Sopocka plaża tańczyła tej nocy do bladego świtu. W sobotę przy Zatoce Sztuki wystąpił Bob Sinclar, znany na całym świecie francuski didżej.
Organizatorzy - zamiast liczyć na łut szczęścia - podeszli jednak do sprawy profesjonalnie. Sugerując się kiepskimi prognozami, już dzień wcześniej ogłosili, że występ - zamiast na świeżym powietrzu - odbędzie się w specjalnie postawionym namiocie na plaży przy Zatoce Sztuki. Zapowiadany namiot okazał się tak naprawdę zadaszeniem z ułożoną na plażowym piasku drewnianą podłogą. I bardzo dobrze. Dzięki temu przestrzenne bity Sinclara nie zostały uwięzione w czterech ścianach, a kilkuset osobom o wiele łatwiej - bo w mniejszym ścisku - udało się bawić.
Sinclar na scenie pojawił się niemalże punktualnie, tuż po północy. Przy akompaniamencie wybuchających na niebie sztucznych ogni stanął za konsoletą i wcale nie kwapiąc się do przywitań z wyczekującą go od kilku godzin publiką, zaczął zapętlać bity. Skromny kontakt artysty z publiką zdawał się wcale nie przeszkadzać widzom. Sinclar przyjechał do Sopotu zagrać popisowy set didżejski złożony ze swoich własnych najbardziej znanych utworów oraz remiksów. A to wyszło mu bez zastrzeżeń. Jego house'owe rytmy świetnie uzupełniały kolażowe wizualizacje oraz zsynchronizowane z muzyką wybuchy słupów ognia oraz wystrzały dymu w stronę publiczności.
I choć w sobotę zabrakło gorącej, letniej aury - tak potrzebnej do pełni szczęścia podczas tego typu imprez - na sopockiej plaży można było spotkać osoby tańczące do bladego świtu. Prawie jak w stolicy letniego imprezowania - na hiszpańskiej Ibizie.
Warto dodać, że występ Boba Sinclara odbył się w ramach cyklu imprez i koncertów organizowanych pod szyldem Beach Club na plaży przy sopockiej Zatoce Sztuki. Do końca sierpnia wystąpią m.in. Jessie Ware, Kasia Nosowska, Dawid Podsiadło, Delilah i Kamil Bednarek.
Fragment występu Boba Sinclara.