- 1 Gdzie na karaoke w Trójmieście? (10 opinii)
- 2 "Grillujemy" współczesne kino (49 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 "Kaskader": kciuk w górę, a nawet dwa (19 opinii)
- 5 Gdzie można grillować i zrobić ognisko? (34 opinie)
- 6 Nie wyobrażamy sobie majówki bez piwa? (110 opinii)
Fotografka z Gdańska, która nie boi się dalekich podróży
- Idąc z trudem na wysokości 4 tysięcy metrów w Himalajach przestań myśleć o tym, że bijesz swój kolejny rekord wysokości, że chciałeś być pierwszy, a zupełnie nie jesteś w formie. Rozejrzyj się, zatrzymaj na chwilę, złap oddech i pomyśl, patrząc na mapę świata, gdzie jesteś i jakie to szczęście, że możesz tu być - o podróżach, tych samotnych i grupowych, pokonywaniu granic i szukaniu własnego miejsca rozmawiamy z Magdą Jończyk, podróżniczką i fotografką z Gdańska.
Alicja Olkowska: Pamiętasz pierwszą podróż, podczas której pomyślałaś, że podróżowanie jest twoją pasją i chcesz więcej?
Magda Jończyk: Nie byłam wielką eksploratorką, ale przeżyłam kilka fajnych przygód w Pirenejach, Atlasie, Tatrach. Miałam za sobą włóczęgi z plecakiem i nocowanie na lotniskach. Ale dopiero kiedy wróciłam z pierwszego wyjazdu w Himalaje, wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. Zaczęłam odliczać dni do kolejnej podróży. Zasmakowałam w Azji, zobaczyłam wyczekiwane górskie kolosy, doświadczyłam zmieniających się i coraz trudniejszych warunków, a przede wszystkim poznałam mieszkańców tego nieprzyjaznego życiu rejonu świata i zakochałam się. Zakochałam się w niedostępności wysokich gór, w przestrzeni, prostocie życia i nade wszystko w ludzkiej serdeczności. Nauczyłam się pokory, cierpliwości i szacunku do człowieka.
Sama byłam kilkakrotnie w Indiach, gdzie korzystałam z publicznego transportu, w Nepalu nieraz samotnie wędrowałam w Himalajach i nigdy nie miałam przykrych historii związanych z tym, że byłam bez towarzystwa czy dlatego, że jestem kobietą.
Podróżujesz w odległe rejony świata. Gdzie najdalej dotarłaś i jakie nieprzyjazne turystom krainy zwiedziłaś?
Najbardziej odległa kulturowo była podróż przez Chiny. 3 miesiące, 11 tys. kilometrów przemierzonych pociągami, autobusami, stopem. To był intensywny i niezmiernie fascynujący czas od momentu pieszego przekroczenia granicy laotańsko-chińskiej po dotarcie do zachodnich rubieży, skąd słynna Karakorum Highway prowadzi przez wysokie góry Pakistanu. Zmieniały się twarze, języki, pejzaż, klimat, religie. A wszystko było dla mnie nowe i zaskakujące.
Kunming było pierwszym większym miastem, w którym się zatrzymałam. 7 milionów mieszkańców, a o poranku powszedniego dnia, kiedy to ludzie śpieszą do pracy, na ulicach panowała dziwna cisza. Pojazdy, prywatne samochody, skutery były napędzane prądem. Jedynie miejskie autobusy zbliżały się z warkotem spalinowego motoru. Odgórną decyzją, w bardzo krótkim czasie silniki elektryczne zastąpiły spalinowe. Idziesz ulicami nowoczesnego miasta, z ogromnymi wieżowcami, obserwujesz ruch na drodze, ale bez fonii. Obce uczucie. W pewien sposób było to niebezpieczne, nie słyszałam zbliżającego się za moimi plecami samochodu. Jednocześnie w tym samym nowoczesnym mieście na chodniku mijasz ubrane w tradycyjne stroje młode Tybetanki niosące niemowlaki na plecach, za rogiem tata Chińczyk wysadza synka na siusiu na schodach supermarketu, a potem z wnuczkiem to samo robi babcia w autobusie i złota strużka płynie do ostatniego siedzenia mijając wszystkich pasażerów. Inny świat.
Rzucić wszystko i wyjechać na Islandię. Artyści z Trójmiasta o miłości do dzikiej wyspy
A co z komunikacją? W jakim języku rozmawiałaś z napotkanymi po drodze ludźmi?
Bardzo trudno było znaleźć kogoś mówiącego po angielsku. Trzeba było rysować i odważnie gestykulować, aby zaczerpnąć skrawków informacji, które często okazywały się być zupełnie nieprawdziwe. Szukanie kasy biletowej, kupowanie biletów, zamawianie w restauracji było niezłą akrobacją. Z pomocą przychodził Google Translator, ale i on miał szansę zadziałać jedynie przy dwóch słowach. Więcej słów wprowadzało tylko chaos i dziwną reakcję. Normalnie w kontaktach za granicą pomaga znajomość kilku słów, takich jak "dzień dobry", "dziękuję". W Chinach to zupełnie nie działało. Albo akcent nie ten, albo wymowa niewłaściwa. Faktem jest, że dla większości mieszkańców język mandaryński jest ich drugim językiem, bo w domach porozumiewają się w swoim własnym, więc i zrozumieć kogoś obcego nie jest łatwo i sympatia do języka niewielka.
Mimo wielu trudności i irytujących sytuacji była to podróż, która zupełnie zmieniła moje postrzeganie świata. Pamiętam, jak po powrocie mówiłam wszystkim, aby uczyli się mandaryńskiego.
Nie zawsze podróżujesz w grupie. Na co podróżująca samotnie kobieta musi uważać?
Bywało tak, że w podróż wybierałam się samodzielnie. Sama byłam kilkakrotnie w Indiach, gdzie korzystałam z publicznego transportu, w Nepalu nieraz samotnie wędrowałam w Himalajach i nigdy nie miałam przykrych historii związanych z tym, że byłam bez towarzystwa, czy dlatego, że jestem kobietą.
Ważne, aby wiedzieć cokolwiek o miejscu, w którym będziemy podróżować, o ludziach i ich zwyczajach. W drodze jestem ostrożna i oceniam sytuację. Rozważam różne scenariusze i nie boję się. Robię wszystko, aby dostosować się do miejsca, nie chcę się wyróżniać, czy to strojem, czy zachowaniem. W ten sposób mogę być bliżej ludzi i mam szansę być zaakceptowaną przez nich. Raczej czuję, że ludzie chcą mi pomóc, niż zrobić krzywdę. Ale też nie kuszę losu. To pomaga mi wytworzyć neutralną atmosferę, bez napięcia i też bez zbytniego poruszenia moją obecnością. Lubię ten moment. Wówczas mogę wyjąć aparat i wtopić się w sytuację.
Podróżowanie to jednak nie jest zabawa dla wszystkich. Z kim najtrudniej ruszać w trasę?
W drodze jestem ostrożna i oceniam sytuacje. Rozważam różne scenariusze i nie boję się. Robię wszystko, aby dostosować się do miejsca, nie chce się wyróżniać, czy to strojem, czy zachowaniem.
Nie jest łatwo ruszyć w drogę z kimś, kto ma w głowie dokładny obraz podróży i bardzo konkretne oczekiwania. Zdarza się, że ludzie, których zabieram na wyprawy widzieli w internecie filmy z trasy, znają zdjęcia z miejsc, które będziemy odwiedzać i na tej podstawie malują sobie obraz własnej wycieczki i związanych z nią przeżyć, tworzą mapę przyszłych dokonań. Tacy ludzie podczas wyjazdu szukają potwierdzenia własnych wyobrażeń. A tymczasem okazuje się, że duża wysokość odbiera siły i każdy krok stawia się z ogromnym trudem, albo upał Radżastanu doskwiera tak mocno, że nie można się skupić na cudach architektury, a otaczający ludzie, którzy ciągle chcą coś sprzedać, irytują do granic cierpliwości. I pada pytanie, gdzie przyjemność? Moim zdaniem gdzieś pośrodku.
Co zatem byś poradziła osobom, które pierwszy raz ruszają w daleką, egzotyczną podróż?
Trzeba być otwartym na całą gamę przeżyć i potraktować je jako doświadczanie podróży. Z natarczywym sprzedawcą można wdać się w rozmowę i dowiedzieć się, że ma na utrzymaniu pięcioro dzieci, które mieszkają w wiosce oddalonej o 20 kilometrów i widuje je raz na miesiąc. Zaczynasz lepiej widzieć sytuację i już się tak nie irytujesz. Idąc z trudem na wysokości 4 tysięcy metrów w Himalajach przestań myśleć o tym, że bijesz swój kolejny rekord wysokości, że chciałeś być pierwszy, a zupełnie nie jesteś w formie. Rozejrzyj się, zatrzymaj na chwilę, złap oddech i pomyśl, patrząc na mapę świata, gdzie jesteś i jakie to szczęście, że możesz tu być.
Łatwo się zachwycać panoramą Himalajów oglądając zdjęcia w zaciszu ciepłego domu. Docenić piękno wysokogórskiego pejzażu, kiedy wiatr wieje w oczy, robi się coraz chłodniej i znowu trzeba iść pod górę, a do tego warunki, w których odpoczywasz są dalekie od wymarzonych, to duży wyczyn. Wielokrotnie się przekonałam, że nie tylko forma fizyczna jest ważna, ale również otwartość na nieznane.
W dzisiejszych czasach ekstremalne podróżowanie to dobry biznes. Ile mniej więcej kosztuje taka eskapada i czy trzeba się do niej odpowiednio przygotować fizycznie?
Trekkingu w Himalajach w Nepalu czy w Małym Tybecie w Indiach, które prowadzę, nie nazwałabym ekstremalnymi wyprawami. To są dobrze zorganizowane wędrówki z odpowiednim zapleczem logistycznym. Nie jest to wyprawa w nieznane. Trudności, które napotykamy, są przewidywalne i możemy im zaradzić. Jednak Himalaje to nie tylko najwyższe, ale również bardzo rozległe pasmo górskie. Do wielu miejsc można dotrzeć jedynie na własnych nogach. I trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Jeśli nie lubisz chodzić, męczysz się na samą myśl o całodniowym marszu, lepszą inwestycją będzie wyjazd na egzotyczną plażę albo wycieczkę objazdową.
Pełen koszt zorganizowanej wyprawy to około 6 tys. zł plus bilet. Czy to dobry biznes? Znam dużo lepsze sposoby na zrobienie pieniędzy, ale przygotowywanie i prowadzenie trekkingów, mimo sporego wysiłku i wielu nerwów, daje mi ogromną satysfakcję. Kocham Himalaje i z radością dzielę się swoją pasją i pokazuję moje ulubione zakątki.
Aby cieszyć się wysokogórską wędrówką, nie trzeba mieć specjalnych umiejętności ani górskiego doświadczenia. Wielu moich klientów wcześniej nie interesowało się górami, a teraz z radością wspominają wspólną wyprawę, a nawet wracają w Himalaje. Warto jednak zadbać o dobrą formę i zdrowie. Najlepszy trening to długie spacery w terenie.
Gdzie dalej cię poniesie w najbliższym czasie?
Jawią mi się różne pomysły, ale najbliższy wyjazd to znowu Himalaje (śmiech). Wędruję w jedno z moich ulubionych miejsc, jezioro Gokyo w rejonie Everestu, położone na wysokości 4800m n.p.m. tuż przy najdłuższym lodowcu w Nepalu. Zabierzesz się ze mną?
Wywiady
Opinie (75) 4 zablokowane
-
2017-01-24 21:58
Lans (3)
Chłopaki ,lansujcie się! Napiszcie do Pani Alicji - kontakt pod artykułem:)
- 4 4
-
2017-01-24 22:24
Pani Alicja już napisała o koleżance.... (2)
... ile razy można pić z pustej szklanki...
- 5 2
-
2017-01-24 22:53
Masz ciekawą pasję? (1)
Coś wartościowego do powiedzenia? Jak tak, to może i o Tobie napisze? :) bądźmy dla siebie mili, dobro wraca :)
- 6 4
-
2017-01-24 23:17
cha cha cha lans nie polega na tym
-w Spot można zobaczyć na czym polega lans
- 1 1
-
2017-01-24 21:51
Tak trzymać! (1)
Fantastyczne zdjęcia i intrygujący tekst. Zazdroszczę odwagi i trudu, jaki na pewno
trzeba zainwestować w każdą wyprawę.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne eskapady :)- 8 9
-
2017-01-24 23:15
zazdrosze tylko jednej rezczy
pracy ktora pozwala tak dobrze zarabiac zeby sobie ppozwolic na takie wyjazdy i nie piszcie zeby zalozyc wlasna dzialalnosc i inne dyrdymaly
- 4 1
-
2017-01-24 23:12
nie trezba jechac tak daleko
zeby doznac ekstremalnych emocji w trakcie fotografowania , zastanawiac sie czy wejsc tu czy tam ..............., wystaczy obfocic Nowy Port , Stogi czy tez Orunie .Jak ktoś chce czegoś więcej ..........proszę bardzo fotnac łosia lub wilka lub bielika w granicach miasta Gdanska .
ps: z czego pani fotografka żyje na codzien ???- 14 2
-
2017-01-24 23:07
- Idąc z trudem na wysokości 4 tysięcy metrów w Himalajach przestań myśleć o tym, że bijesz swój kolejny rekord wysokości, że
Pomyśl skąd wziąć pieniądze.
Do skoku ?
Do bociana ?
Do PKO ?- 11 4
-
2017-01-24 18:13
Pięknie :) będzie miała co wspominać :) (1)
- 19 6
-
2017-01-24 21:54
nie tylko wspomnienia z egzotycznych podróży w młodości są piękne
ja mam cudne wspomnienia, choć do 26 r. ż. jeździłam ( jeździliśmy z przyjaciółmi) "tylko" na Kaszuby, gdzie poznałam mojego wspaniałego męża, itp.
- 3 1
-
2017-01-24 21:48
Ja też lubię dalekie podróże
pod warunkiem że nie muszę za nie płacić
no i nie ma jak to lans...- 11 8
-
2017-01-24 21:35
1. Warto zwiedzać piękny świat
2. Oddanie nastroju chwili na zdjęciu to prawdziwy talent.
3. Pełne Charakteru Twarze Starych Ludzi - to już prawie jak "Biały Miś" na weselu - muszą być i kropka ;)
4. Bardzo rozsądna taktyka z tym wtopieniem w tłum w obcych stronach.- 7 7
-
2017-01-24 21:00
"fotografka" - żenujące i niesmaczne takie kaleczenie języka polskiego
- 37 9
-
2017-01-24 18:37
W elblagu tez byl jeden maneger w telewizji co po swiecie latal ,w globtrotera sie bawil a tv elblaska straszna kicha!!!
- 11 2
-
2017-01-24 18:33
dzięki!
Dzięki za przypominajki ;)
- 0 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.