- 1 Młodzi w ten weekend bawią się na Elektryków (37 opinii)
- 2 Piją piwo na stadionie. Hevelka ruszyła (72 opinie)
- 3 Grzechy gastronomii: kto winny? (185 opinii)
- 4 Festiwal Światła rozbłysnął w Hevelianum (6 opinii)
- 5 Sporo odwiedzających mimo deszczu (27 opinii)
- 6 Połączyła ich miłość do jedzenia (52 opinie)
Post-rock czyli instrumentalne gitarowe brzmienie, cały czas nie do końca potrafi się odnaleźć w polskich realiach, a to co było ciekawe 10 lat temu, często ulega wyczerpaniu. Odzwierciedla to płyta "Agape" Klimt, której twórca stoi na takim muzycznym rozdrożu.
Post-rockowa muzyka w naszym kraju od kilku lat święci coraz większe triumfy. Jak zwykle z opóźnieniem w stosunku do Zachodu na polskiej scenie pojawia się coraz więcej formacji, penetrujących obszary instrumentalnego rockowego grania. Czasem dochodzą do tego elementy shoegaze czyli brzmienia gitar, wspartego masą efektów, w rezultacie czego powstają muzyczne ściany dźwięku, z jednej strony bardzo emocjonalne, a z drugiej porywcze.
Sporym objawieniem był zespół California Stories Uncovered z Tczewa, który dość zgrabnie podejmował wątek muzyki instrumentalnej. Jednak zbyt często powielali patenty muzycznych idoli zamiast wypracowywać własny, bardziej charakterystyczny styl. Ciekawiej takie granie wychodzi warszawskiej kapeli Tides From Nebula, która prezentuje cięższe oblicze czy pochodzącej również ze stolicy grupie Gasoline, która wątki rockowe skutecznie łączy z elementami elektroniki.
Klimt, solowy projekt Antoniego Budzińskiego z trójmiejskiej kapeli Saluminesia, na drugim albumie również uzewnętrznia swoje fascynacje instrumentalnym graniem, czasem urozmaicając je wokalami. Jego pierwsza, debiutancka płyta "Jesienne odcienie melancholii" była wypełniona długimi, przestrzennymi kompozycjami, którym najbliżej było do dokonań islandzkiego Sigur Rós (czasem także z powodu wokalu). Na tegorocznym albumie ta formuła uległa przeobrażeniu: utwory są krótkie, bardziej agresywne, żywiołowe, a przez to także intensywniejsze, bo często nie przekraczają 3 minut.
To ostatnie to zdecydowana zaleta tej płyty - nie dłuży się, świetnie zarysowuje pomysły i równie szybko je wyczerpuje. Ale z drugiej strony czuć ich przepych, a czasem wręcz trochę infantylne i przesłodzone brzmienie. Atakowanie ścianą dźwięku to nic nowego, warto rozkładać odpowiednie akcenty muzyczne bardziej umiejętnie. Tymczasem Budzyński na przemian gra gitarowy jazgot i tworzy spokojne kompozycje, z dodatkiem pianina. Czasem pojawia się wokal, nasuwający skojarzenia z zespołem Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach, chociaż w tym natłoku dźwięków trochę trudno go wyodrębnić i odczytać jako ważny element składowy tej muzyki.
Twórcy projektu Klimt udało się wypłynąć - jego drugą płytę wydaje Polskie Radio, a "Agape" było niedawno płytą tygodnia w radiowej Trójce. To jednak nie przekłada się na świeżość tego wydawnictwa - zbyt wiele jest tutaj utworów, które przemycają sprawdzone patenty i nie próbują poszukiwać nowych rozwiązań. Za pierwszym razem te emocjonalne i atakujące melodie robią wrażenie, ale po zagłębieniu się w nie, zbyt wiele treści nie zostaje, a jeśli już to hałaśliwa forma. Mimo wszystko ciekaw jestem jak ta muzyka sprawdzi się na żywo - w najbliższą niedzielę Klimt będzie promować płytę na koncercie w sopockiej Papryce.
Wydarzenia
Opinie (2)
-
2011-02-26 18:20
Panie Jakubie:
Odbiór muzyki to kwestia bardzo indywidualna.Prosto mówiąc: co się komu podoba. Uważam ,że ta płyta jest bardzo ciekawa, różnorodna i na każdy nastrój,bogatość jej jest jak najbardziej na plus. Polecam ta płytę!
- 6 0
-
2011-02-25 21:47
...dylematy Klimta
a ja myślałem, że to o malarzu ;)- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.