Bo kulinarna przygoda i doświadczenia swoją drogą, ale gdy wychodzę z knajpy głodny tak jak przyszedłem to naprawdę nie wpływa dobrze na me samopoczucie.

                A o praniu mózgów i edukacji pomów sobie z kim innym. Albo postaraj sie jeszcze raz przeczytać moje komentarze. Tym razem ze zrozumieniem.

                • 6 1

              • (1)

                Szanowny autor pewnie nie jadł w tej restauracji, więc nie wie, czy można się najeść, czy nie. Ot takie marudzenie by znaleźć się w centrum zamieszania.

                A jeśli chodzi o obiektywność artykułu, to gdyby autor przeczytał chociaż fragment wypocin testera smaku, to może by się doszukał magicznego zdania: "Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt."

                Niech się autor tak nie piekli, tyko swoją energię przekuje w coś równie wybitnego, jak kucharze Sztuczki. Wtedy będziemy oceniać i jego być może z równym zachwytem.

                • 0 5

              • W tym wątku nikt (ani chyba w komentarzach w ogóle) ani razu nie wypomniał kucharzom baraku kunsztu, wiec nie ma sensu tej argumentacji podnosić bo dyskusja się tyczy czegoś innego.

                Jednocześnie chciałbym tylko napomknąć iż deklaracje a stan faktyczny to dwie róże rzeczy.

                • 1 2

              • (2)

                zrozum, dzbanie że nie każdy idzie do restauracji aby się nażreć jak świnia. Tak samo jak nie każdy idzie do knajpy żeby się naje**ć

                • 1 10

              • natomiast kazdy idzie tam, zeby po prostu sie najesc. a nie zeby pol godziny pozniej kupowac kanapke w sklepie za rogiem.

                • 5 1

              • ciekawe czy twa "kultura" bywania w restauracjach idzie w parze z twym słownictwem i umiejętnością argumentacji :)

                • 6 0

      • Większość nic do restauracji nic nie ma, tylko do sposobu wyrażenia opinii przez panią redaktor.

        • 36 4

    • Tak

      • 12 3

  • Sztuczką jest tam się najeść. (1)

    • 25 6

    • Rozwalił mnie ten komentarz ale zgadzam sie w 10%!!!!!haha

      • 2 0

  • co za samozadwolenie Beaty ?

    • 3 1

  • Przedszkole

    Na tle trojmiejskich restauracji Sztuczka pod wzgledem kulinarny wg mnie jest w piatce najlepszych. Pierwszy raz bedzie kulinarna przygoda dla 90% gosci.
    Jedno czego nigdy nie zrozumiem i jest to powod dla, ktorego tam nie wroce sa "fotele" i stoliki. Jak mozna posadzic gosci na czyms takim, mam 190cm i czulem sie jak przy stole w przedszkolu, nie wazne jaka pozycje bym nie przyjal walilem kolanami w stol, albo mialem stol pomiedzy nogami - katastrofa.
    Mala uwaga do kelnerow nadecie nie przysparza sympati, sa restauracje w 3miescie, ktore pod wzgledem prestizu stoja znacznie wyzej, a obsluga nie jest tak nadeta.

    • 9 2

  • A mnie artykuł zachęcił do odwiedzenia Sztuczki. (3)

    I wybiorę się z mężem na pewno.

    • 10 13

    • Beata, no przecież byłaś tam juz (1)

      nawet recenzję napisałaś tą

      • 7 1

      • Babole

        Tę a nie tą

        • 3 0

    • brawo za podatność na reklamę

      • 6 2

  • Pani autorko Beato !

    Oj pojechała Pani równo w- kilku ostatnich zdaniach- po wszystkich tych,ktorzy nie bywają w opisanej restauracji.
    Czy naprawdę nie można napisać recenzji bez obrażania czytelników?
    Nie byłam w Sztuczce ale nie czuję sie tez- zapewne jak wiekszość- pasibrzuchem ,który jak to Pani napisała "ogranicza się tylko do napchania brzucha byle czym i byle jak"
    Troszke więcej zyczliwosc- nie tylko -dla wyrafinowanych smakoszy

    • 18 3

  • pozdro dla lemingów łykających takie reklamy

    • 11 4

  • tu wystarczy jedno zdanie aby stać się wrogiem-milutcy na uliach rodacy (1)

    w necie bez skrępowania ukazują swoje głębokie nieukontentowanie.Naprawdę czujecie się tak bardzo urażeni słowami o osiedlowym barze i 10 Złotych?Czyżby jak zwykle nastąpiła śmiertelna obraza prostych,dobrych i uczciwych ludzi-na szczęście w necie nie są oni bezbronni-szybko zatapiajà kły w gardle swego gnębiciela...

    • 10 19

    • chodzi o nietakt i słomę z butów autorki

      • 9 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Strefa Trojmiasto.pl na Juwenaliach

w plenerze, gry

Juwenalia Gdańskie 2024 (51 opinii)

(51 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Który polski artysta odpowiada za organizację festiwalu Brasswood?