• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kasety wideo, Sky Orunia, cinkciarze na ekranie, czyli filmowe lata 90. w Trójmieście

Tomasz Zacharczuk
15 sierpnia 2023, godz. 08:00 
Opinie (91)
Cezary Pazura i Nikodem "Nikoś" Skotarczak w kasynie podczas bankietu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1996 r. Cezary Pazura i Nikodem "Nikoś" Skotarczak w kasynie podczas bankietu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1996 r.

W domu oglądało się "Modę na sukces", "Słoneczny patrol", "Dr Quinn" czy "Ekstradycję", do kina natomiast chodziło się na "Titanica", "Ogniem i mieczem" i "Kilerów". Z mapy Gdańska i Gdyni znikało coraz więcej obiektów wyświetlających filmy, oblężenie z kolei przeżywały wypożyczalnie kaset wideo i lokalne bazarki, na których można było zaopatrzyć się w pirackie kopie nie tylko hollywoodzkich produkcji. Działalność rozkręcały pierwsze prywatne stacje telewizyjne, a niektórym z nich - tak jak gdańskiej Sky Oruni - niepotrzebne były nawet formalne zezwolenia czy koncesje. W cyklu Filmowe Dekady Trójmiasta wracamy pamięcią do lat 90.



W ostatnią dekadę XX wieku Polska weszła już w zupełnie nowej rzeczywistości polityczno-społecznej. Bez represyjnego systemu, radzieckiej zwierzchności, wszechobecnej cenzury. Za to z wolnym rynkiem, prywatnym kapitałem, swobodą wypowiedzi i fascynacją niemal wszystkim, co napływało do nas z Zachodu.

Zmieniało się nasze otoczenie, zmieniał się sposób myślenia, zmieniał się również model dystrybuowania i oglądania filmów. Właściwie w końcówce lat 80., o których pisaliśmy przed miesiącem, można było już poczuć wyraźne rozprężenie w kinowych repertuarach czy telewizyjnej ramówce. To jednak dopiero lata 90. dały nam możliwość pełnego wyboru tego, co, gdzie i jak chcemy oglądać.

IMPREZY I WYDARZENIA Filmowe imprezy w Trójmieście - sprawdź, co się dzieje

maj 12
Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."
Kup bilet
maj 17-18
Juwenalia Gdańskie 2024
Kup bilet


Złota era VHS



Swobodę w doborze repertuaru gwarantował przede wszystkim błyskawicznie rozwijający się w Polsce rynek kaset wideo. Na początku lat 90. dostęp do magnetowidu nie był już tak utrudniony i kosztowny, jak miało to miejsce w drugiej połowie poprzedniej dekady, gdy do naszego kraju trafiały pierwsze VHS-y. Można je było wówczas zdobyć przede wszystkim na lokalnych bazarkach, choć trzeba było jednocześnie liczyć się z kiepską jakością obrazu, amatorskim tłumaczeniem i dosyć słabą ofertą repertuarową, gdyż dominowały głównie produkcje klasy B, kino kopane i frywolne erotyki.

Wypożyczalnia "Video-Wojtek" na Kamiennej Górze w Gdyni na początku lat 90. Boom na kasety opanował wówczas całe Trójmiasto, a w niemal każdej dzielnicy działał punkt, w którym można było zaopatrzyć się w film. Wypożyczalnia "Video-Wojtek" na Kamiennej Górze w Gdyni na początku lat 90. Boom na kasety opanował wówczas całe Trójmiasto, a w niemal każdej dzielnicy działał punkt, w którym można było zaopatrzyć się w film.
Otwarcie rynku na prywatny kapitał uruchomiło zielone światło wypożyczalniom kaset, które jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się w niemal każdej trójmiejskiej dzielnicy. Najbardziej oblegane punkty wypożyczały dziennie nawet po sto tytułów. Zapotrzebowanie było ogromne, bo znacząco wzrosła w Polsce liczba magnetowidów. W latach 80. urządzenia liczono w tysiącach. Wraz z uruchomieniem wypożyczalni dostęp do domowej technologii zyskały miliony osób. Nic więc dziwnego, że po kasety VHS ustawiały się kolejki.

- Szło praktycznie wszystko. Pamiętam jeden z naszych pierwszych weekendów, gdy na stanie został nam zaledwie jeden film. Mieliśmy sporą rzeszę stałych klientów, którzy pojawiali się w wypożyczalni właściwie codziennie, zabierając ze sobą nawet po kilka tytułów. Weekendami rodziny potrafiły wypożyczyć jednorazowo po 8-10 filmów - wspominał na łamach naszego portalu Wojciech Gebert, jeden z założycieli wypożyczalni "Video-Wojtek" na Kamiennej Górze w Gdyni.
Ta wypożyczalnia filmów wciąż działa Ta wypożyczalnia filmów wciąż działa

Pomimo korzystnej koniunktury rynek wideo już w połowie lat 90. odczuł pierwszą zadyszkę. Klienci stawali się coraz bardziej wymagający, więc produkcje o niższej jakości artystycznej przestały ich zadowalać. Firmy dystrybuujące niskobudżetowe filmy po prostu upadały. Taki los spotkał trójmiejskie marki - Elgaz i Video Rondo. Głównym rozgrywającym w biznesie nadal było ITI, choć pojawiało się już więcej profesjonalnych dystrybutorów. Jednym z nich był sopocki Neptun Video Center. Hossę wypożyczalni kaset wyhamowało też wprowadzenie zapisów ustawy o prawach autorskich, które w założeniu miały zapobiec powszechnemu piractwu. Nielegalnych kopii było bowiem mnóstwo w obiektach oferujących filmy.

Przed Polsatem i TVN oglądano Sky Orunię



Biznes związany z VHS-ami kręcił się jednak dość prężnie do końca lat 90., choć coraz większą konkurencję stanowiła telewizja. Po zniesieniu cenzury dwa ogólnopolskie kanały TVP zaczęły nadawać mnóstwo zagranicznych produkcji. Polscy widzowie w końcu mogli obejrzeć "MacGyvera", "Modę na sukces", "Słoneczny patrol", Dr Quinn" czy "Beverly Hills 90210". Filmowy i serialowy horyzont rozszerzył Polakom także Polsat. Stacja oficjalnie rozpoczęła nadawanie w 1992 r. Pięć lat później wystartował TVN, a wraz za nim kolejne prywatne stacje. Coraz więcej osób mogło też sobie pozwolić na założenie telewizji satelitarnej i kablowej.

Kultowe seriale lat 90. Co z nich jeszcze pamiętamy? Kultowe seriale lat 90. Co z nich jeszcze pamiętamy?

Bez wychodzenia z domu można było mieć dostęp praktycznie do wszystkiego. Jeżeli interesował nas film, wystarczyło poczekać na poniedziałkowe pasmo Megahit w Polsacie. Do słuchania muzyki mieliśmy MTV i Vivę, a sportową ofertę w połowie lat 90. zaczął budować u nas Canal+ pokazujący rozgrywki piłkarskiej ekstraklasy. Oprócz tego mnóstwo seriali i telenowel (startują "Klan" i "Złotopolscy"), teleturniejów ("Miliard w rozumie", "Koło fortuny", "Jaka to melodia?", "Czar par", "Jeden z dziesięciu"), programów rozrywkowych ("Idź na całość", "Randka w ciemno", "Szansa na sukces" oraz nagrywane w Gdyni w studiu Elgaz "Lalamido" z Krzysztofem Skibą i Pawłem "Konjo" Konnakiem), audycji młodzieżowych ("5-10-15") i muzycznych ("Clipol", "Disco Relax", "30 ton - lista, lista przebojów").

"Lalamido" i Sky Orunia: trójmiejska telewizja lat 90.

Przedsmak tych wszystkich telewizyjnych dobrodziejstw mieszkańcy Trójmiasta mogli poczuć, jeszcze zanim ogólnopolskie prywatne stacje doszły do głosu. Już w 1989 r. Zbigniew Klewiado, właściciel zakładu napraw telewizorów przy ul. Nowiny, dość przypadkowo rozpoczął nadawanie sygnału satelitarnego na okoliczne bloki. W ten sposób narodziła się telewizja Sky Orunia.

- Chcąc sobie ułatwić robotę, aby się nie podłączać z kablami, zrobiłem sobie taki nadajnik. Gwoździa włożyłem do anteny, obraz był już ładny. Mój kolega, sąsiad dwa domy dalej, przyszedł kiedyś do mnie. Tak sobie gadamy i on mówi: "wiesz co, ja jakiś program mam, jakieś muzyki, sporty". Oho, myślę sobie, wpadnę zobaczyć. Patrzę, a tam kanał ode mnie leci. Pytam go wtedy: "dobra, to co ci puścić teraz?" - wspominał w 2012 r. na łamach portalu mojaorunia.pl sam Klewiado.
Wkrótce mieszkańcy Oruni, części Śródmieścia i Pruszcza Gdańskiego zaczęli odbierać znacznie więcej niż "jakieś muzyki, sporty". Do ramówki Sky Oruni stopniowo na początku lat 90. wprowadzano lokalne wiadomości, prowizoryczne bloki reklamowe, audycje wróżki Benity i relacje z najważniejszych trójmiejskich wydarzeń. Rozstrzał był dość spory - od transmisji ślubów, przez materiały reporterskie z pikników i transmisje z obrad "Solidarności", po uliczne sondy, telefoniczne łączenia z ówczesnym prezydentem Gdańska, Franciszkiem Jamrożem, i wybory miss mokrego podkoszulka na sopockiej plaży.

Sky Orunia dość płynnie z działalności pirackiej przechodziła w etap półlegalności i nareszcie legalności. Paradoksalnie jednak przyznanie gdańskiej stacji oficjalnej koncesji było początkiem jej końca. W grudniu 1996 r. Sky Orunia zawiesiła działalność, której już nie wznowiono. W momencie szczytowej popularności stacji była nawet propozycja jej wykupienia przez włoskich inwestorów. Telewizja do końca jednak zachowała swój lokalny charakter.

Coraz mniej kin, coraz mniej widzów



Boom na kasety wideo i prężny rozwój telewizji w Polsce znacząco wpłynął na działalność kin. Nie bez znaczenia było także prywatyzowanie państwowych instytucji i zamykanie tych najmniej rentownych. Wśród poszkodowanych były także kina. W Gdańsku w latach 90. filmy przestały wyświetlać Kino Delfin w Oliwie (1990), Kino Drukarz w Śródmieściu (1991), Kino Gedania przy ul. Dyrekcyjnej (1992), Kino Zaspa przy ul. Pilotów (1992), Kino NORD w Nowym Porcie (1995) oraz Kino Kosmos na Oruni (1998). Kino Leningrad natomiast od 1993 r. działało już pod nową nazwą Neptun.



Czystka dotknęła także gdyńskie obiekty. Z początkiem 1990 r. zamknięto Kino Atlantic przy ul. 3 Maja. Rok później podobny los spotkał Kino Promień w Chyloni, a w 1993 r. obłużańskie Kino Marynarz. Pod koniec dekady, 10 października 1999 r., przestało również funkcjonować jedno z popularniejszych w mieście kin, a więc Kino Goplana przy ul. Żeromskiego. Przed zamknięciem uchroniły się natomiast oba sopockie kina - Bałtyk i Polonia. Gdy pod koniec lat 90. pojawiły się już pierwsze wzmianki o uruchomieniu w Trójmieście multipleksów, stało się oczywiste, że kolejne obiekty wyświetlające filmy także trzeba będzie zamknąć.

Do kin w latach 90. chodzono zdecydowanie rzadziej niż w poprzednich dekadach. Największą widownię w tej dekadzie zebrał film Jerzego Hoffmana "Ogniem i mieczem". Do kin w latach 90. chodzono zdecydowanie rzadziej niż w poprzednich dekadach. Największą widownię w tej dekadzie zebrał film Jerzego Hoffmana "Ogniem i mieczem".
Duży wpływ na drastycznie zmniejszającą się, nie tylko w Trójmieście, liczbę kin miała również spadająca frekwencja. O wynikach z lat 70. kiniarze mogli jedynie pomarzyć. Barierę miliona widzów przekroczyło zaledwie 19 produkcji. Najwięcej widzów zgromadziły ekranizacje wielkich literackich dzieł. "Ogniem i mieczem" w całym kraju obejrzało w kinach ponad 7 mln osób, niewiele mniejszą frekwencją mógł się pochwalić "Pan Tadeusz". Dla porównania - w latach 70. "Potop" widziało na żywo przeszło 20 mln Polaków. Zresztą rodzimych produkcji w zestawieniu najczęściej oglądanych w latach 90. nie było wiele, bo oprócz dzieł Wajdy i Hoffmana kilkumilionową publikę zebrał jeszcze tylko Juliusz Machulski z obiema częściami "Kilera".

Na fali były za to amerykańskie widowiska. "Titanica" obejrzało w polskich kinach ponad 3,5 mln widzów, a "Króla Lwa" - pół miliona mniej. W pierwszej dziesiątce kinowych hitów dekady uplasowały się jeszcze "Park Jurajski", "Flinstonowie", "Kosmiczny mecz", "Gwiezdne wojny: Mroczne Widmo" oraz "Pocahontas".

Film "Sztos" ma sopockie korzenie. Film "Sztos" ma sopockie korzenie.

"Sztos", "Radio Romans" i "Lokatorzy" - to kręcono w Trójmieście w latach 90.



W Trójmieście w latach 90. nie tylko rzadziej chodzono do kina, ale rzadziej także kręcono filmy. Właściwie tylko w dwóch przypadkach można mówić o nieco większej eksploracji nadmorskich lokalizacji. Na początku dekady, głównie na terenie Biskupiej Górki w Gdańsku, film "Trzy dni bez wyroku" realizował Wojciech Wójcik, późniejszy reżyser telewizyjnego hitu "Ekstradycja". Główną rolę zagrał młodziutki Artur Żmijewski, którego można było zobaczyć w filmie nie tylko na tle charakterystycznych kamienic, ale również na sopockim molo, Dworcu Głównym w Gdańsku czy w gdyńskim "Maximie".

W drugiej połowie dekady do Sopotu natomiast przyjechała ekipa "Sztosu". Olaf Lubaszenko właśnie w Trójmieście chciał nakręcić historię o cinkciarzach, którą zresztą reżyserowi podsunął pod nos były specjalista w tym fachu, człowiek stąd, czyli Jerzy Kolasa.

- Siedziałem z kolegą pod "Non Stopem" [dyskoteka w Sopocie - przyp. red.], a Olaf akurat przechodził. Mówię do kolegi: "Poznaj mnie z nim". Podszedłem, przedstawiłem się, powiedziałem co i jak. Umówiliśmy się, przyniosłem scenariusz, wziął, poszedł na plażę, przeczytał. Bardzo mu się spodobał. No to ja się pytam, kto mógłby to wyreżyserować. A on mi na to: "Nie znam takiej osoby. Wszyscy to spieprzą". Na szczęście sam Olaf myślał nad debiutem reżyserskim - tak przed laty początki znajomości z Lubaszenką wspominał na łamach naszego portalu Jerzy Kolasa.
Oczywiście w filmie nie zabrakło najbardziej znanych sopockich lokalizacji na czele z Grand Hotelem, dworcem czy molo. W filmie epizodyczną rolę zagrał nawet trójmiejski gangster. Nikodem "Nikoś" Skotarczak pojawił się w scenie nakręconej w kasynie. Miał zagrać nawet więcej, ale na filmowy plan spóźnił się kilka godzin, więc dostał jedynie króciutki dialog z Janem Nowickim.

W latach 90. kręcono w Trójmieście nawet międzynarodowe filmy, m.in. "Złodzieja tęczy" z Omarem Sharifem. W latach 90. kręcono w Trójmieście nawet międzynarodowe filmy, m.in. "Złodzieja tęczy" z Omarem Sharifem.
Na początku lat 90. Trójmiasto było nawet planem zdjęciowym międzynarodowych produkcji. Głównie w Gdańsku (Długi Targ, Długie Pobrzeże) kręcono sceny do "Złodzieja tęczy". Setki lokalnych statystów miały niepowtarzalną szansę pracować u boku słynnego Omara Sharifa. W gdańskim porcie natomiast nakręcono krótką sekwencję z udziałem Donalda Sutherlanda. Większość scen do filmu "Prominent" z 1990 r. zrealizowano jednak w Warszawie. W równie małym stopniu trójmiejskie plenery wykorzystano także w polskich produkcjach, m.in. w "Awanturze o Basię", "Graczach" (wejście do Stoczni Gdańskiej, ul. Mariacka, Góra Gradowa), "Niech żyje miłość" (Długi Targ, Długie Pobrzeże), "Pestce" (Sopot), "Słodko-gorzkim" (SPATIF, Monciak) czy "V.I.P." (orłowski klif i plaża).

Na małym ekranie trójmiejskich akcentów w latach 90. było jeszcze mniej. Właściwie tylko jeden telewizyjny tytuł nierozerwalnie był związany ze specyfiką głównie Gdańska. Właśnie tutaj w pierwszej połowie dekady rozpoczęto realizację serialu "Radio Romans", które nadawanie przerwało niespodziewanie po 32 odcinkach. Nie pomogły nawet niezłe wyniki oglądalności na antenie TVP 2. I choć zdecydowaną większość scen kręcono w zamkniętych pomieszczeniach (głównie w budynku gdańskiej telewizji), to i tak od czasu do czasu można było dostrzec kadry Długiego Targu, Góry Gradowej, Ołowianki i oczywiście budynku Polskiej Akademii Nauk przy Jaśkowej Dolinie. To fasadę tego budynku wykorzystano jako siedzibę serialowej rozgłośni, choć wewnątrz tak naprawdę ekipa zdjęciowa nie pracowała.

Pod koniec dekady rozpoczęła się w Trójmieście produkcja jeszcze jednego serialu, w którym próżno jednak było szukać charakterystycznych lokalizacji. Realizacja "Lokatorów" zamknięta była bowiem w studiach gdańskiej telewizji, gdzie pracę aktorów na żywo mogła początkowo podziwiać także publiczność. Serial na antenę TVP 1 wszedł już w 2000 r. i osiągał w szczytowym momencie nawet kilkumilionową widownię. Doczekał się nawet spin-offu w postaci "Sąsiadów", ale nowa produkcja nie powtórzyła już sukcesu "Lokatorów".

"Radio Romans" był jednym z nielicznych seriali lat 90. kręconych w Trójmieście. Tutaj scena w klubie Romantica na gdańskiej Zaspie. Na zdj. m.in. Renata Dancewicz i Mirosław Baka. "Radio Romans" był jednym z nielicznych seriali lat 90. kręconych w Trójmieście. Tutaj scena w klubie Romantica na gdańskiej Zaspie. Na zdj. m.in. Renata Dancewicz i Mirosław Baka.

Festiwale: eksperymenty w Gdyni i teledyski w Gdańsku



Lata 90. niewątpliwie były okresem eksperymentowania w polskim kinie. Udzieliło się to również organizatorom Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 1990 i 1991 r. wprowadzono niemalże oscarową formułę przyznawania nagród. Liczba tytułów ubiegających się o wyróżnienia była dość obszerna, dlatego podjęto decyzję o zawężeniu każdej kategorii do kilku nominacji. Z pomysłu, raczej nietrafionego, na szczęście zrezygnowano już w 1993 r.

W tym samym roku po raz pierwszy w historii festiwalu w jury zrobiło się międzynarodowo, bo honorowym przewodniczącym został brytyjski reżyser Lindsay Anderson. Podczas tej edycji po raz pierwszy przyznano też odświeżone Złote Lwy - już bez dopisku "Gdańskie". Zabrali je z Gdyni Radosław Piwowarski za "Kolejność uczuć" i Grzegorz Królikiewicz za "Przypadek Pekosińskiego". W kolejnych latach nie brakowało też zaskakujących werdyktów, a za takie uznano zwycięstwo "Girl Guide" w 1995 r. czy triumf "Długu" cztery lata później, kosztem faworyzowanego "Ogniem i mieczem".

Statuetki zaczęto w latach 90. przyznawać również w Gdańsku, choć nie wędrowały one do rąk autorów filmów, a twórców teledysków. Z inicjatywy Yacha Paszkiewicza właśnie w Gdańsku od 1991 r. nagradzano najlepsze muzyczne wideoklipy. Laureatem pierwszego Grand Prix został francuski reżyser Nery Catineau, który stworzył teledysk do utworu "Warszawa" grupy T.Love. W kolejnych latach w podobny sposób nagradzano jeszcze "The Gardeners" Varius Manx, "Bruk" Sweet Noise czy "Przystojny jestem" w wykonaniu ... Cezarego Pazury. Festiwal Polskich Wideoklipów Yach Film organizowano jeszcze w Gdańsku do 2017 r. Potem imprezę przeniesiono do Opola.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (91)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (1 opinia)

(1 opinia)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy obchodzimy Katarzynki?