• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na bramce stoję, nikogo się nie boję... Imprezy oczami ochroniarzy

Patryk Gochniewski
10 czerwca 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Ochroniarze w klubach nie mają łatwego życia. Muszą nie tylko czuwać nad bezpieczeństwem uczestników, ale też nierzadko interweniować, kiedy niektórym imprezowiczom zachce się zakłócić spokój. Ochroniarze w klubach nie mają łatwego życia. Muszą nie tylko czuwać nad bezpieczeństwem uczestników, ale też nierzadko interweniować, kiedy niektórym imprezowiczom zachce się zakłócić spokój.

"Ja jestem king Bruce Lee karate mistrz". Wszyscy ich znamy. Mieliśmy z nimi styczność. Raz są widoczni od progu, a raz wtapiają się w tłum. Ochroniarze w klubach nocnych. To oni odpowiadają za bezpieczeństwo, ale też nierzadko pełnią funkcję selekcjonerów. Sprawdziliśmy, jak wygląda ich świat. A także, jak oni widzą zmiany, które zaszły w klubach w ostatnim dziesięcioleciu.



Najbliższe imprezy klubowe w Trójmieście



Jak oceniasz pracę ochroniarzy w trójmiejskich klubach?

Na wstępie zaznaczamy, że wypowiedzi oraz miejsca są anonimowe. Ochroniarz to zawód podwyższonego ryzyka, poza tym wielu z nich prowadzi jeszcze inne działalności, w związku z tym nie chcą upubliczniać swoich danych.

- To niewdzięczna robota - jasno stawia sprawę jeden z moich rozmówców, który na bramkach spędził ponad dwie dekady, od paru lat już poza branżą. - Musisz podjąć decyzję w ułamku sekundy. Gadasz, obezwładniasz czy dajesz spokój. Inaczej podchodzi się do mężczyzn, a inaczej do kobiet. Uwierz mi, że konflikty tych drugich są dużo bardziej ogniste.
Ochroniarze dziś muszą najpierw porozmawiać. W ten sposób powinni zaczynać załagodzenie nieprzyjemnej sytuacji. W razie czego część z nich posiada gaz. Ale jednak większość potrafi się bić. Znają sztuki walki, są wyszkoleni. Oni nie muszą nawet kogoś pobić, żeby szybko wyperswadować głupoty z głowy. Wystarczy jeden chwyt.

- W latach 90. ochrona w klubie to był jeden pan przy wejściu, resztę stanowiła ekipa z miasta - wyjaśnia doświadczony ochroniarz. - Wtedy w wielu miastach kluby walczyły o wpływy, na rynek wchodziły narkotyki i inne lewe interesy. Spokój trzeba było opłacać. Jeśli w danym lokalu rządziła jakaś ekipa, żadna inna go nie najeżdżała - opowiada.
Tajemnicą poliszynela jest to, co się działo w Gdańsku i Sopocie w trakcie nocnych imprez. W Gdyni zresztą czasem też, chociaż Gdynia akurat nigdy nie miała jakiejś bogatej oferty klubowej. Jeśli ktoś kiedyś słyszał o gagatkach, którzy wylądowali w Motławie, bo robili raban na imprezie, to mogą mieć pewność, że tak właśnie było. Bijatyka na popielniczki również miała miejsce. Albo że ktoś przypadkiem spadł ze schodów w Krzywym Domku.

Klubowicze czasem przekraczają granice i sami prowokują niebezpieczne sytuacje, wymuszając interwencję ochroniarzy. Ci muszą dziś wykazać się nie lada cierpliwością i trzymać nerwy na wodzy, aby w cywilizowany sposób przywrócić porządek. Klubowicze czasem przekraczają granice i sami prowokują niebezpieczne sytuacje, wymuszając interwencję ochroniarzy. Ci muszą dziś wykazać się nie lada cierpliwością i trzymać nerwy na wodzy, aby w cywilizowany sposób przywrócić porządek.
Przyszedł czas, że próbowano to wszystko robić bardziej profesjonalnie. Pojawiały się pierwsze agencje ochrony. Tyle że to wciąż było palcem na wodzie pisane. Reguły pozostały te same - pokój przesłuchań, ostre lanie. Dziś to nie do pomyślenia - od razu wszystko znalazłoby się w sieci, zrobiłaby się afera.

Ochroniarze zwracają też uwagę na pewien ciekawy fakt. Kiedyś narkotyki były na porządku dziennym na tzw. rave'ach.

- Ludzie ćpali, żeby wytrzymać całą noc na najwyższych obrotach - słyszę.
Dziś jest inaczej. Pracownicy klubów mówią, że teraz narkotyki - głównie amfetamina i kokaina - są po to, aby dłużej pić. Albo wrócić do żywych, kiedy przesadzi się z alkoholem. Takie połączenie używek często skutkuje koszmarnymi zachowaniami. Ochroniarze muszą sobie z nimi poradzić.

- Jasne, moglibyśmy wziąć jeszcze kilku chłopaków tylko po to, żeby stali w kiblach i pilnowali, kto i co ćpa. Tyle że to się mija z celem - mówi bramkarz w jednym z gdańskich klubów. - Jeśli zajmiemy te miejsca, to oni wyjdą, wciągną kreskę albo cholera wie, co jeszcze, i wrócą. Tak naprawdę tego się nie da wyeliminować.
- Prawdziwą plagą są pigułki gwałtu. Jestem na to wyczulony, zawsze obserwuję, jak się zachowują dziewczyny, jak zmienia się ich forma w ciągu imprezy, mam oko na bar. Całkiem niedawno zaobserwowałem parkę przy barze. Jeden drink, drugi, trzeci, facet był coraz bardziej śmiały, a ona jeszcze na tyle była w formie, że jasno stawiała granicę. Poszła do łazienki i wtedy gość wsypał jej coś do drinka. Wziąłem chłopaków, podeszliśmy do niego i poczekaliśmy, aż jego towarzyszka wróci z łazienki. Dostał z liścia, od niej, nie od nas. My wezwaliśmy policję - mówi bramkarz z klubu w centrum Gdańska.
Trzeba przyznać, że czasy się zmieniły i w klubach jest dużo spokojniej. Uczestnicy imprez bawią się w większości przypadków bezpiecznie i kulturalnie. Trzeba przyznać, że czasy się zmieniły i w klubach jest dużo spokojniej. Uczestnicy imprez bawią się w większości przypadków bezpiecznie i kulturalnie.
Spotkania z ochroniarzami w dyskotekach czy klubach nocnych urosły już do rangi legend miejskich. W niektórych jest trochę prawdy, inne są wyssane z palca. Niemniej każdy z nas, kiedy staje przed nim chłop jak dąb, nabiera respektu albo przynajmniej chociaż trochę traci rezon. Zdarzają się jednak tak zwani nieśmiertelni, którzy idą jak w dym. I źle na tym kończą.

- Oj, takich kozaków było wielu - wspomina ochroniarz jednego z klubów w centrum Gdańska. - Pamiętam wiele takich sytuacji, ale może przytoczę jedną - opowiada. - Weekend, pełno ludzi, jak zawsze. No i był taki jeden, co zaczepiał głównie kobiety. Po kilku skargach w końcu go namierzyliśmy i poprosiliśmy o opuszczenie lokalu. Chyba nie muszę mówić, że nie zrobił tego dobrowolnie. Po małej szarpaninie wzięliśmy go za róg i porozmawialiśmy po męsku. Szybko się uspokoił.
Ochroniarz nie ma łatwo. To, że kogoś wyprowadzi, wcale nie oznacza, że będzie spokój. Często takie osoby są w większych grupach. Tego typu sytuacje mogą bardzo szybko eskalować. Ziomki idą za sobą. I robi się dym.

- No, to fakt. Wpuszczając pewien element, mamy świadomość, co się może wydarzyć - mówi jeden z sopockich bramkarzy. - Tyle że, wiesz, jeśli przychodzą, są kulturalni, nie możemy im odmówić wejścia, oni zostawiają mnóstwo kasy w lokalu. No, ale, niestety, czasem zdarzają się afery. Niedawno pacyfikowaliśmy dwóch kolesi z wieczoru kawalerskiego. Gdy ich wyprowadzaliśmy rzuciło się na nas czterech kolejnych. Była jatka, ale zaprowadziliśmy spokój.
Tajemnicą poliszynela jest to, co się działo w Trójmieście w trakcie nocnych imprez. Jeśli ktoś kiedyś słyszał o gagatkach, którzy wylądowali w Motławie, bo robili raban na imprezie, to mogą mieć pewność, że tak właśnie było. Bijatyka na popielniczki również miała miejsce. Albo że ktoś przypadkiem spadł ze schodów w Krzywym Domku. Tajemnicą poliszynela jest to, co się działo w Trójmieście w trakcie nocnych imprez. Jeśli ktoś kiedyś słyszał o gagatkach, którzy wylądowali w Motławie, bo robili raban na imprezie, to mogą mieć pewność, że tak właśnie było. Bijatyka na popielniczki również miała miejsce. Albo że ktoś przypadkiem spadł ze schodów w Krzywym Domku.
Coraz więcej klubów zaczęło w regulaminach dopisywać punkt, że mogą odmówić wstępu bez podania przyczyny. To zabezpieczenie. Bo doświadczony ochroniarz już na wejściu widzi, z kim mogą być problemy. Tyle że, no właśnie, trzeba być przygotowanym, jak wspomniał jeden z rozmówców. Taki gość może poczuć się urażony, zacząć wygrażać. Trzeba pozostać opanowanym. To także jeden z kluczowych wymogów w dzisiejszej ochronie. Jeśli puszczą ci nerwy, zareagujesz zbyt impulsywnie, wylatujesz.

- Z tym wylatywaniem to w ogóle jest śmieszna historia. Pracuję w dwóch dość prestiżowych klubach w Gdańsku i Sopocie. Ważni goście przychodzą i oni najczęściej zachowują się najbardziej żenująco. Ile to już razy słyszałem, że jestem zwolniony, że jestem nikim, zwykłym koksem, który umrze na bramce. Nie raz zostałem opluty i wyzwany przez ważnego pana w gajerku. Ot, proza życia ochroniarza - mówi Marek.
- Wiesz, gdzie jest najgorsza klientela, która szuka zwady? Lokale studenckie i tak zwane ekskluzywne kluby. Tam jest najwięcej zaczepek, wyzwisk i straszenia, że chyba nie wiemy, z kim mamy do czynienia. Kiedyś to było nie do pomyślenia, ochroniarz budził respekt. A teraz ludziom się wydaje, że są nietykalni - opowiada jeden z bramkarzy znanego gdańskiego klubu studenckiego.

Czytaj także: Tu bawiło się Trójmiasto



Wielu ochroniarzy zaznacza, że klubowicze zmieniali się razem z mijającym czasem. Jeszcze dziesięć lat temu można było mówić o klubach dla konkretnych grup społecznych czy subkultur. Można było się spodziewać, kto przyjdzie albo gdzie jest bezpiecznie. Było też wiadomo, gdzie lepiej się nie pojawiać. Teraz jest inaczej. Ludzie się wymieszali. Następowało to oczywiście stopniowo, jednak momentem granicznym, na który zwracają uwagę nocni bramkarze, był czas w okolicach Euro 2012. Wówczas klientela zaczęła się zmieniać. Miało to zapewne związek również ze zmianą pokoleniową i wchodzącymi nowymi trendami muzycznymi. Kluby stały się bardziej uniwersalne. Kliki zniknęły. Albo po prostu usunęły się w cień.

Dzisiaj lokale stały się bezpieczniejsze. Jeszcze początek lat 2000 to była wielka niewiadoma. Będzie burda czy nie? Nz. Copacabana w Sopocie. Rok 2005 Dzisiaj lokale stały się bezpieczniejsze. Jeszcze początek lat 2000 to była wielka niewiadoma. Będzie burda czy nie? Nz. Copacabana w Sopocie. Rok 2005
Lokale stały też bezpieczniejsze. Jeszcze początek lat 2000 to była wielka niewiadoma. Będzie burda czy nie? Niemal większość miejsc była jakoś naznaczona przemocą. Było to spowodowane najróżniejszymi powodami. Jeszcze wtedy był czas, kiedy w Trójmieście aktywne były grupy, które się nie lubiły, bo mieszkały w innych dzielnicach, konkurowały w interesach. Aktywna jeszcze wciąż była coraz bardziej zdziesiątkowana mafia. Ale też były chwile, kiedy wystarczyło krzywe spojrzenie. Dziś środowisko się mocniej wymieszało. Jest także wiele osób przyjezdnych. No i zmieniło się wspomniane pokolenie.

Zmienia się także sama ochrona. Jest bardziej profesjonalna. Panowie w garniturach, często dobrze wykształceni, elokwentni, kulturalni, ale wciąż swoją posturą budzący respekt. I to dalej nie jest tak, że na bramkę może wejść każdy. To wciąż są kumple. Znają się od lat z różnych środowisk i miejsc "normalnej", dziennej pracy. Ale też trudno się dziwić, że lokal ochrania zgrana ekipa. Rozumieją się bez słów, mają wypracowane mechanizmy, ufają sobie.

Jeden z gdańskich ochroniarzy opowiada także o tym, że czasem nie trzeba było wiele, aby doszło do niebezpiecznych sytuacji.

- Wiesz, to nie jest tak, że naszym celem jest szarpanie ludzi. Ale czasem po prostu inaczej się nie da. Trzeba też pamiętać, że pijany człowiek ma cholernie dużo siły w momencie spięcia - mówi. - Była kiedyś taka sytuacja, że panowie spięli się przy szatni. Chcieliśmy ich rozdzielić, ale jeden był tak krewki, tak się wyrywał, że w końcu sam spadł po schodach i uderzył głową w drzwi. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, ale chłop wytarł sobie kawał włosów i wracał do domu z łysym plackiem.
Ochroniarze też często wspomagają selekcjonerów, którymi nierzadko są kobiety. To one decydują o tym, kto wejdzie, a kto nie. Gorzej, jeśli komuś się to nie spodoba.

- Pracowałam kiedyś na bramce w jednym z klubów studenckich w Gdańsku - mówi była selekcjonerka. - W większości przypadków problemów nie było, ale to jednak specyficzny klimat. Studenci potrafili przyjść już mocno podchmieleni, co powodowało scysje. Wówczas do akcji wkraczali koledzy z ochrony, którzy najzwyczajniej w świecie brali za fraki i wywalali za drzwi. Niespecjalnie patrzyli na to, czy komuś się coś stanie. Po prostu dawali jasny przekaz, że mają sobie iść. Jak trzeba było, to i dawali w pysk.
Teraz jest inaczej. Kamery, ludzie też od razu straszą prawnikami czy policją. Są bardziej bezczelni - zaznacza. - Musimy możliwie pokojowo rozstrzygać spory, a to nie zawsze jest łatwe. Teraz jest inaczej. Kamery, ludzie też od razu straszą prawnikami czy policją. Są bardziej bezczelni - zaznacza. - Musimy możliwie pokojowo rozstrzygać spory, a to nie zawsze jest łatwe.
O dosadnym dochodzeniu racji mówi też jeden z sopockich ochroniarzy, który od lat jest w branży.

- Teraz jest inaczej. Kamery, ludzie też od razu straszą prawnikami czy policją. Są bardziej bezczelni - zaznacza. - Musimy możliwie pokojowo rozstrzygać spory, a to nie zawsze jest łatwe, ponieważ niektórzy po alkoholu tracą rozum. Dawniej jednak, mogę potwierdzić, że jeśli ktoś za bardzo kozaczył, bardzo szybko był pacyfikowany i wywalany na ulicę. I nieważne było, czy zabrał wszystkie swoje rzeczy, czy też był w przysłowiowych skarpetkach.

Czytaj także: Gdzie na techno w Trójmieście?



Dziś faktycznie relacje na linii ochrona-klubowicze wygląda bardziej cywilizowanie. Awantur jest znacznie mniej, a osoby przybywające na imprezy nie celują w rozpętanie awantury. Jest bezpieczniej, to nie ulega wątpliwości. Jednak ci, którzy pamiętają kluby lat 90. i początku nowego millenium, z pewnością mogą przytoczyć wiele barwnych opowieści.

Sam pamiętam sytuację w jednym z klubów, kiedy kolega chciał drugiemu podać przez okno klucze. Zauważyli to ochroniarze, którzy byli niezwykle krewcy. Uważali się za bogów tego miejsca i czuli się kompletnie bezkarni. Skończyło się to karczemną awanturą, ponieważ uznali, że to nie klucze, tylko coś innego. Jeden z uczestników bijatyki, bodajże chłopak, który podawał klucze, wylądował w szpitalu z rozciętą szyją.

Należy pamiętać, że imprezy i ochrona dziś a jeszcze 20-30 lat temu to zupełnie inna bajka. Ochroniarze z długim stażem w branży mówią jednym głosem - kiedy działała zasada, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Od razu było wiadomo, kto może stanowić problem. Brali kilku takich na "słowo" i dawali do zrozumienia, że lepiej być spokojnym.

Działo się, mówiąc krótko. Kiedyś naprawdę można było dostać w zęby niemalże za nic. Później trzeba było się już o to postarać. Teraz? Teraz trzeba już naprawdę odstawić niezły numer, żeby doszło do poważnych rękoczynów.

A wy jakie macie historie i wspomnienia z trójmiejskimi ochroniarzami? Podzielcie się nimi w komentarzach.

Opinie (128) ponad 10 zablokowanych

  • Pod koniec lat 90-tych (2)

    Nieistniejącą już Kaponierę obstawiało kilku gumbasów-ćwierćmozgów, często szukali zaczepki, dawali po pysku losowym klientom, aż kiedyś wywalili z klubu jednego typka i zaczęli go porządnie obijać. Wyskoczyła jednak z Kapo ekipa poobijanego i tak sponiewierała "ochronę", że już nigdy się tam nie pokazała. Od tamtej pory miejsce zrobiło się bardziej cywilizowane.

    • 11 2

    • Fajna bajka. Chodzilem tam co tydzien i nigdy nie mialem

      z nimi najmniejszych problemow. Poza tym z kapo to mogla wyskoczyc jedynie ekipa z rave, wiec sponiewierali ochrone co najwyzej słowotokiem.

      • 2 0

    • Ale bajki piszesz pecie.

      • 0 0

  • Nigdzie niema profesjonalnych ochroniarzy bo taki kosztuje i 10tys miesiecznie !Wiec zatrudniaja jak leci ! (1)

    ochroniarz niema prawa nikomu zrobic krzywdy czy dac w pysk .moze tylko obezwałdnic ,ci w kanjpach tego nie potrafia

    • 12 1

    • No i dobrze, może kogoś zdążą wychować skoro rodzice nie potrafili.

      • 3 3

  • Czemu w tym kraju nie może być tak jak na zachodzie (3)

    profesjonalny ochroniarz z licencją na ramieniu, do ochrony lokalu zatrudniona firma ochroniarska a u nas dalej na bramce kryminał i łyse karki...

    • 19 3

    • (1)

      Tak zwłaszcza u Niemców xD na bramkach skoksowane turki które ledwo dukaja po niemiecku a jedyną licencję jaką posiadają to licencja na zakup teścia xD za mało na tym zachodzie ewidentnie balowales jedynie z profesjonalna ochrona spotkałem się w Hiszpanii w jednym z klubów w Barcelonie nawet o dziwo płynie posługiwali się językiem angielskim

      • 12 1

      • W dodatku, jak wszyscy Turcy, przychodza z nożami na strzelaninę.

        • 3 0

    • może dlatego że w Polsce płacą im za to marne grosze a każdy i tak potępi ochronę a nie pijanych klientów

      • 0 0

  • (1)

    Lata 1990-2000 fajne chłopaki na bramkach. Teraz to takie wymoczki :(

    • 11 2

    • Poznalas wszystkich blizej pewnie:)

      Kompleksowo,czy tylko polerka?

      • 1 0

  • scrapyard (1)

    najgorsza ochrona jaka istnieje w trojmiescie to ochrona scrapyard. bijatyka co impreze (bylam tam 3 razy w tym sezonie i za kazdym razem kogos bito), a ochrona nic sobie z tego nie robi... chce przestrzec przed tym miejscem bo nie jest bezpieczne. pozdrawiam!

    • 1 0

    • może takie za wytyczne od właścicieli lokalu żeby nie mieszała się w bójki bez wyraźnej prośby o interwencje

      • 0 0

  • Historia wyssana z palca.nikt nie pomaga kobiecie gdy sama prosi sie o problemy (1)

    • 1 3

    • Victim shaming

      Czyli obwinianie ofiary. "Sama się prosiła, bo poszła z nieodpowiednim typem do klubu. A w ogóle to po co szła do kibla?".
      Wstyd.

      • 1 1

  • można przeczytać książkę lub iść na spacer

    • 1 1

  • Tak było (1)

    Najgorsze są dziewczyny ochroniarzy bawiące się w klubie,prowokatorki i zadymiary.

    • 17 1

    • O ile te pokłady sadła mają dziewczyny

      • 0 2

  • Przecież 90% bramek w Trójmieście (a także na półwyspie) to czynni policjanci (ewentualnie byli).

    Zgody na pracę od komendanta, nie ma za to żaden :D Jak robi się grubsza zadyma i wezwana zostaje policja, to "bramka" się ulatnia żeby nie było przypału.

    • 19 2

  • Większość ochrony to policja i jak jest afera to uciekają bo stoją tam nielegalnie

    • 14 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Juwenalia Gdańskie 2024 (53 opinie)

(53 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

Strefa Trojmiasto.pl na Juwenaliach (3 opinie)

(3 opinie)
w plenerze, gry

South Molo Festival - Delfinalia 2024 (5 opinii)

(5 opinii)
105,22 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, w plenerze

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto jest odpowiedzialny za projekty CudaWiankowych scenografii scenicznych?