- 1 Sanah wystąpi w Ergo Arenie (9 opinii)
- 2 Michał Szpak nie przyciągnął tłumów (44 opinie)
- 3 Zrobili dużą imprezę na lotnisku (7 opinii)
- 4 Miejski sylwester tylko w Gdańsku (203 opinie)
- 5 Planuj Tydzień: Mikołaje, lodowisko i choinka (3 opinie)
- 6 Wielkie widowisko Dody w Ergo Arenie (88 opinii)
Nie ten flow i nie te rymy. Recenzja filmu "Krime Story. Love Story"
Marcin "Kali" Gutkowski jest nie tylko autorem książkowego oryginału, na którym bazuje film Michała Węgrzyna, ale przede wszystkim popularnym raperem, którego zarówno solowe, jak i nagrane z Firmą, kawałki mają miliony odsłuchań i wyświetleń w sieci. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc stwierdzić, że zna się na tworzeniu lirycznych opowieści. W przeciwieństwie do twórców filmowego "Krime Story. Love Story", którego bit nie zapada w pamięć, flow nie porywa, a rymy nie do końca się zazębiają. Właściwie rymuje się tu niewiele, a już na pewno nie kryminał z romansem.
Tytułowy Krime (Cezary Łukaszewicz) jest ulicznym cwaniakiem i drobnym złodziejem, który wraz z nieodłącznym kumplem Wajchą (Michał Koterski) nie stroni zarówno od nielegalnych interesów, jak i mocniejszych używek. Gdy obaj dość niespodziewanie dostają zlecenie od miejskiego gangstera "Palacza" (Cezary Żak), są przekonani, że ryzykowny "skok" pozwoli im wyrwać się z dusznego środowiska ulicznej patologii i ustawić się na resztę życia. W kluczowym momencie sytuacja jednak mocno się komplikuje i dwójce przyjaciół zaczynają deptać po piętach nie tylko stróże prawa, ale i niedawni zleceniodawcy. Na dodatek Krime zakochuje się w Kamili (Wiktoria Gąsiewska), co tylko potęguje problemy głównego bohatera.
Są Krime i love, ale "story" z tego żadne
Wyreżyserowany przez Michała Węgrzyna ("Proceder", "Gierek") film jest ekranizacją debiutanckiej powieści Marcina Gutkowskiego, który ponoć opisał w swojej książce prawdziwe wydarzenia. O ile nie da się tego jednoznacznie potwierdzić, o tyle niezaprzeczalnym już jest fakt, iż autora literackiego oryginału na dość wczesnym etapie prac odsunięto od produkcji Global Studio, na co sam raper wielokrotnie narzekał przy okazji różnego rodzaju wywiadów. Nie powinno więc dziwić, że filmowe "Krime Story. Love Story" wygląda trochę tak, jakby jego twórcy pozbyli się nie tylko Kaliego, ale i omyłkowo książki, na której mieli bazować. Zaproponowana przez Węgrzyna historia razi bowiem fabularnym chaosem i ciągłymi zmianami konwencji.
Do tego stopnia, że właściwie trudno stwierdzić, czym de facto ten film jest. Pojawiają się w nim elementy komedii sensacyjnej, które jednak wyraźnie gryzą się z mrocznym (niestety jedynie w założeniu) klimatem i egzystencjalnymi dylematami, które targają głównym bohaterem. "Krime Story" początkowo całkiem słusznie obiecuje rasowe kino gangsterskie, ale i tę koncepcję twórcy szybko zaczynają zaniedbywać, bo w drugiej połowie filmu mocne rapowe kawałki wypierają popowe melodie, a brutalna opowieść zamienia się w kiczowate romansidło. Kompletnie nie sprawdza się również kryminalna intryga w tle, bo o motywie porywanych przez seryjnego mordercę kobiet filmowcy przypominają sobie w najmniej adekwatnych momentach. Całość zwieńcza jeszcze kuriozalne zakończenie wywołujące bardziej śmiech niż dreszczyk emocji.
Ekranizacja - ale właściwie czego?
Wynika to po części z tego, że Michał Węgrzyn, podobnie jak to miało miejsce w "Gierku", nie potrafi zainteresować widza opowiadaną historią i wyraźnie nie radzi sobie z dopięciem wszystkich wątków w atrakcyjną, spójną i logiczną całość. Finał "Krime Story" być może wybrzmiałby zupełnie inaczej, gdyby twórcy więcej czasu poświęcili sylwetkom poszczególnych bohaterów, zastanowili się nad motywem ich działań i nie uciekali tak często w banał, którym aż ocieka relacja Krime'a z Kamilą. Chyba właśnie ten wątek najlepiej obrazuje to, jak bardzo filmowi brakuje dobrych dialogów, które nie brzmiałyby jak hasła wygenerowane przez program komputerowy. Albo więc filmowcy zbyt dosłownie język powieści przenieśli na filmową taśmę, albo wręcz przeciwnie - zastosowali tyle uproszczeń i skrótów, że wiele postaci i wydarzeń ociera się tu o parodię.
Autora książkowego oryginału czytelnicy chwalili za staranne nakreślenie ciężkiego klimatu brudnych śląskich ulic (nie wiedzieć dlaczego filmowcy przenieśli akcję do Olsztyna), trafną diagnozę ludzi uwikłanych w codzienną walkę dobra ze złem i zaakcentowanie pewnych zjawisk, którym bezrefleksyjnie poddaje się współczesna młodzież. Niemal zupełnie nie widać jednak tego w filmie. "Krime Story. Love Story" skupia się na mechanicznym podawaniu widzowi suchych faktów, które ani nie motywują do głębszego namysłu, ani nawet nie zapewniają rozrywki na odpowiednim poziomie. I to nawet pomimo całkiem niezłego tempa i kilku (zaledwie) niezłych scen. Wysoce prawdopodobne jest to, że fani literackiego pierwowzoru, delikatnie rzecz ujmując, nie będą usatysfakcjonowani tym, co zobaczą na ekranie, bo cały film przypomina zlepek luźnych opowiastek, a nie ekranizację ponad 200-stronnicowej powieści.
Najpierw "story", później kiepskie amory
Niewiele dobrego można też powiedzieć o obsadzie. Grający Krime'a Cezary Łukaszewicz jest tego typu aktorem, który nawet na dalszym planie zapada w pamięć. Tutaj nie za bardzo ma czym pograć i najzwyczajniej szkoda jego nieprzeciętnych umiejętności. Całkiem nieźle, a już na pewno lepiej niż w niedawnym "Gierku", prezentuje się Michał Koterski. Przyjemnie w ostatniej roli było zobaczyć Krzysztofa Kowalewskiego, choć tej akurat postaci (która jest ponoć autorskim pomysłem producentów) do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć. Jan Frycz, Cezary Żak i Gabriela Muskała rozmieniają raczej swój talent na drobne, bo ich bohaterów scenarzyści potraktowali z wyjątkową nonszalancją. Jeśli już mowa o talencie, to talent Wiktorii Gąsiewskiej utknął raczej na etapie pewnego popularnego niegdyś serialu. To bardziej aktorska ciekawostka, podobnie jak epizody raperów - Vienia i Zbuka.
"Krime Story. Love Story" można byłoby jeszcze przełknąć niczym kupiony w "osiedlaku" "energetyk" - niezbyt pożywny, niezdrowy, ale pobudzający i odświeżający. Problem w tym, że należałoby go jednak wypić tylko do połowy - czytaj: obejrzeć film do jakiejś 45. minuty. Później mikstura sporządzona przez Michała Węgrzyna smakuje już jak rozgazowana podróbka taniego szampana, która przez nikogo nietknięta zalega rano na stole po zakrapianej imprezie. Póki Łukaszewicz i Koterski wymieniają pomiędzy sobą "uprzejmości" w ulicznym slangu, w tle słychać energetyczny rap, a fabuła zahacza (bardzo, bardzo delikatnie) o tarantinowskie klimaty, można jeszcze czerpać z tego niezłą frajdę. Później zamiast "krime story" są miłosne amory i czar pryska. Na tyle, że ma się ochotę prysnąć z kina.
OCENA: 4/10
Film
Krime Story. Love Story
Opinie wybrane
-
2022-05-13 23:01
Żałuję że nie poszłam do kina
Film bardzo fajny naprawdę mi się podobał dawno nie spodobał mi się tak film. Scenografia piękna ujęcia klimatyczne jeziorka woda pięknie. Muzyka w tle super. Ogólnie film zarąbisty oby więcej takich wychodziło Obsada też okej
- 2 4
-
2022-02-12 18:20
(4)
Zwiastun fajny, ale Kożuchowska jest dla mnie nie do oglądania w tego typu filmach. Proceder był przez nią nie do obejrzenia. Przykro mi, ale nie obejrzę. Szkoda
- 10 2
-
2022-02-12 18:26
Bo wierząca? (2)
- 0 4
-
2022-02-12 18:32
Nie ma dla mnie znaczenia jej prywatne życie. W mojej opinii nie nadaje się ona do tego typu kina. Nie zachwyciła mnie nigdy w sumie w niczym. Przepraszam w serialu Rodzinka była super.
- 11 0
-
2022-02-12 19:57
Wierząca w kasę od tv
- 5 1
-
2022-05-11 02:50
haha
Źle gra czy poprostu jej nie lubisz?
- 0 0
-
2022-02-12 15:20
(3)
Po zalewie kin oraz serwisów vod przez kino-polo, zarazem już sięgnięciu przez konające polskiego kino całkowitego dna zastanawia mnie to, czy psudo-aktorzyny, filmowcy, ekipy potrafią patrzeć w lustro? Wszystko wygląda, gra, zapisane jest dosłownie na jedno kopyto, gdzie nie odróżnisz jednego filmu od drugiego. Byle tylko były wary glonojada, koloryzowani przestępcy oraz jakieś wakacje w hotelu urządzonym w stylu boho xD. Ludzie, szanujmy się.
- 49 1
-
2022-02-12 20:07
(2)
"sięgnięciu przez konające polskie kino całkowitego dna?XD Idź opowiadać te cebulackie teksty gdzie indzije. Polskie kino jest od lat w świetnej formie. Ile wychodzi świetnych filmów? Bo przecież w innych krajach nie wycohdzą teżzłe filmy, tylko w Polsce.
- 1 10
-
2022-02-12 20:18
Taak ?
"W świetnej formie"? Oooj... Proszę Państwa ... Chyba mamy do czynienia z koneserem kina.
- 4 1
-
2022-02-12 20:59
Ej dzbanku to juz wiemy kto te szmire oglada :)
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.