- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (43 opinie)
- 2 100cznia otworzyła sezon (36 opinii)
- 3 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (78 opinii)
- 4 Pchli Targ w Oliwie rozpoczął sezon (4 opinie)
- 5 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (56 opinii)
- 6 Recenzja "Challengers": intensywne kino (20 opinii)
Znakomity show Pietruchy i jej "warzywniaka"
Nazwanie sobotniego występu Julii Pietruchy w Teatrze Szekspirowskim koncertem byłoby wielkim faux pas, ponieważ wokalistka i jej zespół zaprezentowali publiczności prawdziwe show. Wielobarwną, dzięki wszechstronności wykonawców, muzykę dopełniała gra świateł, a osobliwa konferansjerka znacznie skróciła dystans pomiędzy artystami a publicznością.
Julia Pietrucha zasłynęła jako aktorka serialowa i filmowa. Tego było jej jednak mało, dlatego w kwietniu 2016 roku samodzielnie wydała swój debiutancki album "Parsley" zainspirowany kilkumiesięczną podróżą po Azji. W samym wydaniu płyty nie ma oczywiście nic niezwykłego - dziś może ją wydać każdy. Tylko nielicznym udaje się jednak wydać dobry album, który niezwłocznie zyskuje uznanie zarówno publiczności, jak i krytyki. Pietrusze bez wątpienia się to udało, czego dowodem był nie tylko sukces sprzedażowy, ale również liczna frekwencja na każdym z koncertów.
Pierwszy koncert w Gdańsku (a konkretnie dwa - oba wyprzedane) Pietrucha zagrała jesienią ubiegłego roku. Już wtedy publiczność miała okazję się przekonać, że jej muzyka wykonywana na żywo jest znacznie bardziej energetyczna i brzmieniowo urozmaicona, niż ta zarejestrowana na płycie. Tak wielka różnica to bez wątpienia zasługa znakomitego zespołu, który udało jej się skompletować. A że praca z ludźmi, którzy nie tylko dysponują znakomitymi umiejętnościami, ale którzy przede wszystkim bardzo się lubią, jest ogromną przyjemnością i nakręca samych wykonawców, ta ich wielka frajda udziela się również publiczności.
Sporych rozmiarów zespół to zawsze pokusa, żeby pokazać potęgę brzmienia. Julia Pietrucha i jej warzywniak (bo tak artystka nazywa swoją grupę) postanowili jednak tym brzmieniem się bawić, stawiając nie tyle na mocne brzmienia, co na urozmaiconą kolorystykę. W programie znalazły się zatem zarówno subtelne ballady, śpiewane jedynie przy akompaniamencie ukulele czy fortepianu, jak również utwory rozpisane na znacznie więcej instrumentów i to w rozmaitych konfiguracjach. A że każdy z wykonawców to multiinstrumentalista, aranżer skorzystał w stu procentach z tych nieograniczonych możliwości. Instrumentaliści okazali się również znakomitymi wokalistami, wspierając Pietruchę w chórkach.
Julia Pietrucha swoją bezpośredniością od pierwszej chwili skradła serca słuchaczy. Mówiła to, co jej ślina na język przyniosła i miała pełną świadomość tego, że jej żarty nie zawsze są śmieszne. Zresztą otwarcie się do tego przyznawała, czym dodatkowo rozbawiała publiczność.
A skoro mowa o konferansjerce, nie sposób nie wspomnieć o skrzypku Joachimie Łuczaku, który dał się poznać publiczności nie tylko jako genialny mówca, ale również wirtuoz tamburynu i triangla. Swoją drogą, gdyby wręczano nagrody muzyczne za drugoplanowe kreacje sceniczne, Łuczak już dawno zostałby wyróżniony za całokształt twórczości - fani gdańskiego zespołu Zagan Acoustic, do którego skrzypek należy, z pewnością przyznają mi rację.
Współautorami sukcesu Pietruchy i jej warzywniaka są bez wątpienia specjaliści od nagłośnienia i oświetlenia, którzy sprawili, że sobotnie wydarzenie nie było zwykłym koncertem, a prawdziwym show. Światła idealnie korespondowały z wykonywaną muzyką, stwarzając unikatowy klimat, a akustyk tak zręcznie operował dźwiękiem, że nie umknęły nam żadne brzmieniowe detale.
Sobotni koncert Julii Pietruchy i jej warzywniaka pokazał, że choć zalewa nas fala komercyjnej muzyki niskich lotów, publiczność jest spragniona kontaktu z muzyką zdecydowanie wyższych lotów - sobotni koncert był kolejnym wyprzedanym przed czasem, a publiczność długo nie dawała artystom zejść ze sceny, dopraszając się bisów. W dobry gust publiczności i wysoki poziom własnych kompozycji nie wątpiła również wokalistka:
- Na pewno już znacie moją płytę na wylot. A jeśli jej jeszcze nie znacie, z pewnością poznacie po tym koncercie - mówiła ze sceny.
Oby te słowa okazały się prorocze, ponieważ muzyka Julii Pietruchy i jej warzywniaka zasługuje na głębsze poznanie. Jeśli jednak ktoś podziela zdanie internauty, który pod naszą zapowiedzią imprezy napisał: "Następna miałcząco łkająca artystka z ukulele. Jakie to orginalne!!!" [pisownia oryginalna - red.] ma dwa wyjścia - tkwić w błędzie, albo odpalić płytę "Parsley" i delektować się muzyką bardzo wysokich lotów.
Julia Pietrucha grała też jesienią w B90:
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (53)
-
2017-04-10 18:30
Nawet pod artykułem o koncercie też musi się pojawić bezsensowny hejt ... (2)
Co się z Polakami dzieje?
- 2 0
-
2017-04-10 21:24
to nie tylko polska przypadłość
urok internetu
- 1 1
-
2017-04-12 14:32
dzień bez hejtu to dzień stracony
Wszystkim hejterom wszystkim hejterom życzę wszystkiego bezmyślnego
- 0 0
-
2017-04-11 09:41
Polecam
Polecam, świetna niekomercyjna muzyka, ciekawa aranżacja koncertu, wspaniałą atmosfera
- 1 0
-
2017-04-12 06:36
Kolejna hipsteryczka
z mini gitarka pieje nie wiadomo o czym. Niespelniona artystka z koziej ciupy.
- 0 3
-
2017-04-12 09:52
Super
Ludzie wy piszecie ni do ładu ni do składu. Dziewczyna super spiewa zamiast być dumni to po niej jedziecie. Polak potrafi!!!
- 2 0
-
2017-04-12 14:05
Do łóżka by mi się nie zmieściła , taka wysoka
nogi by wystawały.....albo głowa
- 0 0
-
2017-04-12 22:43
Jest bardzo ładnej urody!!! Kiedyś była miss wśród nastolatek. Zdolna, utalentowana. !
- 0 0
-
2017-04-13 13:52
podstawiłbym
jej swój mikrofon
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.