- 1 Na który festiwal warto kupić bilety? (43 opinie)
- 2 Te kreacje przeszły do historii festiwalu (5 opinii)
- 3 7 rzeczy, które musisz zrobić wiosną (21 opinii)
- 4 Modne imprezowe miejsce w Oliwie (81 opinii)
- 5 Wielkie zainteresowanie naszą strefą (68 opinii)
- 6 Recenzja filmu "Istoty fantastyczne" (11 opinii)
Lindsey Stirling. Tańcząca skrzypaczka w Operze Leśnej
Nie pierwszy raz artystka z nurtu muzyki poważnej łączy klasykę z nowoczesnością. Robiła to już m.in. w latach 90. Vanessa Mae, która długo uchodziła za największą gwiazdę tego nurtu. Tą nieco już wydeptaną ścieżką poszła Amerykanka Lindsey Stirling, która wyniosła tego typu koncerty na nowy poziom. "Wyniosła" to dobre słowo, bo podczas niektórych występów skrzypaczka lata nad sceną i jednocześnie gra na instrumencie, robiąc efektowny pokaz umiejętności akrobatycznych i muzycznych. W niedzielę w Operze Leśnej podniebnych akrobacji nie zobaczyliśmy, za to działy się inne rzeczy, które zachwyciły publiczność. Frekwencja też dopisała - prawie wszystkie miejsca były zajęte.
Gra na skrzypcach i tańczy jednocześnie
O Lindsey Stirling pierwszy raz głośno zrobiło się w 2010 r., gdy wystąpiła w piątej edycji programu "America's Got Talent" i dotarła do ćwierćfinału. Zaskoczyła jurorów i widzów nietypowym podejściem do muzyki: grała na skrzypcach i jednocześnie... tańczyła. Okrzyknięto ją wtedy "hip-hopową skrzypaczką", fenomenem i odkryciem.
Lindsey wykorzystała szansę i konsekwentnie budowała swoją karierę. Wydawała kolejne płyty i single, które biły rekordy popularności. Skrzypce w jej rozrywkowym wydaniu sprawiły, że muzyka poważna dla wielu okazała się dużo bardziej przystępna niż w wersji tradycyjnej. Sława Stirling dotarła wtedy także do Polski, gdzie w 2012 r. jej debiutancka płyta pokryła się złotem.
Stirling wciąż stara się eksperymentować, łącząc granie na skrzypcach z mniej oczywistymi gatunkami muzycznymi, takimi jak: hip-hop, rock czy dubstep. Tym samym przekonuje do siebie fanów często skrajnie różnych stylistyk. I robi to bezbłędnie, o czym przekonaliśmy się w niedzielę.
Lindsey Stirling w Operze Leśnej
Lindsey Stirling w Operze Leśnej: skrzypce w imprezowym wydaniu
Przechodzący tego dnia przez Trójmiasto deszcz jak na zamówienie ustał na chwilę przed godz. 20. Właśnie wtedy na scenę tanecznym krokiem weszła Lindsey. Już od pierwszych bardzo dynamicznych dźwięków było wiadomo, że publiczność długo nie usiedzi w miejscu - ta artystka zostawiła dawno za sobą stateczne i pełne powagi koncerty.
W niedzielę 36-letnia Lindsey była w znakomitej formie. Sprawiała wrażenie, jakby koncertowanie było dla niej jedną z najprzyjemniejszych i zarazem najłatwiejszych rzeczy. Szybko nawiązała z publicznością kontakt i nie straciła go już do samego końca. Bawiła widzów, wzruszała i zachęcała do tańca. Zeszła też do fanów i przyjęła prezenty, za które serdecznie podziękowała.
Towarzyszył jej niewielki zespół: do Sopotu Amerykanka zabrała jedynie dwóch muzyków oraz dwie tancerki, które wspierały ją przez większą część koncertu. Być może przez to wydawało się, że scena nie do końca jest wypełniona, lecz pewnie dla fanów nie to było najważniejsze, tym bardziej że koncert miał świetną dynamikę: niewiele było momentów przestoju, a publiczność nie miała szansy na nudę.
Cover utworu "Kashmir" Led Zeppelin
To też nie był długi koncert: trwał raptem 80 minut, choć według mnie to optymalna dawka takiej muzyki. Na dłuższą metę może męczyć, a tak widzowie nie mieli szansy na przesyt. Zwłaszcza że sama końcówka była idealnym domknięciem wieczoru. Wybrzmiały dwa znane utwory: jeden z gościnnym "udziałem" wokalistki zespołu Evanescence (pojawiła się na wizualizacjach), drugi, monumentalny cover słynnego utworu "Kashmir" z 1975 r. i wykonany tak, że panowie z Led Zeppelin nie pogniewaliby się za taką wersję.
Jedyne, co bym dopracowała, to dźwięk: był nierówny, chwilami "gubiły" się skrzypce, w innym momencie znikał wokal. Było też naprawdę głośno. Poza tym publiczność wyszła z Opery Leśnej w świetnym nastroju, co było słychać podczas drogi do centrum. Przeważały zadowolone i wzruszone głosy. Tego wieczoru marzenie wielu osób, aby na żywo zobaczyć i posłuchać Lindsey Stirling w Trójmieście, w końcu się ziściło.
Lindsey Stirling - Love Goes On and On ft. Amy Lee of Evanescence
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (64) 8 zablokowanych
-
2023-07-27 08:53
Wypowiem się jako muzyk - Tania rozrywka dla mas! (1)
Powtarzając tu wypowiedzi kilku osób - albo gramy albo tańczymy. To jest cyrkowy występ dla amatorów, nie da sie tego słuchać, granie totalnie przecietne, sama muzyka pozostawia do życzenia, piekna panienka dobrze ubrana i umalowana, to pewnie dziś bardziej kreci ludzi niz prawdziwa sztuka, jaka szkoda, ze zeszłiśmy do tego poziomu...
- 4 0
-
2023-07-27 09:15
Nie zgadzam się...
... i czekam na więcej takich inicjatyw. Podpowiem: pływający perkusista (z zestawem perkusyjnym na materacach) lub pianista na trampolinie skaczący razem z fortepianem.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.