- 1 Szykują się do Jarmarku św. Dominika (83 opinie)
- 2 Wstydliwa plaga mediów społecznościowych (96 opinii)
- 3 Zmiany w kulinarnym zagłębiu na Elektryków (45 opinii)
- 4 Nadciągają duże imprezy studenckie (25 opinii)
- 5 Nie wygrał "TzG", ale i tak jest sukces (64 opinie)
- 6 Filmy, które potrafią wstrząsnąć (8 opinii)
Możdżer: chciałbym, żeby Sopot wibrował wyższymi rezonansami
- Chciałbym, żeby Sopot, który kocham, wibrował również wyższymi, nie tylko alkoholowo-chemicznymi, rezonansami. Dlatego próbujemy rozkręcić jazzowe granie w Sfinksie - mówi trójmiejski pianista, Leszek Możdżer, którego przed czwartkowym koncertem w ogrodzie sopockiego Sfinksa pytamy o trójmiejską scenę jazzową, improwizację i traumatyczne przeżycia w kościele.
Leszek Możdżer: Potrzebowałem zmienić otoczenie i zaczerpnąć świeżego powietrza. Sporo ostatnio pracowałem, ale za to złapałem dużo energii do dalszego działania. Przygotowuję do wydania płytę, którą nagrałem w duecie z Walterem Norrisem. Jest to zapis koncertu na dwa fortepiany, który odbył się w klubie A-trane w Berlinie. Norris był cudownym człowiekiem i niesamowitym artystą. Zależy mi na tym, żeby choć trochę spopularyzować jego twórczość.
Tęskniłeś za koncertowaniem w Trójmieście i tutejszą sceną jazzową?
Tak, kocham Trójmiasto. Tutejsza scena jazzowa jest bardzo mocna, jest tutaj sporo naprawdę znakomitych muzyków. Nie mamy co prawda takich festiwali, jak Montreux Jazz Festival, na którym jest kilkaset koncertów czy Copenhagen Jazz Festival, gdzie podczas dziesięciu dni odbywa się ich tysiąc trzysta. Ale już choćby Sopot Jazz Festival daje piękną nadzieję na przyszłość. Aktywnie działa również Żak oraz Teatr Leśny, gdzie regularnie grywają jazzmani z całego świata. Od kilku lat mamy też plenerowe koncerty z plusem w nazwie w ramach festiwalu Solidarity Of Arts. Ważną ich funkcją jest to, że w jednym miejscu i w jednym czasie gromadzi się dużo artystów o potężnym, duchowym potencjale. To ma wielki wpływ na zbiorową świadomość całej społeczności.
Na pierwszy Międzynarodowy Festiwal Muzyki Jazzowej w roku 1956 zjechało do Sopotu 50 tysięcy ludzi. Obecnie to nie do pomyślenia.
Sopot jako imprezowa stolica północnej Polski rezonuje obecnie często w dosyć niskich, chemiczno-alkoholowych rejestrach. W centrum miasta pojawiły się kluby go-go, których wcześniej nie było. Nie mówię, że to coś złego, chciałbym jednak, żeby miasto, które kocham wibrowało również wyższymi rezonansami. Fakt, że w Versalce jest dwa razy mniej jazzu niż w zeszłym roku, a Stary Rower przestał istnieć może być niepokojącym sygnałem, że inteligencja traci swoje terytorium. Próbujemy rozkręcić jazzowe granie w Sfinksie. Czy to się uda, czas pokaże. Nic na siłę.
W czwartek zagrasz plenerowy koncert, który zainauguruje jam session w każdy czwartek sierpnia w ogrodzie Sfinksa. Co będzie można usłyszeć?
Każdy czwartek będzie pod wodzą innego artysty. Pierwszy - 2 sierpnia - poprowadzę ja. Z wielką radością czekam na ten koncert. 9 sierpnia dowodzić będą Janusz Mackiewicz z Marcinem Wądołowskim - hasłem przewodnim będzie fusion. 16 sierpnia Przemek Dyakowski zaproponuje jam tradycyjny, ellingtonowski. 23 sierpnia usłyszymy Kubę Staruszkiewicza, który jest znany ze swojej awangardowo-rockowej aktywności, a 30 sierpnia Macieja Sikałę - mistrza jazzowego środka. Jeżeli pogoda dopisze, może być naprawdę uroczo.
Jam session to improwizacja w czystej postaci. Czym się taka muzyka różni od tej odtwarzanej z nut?
Jazz wypracował zapis nutowy, który umożliwia improwizowanie w nieskończoność bez straty wrażenia organizacji tej muzyki. W tej chwili muzyka klasyczna stała się lustrzanym odbiciem jazzu, bo za pomocą skomplikowanego zapisu uzyskuje wrażenie bezładu. Lutosławski zachwycił się możliwością puszczania muzyki wolno, stworzył nawet gałąź zwaną aleatoryzmem, ale muzycy jazzowi opanowali te narzędzia dużo wcześniej. Kompozytorzy klasyczni chętnie ulegali fascynacji muzyką jazzową. Choćby Maurice Ravel, którego słynne "Bolero" jest bodaj pierwszym w historii muzyki transowym utworem opartym na loopach. Improwizacja staje się orężem, którego klasycy używają coraz śmielej, a muzycy jazzowi to najczęściej w pełni kompetentni absolwenci Akademii Muzycznych. Najpiękniejszą jednak cechą jazzu jest to, że ostateczny wpływ na jego kształt ma pojedynczy człowiek i jego własne wypracowane elementy gry.
Łatwo więc zepsuć wrażenie nawet małym błędem. A czy Leszek Możdżer zalicza wpadki na scenie?
Każdemu się zdarza. Najgorszy mój występ odbył się w kościele św. Andrzeja Boboli w Sopocie. Kiedyś pracowałem tam jako organista i raz podczas liturgii nieopatrznie zaintonowałem pieśń paschalną zamiast wielkanocnej. Otrzymałem wtedy siarczysty ochrzan z ambony. To było dla mnie traumatyczne przeżycie.
Wywiady
Miejsca
Opinie (147) ponad 10 zablokowanych
-
2012-08-01 18:39
zwykly marketingowiec
zaden tam artysta. dyma kogo sie da i jak sie da. a ze sie jeszcze da to dyma.
- 6 10
-
2012-08-01 19:31
Same swoje i kit!
- 1 1
-
2012-08-01 19:38
możdżer ok , ale nie w sfinksie
bardzo fajnie gra, ale wybór sfinksa nie byl najlepszym posunięciem dla muzyki jazzowej. Utarło sie przekonanie, że jest tam całkowicie odmienny klimat dla takiej muzyki. A Sfinks mógłby pozostac taki jak sprzed dobrych 10 czy 15 lat temu..
- 3 0
-
2012-08-01 20:44
cwaniak w szaliczku
Cienizna, gdyby nie znajomości to by ten koleś nie miał gdzie grać.
- 3 14
-
2012-08-01 20:47
Kiedyś to był Sopot!
Nie wiem czy pamiętacie, ale miejsce na prawdę stylowe i wysublimowane, stolica Rocka, wszystkie gwiazdy tutaj przyjeżdżały, tutaj i do Maxima w Gdyni, te czasy już nie wrócą, dzisiejszy Sopot to tylko marna imitacja tego co było wtedy, wg. mnie Sopot ciągnie teraz na renomie z tamtych lat, bo prawdę mówiąc miłośnik tamtych klimatów w Sopocie już nie bardzo ma czego szukać, zamiast stylu mamy niestety zachodni kicz. W sumie, przykre :(
- 7 0
-
2012-08-01 21:55
Spadająca gwiazda
Daj spokój człowieku, zajmij się lepiej czymś pożytecznym, to twoje rzępolenie jest tragiczne, łapiesz się wszystkiego, jeszcze chyba tylko z Marylą Rodowicz nie grałeś. Już czas z nią zagrać!
- 6 10
-
2012-08-01 22:07
Leszku !!!
Powodzenia, żałuję tylko, że nie mogę być na tym koncercie
- 8 1
-
2012-08-01 22:55
(1)
Na jutro to już mam bilety na Breckera, więc Możdzer może kiedy indziej ;)
- 3 1
-
2012-08-02 10:59
my też
też się wybieramy
- 3 0
-
2012-08-02 00:15
Oda do Trolla
Nie nowina, że głupi mądrego przegadał;
Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał,
Tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł;
Na koniec, zmordowany, gdy sobie odpoczął,
Rzekł mądry, żeby nie był w odpowiedzi dłużny:
"Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny."- 7 2
-
2012-08-02 02:55
wrocla miastem docelowym Leslawa
a podobno zegnal sie z miastem bo wybral wroclaw. i co ? wrocila koza do woza?
- 2 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.