• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Retrorecenzje: Golden Life - "Midnight Flowers"

Jarosław Kowal
17 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Żeby uczestniczyć w sesji nagraniowej Golden Life, Adam Wolski uciekł z pracy w Stoczni Gdańskiej wypożyczonym meleksem. Żeby uczestniczyć w sesji nagraniowej Golden Life, Adam Wolski uciekł z pracy w Stoczni Gdańskiej wypożyczonym meleksem.

Od Czerwonych Gitar przez yass aż po Kombi - w Trójmieście od zawsze kształtowały się trendy, którymi później żyła cała Polska, ale czy rzeczywiście "kiedyś było lepiej"? W nowym cyklu "Retrorecenzje" sprawdzę, jak wydawnictwa sprzed lat znoszą próbę czasu. Ostatnio pisałem o debiutanckim materiale O.N.A., a dziś o pierwszej płycie Golden Life.



Trudno określić, w jakim miejscu znajduje się obecnie zespół Golden Life. Na początku lat 90. wymieniano ich jako czołowych przedstawicieli Trójmiejskiej Sceny Alternatywnej, ale dzisiaj najczęściej kojarzeni są z przebojami "Oprócz" i "24.11.94". Muzyka komercyjna? Też nie, bo przecież w radiu ich nie usłyszycie.

Nowe dokonania grupy (chociażby ubiegłoroczny album "7") nie cieszą się takim zainteresowaniem mediów, co single sprzed lat, niemniej na brak zajęć Golden Life nie może narzekać - regularnie grywają koncerty, choć raczej plenerowe, towarzyszące większym wydarzeniom. Są tacy, którzy widzą w tym powód do złośliwych komentarzy, dlatego warto przypomnieć "Midnight Flowers", debiutanckie wydawnictwo zespołu, które miało podbić świat.

Oczywiście wiara w to, że zespół z Polski może zaistnieć na zachodnim rynku była nieco naiwna, związana z huraoptymizmem, jaki towarzyszył ustrojowym przekształceniom i przeświadczeniu, że skoro dołączamy do grona państw kapitalistycznych, to nie tylko jako konsumenci, lecz również jako posiadacze dóbr godnych rozprowadzania. Po dziś dzień niewielu - poza kilkoma metalowymi i jazzowymi grupami - może mówić o zagranicznym sukcesie, jednakże w 1991 roku na rodzimym podwórku próżno było szukać zespołów w równym stopniu czerpiących z brytyjskich i amerykańskich tytanów muzyki alternatywnej.



"Escape" było pierwszym utworem. Nie na płycie (czy raczej kasecie), ale w ogóle w historii Golden Life. Powstało jeszcze w tym krótkim okresie, gdy rolę wokalisty piastował Borys Hanczewski znany z zespołu Marilyn Monroe, ale w studiu wykonał ją już Adam Wolski. Inspiracja jest w tym przypadku bardzo wyraźna, o czym muzycy mówią zresztą wprost - nie byłoby "Escape", gdyby nie "(You Gotta) Fight For Your Right (To Party)" Beastie Boys.

O ile jednak nowojorczycy walczyli o prawo do imprezowania (aczkolwiek w ironiczny sposób, czego wielu słuchaczy nie dostrzegło), o tyle tutaj pada inna deklaracja: I wanna be free, co może zostać osiągnięte tylko jednym sposobem: Escape from Poland to Disneyland. Jak nie trudno się domyślić, wyidealizowanie Stanów Zjednoczonych i utożsamianie ich z królestwem Myszki Mickey jest pokłosiem życia w popkulturowym wykluczeniu, którego zniesienie zalało cały kraj falą bezkrytycznego zachwytu. Po latach to wciąż jeden z najciekawszych utworów w całym dorobku gdańszczan, aczkolwiek na debiutanckim krążku miał silną konkurencję.

Pierwszym, co usłyszycie na "Midnight Flowers", jest ciężki i surowy riff gitarowy przypominający dokonania Killing Joke z okresu fascynacji industrialem. "We All Need Love" to wściekły, zadziorny kawałek, o jaki okazjonalni słuchacze Golden Life (zwłaszcza tego radiowego) w życiu by ich nie podejrzewali. Jest zresztą w tej transmisji emocji tylko i wyłącznie szczerość, bo śpiewający tutaj Waldemar Furmaniak (pełniący trudną do określenia rolę pomiędzy konferansjerem a performerem) nosił jeszcze ślady pobicia, gdy stawał przed mikrofonem. Może się wydawać, że podnoszenie na kogoś ręki z pobudek "patriotycznych" to wynalazek dzisiejszych czasów, ale w latach 90. działało w Trójmieście wielu skinheadów, którzy niedoboru polskości upatrywali na przykład w noszeniu długich włosów. O tym jest ten utwór, o porozumieniu ponad podziałami i wciąż nie traci na aktualności.



Równie interesująca historia stoi za utworem numer dwa - "Tubes" (znany także jako "Rura"). Nazwa jest nieprzypadkowa, a tytułowa tuba to rura od odkurzacza, przez którą Wolski odśpiewał nie tyle tekst, co wokalną improwizację. Jako młodzieniec przez długi czas próbowałem zrozumieć, o czym jest ta piosenka, później szukałem transkrypcji, ale ostatecznie w którymś z wywiadów wyszło na jaw, że słowa nigdy nie zostały spisane. Zespół chciał popracować nad tą kompozycją, nagrać ją ponownie, ale producent, Adam Toczko, ponaglany terminami stwierdził, że takie wykonanie jest wystarczające i nie ma sensu rejestrować kolejnego. Jego pośpiech być może wówczas utrudniał pracę muzyków, ale ostatecznie dostaliśmy dzięki temu kolejny wyjątkowo szczery, spontaniczny kawałek na "Midnight Flowers". Trzeba zresztą dodać, że relacja kapeli z producentem była dość specyficzna...

Ten album wcale nie miał być nagrywany w 1991 roku. Studio było zarezerwowane dla innej gdańskiej grupy - Garden Party, ale ta nie przygotowała na czas kompletnego repertuaru i musiała się wycofać. Wtedy do akcji wkroczyła Magdalena Kunicka-Paszkiewicz, ówczesna dyrektorka Domu Kultury na Suchaninie, który zasłynął pod nazwą Burdl oraz późniejsza współtwórczyni festiwalu Yach Film. Zaproponowała Golden Life przejęcie terminów, na co ci bez namysłu przystali, choć - jak później się okazało - nie do końca byli na to przygotowani finansowo.

Sytuacja zaogniła się do tego stopnia, że Adam Toczko któregoś dnia po prostu nie stawił się w studiu, a gdy muzycy odnaleźli go na działce, którą zamieszkiwał, doszło do patowej sytuacji - z jednej strony wszyscy chcieli dokończyć "Midnight Flowers", z drugiej producent musiał otrzymać wynagrodzenie, a nie było na to żadnych funduszy. Ostatecznie udało się znaleźć kompromis - muzycy zobowiązali się do codziennego przygotowywania posiłków dla Toczki i dzięki temu prace trwały dalej. Dzisiaj można się z tego śmiać, ale tak naprawdę należałoby zazdrościć, bo były to piękne, romantyczne czasy, gdy każdemu zależało na działaniu, artystycznym spełnieniu i współtworzeniu sceny muzycznej niezależnie od tego, czy przynosiła dochód, czy nie.



W 2018 roku produkcja "Midnight Flowers" może wydawać się nieco archaiczna, ale w moim odczuciu jest silnie związane z czasami, w jakich powstawała i odbieram ją wyłącznie jako atut. Zwłaszcza w inspirowanym The Stones Roses utworze tytułowym, gdzie perkusista Jacek Binasiewicz pokazał bardzo nietypowy jak na polskie standardy, inspirowany muzyką z Manchesteru (czy raczej Madchesteru) sposób wybijania rytmu, albo w grunge'owym "Call Me Joy". Adam Wolski trafnie zresztą przepowiedział w jednym z wywiadów z tamtego okresu, że Pearl Jam przerośnie modę na Seattle: "[...] wydaje mi się, że oni akurat to przetrwają. Będą robić swoje, mimo że ludzie zainteresują się jakimś innym miastem...". Czy Golden Life również ma szanse przetrwać w świadomości młodych słuchaczy?

W ubiegłym roku zespół obchodził trzydziestolecie działalności i przyznam, że po cichu liczyłem na serię klubowych koncertów ze starym materiałem. Pytanie tylko, czy kiedy raz opuści się "alternatywę" na rzecz komercyjnej kariery, można do niej wrócić? Przypadki The Offspring albo Red Hot Chili Peppers pokazały, że zazwyczaj jest to bilet w jedną stronę. Pierwsi od dwudziestu lat nie nagrali udanego albumu, drudzy poddali się i zamiast swojej dawnej, funkowej energii, promują rockowe ballady. Jak będzie z Golden Life?

W idealnym świecie ogłosiliby wielki powrót do korzeni, jak to często rockowe zespoły mają w zwyczaju; napisaliby nowy materiał w oparciu o chociażby świeże pomysły gitarzysty Pawła Smakulskiego, który jest z nimi od 2011 roku, ale metalowa publiczność zna go doskonale z rewelacyjnego Proghma-C; wróciliby na mapę alternatywy, grając w klubach i na festiwalach pokroju chociażby Offa.

Bądźmy jednak realistami, podobnie jak Adam Toczko nie mógł dokończyć albumu za darmo, tak i pięćdziesięcioletni muzycy nie mogą postawić wszystkiego na jedną kartę i porzucić ciężkiej pracy na rzecz artystycznych fantazji. Archiwum musi wystarczyć i warto zaglądać do niego z szacunkiem, bo w 1991 roku "Midnight Flowers" było odważnym, zaskakującym w postkomunistycznych realiach wydawnictwem, które odmieniło oblicze polskiej branży muzycznej.

Golden Life, rok 1992 Golden Life, rok 1992

Opinie (68) 3 zablokowane

  • Midnight Flowers było spoko, dalej poziom spadał. Efil Ned Log przypominał mi Metallice i czarny album (te ballady :) ) a "natura" to już grunge na całego,ale wszystkich tych płyt słuchało się wtedy z wypiekami na ryju, natomiast kolejnych płyt to już nie dało się strawić. Nie mieli własnego stylu, tak jak Bielizna czy Apteka.

    • 2 0

  • YachFilm dno, kto się tym zachwyca? (1)

    chyba patola

    • 0 14

    • a ktoś tu się tym zachwyca?

      • 0 2

  • Wpadałem za małolata regularnie do budla... (4)

    ..do piwnicy za ,,żelaznymi drzwiami,, miał kanciapę pałker gdzie uczył ludków- miał wtedy parę i manierę trzymania pałeczki ,,odwrotnie,, . Super czasy , biblioteka , pani Madzia w kanciapie po schodkach za biurkiem , koncerty na dole.......

    • 8 0

    • i kino na gorze, na pietrze (1)

      • 1 0

      • Sala kinowa była na dole tam gdzie koncerty były....

        ...i gdzie póżniej Bruner miał knajpę , za budynkiem po schodach z metalową barierką były osobne drzwi do pomieszczenia operatora .

        • 4 0

    • To ja (1)

      To min. mnie uczył. Ale było kolorowo i intensywnie żyć w tamtych czasach!

      • 4 0

      • spoko ziom !

        Pozdro z okolic byłego Burdla !

        • 3 0

  • autor mógł jeszcze wymienić Shake The Guns

    Ten utwór wylansowało Radio Gdańsk z sukcesem. Piosenka była na pierwszym miejscu tamtejszej listy przebojów. Do szerszego grona słuchaczy Golden Life trafił świetnym coverem Maanamu "Oprócz"( z płyty Efil Ned Log), zaś w Trójce największy ich hit to "Wszystko to co mam"

    • 6 0

  • Fajnie się czyta. Gratulacje!

    • 6 0

  • Lucky Luke (4)

    ,,Przypadki The Offspring albo Red Hot Chili Peppers pokazały, że zazwyczaj jest to bilet w jedną stronę. Pierwsi od dwudziestu lat nie nagrali udanego albumu, drudzy poddali się i zamiast swojej dawnej, funkowej energii, promują rockowe ballady.''
    że niby Red Hot Chili Peppers się poddali i zamiast dawnej funkowej energii promują stare ballady :D
    dobre ! haha, widzę, że autor zupełnie sie nie orientuje w jakiej formule obecnie gra zespół :D jak na 55 latków to mają wiecej energii na scenie niz nie jeden 30 latek :D grają bardzo energicznie i nie spowalniają tempa. Jedynie można sie doczepić, że nowy materiał nie jest az tak dobry jak dawne ich dzieła. Ale potrafią jeszcze mocno zaskoczyć starymi kompozycjami.

    • 9 10

    • Rockowe ballady? (2)

      Zgadzam sie w zupelnosci. Autor artykulu chyba wogole nie zna aktualnej tworczosci red hotow. Ze niby rockowe ballady? Usmialem sie

      • 2 5

      • Nawet nie porównuj tego syfu, do muzyki, jaką grali w latach 80. i 90.

        • 3 1

      • Fakt. Teraz to bliżej im już do POP.

        • 1 1

    • Szkoda, że gdzieś mi przepadł link, gdzie Flea żali się w wywiadzie, jak to ludzie nie chcą ich starego repertuaru i dlatego cały czas nagrywają smutne balladki. Zresztą jakie ty masz argumenty? "Grają bardzo energicznie"? No ale nie nagrywają niczego nowego w klimacie starych albumów. I co niby znaczy "ale potrafią jeszcze mocno zaskoczyć starymi kompozycjami"? Jaką mogą zaskoczyć czymś starym :D :D

      • 8 1

  • Miałam 14 lat

    Kasetę Midnight Flowers i kochałam się w Brandolu

    • 8 0

  • RHCP (4)

    "Przypadki The Offspring albo Red Hot Chili Peppers pokazały, że zazwyczaj jest to bilet w jedną stronę. Pierwsi od dwudziestu lat nie nagrali udanego albumu, drudzy poddali się i zamiast swojej dawnej, funkowej energii, promują rockowe ballady."

    Bzdura jeśli chodzi o Red Hotów. Ich ostatnia płyta "The Getaway" to, moim zdaniem, dowód na to, ze się nadal rozwijają. Są coraz bardziej dojrzali, ale nie brakuje im poczucia humoru i swego rodzaju łobuzerskości.

    • 3 6

    • Getaway to nudy na pudy (1)

      Popłuczyny po przeszłości. Gdzie tu rozwój?

      • 1 1

      • Jak przesłuchasz kilka razy dokładnie...

        ... to może zauważysz...

        • 1 1

    • (1)

      a co ma jedno do drugiego?

      • 2 1

      • Tyle, że...

        ... zadaje kłam opinii autora na temat RHCP.

        • 1 2

  • To muzyka była .... (1)

    Bardzo pozytywne emocje wiążę z tą kapelą, jak i z całym 3miejskim światem muzycznym tamtych lat. Muzyka trójmiasta o kilka epok wyprzedzała pozostałą część kraju. Do dziś kapele z Polski, które do pięt nie dorastały Goldenom, Gardenom i innym, "robią" za gwiazdy. Niestety do show trzeba dokleić business i wówczas jest sukces. W tamtych czasach tego drugiego zabrakło. Szczególne pozdrowienia dla widocznego na focie Bieniasia.
    Szkoda, że nie ma Burdla i wielu ludzi z nim związanych .....

    • 28 2

    • jest za to park technologiczny. tylko po co bo mieszkancy nie maja nic z tego?

      • 3 2

  • tez wtedy pracowalem w stoczni (2)

    ale nie donosilismy na siebie jak owczesny prezydent.

    • 18 35

    • W-5 (1)

      Też pracowałem wtedy w stoczni i donosili wszyscy a prym wiedli teraz prominentni przedstawiciele pewnego związku którego z nazwy nie wymienię .
      A pisze pewnie Pan z nad biurka w siedzibie głównej ?? IP idzie sprawdzić :)

      • 8 3

      • Dzis juz tam nie pracuje.

        Stocznia upadla w 1996 i trzeba bylo szybko szukac nowego zawodu. Teraz pisze sprzed komputera i praca w IT.

        • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Juwenalia Gdańskie 2024 (53 opinie)

(53 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

Strefa Trojmiasto.pl na Juwenaliach (1 opinia)

(1 opinia)
w plenerze, gry

South Molo Festival - Delfinalia 2024 (5 opinii)

(5 opinii)
105,22 zł
hip-hop, festiwal muzyczny, w plenerze

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Tina Turner wystąpiła na sopockim hipodromie?