• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Awantura na zabawie. The Dead South pokazali, jak powinno się grać country

Patryk Gochniewski
12 listopada 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (26)

The Dead South po raz pierwszy przyjechali do Polski. Ale na pewno nie ostatni. Po tym, jakie przyjęcie zgotowała im publiczność w Starym Maneżu, Kanadyjczycy zapewne staną się stałymi bywalcami klubów nad Wisłą. To zespół nieoczywisty i kapitalny, świetnie wykorzystujący klasykę, zachowując jej charakter, ale jednocześnie dodający mnóstwo świeżości. Idealnym przykładem są te kompozycje wyjęte rodem z awantur w westernowych saloonach.



Najbliższe koncerty folkowe w Trójmieście



Czy lubisz muzykę country?

Kiedy zapowiadałem jakiś czas temu ten koncert, pisałem: "Jest taki zespół - Mumford & Sons. Anglicy są znani na całym świecie. Gdy zbliża się sezon festiwalowy, a oni mają nowy materiał, organizatorzy ścigają się, aby mieć ich w roli headlinera. Zaczynali od folkowych brzmień, teraz nieco zmienili klimat, ale wciąż nie sposób ich pomylić z nikim innym. Grają ładne piosenki.

A teraz - wykorzystując odniesienie do Gremlinów - polejmy "mumfordów" wodą. Otrzymamy w ten sposób The Dead South. Zespół, który czerpie z klimatów country, ale skupia się na folku wymieszanym z bluegrassem. Taki zły bliźniak Brytyjczyków - tyle że z Kanady. To wyjątkowy projekt czwórki muzyków, którzy nie boją się odważnie podchodzić do coverowania klasyków, ale też bez żadnych oporów tworzą własną, wyjątkową wizję folku. Niemal każda piosenka sprawia, że na ciele pojawia się gęsia skórka".

Tylko że wtedy nie widziałem The Dead South na żywo. Wszystko, co wyżej, należy pomnożyć co najmniej przez dwa. Oni są absolutnie fenomenalni. W ich muzyce przewija się mnóstwo westernowego klimatu - zarówno tego ckliwego, tego podszytego pastiszem rodem ze spaghetti westernów, a także tego, który idealnie wpisuje się w awantury w saloonach. Nie stronią także od wycieczek marynistycznych - w setliście pojawiło się kilka utworów w stylistyce bliskiej szantowej.

Muzyka country ogólnie nie cieszy się jakąś wielką renomą, ale ma na świecie liczne grono odbiorców. Tylko że wybitnych wykonawców można policzyć na palcach jednej ręki. Reszta to po prostu typowa weselna potupajka rodem ze Stanów. The Dead South, będąc Kanadyjczykami, są amerykańscy aż do szpiku. Jednak oni sięgnęli po najlepsze wzorce i stworzyli z nich własną wizję.

Czwórka muzyków grająca wyłącznie na instrumentach strunowych, a ma się wrażenie, jakby na scenie stała mała orkiestra. Do tego rewelacyjne wykorzystanie wokalu - każdy z członków ma inną barwę i skalę, dzięki czemu ich twórczość staje się jeszcze bardziej różnorodna. No i charyzma. Mówili niewiele, ale swoim scenicznym zachowaniem porwali wypełniony pod brzegi Stary Maneż do szalonej zabawy.

Kolorytu występowi dodała także świetna gra świateł oraz przykuwająca wzrok scenografia. Podświetlane witraże, które symbolizowały brzmienie zespołu, ale też reprezentowały każdego z członków osobno. Takie małe smaczki są niezwykle istotne. Widać, że The Dead South doskonale zdają sobie sprawę z tego, że oprawa koncertu jest równie ważna, jak muzyka.

Wiedziałem, że ten koncert przyciągnie dużo ludzi, ale przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej gęstwiny w klubie. Aż dziwne, że to nie był sold out. Ludzie naprawdę czekali na to, żeby zobaczyć The Dead South na żywo. Ale też trudno się dziwić. Oni są kapitalni.

Od bizneswoman do folkowej wokalistki



Na widowni sporo było zagranicznych fanów, głównie Brytyjczyków, nie brakowało osób ubranych w klimacie formacji - białe koszule, kapelusze i szelki. W końcu też nie zabrakło tych, którym za bardzo udzielił się saloonowy klimat i wychylili o kilka trunków za dużo, po czym obijali się wszystkich wokół, testując ich cierpliwość.

Nigdy w Starym Maneżu nie widziałem takiej publiczności. Innej niż zwykle. Absolutnie pochłoniętej koncertem, niepowściągliwej, bawiącej się na zabój, tak bardzo wygłodniałej danego wykonawcy. Momentami można było odnieść wrażenie, jakby ludzie byli w transie. To była energia niesamowita, ale zarazem dziwna. W powietrzu czuć było coś, czego nie sposób opisać.

Zaskakujący był to wieczór. Mam nadzieję, że na powrót Kanadyjczyków nie trzeba będzie długo czekać, bo takie zespoły chce się oglądać i słuchać wielokrotnie. Kto wie, może następnym razem uraczą publiczność większą liczbą coverów, które wychodzą im świetnie. Ale ich autorskiemu materiałowi również niczego nie brakuje, co pokazali bardzo dobitnie.

Wydarzenia

The Dead South (17 opinii)

(17 opinii)
119 zł
folk / reggae / world, blues / soul

Miejsca

Zobacz także

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (26)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (1 opinia)

(1 opinia)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Rogalik croissant jest na bazie: