• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trzaska i Grzywacz na międzynarodowo. Nowe płyty jazzowe

Borys Kossakowski
19 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Przyzwyczailiśmy się do tego, że trójmiejscy jazzmani nagrywają płyty w międzynarodowych składach. Jest się z tego cieszyć, tym bardziej, że czas współpracy przez duże "w" dopiero się zaczyna. W tym roku pulę płyt z udziałem zagranicznych współpracowników powiększyły dwa tytuły: "Black Wine" tria Grzywacz - Nakamura - Penn oraz "Last Train To The First Station" Reeds Trio.



Grzywacz - Nakamura - Penn, "Black Wine", Black Wine Records, 2011. Grzywacz - Nakamura - Penn, "Black Wine", Black Wine Records, 2011.
Grzywacz - Nakamura - Penn, "Black Wine", Black Wine Records, 2011

Nie przepadam za gitarą jazzową. Ale trudno udawać, że w Sopocie nie mieszka jeden z najlepszych mainstreamowych gitarzystów jazzowych w Polsce. A gdy dodamy do tego, że do współpracy zaprosił dwóch nowojorczyków: Clarence'a Penna i Yasushi Nakamurę, to jasnym staje się, że o ich nowej płycie "Black Wine" nie wypada nie pisać.

Mało tego, mam wrażenie, że Grzywacz tym albumem postanowił mnie przekonać, że gitarę "da się lubić". Unika słodzenia a'la Pat Metheny, unika przesadnych słowotoków, gęstych solówek i popisów technicznych. Słowa uznania dla jednego z niewielu polskich jazzmanów, który zrozumiał, że "więcej, nie znaczy lepiej". Gra dość oszczędnie, spokojnie, ale nie oznacza to, że "Black Wine" to płyta "czilałtowa".

Bynajmniej to nie jest tapeta muzyczna. Są tu konkretne kompozycje, wyraźnie zagrane groove'y, świetne linie basu, nie ma tu mielizn charakterystycznych dla muzyki tła. Trio sięga po różne stylistyki, jest tu trochę bluesa ("Black Wine"), a momentami ociera się o world music ("Brothers") - ale nie chodzi tu o melodie ludowe. W skład zespołu wchodzi trzech muzyków pochodzących z trzech zupełnie odmiennych kultur. Czarnoskóry Penn pochodzący z Detroit, Nakamura urodzony w Tokio i mieszkający w Sopocie Grzywacz tworzą mieszankę naprawdę wyjątkową. Ostatni raz taki skład widziałem na koncercie legendarnego Steve'a Colemana.

Konsumpcja "Czarnego Wina" sprawiła, że muzycy dali odpocząć swemu ego, odłożyli na bok wirtuozowskie popisy i postanowili sobie pogadać. A to w jazzie lubię najbardziej.

Reeds Trio, "Last Train To The First Station", Kilogram Records, 2011. Reeds Trio, "Last Train To The First Station", Kilogram Records, 2011.
Reed Trio, "Last Train To The First Station", Kilogram Records, 2011

W skład "Trzcinowego Trio" wchodzą Mikołaj Trzaska, Wacław Zimpel i Ken Vandermark. Trzcinowego, bowiem wszyscy graja tylko na instrumentach stroikowych: klarnetach i saksofonach. Być może nazwisko Amerykanina, ze względu na osiągnięcia, należałoby wymienić jako pierwsze w tym składzie. Jednak tu w zasadzie nie ma lidera. Ta płyta to zapis synergii trzech osobowości. Zresztą Vandermarkowi daleko do gwiazdorstwa - nie bez kozery zespół nazywa się Reeds Trio (a nie np. Vandermark Reeds Trio).

Dość o nazwiskach, czas na muzykę. To trio w pewnym sensie przypomina mi jedną z ostatnich płyt wydanych przez Trzaskę, czyli Ircha Clarinet Quartet. Muzycy są skupieni przede wszystkich na szukaniu wspólnych harmonii (i dysharmonii), współbrzmień - miejsc, w których spotykają się opowieści.

Koncert odbył się we wrzeszczańskiej synagodze i został nagrany przez innego gdańskiego eksperymentatora - Marcina Dymitera. Choć wnętrze gdańskiej świątyni przypomina obecnie raczej aulę niż miejsce modłów, to muzyka trójki improwizatorów wydaje się być podniosła, natchniona i uduchowiona. Występ był wyjątkowy także z innego powodu - to ostatni koncert, podczas którego Ken Vandermark zagrał na swoim saksofonie barytonowym Selmer Paris Balance Action. Dwa dni później skradziono go w pociągu relacji Gdańsk-Warszawa. Być może stąd tytuł płyty: "Ostatni pociąg do pierwszej stacji".

Kto Trzaskę zna, ten wie, że pisanie o muzyce improwizowanej jest niezwykle trudne. Bo w niej jest cały wszechświat relacji międzyludzkich, emocji i myśli. Kto z jego muzyką nie miał nigdy do czynienia, ten powinien wiedzieć (zanim posłucha), że rządzi się ona zupełnie innymi regułami, niż ta znana z radia. Jakimi? Proszę sprawdzić samemu.

Opinie (15) 5 zablokowanych

  • "unika przesadnych słowotoków" -na gitarze ???!!! (1)

    • 6 4

    • co sie czepiasz?

      ladnie ujęte

      • 6 4

  • I świetnie

    • 6 5

  • świetna płyta! (1)

    kupiłem i słucham na okrągło!

    • 2 6

    • a ja nie

      wyrzucone pieniądze!

      • 1 2

  • Zgadzam się, Black Wine to znakomita płyta!

    • 2 6

  • "jeden z najlepszych mainstreamowych gitarzystów jazzowych" (1)

    przesada!

    • 3 3

    • tak jest, Grzywacz nie jest tylko mainstreamowy. Jego gra obejmuje dużo szerszy nurt stylistyczny!

      • 1 2

  • Trzaska zatem to rewelacja!

    • 4 1

  • okładka BW nieczytelna (2)

    • 4 3

    • Uważam, że okładka jest świetna, prawdziwa perełka! Nie da się przejść obok płyty obojętnie, przykuwa uwagę, i jak się okazuje

      nie tylko wyglądem, ale i zawartością.

      • 2 2

    • no i ??

      to idź się mamie poskarż !!

      • 1 3

  • „Black Wine”- świetna płyta! Jestem zachwycona! POLECAM!

    Panie Maćku prosimy o więcej!!!

    • 2 3

  • Kupiłem płytę Grzywacza i nie żałuję, warta polecenia.

    • 2 3

  • Płyta Black Wine ma super stronę www.blackwinecd.com

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal muzyki psychodelicznej, shoegaze i space rocka odbywający się w Gdańsku to: