• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trzy romantyczne płyty na zimowe wieczory

Borys Kossakowski
8 grudnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Trzech romantyków nagrało trzy zupełnie odmienne płyty. Sławek Jaskułke zabiera nas w podróż do wnętrza pianina, Klimt - w podróż do przeszłości, a Mariusz Dalecki, lider eM, na spotkanie ze starymi przyjaciółmi.



Klimt - Genesa Klimt - Genesa
Klimt - Genesa
Requiem Records

Bardo to według buddystów (między innymi) stan przejściowy między śmiercią a ponownymi narodzinami. Taką nazwę nosi też pierwszy utwór na najnowszej płycie Klimta (czyli Antoniego Budzińskiego, znanego m.in. z zespołu Saluminesia). Choć Klimt pojawia się na scenie wraz z zespołem, to płyta jest dziełem solowym, efektem studyjnych poszukiwań Antoniego w roli multiinstrumentalisty i producenta. Buddyjski wstęp pojawia się zresztą nie przez przypadek - Genesa to w dużej mierze płyta medytacyjna, kontemplacyjna, oparta na długich, rozmazanych smugach instrumentów klawiszowych, majestatycznych rytmach, brzmieniach gitary akustycznej. Klimt sięga garściami po odniesienia do klasyków muzyki elektronicznej i ambientowej z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Usłyszymy tu wpływy Pink Floyd, U2, Mike Oldfielda, Dead Can Dance czy Petera Gabriela. Choć niestety - bez udziału wokalistów, a w niektórych utworach (np. Focus 27), aż się prosi o formę piosenkową. Antoni jest zaskakująco konsekwentny trzymając się dość archaicznych rozwiązań, kojarzących się z pompatycznymi widowiskami Jeana Michelle Jarre'a i jego laserowej harfy. Klimt jest ostentacyjnie niemodny, jak poeta, który mimo mody na t-shirty i czapki z daszkiem nadal nosi fular, marynarkę i beret. Tak samo na Genesie nie odnajdziemy żadnych odniesień do modnych obecnie witch-house'ów, trapów czy glitchów. Nie ma tu produkcyjnych tricków i nowinek, a raczej od lat sprawdzone patenty, przepełnione melancholią melodie, które mogłyby wejść na ścieżkę dźwiękową do "Władcy Pierścieni" lub "Interstellara". Rozmarzonego Klimta spotkasz w Sopocie na molo, z rozwianymi włosami, roztańczonym na wietrze szalikiem i wzrokiem wpatrzonym w dal.

eM - Maridal eM & Goście Live 2013
eM - Maridal eM & Goście Live 2013
eM - Maridal (Live at Radio Gdańsk)
Pewex Records

George Harrison, Clannad, Green Day, Robert Plant, Tom Petty, Freddie Mercury, Placido Domingo, Red Hot Chili Peppers, Sheryl Crow, Johnny Cash, Joe Cocker, Kings of Leon - oto lista artystów, z którymi współpracował Richard Dodd, majster konsolety, który podjął się zmiksowania koncertowej płyty zespołu eM. Trio dowodzone przez Mariusza Daleckiego znamy przede wszystkim z hitu "Tramwaje jak komety" (Tu wszystko się kończy i zaczyna, Gdańsk, Sopot, Gdynia). Dziś zespół nieco zapomniany, nadal pozostaje wierny obranemu kierunkowi - gitarowym piosenkom czerpiącym z również nieco zapomnianego nurtu britpopowego. Tak jak każda szanująca się grupa rockowa, również i eM zamarzyło o albumie koncertowym. Dalecki pozbierał po świecie (czyt. Trójmieście) byłych członków eM (m.in. Tomka Górnickiego i Marcina Krzyżanowskiego), zaprosił kilku gości (m.in. Jarka Chęcia z zespołu Panika i Konrada 'Sielak' Siedleckiego z Radio Bagdad) i ruszył na podbój sceny Radia Gdańsk. Dalecki ma dar do pisania chwytliwych refrenów, także płyta jest pełna melodyjnych, gitarowych, przebojowych piosenek (znanych z radiowej Trójki i Radia Gdańsk). Zespół zadbał także o to, by na płycie znalazło się kilka niespodzianek i przygotował akustyczne wersje dwóch utworów oraz jeden premierowy utwór nagrany w studio pt. "Po prostu normalnie", który został wybrany na singiel promujący album. Nie jestem fanem płyt koncertowych i ten album moich preferencji nie odwróci - wolę eM w odsłonie studyjnej, która pozwala na smakowanie aranżacyjnego kunsztu zespołu. Tym bardziej, że Mariusz Dalecki nie jest frontmanem w rodzaju Freddiego Mercurego, scenicznego lwa, który zamienia koncerty w misteria. Z pewnością płyta jednak będzie gratką dla fanów zespołu i okazją dla tych, których uwadze eM wcześniej umknęło.

Maridal & eM - Po Prostu Normalnie



Sławek Jaskułke - Sea Sławek Jaskułke - Sea
Sea - Jaskułke
Mayartpro

Już pierwsze dźwięki tej płyty sugerują, że mamy do czynienia z nietypowym albumem pianistycznym. Ciemny dźwięk, nagrywany jakby z wnętrza instrumentu (Sławek Jaskułke przyznał się, że nie był to fortepian, więc zapewne nagrywał "Sea" na pianinie), skrzypienie pedałów, popiskiwanie mechanizmu. Jeśli dorzucimy do tego lekko rozkojarzony strój okaże się, że mamy płytę zupełnie inną niż większość perfekcyjnie zrealizowanych albumów typu "Piano" Leszka Możdżera czy poprzedniego albumu Jaskułe pt. "Moments". Na płycie słychać też dość bogaty pogłos pomieszczenia, w jakim nagrywany był album, choć niestety brakuje informacji, co to było za miejsce. Wszystkie te zabiegi produkcyjne sprawiają, że płyta jest niezwykle intymna i bliska, ciepła, słuchacz ma wrażenie, że muzyka dobiega z pokoju obok jego własnego mieszkania. Albo, że ktoś go zmniejszył i umieścił we wnętrzu pianina. Zamierzona niedoskonałość "Sea" sprawia, że słuchacz zatapia się w dźwięk łowiąc wymienione wcześniej artefakty - pojękiwania pedałów, stukot młoteczków itp (nota bene podobny zabieg zastosował niemiecki pianista Nils Frahm podczas nagrywania albumu "Scrubs", który prezentował na Dniach Muzyki Nowej). Co ciekawe - ta intymność, swojskość i ciepło nagrań ani trochę nie konweniują mi z konceptem na tę płytę, zawartym w tytule: "Sea". Owszem - ta muzyka faluje, przetacza się i wzburza, pieni się i uspokaja, ale to morze obserwowane z ciepłego pokoju Hotelu Grand. Albo jeszcze inaczej - to tajemnicze morze na jednej z odległych planet, obserwowane dzięki sygnałowi z jednej sond podróżujących gdzieś w kosmosie. Ja na "Sea" nie czuję wiatru, nie czuję bałtyckiego chłodu (chyba, że tu chodzi o Morze Czerwone lub inny gorący akwen), nie czuję zapachu morza, jego grozy, potęgi i majestatu. Dla mnie "Sea: to płyta domowa, pachnąca drewnem i herbatą. Co w niczym jej nie szkodzi, ani nie ujmuje, bo Sławkowi Jaskułke zdecydowanie do twarzy w tej odsłonie. Co ciekawe - klimatu tej płyty w ogóle nie dało się odczuć podczas premierowego koncertu na festiwalu Jazz Jantar, w sterylnych warunkach profesjonalnie nagłośnionej sali koncertowej. Mam wrażenie, że Sławek Jaskułke powinien tę płytę promować grając po prywatnych domach i małych kawiarniach.

Sławek Jaskułke - Sea

Opinie (23)

  • Na północy może i alternatywa

    ale na południu trochę inna muzyka:

    1. ) OSADA VIDA - "The After-Effect"
    2.) Antczak, Jerzy - Ego, Georgius
    3.) Lunatic Soul - Walking On A Flashlight Beam

    pozdrawiam

    • 1 1

  • Sławek Jaskułke - Sea

    przepiękne brzmienia , zapewne kupię tą płytę

    • 2 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wiosna w ogrodzie (1 opinia)

(1 opinia)
6 zł
targi, kiermasz

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (43 opinie)

(43 opinie)
75 - 290 zł
Kup bilet

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Na Fląder Festiwalu prezentowana jest muzyka: