• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z korporacji na birmańskie bezdroża. "Endorfinowy granat" Michała Pawlika

Aleksandra Wrona
7 marca 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
"Jestem facetem, który postanowił zmienić swoje życie. Lubię podróże i lubię dzielić się przemyśleniami, a teksty zawarte w książce to wynik tego prostego równania" mówi o sobie Michał Pawlik. "Jestem facetem, który postanowił zmienić swoje życie. Lubię podróże i lubię dzielić się przemyśleniami, a teksty zawarte w książce to wynik tego prostego równania" mówi o sobie Michał Pawlik.

Michał Pawlik, wypalony pracą w korporacji trzydziestoparolatek, rzucił swoje dotychczasowe życie i wyruszył w rowerową podróż po Azji Południowo-Wschodniej. Efektem tej życiowej rewolucji jest książka "Endorfinowy granat", w której wspomnienia z podróży łączą się z przemyśleniami na temat poszukiwania własnej drogi.



Aleksandra Wrona: Czym jest tytułowy "Endorfinowy granat"?

Michał Pawlik: "Endorfinowy granat" to nawiązanie do jednego z przełomowych dla mnie momentów podczas podróży. To było w Birmie, siedziałem w nocy na plaży i gapiłem się w przygasający ogień, w którym chwilę wcześniej spaliłem wiele spisanych wspomnień. Śmiałem się wtedy i płakałem na przemian. Na tamtej plaży coś się we mnie zmieniło, być może właśnie wtedy dorosłem. To ogromna wartość podróży, one kierują naszą uwagę na porzucone elementy podświadomości, które powinny zostać zauważone, wysłuchane i uznane.

Każdy może interpretować te słowa na swój sposób. Dla mnie "Endorfinowy granat" to odwaga do tego, by budować życie według własnego projektu, bunt przeciwko porządkowi, który wynika ze zbiegów okoliczności, a nie naszego planu, to wolność od ograniczeń stawianych przez strach i dotarcie do prawdziwej istoty siebie.

Mówisz, że "wierzysz, że rodzimy się nie po to, żeby spłacić kredyt, a potem umrzeć". Pomyślałeś o tym, że te słowa mogą być dla twoich czytelników bolesne?

Wszyscy dostaliśmy po jednym życiu i nie wiadomo jak dużo czasu, aby je wykorzystać, a ziarenka piasku w wielkiej klepsydrze opadają każdego dnia.
Mogą być bolesne, zarówno dla moich czytelników, jak i dla mnie, zwłaszcza że wciąż spłacam swoje kredyty (śmiech). Bycie miłym, taktownym i kurczowe trzymanie się komfortu nie zawsze jest najlepszym wyjściem. Ból ma moc i czasami jest świetnym narzędziem. Aby trafić do człowieka, trzeba nim wstrząsnąć, sprawić, żeby stanął obok swoich schematów myślowych i dostrzegł swoje prawdziwe położenie, niekiedy to wymaga mocnych słów.

Wszyscy dostaliśmy po jednym życiu i nie wiadomo jak dużo czasu, aby je wykorzystać, a ziarenka piasku w wielkiej klepsydrze opadają każdego dnia. Ludzie często żyją w miejscach, w które przypadkowo popchnął ich świat, nie planują długoterminowo, przez co tracą kontrolę nad swoim życiem i poczucie spełnienia. To bolesna myśl, dlatego umysł ludzki ucieka od niej w kierunku łatwych tematów, jak wieczorny film, impreza czy bieżące sprawy.

Ale właśnie zajmowanie głowy łatwymi tematami zastępczymi buduje kiepskiej jakości życie. Musimy patrzeć w stronę prawdy, to pomaga przebijać się przez mur strachu, który odgradza nas od marzeń i nieść ciężar bólu, gdy jest taka potrzeba.

Oprócz sytuacji z podróży w książce zawarłeś też garść porad, które przybierają postać mowy motywacyjnej. Czy czujesz się tzw. coachem?

Przede wszystkim jestem facetem, który postanowił zmienić swoje życie. Lubię podróże i lubię dzielić się przemyśleniami, a teksty zawarte w książce to wynik tego prostego równania.

Nie obawiasz się tego, że ktoś zdecyduje się pójść w twoje ślady i się zawiedzie, że ryzyko i przygoda nie są dla każdego?

Zachęcam do odnajdywania swojej historii i życia nią, ale jednocześnie nie podpowiadam jaka to historia - każdy ma swoją. Styl życia wymaga wehikułu, moim wehikułem na obecnym etapie są podróże i przez nie się realizuję, ale to może się zmienić. Ktoś inny może realizować swoją indywidualność przez rzeźbienie w skale, malowanie obrazów na płótnie lub grę na flecie. Zachęcam do tego, by odszukać wzór, który pozwoli żyć zrównoważonym i ciekawym życiem, a przede wszystkim zachęcam do mądrego planowania.

Być może znajdą się ludzie, którzy zrobią coś szalonego, a później stwierdzą, że to jednak nie ich historia, ale właśnie ten proces próbowania nowych rzeczy ma ogromną wartość. Może przygoda nie jest dla nich, ale skąd mają o tym wiedzieć, jeżeli nie spróbują? Nie ma umowy gwarancyjnej na życiową ścieżkę, którą wybieramy, ale człowiek, który wraca z podróży jest zupełnie inny od tego, który w nią wyruszył.

Poza tym, co najgorszego może się stać? Stracić pracę? Zawsze można znaleźć nową. Życie osobiste? Jeżeli walczysz ze sobą, aby podjąć trudną decyzję - to pewnie masz ważny temat do przepracowania. Zdrowie - trudno powiedzieć, co jest dla nas dobre, na pewno dobre nie jest tłumienie pragnień i emocji. Życie nie zaczeka, aż przemyślisz wszystkie za i przeciw, nie ześle magicznej propozycji, która rozwiązałaby wszystkie problemy i nie da ci idealnie komfortowej okazji do wprowadzenia zmian. Prawdopodobnie zmiana będzie oznaczała skok ze skały o niewiadomej wysokości i lot głową w dół, ale jeżeli się zdecydujesz - kto wie, może w pewnym momencie okaże się, że umiesz latać.

"Endorfinowy Granat" dostępny jest już w sprzedaży. "Endorfinowy Granat" dostępny jest już w sprzedaży.
Na to, że porzuciłeś pracę, wpłynęło wiele czynników. Co było momentem przełomowym, który pomógł ci podjąć tę decyzję? Kroplą, która przeważyła szalę?

To proces, który odbywał się latami, ale pamiętam dzień, w którym tłumaczyłem się z wyników, musiałem po raz kolejny udawać, że mają dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Usłyszałem trochę przykrych słów, które utwierdziły mnie w tym, że już od dawna to nie jest moja historia. Mój szef widząc, jak się męczę, poprosił, abym się określił. Więc się określiłem (śmiech).

Czy miałeś chwile zwątpienia? Momenty, kiedy tęskniłeś za swoim biurkiem w stabilnej pracy?

Nigdy nie żałowałem swoich decyzji. Choć życie bez etatu jest rzeczywiście mniej stabilne, przez kilka lat nie aplikowałem o żadną inną stałą pracę. Zmiany, które wprowadziłem sprawiły, że przeżyłem najpiękniejsze chwile w życiu, że sięgnąłem po swoje marzenia. Dzięki temu nie mówię już o marzeniach, teraz mam plany do zrealizowania.

Być może znajdą się ludzie, którzy zrobią coś szalonego, a później stwierdzą, że to jednak nie ich historia, ale właśnie ten proces próbowania nowych rzeczy ma ogromną wartość.
Który moment podróży był dla ciebie największą lekcją? Czego się nauczyłeś?

Trudno wybrać jeden moment, bo cała podróż to wielka lekcja. Każde miejsce ma inne właściwości, a każdy dzień to nowe doświadczenia. W Birmie poczułem prawdziwe połączenie z naturą, w Laosie wsłuchałem się w siebie bardziej niż kiedykolwiek, na Filipinach przeżyłem wspaniały czas z innymi ludźmi, wyciszenie medytacyjne w Malezji było świetną okazją, aby poukładać wszystko w głowie. Trudno mówić o jednym doświadczeniu, bo one najlepiej działają, gdy zbierze się je razem.

Ruszając w podróż uruchomiłeś lawinę zdarzeń, która odmieniła twoje życie. Jak teraz widzisz swoją przyszłość? Wiesz już, czym chciałbyś się zająć, żeby po powrocie z podróży nie wpaść w pułapkę codzienności?

Prawdę mówiąc codzienność już chyba dla mnie nie istnieje, przynajmniej nie w takim wydaniu, w jakim znałem ją kiedyś. Sęk w tym, że jak zmienisz swój wewnętrzny obraz rzeczywistości, zmienia się również twoja rzeczywistość. Obecnie, gdy nie podróżuję, doradzam firmom przy przedsięwzięciach rozwojowych, realizuję również swoje projekty. A głowę mam pełną pomysłów, które czekają na swoją kolej.

Co chciałbyś przekazać czytelnikom, którzy tak jak ty kiedyś, czują się znużeni własnym życiem?

Moja recepta na znużenie jest prosta - zawsze mam określone cele i codziennie nad nimi pracuję. W każdej chwili muszą być w zasięgu wzroku i mimo tego, że często kusi mnie, aby bagatelizować wyzwania w obawie przed porażką, za każdym razem traktuję je jak najważniejsze zadania w życiu. Od samego początku wiem, że zdarzą się potknięcia i błędy, że będzie potrzebna wytrwałość, aby dobrnąć do końca i ta świadomość pomaga wytrwać, gdy pojawiają się kłopoty. Takie podejście sprawia, że życie ma smak przygody, a przy okazji więcej osiągamy.

Poza tym warto pamiętać, które sprawy są w życiu najważniejsze, a które aż tak ważne nie są. Gdy biegamy w labiryncie codzienności, łatwo pomylić jedne z drugimi. Jeżeli nie pracujemy nad ważnymi sprawami, to prawdopodobnie pracujemy nad drobiazgami, a praca nad drobiazgami jest nużąca.

Opinie (147) 8 zablokowanych

  • Każdy z was by tak chciał ale się boi

    żałośni luzerzy. Brawo Michał!

    • 1 1

  • przejeździć pół świata (1)

    i wydać książkę o tak tandetnej okładce. niepojęte!

    • 8 4

    • tandetnej? jest świetna, bardzo mi się podoba. trzeba ją zrozumieć, jak widać nie każdy potrafi.

      • 0 0

  • Brawo (1)

    Ja podziwiam za odwagę i ciekawe spojrzenie na życie. Śmiać mi się chce czytając komentarze smutnych etatowców którzy tak chętnie hejtują. Pewnie książka „jestem frajerem, bo siedzę na d*pie w pracy której nie lubię i mam brzydka żonę i wychowuje chyba moje dzieci” bardziej by wam przypadła do gustu.

    • 10 17

    • Dokładnie - widać po minusach ilu tu frajerów jest

      Nie wiem jak w obliczu wszystkich przemian społecznych mamy rok 2018 dalej mieszka w tym kraju tyle wrednych ludzi co bedą mowić ludziom jak żyć

      • 1 1

  • wszyscy z. korpo uciekaja a w trojmiasto kolejne stajnie i opensejsy ;) otwieraja (7)

    • 40 13

    • gdzie uciekaja? i co potem robią food-turcki? czy eko burgery (2)

      • 28 4

      • A co zazdrościsz Polaku robaku

        Ze stać ich na własny biznes a ty musisz siedzieć w korpo z panem Mirkiem ?

        • 0 1

      • robią cokolwiek byle tam nie wracać

        • 1 0

    • Korpo powstaje w trójmiejscie głownie po to (3)

      Żeby słoiki i Ukraińcy mogli gdzieś pracowac

      • 3 5

      • taa...

        Ukraińcy i słoiki robią w korpo bo miejscowi już obsadzili wszystkie intratne posady w miejscowych Januszexach. A tam to wiadomo, złote góry i "rodzinna" atmosfera gratis.

        • 1 0

      • (1)

        To gdzie pracują miejscowi ? Na zmywaku w uk ? :)

        • 8 0

        • tam gdzie lepiej płacą

          • 1 1

  • Zabawne są te historie korpoludków rzucających robotę żeby wypasać owce w Bieszczadach/jeździć rowerem po Afryce/prowadzić (2)

    To kolejny objaw braku dojrzałości młodych ludzi.

    • 31 8

    • bo to tzw dzisiejsi single -wolni jak ptaki,wiecznie w podrózy.... (1)

      • 9 5

      • ;)

        Jacy wy jestescie dojrzali.. piwsko po etacie i ogladanie tepych seriali z zona na kanapie;)

        • 2 0

  • Czyli po komentarzu znajomego wniosek, że raczej źle zrobił (1)

    Praca jest nie tylko w korporacji. Szczęścia trzeba szukać blisko siebie i w sobie. Pojechać na wycieczkę można i z biurem podróży i na własną rękę i w Polskim i za granicą. I z rodziną też da się.

    • 5 1

    • Nic nie trzeba, można w sobie, można na zewnątrz, można w domu, można dalej. Życie nie podlega ocenie dobrze/źle.

      • 2 0

  • Michal...kolega Michala

    Znam Michala od wielu lat, pochodzimy z tego samego miasta i obaj zauroczeni 3miastem...przeprowadzilismy sie- On do Gdanska , ja do Gdyni.
    Przykro sie czyta wiekszosc opinii Panstwa- czuc w nich tylko zawisc("...on to na pewno bananowe dziecko.." itd.), zlosc(zapewne na brak jakichkolwiek swoich osiagniec), smutek (za szarosc swoich dni), zazdrosc(".. podrozuje i doswiadczyl tego,czego ja nie...")...etc.
    Jak ktos wczesniej stwierdzil w komentarzu,ze Michal jest takim "Piotrusiem Panem"...moim zdaniem po czesci tak...i to jest wlasnie na swoj sposob urocze. Nie negujmy czyjegos sposobu zycia, patrzac tylko przez pryzmat swojego.
    Nie zalozyl jeszcze rodziny(wiec moze spokojnie podrizowac),bo nie spotkal jeszcze kobiety z ktora chcialby sie zestarzec. Co w tym zlego?Kiedys moze spotka kogos wyjatkowego jak ja.
    Ja zalozylem rodzine i podrozuje podobnie jak On-sam, albo z cala rodzina.
    Pracowalismy w tej samej branzy korporacyjnej i obaj sie "wypalilismy"...sami wybralismy taki zawod, z calym jego urokiem.
    Obecnie pracuje jako freelancer(tak wiem,do tej terminologi tez niektorzy z Was sie przyczepia), mam wiecej czasu dla bliskich i juz zapomnialem o szczurzym wyscigu.
    Wracajac do Michala i jego beztroskich podrozy(jak to gro z Panstwa okreslilo), to zapewniam,ze na wszystko sam zapracowal,stac go mentalnie i finansowo,zeby tak zyc jak lubi.
    W tejze stresujacej pracy korpo mozna zarobic w rok wiecej,niz wiekszosc z Panstwa przez 30 lat na etacie...ale dla wiekszosci z Panstwa to s-fc...i ciezkie do zrozumienia,ze pieniadze to nie wszystko!;)
    Tak wiec Michalowi nie wystarczyla do szczescia poranna kawa w oknie z widokiem na zatoke;)...i zaczal szukac szczescia na swoj sposob.
    Z mojej strony szacunek i pelne zrozumienie kolego.
    A Panstwu zycze szczescia w swoim odnajdywaniu siebie..czy to w Polsce, czy na obczyznie.

    • 4 3

  • Znajomy (1)

    Znam Michala. Jak niewiele z tego piszecie jest chociaz bliskie prawdy. Nie utrzymuja go rodzice, zyje bardzo oszczednie, kazda zlotowke dokladnie analzuje. Dzieki temu nie musi spinac sie na korpo. Taki model wybral. Pisze o tym ze czasami brak przez to stabilnosci. Zdjecia rzeczywiscie slabo dobrane, pytanie czy przez niego, czy przez portal. Ale napisac ksiazke, coz jaka by ona nie byla. Troche trzeba popracowac i znowu zaryzykowac...bo wydaje sie za swoje...a nie za wasze. Szacun

    • 3 4

    • Nie oceniam

      wolałbym jednak nie analizować każdej złotówki, tracił bym na tę czynność więcej czasu niż na pracę w tzw korpo.Artykuł może byłby fajny ale.jakieś 30 lat temu.Ówczesnych czytelników zainteresowłaby historia o ucieczce przed szarą rzeczywistością. Teraz, wyjechać i uciec potrafi, a przede wszystkim może prawie każdy

      • 1 1

  • no i fajnie :) (1)

    spoko koleś sobie pojechał, napisał o tym, nie czepiam się, choć sam dużo podróżuje z plecakiem będąc na etacie i jakoś nie robię z tego show, ale już nawet nie o tym.

    najbardziej rozwalają mnie tacy mistrzowie, którzy piszą o porady gdzie jechać do azji, bo mają 25 lat i rzucają korpo bo są wypaleni :D :D :D jak w tym wieku mogli się zdążyć wypalić ?! :)

    • 11 5

    • Wow. Trafione w punkt. Jeżdżę sporo, z plecakiem, głównie Azja. Też jestem na etacie. I nienawidzę dorabiania ideologii. Podróże z pewnością zmieniają nasze postrzeganie świata, zmieniają nas samych, kształcą. Ale zostawmy to dla siebie. Mimo, że dużo podróżuję, jako wolny strzelec nigdy nie mówię o sobie- podróżnik, ale mam koleżankę, która kupuje wycieczki w biurze podróży i określa się mianem wielkiego podróżnika. Przestałam też czytać książki podróżnicze. Straszne to grafomaństwo. Teraz każdy, kto jedzie na więcej niż dwa tygodnie w świat z plecakiem nie dość, że wydaje książkę, to jeszcze uważa, że zasługuje na kolosa. Tragedia. A bohater tekstu ma 30 lat i latami męczył się w korpo. Pytam jak? Ludzie, szukajmy własnej drogi, zwiedzajmy świat, cieszmy się życiem, ale nie męczmy tym innych!

      • 1 1

  • I są chętni na takie doradztwo u Dyzia marzyciela ? (3)

    Może rodzina ?
    Na początku jak zobaczyłem fotę to pomyślałem że to reklama zegarków.

    • 76 18

    • Raczej nie marzyciel, tylko pragmatyczny człowiek (1)

      Z pewnością bardziej niż Ty kumaty, skoro udało mu się takie rzeczy zrobić. Pierdź dalej w swój stołek, Panie nie-marzycielu.

      • 6 9

      • Co mu się udało mianowicie zrobić?

        Gdyby nie ten artykuł to nikt by o nim nie słyszał.
        Ciekawsze przemyślenia mam na plaży w Brzeźnie ale nie mam potrzeby pisania o tym książki.
        Artykuł bzdet o bzdecie.

        • 5 2

    • A co mają marzenia do umiejętności które wypracował przez lata będąc korposzczurem?
      Teraz sprzedaje je bezpośrednio, wychodząc na tym zapewne lepiej niż w korpo. Oczywiście wymaga to podjęcia ryzyka i bycia gotowym na słabsze momenty. Nie dla każdego taka zabawa boidudku :)

      • 11 10

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaką nazwę nosiło pierwsze stałe kino w Gdańsku powstałe w 1907 roku?