• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Test Smaku: Sztuczka - bez jednego zarzutu

Beata Testsmaku
11 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Test Smaku: niebanalne i smaczne Dwie Zmiany

W kolejnym odcinku cyklu Test Smaku odwiedzamy restaurację Sztuczka zobacz na mapie Gdyni w Gdyni. W ubiegłą środę pisaliśmy o sopockim Browarze Miejskim Sopot, za tydzień w środę opiszemy nasze wrażenia z bistro LuLa w Gdańsku (już tam byliśmy). Nasze recenzje są subiektywne, ale szczere - wszystkie restauracje odwiedzamy anonimowo, bez zapowiedzi i na własny koszt.



Sztuczka to mała restauracja zlokalizowana trochę w ukryciu miejskiego parkingu przy ul. Władysława IV w Gdyni. Zmieści się w niej 35 osób. Jednak nie uważam, że jest to wada. Dzięki takiemu niewielkiemu wnętrzu restauracja zyskuje niepowtarzalny kameralny klimat. Wystrój nie jest spektakularny. Nie stworzono w Sztuczce nadętego, pełnego przepychu wnętrza. Jest skromnie, estetycznie, elegancko. Po wejściu do restauracji nie czujemy się jak w pałacu, z którego najchętniej byśmy wyszli. Jest przyjemnie i zachęcająco.



Menu jest krótkie, ale to akurat nas nie dziwi. Ceny, jak na tego typu restaurację, nie są wygórowane. W wielu innych lokalach o niższym standardzie życzą sobie o wiele więcej za dania, które często okazują się być niesmaczne. I tak za przystawki zapłacimy od 25 zł do 36 zł, za zupy 16 zł - 18zł, dania główne: 39 zł - 68 zł, a każdy deser kosztuje 18 zł. Wszystkie potrawy to same zaskakujące połączenia, stworzone z wyszukanych i najwyższej jakości składników. Oczywiście zgodnie z najmodniejszymi gastronomicznymi trendami.

Świetną propozycją jest oferta lunchowa, która zmienia się w każdy poniedziałek. Lunch można zjeść od poniedziałku do piątku w godz. 12-15, a w sobotę od 13 do 16. Za trzy dania (przystawka, danie główne i deser) zapłacicie 40 zł. Czy to dużo? Co ważne, lunch to zawsze dwie propozycje do wyboru. Zawsze są dwie przystawki, dwa dania główne i dwa desery, więc jeśli tylko wybierzecie się we dwoje, możecie skosztować aż sześciu autorskich połączeń. Oczywiście, jak przystało na autorską kuchnię, można zdecydować się na menu degustacyjne (7 dań w cenie 150 zł, a z winem 240 zł). My zdecydowaliśmy się na propozycję lunchową oraz na trzy dania z karty.

Zamówiliśmy:
Lunch Menu (3 dania za 40 zł):
Przystawki:
- tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska;
- krem z topinamburu, świeży topinambur, sałatka z kopru włoskiego.
Dania główne:
- polędwiczka wieprzowa, duszona kapusta włoska, chutney jabłkowy, słonina;
- filet z makreli, risotto grzybowe.
Desery:
- eton mess, wędzona śliwka, sorbet z wiśni;
- espuma z orzechów laskowych, lody z popcornem.
Z karty:
- szafranowe risotto, szyjki rakowe, bisque z szyjek rakowych, chrupki jarmuż (26 zł);
- zdekonstruowany żurek - mus z zakwasu, emulsja ziemniaczana, boczek, świeża pieczarka, bulion wołowy (18 zł);
- zdekonstruowane tiramisu - granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy (18 zł);
- kawa latte (10zł).

Zanim zacznę wgłębiać się w szczegóły każdej potrawy, muszę nadmienić, że wszystko, czego próbowaliśmy stanowiło dla nas niesamowitą kulinarną przygodę. Obiad w Sztuczce to była wielka przyjemność dla naszych zmysłów. Ciężko też będzie mi opisać niektóre doznania smakowe, bo to po prostu trzeba przeżyć. Pierwszy raz w życiu zabrakło mi słów, aby oddać to, jak smakowały niektóre składniki dań. Cóż, to najlepszy dowód na to, że w Sztuczce spotkacie się z kuchnią zaskakującą i niecodzienną.

Przystawka menu lunchowego: tatar z łososia, jajko na miękko, aioli, sałata rzymska. To tylko z pozoru proste i znane wszystkim połączenie. Wszystko w tej przystawce było idealnie dobrane, wyważone, wyselekcjonowane. Świeży, wysokiej jakości łosoś pokrojony w drobną kostkę i delikatnie przyprawiony, ale tak minimalnie, aby nie zdominować żadną przyprawą smaku ryby. Jajko na miękko ugotowane w punkt. Żółtko lekko płynne, ale nie surowe i niezbyt ścięte. Aioli - sos z delikatnym musztardowo-czosnkowym posmakiem wspaniale dopełnił całości. I majonez (tutejszy wyrób) tak aksamitny, lekki i subtelny, że już chyba nigdy nie zjem tego ordynarnego, octowego, pochodzącego ze słoika. Urozmaiceniem dla tejże przystawki było kilka listków chrupiącej sałaty rzymskiej. Pyszne, a i porcja nie należała do najmniejszych.



Zupa krem z topinamburu (przystawka menu lunchowego), czyli z warzywa, które wiodło prym w ubiegłym roku i wykorzystywane było przez wszystkich znanych szefów kuchni. Na początek muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak dużego talerza. To znaczy dużego talerza może i się spodziewałam, ale z małym zagłębieniem w środku, do którego zmieści się co najwyżej kilka łyżeczek zupy. W Sztuczce zaskoczyła mnie słuszna porcja kremu, który prezentował się znakomicie, a i smakował wybornie. Słodki, nie za ciężki, delikatny, aksamitny. Charakteru zupie dodała sałatka z kopru włoskiego pokrojonego w bardzo cieniutkie paseczki. Co ciekawe, każda kolejna łyżka smakowała inaczej, wyzwalała coraz to nowsze nuty smakowe. Niesamowicie ciekawa propozycja.



Do przystawek podano nam koszyczek ciepłego pieczywa i masło. Być może to oklepane i niezbyt wyrafinowane, ale to kolejne pozory. O ile pieczywo niczym się nie wyróżniało, to masło smakowało genialnie. Puszyste, lekkie, pozostawiające na podniebieniu maślany aksamit. Wiem, być może brzmi infantylnie, ale nie umiem tego inaczej wyrazić. Na pewno nie było to ciężkie, tłuste masło, które obciąża żołądek.
 


Dania główne niczym nie odbiegały od przystawek. Filet z makreli, risotto grzybowe (danie główne lunch menu). Jakiś czas temu jadłam w pewnym lokalu w Gdyni makrelę i była to totalna pomyłka, bo ryba okazała się być stara, śmierdząca, niejadalna. W Sztuczce nie zawiodłam się, bo ryba, którą mi podano była najlepszą, jaką jadłam od lat. Świeża, soczysta, doprawiona tak jak lubię, czyli bardzo delikatnie, bez zbędnej panierki, mąki, sztucznych przypraw. I to risotto, które pachniało lasem. Nie szczędzono na grzybach, które czułam w każdym kęsie.



Polędwiczka wieprzowa (danie główne lunch menu). Przygotowana metodą sous vide, czyli gotowana we właściwej temperaturze w opakowaniu próżniowym. Dzięki takiej obróbce mięso zachowuje wszelkie walory smakowe. Taka też była polędwiczka w Sztuczce. Pełna aromatu, niezwykle soczysta, miękka, niesamowicie delikatna. Jak mięsna pianka, która rozpływała się w ustach. Mięsu towarzyszył chutney jabłkowy. Gęsty, słodki sos, który współgrał z polędwiczką wręcz idealnie. Pojawiło się go na talerzu tyle, ile trzeba. Nie zalano nim mięsa, dzięki czemu to właśnie ono, od pierwszego do ostatniego kęsa, było królem. Duszona kapusta włoska była miękka, nie przesadzono z obróbką, więc liście nie zmieniły się w papkę. Danie doskonałe w każdym calu.



Risotto szafranowe al dente (danie z karty), bardzo delikatne, subtelne. Wyrazu nadawały mu miękkie szyjki rakowe, słona, wyrazista piana i chrupiące, nieprzesuszone listki jarmużu. Połączenie tych wszystkich składników w jednym kęsie to niebywała przyjemność dla kubków smakowych.
 


Propozycja zdekonstruowanego żurku w karcie tak nas zaciekawiła, że nie mogliśmy go nie spróbować. Na dnie talerza (kolejny już raz naprawdę dużego) położono mus z zakwasu i emulsję ziemniaczaną, a na nich ułożono plasterki świeżej pieczarki i chrupiący boczek. W karafce dostaliśmy wywar wołowy, którym trzeba było zalać całość. Jak smakował ten zdekonstruowany żurek? Fenomenalnie. Gładki i delikatny mus z zakwasu, równie subtelna emulsja z ziemniaków w połączeniu z wyrazistym, pełnym aromatu i smaku wywarem wołowym, to nic innego jak wyraz najwyższego kulinarnego kunsztu. Dodatek plasterków chrupiącego boczku to genialny pomysł, który jeszcze wzbogacił ów zdekonstruowany żurek.



Po takiej uczcie przyszedł czas na desery. Nie ukrywam, że czekaliśmy z ogromnym zniecierpliwieniem na słodkie wariacje tutejszego szefa kuchni.

Eton mess (deser z propozycji lunchowej), czyli słodki bałagan. Chrupiącą, delikatną bezę połączono z wędzoną śliwką, która miała słodko-wytrawny smak, pachniała dymem i niczym, na szczęście, nie przypominała tej płytkiej w smaku śliwki kalifornijskiej. Sorbet z wiśni doskonały, pełen owocowej słodyczy. Wszystkie smaki przenikały się w każdym kęsie i tworzyły wysublimowaną całość.



Espuma z orzechów laskowych (deser lunch menu), lody z popcornem. Espuma, ostatnio często stosowany przez szefów kuchni zamiennik nazwy dla delikatnej, lekkiej, subtelnej pianki. Ta, którą podano nam w Sztuczce, miła wyrazisty smak orzechów laskowych. Lody z popcornem stanowiły wyborne uzupełnienie już i tak świetnego smaku. Słodycz lodów mieszała się ze słoną kukurydzą, tworząc tym samym zaskakującą, ale jakże smaczną kompozycję.



Największym zaskoczeniem było dla nas zdekonstruowane tiramisu zamówione z karty. Wszystkie składniki deseru ułożono obok siebie. Można było je łączyć w dowolny sposób i tym samym tworzyć co rusz nowy wymiar smaku i aromatu. Na talerzu pojawiła się granita espresso, kandyzowane żółtko, puder czekoladowy, kasza manna z amaretto, migdałowe macaronsy. Prawda, że brzmi "zdekonstruowanie"? Granita - słodycz przypominająca lody lub sorbet. Ważne, aby miała odpowiednią konsystencję, czyli musi być na wpół zamarznięta z kryształkami lodu. Oczywiście granita w Sztuczce właśnie taka była, a i smakowała niecodziennie i oryginalnie, bo aromatyczną kawą espresso. Kandyzowane żółtko to chyba największa niespodzianka w tej wersji tiramisu. Rozlało się po pozostałych składnikach niczym słodka emulsja. Zamiast klasycznego mascarpone użyto kaszy manny, która ani fakturą, ani smakiem nie przypominała tej tradycyjnej wersji.



Nie będę się rozwodzić o latte. Napiszę krótko, zwięźle i na temat: pięknie podana, niesamowicie pyszna, kosztowała 10 zł, a swoją jakością górowała nad tymi kawami, które serwują nam sieciówki i to za o wiele wyższą cenę.



Na uwagę zasługuje nienaganna obsługa. Kelner, który nas obsługiwał to dowód na to, że istnieją jeszcze restauracje, które dbają o to, aby każdy gość poczuł się wyjątkowo. W Sztuczce można przeżyć niezapomnianą kulinarną przygodę, ale też przypomnieć sobie, na czym polega profesjonalna obsługa kelnerska. Imponujące było to z jakim spokojem, zaangażowaniem i gracją zostaliśmy obsłużeni. Nie mamy żadnych, absolutnie żadnych uwag. Brawo.

Zdaję sobie sprawę, że pojawi się wielu malkontentów narzekających na ceny, na ilość, na dziwne nazwy, na podążanie za kulinarnymi trendami, ale szczerze mówiąc mam dla nich tylko dwie rady. Nigdy, przenigdy nie odwiedzajcie Sztuczki. Wybierzcie osiedlowy bar, w którym serwują tradycyjne obiady po 10 zł. Sztuczka jest restauracją dla ludzi, którzy docenią wyrafinowane smaki, faktury, połączenia, którzy chcą próbować nowości. Dla których gastronomia nie ogranicza się tylko do napchania brzucha byle czym i byle jak. Sztuczka jest dla tych, którzy umieją docenić starania, pomysłowość i kreatywność. Dla tych, którzy chcą przeżyć kulinarną przygodę ze smakiem.

Podsumowanie
Miejsce, gdzie można nie tylko zaspokoić głód, ale przede wszystkim nasycić wszystkie zmysły.
Restauracja pełna pasji, wspaniałych smaków, aromatów, różnorodnych faktur i imponujących połączeń.
Obalamy mit, że porcje są mikroskopijne. To nieprawda, można się nimi naprawdę najeść, a i ceny nie są bardzo wysokie.
Pamiętajcie o rezerwacji. Bez niej może być ciężko o wolny stolik w godzinach lunchowych.

Pierwsze wrażenie: 100 proc.
Aranżacja/wystrój: 100 proc.
Atmosfera: 100 proc.
Obsługa: 100 proc.
Estetyka dań: 100 proc.
Toalety: 100 proc.
Smak: 100 proc.
Cena/zadowolenie: 100 proc.

Ocena ogólna: 5


Cykl "Test Smaku" powstaje we współpracy z serwisem testsmaku.pl. Odwiedzając restauracje, bez zapowiedzi i na własny koszt, chcemy prezentować szczere spojrzenie na trójmiejską gastronomię. Doradzimy, gdzie warto się wybrać, a które miejsca omijać. Nowa recenzja co środę!
Beata Testsmaku

Miejsca

  • Sztuczka Gdynia, Antoniego Abrahama 40

Opinie (142) 1 zablokowana

  • sztuczka... (2)

    Wielkość porcyjek to wielka..............Sztuczka :) :)
    nie dziękuję. Nie skorzystam .

    • 13 6

    • Smakosz jest tylko jeden! (1)

      • 1 3

      • A nie, bo ja też jestem Smakosz

        • 2 2

  • Menu degustacyjne (4)

    Rozumiem sens menu degustacyjnego jako rozpoznania oferty szefa kuchni. Ale czy, jeśli coś zasmakuje, jest szansa otrzymać danie pełnowymiarowe? Fajnie podegustować, zwłaszcza z fachowo dobranym winem, ale jeszcze fajniej nasycić się daniem, które smakuje najbardziej. Zjeść kawałek mięsa, a nie tylko obejrzeć piankę z topinamburu naniesioną na "ślad poślizgu" na talerzu. I w ogóle ten topinambur to jakiś ulubiony materiał kucharzy spod znaku mikroskopu i pęsety, wszędzie go pełno. Strasznie ą-ę jest obecnie mieć topinambura w menu.

    • 16 2

    • nie znasz się (3)

      Topinambur już jest passe. Teraz czas skorzonery!

      • 3 1

      • (2)

        Aaa, topinambur i skorzonera czyli czarne korzonki.
        Hipsterka uznaje powyższe za produkty z kosmosu albo co najmniej z Hollywood.
        Ja je znam z autopsji, choć ograniczonej, zaś ma babcia tak topinambur czy skorzonerę jadała tak często jak się tylko dało, z zwyczajnej biedy.

        • 7 0

        • Dla wielu brukiew to też wynalazek, (1)

          a jeszcze niedawno traktowana była jako jedzenie biedoty.
          Ale hipki to kupią, w końcu moda to moda.

          • 5 0

          • Albo czarna rzepa!

            • 3 0

  • najlepsza oferta lunchowa w Gdańsk to Gold Town (3)

    za 16zl też 2 dania do wyboru, ale smak to prawdziwa polska kuchnia. Polecam każdemu. Burgery tylko surf burger. azjatycka tylko buddha bar

    • 1 11

    • Buddha? hehehe, dobre...

      To kuchnia azjatycka ale chyba na polskie podniebienie, które nigdy nie miało z prawdziwą Azją styczności.

      • 1 0

    • (1)

      Surf burger ssie paukę...

      • 2 2

      • nie ma leszpych i bardziej prawdziwych burgerów w trojmiescie

        zobacz jakiej jakosci oni maja wolowina a jakiej wszystkie inne bary ktore ich kopiuja

        • 2 1

  • Puenta!?

    Ponoć prawdziwa cnota, krytyki się nie boi.
    Skoro jednak zakończenie artykułu brzmi jak brzmi, to osobie artykuł piszącej odpowiem, proszę sobie darować dalsze sięganie po pióro, nawet te klawiaturowe. Proszę zejść na ziemię, proszę pojechać gdziekolwiek w Polskę, pochodzić po ludziach i poznawać smaki oraz produkty z których dania są robione. Może wtedy da się dostrzec znaczenie pisanych słów i porównanie cóż może oznaczać napisanie bzdetu typu - "Świeży, wysokiej jakości łosoś"
    Czy autor(ka) widziała jak wygląda świeży łosoś dziki a nie ten mrożony z hodowli? Czy autor rozumie słowa jakich w artykule używa. Sądzę że nie i raczej jest blagierem niż blogierem.

    • 8 3

  • Wręcz przeciwnie...

    Byłam z chłopakiem w jego urodziny spróbować czegoś nowego. Mieliśmy nadzieję, ze coś co zostanie podane będzie wyjątkowe i przede wszystkim smaczne. To co otrzymaliśmy to łosoś z sosem o smaku peta. Dosłownie. Szczęście, ze godzinę wcześniej coś zjedliśmy, bo płacąc 180zł wyszliśmy po prostu głodni. Krzesła niewygodne, obsługa jakaś taka mrukliwa. Brak klimatu. Tak tylko jestem w stanie podsumować naszą kolacje w tym lokalu.

    • 8 2

  • Byłem

    zapłaciłem , jest nadęcie , ale ok!

    • 0 1

  • Według autorki jak idę do osiedlowego baru to napycham brzuch byle jak i byle czym? (16)

    Szanowna Pani są bary i to właśnie osiedlowe gdzie można zjeść smaczne i przyzwoite obiady może nie za 10 złotych ale za 15.
    Zgadzam się, tam nie pomażą nam tak fikuśnie talerza sosem.
    A te podsumowanie artykułu można było sobie darować.

    • 156 28

    • Pani zapomniała jeszcze dodać że trzeba zbrać ze sobą szkło powiększające (10)

      aby móc podziwiać te dzieła sztuki.

      • 28 11

      • Lokal ewidentnie nie dla Cebulaków ! (9)

        Puenta autorki jednak jak najbardziej konieczna czytając właśnie cebulakowe opinie. Cebulak piszę że małe porcję, trzeba podziwiać z lupą bo cebulak przyszedł i zamówił JEDNO drugie danie i myślał że się nawpieprza jak wieprz bo cebulak nie wie że w restauracji dostaję się czekadełko, zamawia pierwsze danie, drugie danie i finalnie deser i wychodzi z restauracji najedzony pysznym jedzeniem a nie nawpieprzany górą kartofli, ogromnym schabowym. Oczywiście Cebulak tego nie robi bo ma przygotowane max 30zl a jak chce się zjeść wykwitnie , do tego napić się dobrego wina to musi się liczyć z min 200-300 zł za 2 osoby. To nie jest drogo, po prostu Cebulaku za mało zarabiasz bo jesteś za mało operatywny więc powinieneś omijać takie miejsca długim łukiem. Byłem w wielu bardzo dobrych restauracjach i Sztuczka na pewno jest ścisłą czołówką jeżeli chodzi o trójmiasto. Polecam.

        • 26 42

        • No cóż nie każdy jest operatywny to prawda, ludzie w większości są uczciwi. (6)

          I raczej omijać szerokim łukiem a nie " długim łukiem".

          • 21 3

          • (5)

            Wyobraź sobie cebulaku że można być i operatywnym i uczciwym. Dla cebulaka każdy kto zarabia normalne pieniądze to złodziej.

            • 5 13

            • Aby zarobić to trzeba komuś innemu wyrwać. (4)

              Taki np. lekarz niech zarobi 20.000 złotych to wyrywa to z budżetu państwa i potem brakuje np. inne potrzeby.
              Niby uczciwie ale gdyby zarobił 1/4 tego to tez by przeżył.

              • 7 8

              • (3)

                gwoli ścisłości: jeśli zarabia 20000 to nie wyrywa całości z budżetu tylko dorabia w prywatnej klinice.

                "Niby uczciwie ale gdyby zarobił 1/4 tego to tez by przeżył." - to w ogóle wszyscy zarabiajmy minimalną, przecież też jakoś z nią przeżyjemy. Po co sie starać by zarabiać coraz więcej?

                • 10 3

              • Np.taki prywaciarz (2)

                zapłaci prcownikom minimalną pesję a sobie da podwyżkę i postarał się by zarobić więcej.

                • 4 6

              • Tak? (1)

                To załóż firmę i dawaj ludziom po 10 tys.
                Kto ci broni?
                Jesteś nieudacznikiem? Nie potrafisz!
                To dla ciebie to minimum i tak jest za dużo - cebulaku

                • 5 3

              • Potrafię pracować.

                A ciebie na mnie nie stać wałku jeden.
                Godzinę drogi samolotem mam lepsze warunki płacy i pracy.

                • 2 2

        • ze zdjęć

          To super to taka piana na talerzu ta :) Mój pies kiedyś się tak zrzygał ...

          • 8 4

        • Bardzo ładnie

          A teraz wyjdź z klasy i przyjdź jutro z matką

          • 10 0

    • Szkoda że nie wiemy kto jest Geslerową portalu trojmiasto. (3)

      Może właściciel tego wysublimowanego smaku nam się ujawni.
      Masz odwagę pisać recenzje, miej odwagę ujawnić się z imienia i nazwiska.

      • 50 7

      • Prawda (1)

        Żeby pisać takie opinie naprawdę trzeba mieć pojęcie kulinarne .....jednych obsmarują drugich popieszczą ...obiektywnym być jest to chyba za mało.

        • 20 4

        • Przeciez

          Przecież piszą ,ze to subiektywna ocena (!)

          • 6 2

      • podejzewam ze pani Ola S.

        Wystarczy przesledzic kto pisze o gastronomi na 3city.pl
        Pytanie czy jest obiektywna

        • 5 6

    • to podsumowanie a nie te

      • 9 0

  • To jest degustatornia a nie restauracja (1)

    Pointa artykułu zupełnie niepotrzebna. Przepraszam ale to się czuje że autorka jest z tzw. awansu społecznego.

    • 10 3

    • Zakonczenie

      A mi się podoba takie podejście autorki. Bo trolownia tutaj obrzydliwa jest.

      • 2 6

  • Pisałam w zeszlym tygodniu że nie ma co sztuczki testować bo wiadomo że jest najsmaczniejsza :) a tak mnie shejtowali, tyle minusow dostalam .... :)
    Co do MULKA, nie można porównywać, goloneczka w mulku jest najlepsza na świecie ale to nie ten rodzaj kuchni, zależy na co człowiek ma ochote danego dnia ;)

    • 2 4

  • 100% ze wszystkiego (3)

    żebyście rozwolnienia z tego zachwytu nie dostali!
    Byłem w zeszłym roku ze znajomymi i żadna z potraw nie jest warta swojej ceny. Wiecie z czym kojarzy mi się konsumpcja w Sztuczce? - z degustacją tortów przy wyborze tortu na ślub. Byłem w cukierni z przyjaciółmi, którzy brali ślub i wybieraliśmy. Każdy dostał talerzyki z mikroskopijnymi kawałkami tortów, co w tym przypadu jest normalne, bo po tortach szybko może zemdlić, ale że w restauracji postawiono przede mną danie główne w podobnej wielkości... od razu dostałem retrospekcji i przypomniałem sobie te mikro porcje tortów do degustacji... nie wiedziałem, że może mnie to spotkać w restauracji i to jeszcze za takie pieniądze. Przerost formy nad treścią absolutnie. Pomijając już nawet swoją własną kuchnię, to wolę zjeść coś porządnego w innym miejscu, gdzie cena będzie adekwatna do jakości i na pewno nie będzie to byle co, tak jak się wydaje tej pseudowyroczni kulinarnej.

    • 30 9

    • (2)

      Wreszcie coś z sensem. Trend na dobre jedzenie nie przeminie nigdy, ale spuszczanie się nad kompozycją piankową w rogu talerza to tylko przejściowa moda.
      P.S. Dobrze, że opowieść o mulach sobie tym razem darowałeś.

      • 12 1

      • o mulach było wtedy, bo wtedy robiłem i w najbliższym czasie o nich nie będzie...

        Dzisiaj mało co mogę pisać, bo robię próbne ciasto na sobotę, ciasto myśliwskie, a nawet tortem można by to nazwać. Po raz pierwszy, ale wyszło rewelacja, na bank żadna cukiernia nie ma takiego pysznego ciasta! :P

        • 5 1

      • Mentalny

        Haha, też kojarzę te mule, pozdrorisotto

        • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Strefa Trojmiasto.pl na Juwenaliach

w plenerze, gry

Juwenalia Gdańskie 2024 (52 opinie)

(52 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (4 opinie)

(4 opinie)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakim serialu Netflixa możemy oglądać lampy trójmiejskiej firmy?