• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pasja zaprowadziła ją do telewizji. Dziś występuje u boku Ibisza

Alicja Olkowska
12 grudnia 2023, godz. 07:00 
Opinie (17)
"Wszystko, w czym występuję, pochodzi z mojej własnej szafy. Ideą programu jest prawda - tu każdy jest sobą, nikt nas nie przebiera za kogoś innego". "Wszystko, w czym występuję, pochodzi z mojej własnej szafy. Ideą programu jest prawda - tu każdy jest sobą, nikt nas nie przebiera za kogoś innego".

- Nie musimy pędzić za modą, kupować kolejnych gadżetów, mebli czy serwisów do kawy - może ten po babci jest równie ładny albo ładniejszy? Może stare krzesło, które do tej pory służyło nam za drabinę w składziku, okaże się poszukiwanym projektem polskiego wzornictwa? - mówi Kora Kowalska, mieszkanka Dolnego Miasta, archeolożka, wykładowczyni, kolekcjonerka i... od niedawna ekspertka w popularnym programie "Łowcy skarbów. Kto da więcej", w którym właściciele ciekawych przedmiotów z historią próbują je sprzedać znawcom. Jak trafiła do telewizji?




Alicja Olkowska: Kilka lat temu rozmawiałyśmy o twoim mieszkaniu na Dolnym Mieście i kolekcji pełnej zwykłych i niezwykłych przedmiotów z ciekawą historią. Zakładam, że od tamtej pory twoja kolekcja jeszcze bardziej się rozrosła. Pojawił się także nowy projekt: program telewizyjny "Łowcy skarbów. Kto da więcej". Możesz zdradzić, jak to się stało, że trafiłaś na jego plan i zostałaś ekspertką?

Czy posiadasz jakiś wartościowy i jednocześnie zabytkowy przedmiot?

Kora Kowalska: Kiedy rozmawiałyśmy parę lat temu, remont mieszkania dopiero się kończył, więc był to moment, w którym po raz ostatni było widać puste ściany. Teraz rzeczywiście wygląda to zgoła inaczej, więc kolekcja, choć rośnie, to już nie w tak zastraszającym tempie. Staram się powstrzymywać, w końcu nie można mieć wszystkiego, a zdrowego rozsądku uczy mnie także udział w programie "Łowcy skarbów" - dzięki niemu mam okazję na kontakt z wieloma przedmiotami i choć mam je w ręku tylko przez chwilę, to często mi to wystarcza. Ostatecznie to przecież nie samo posiadanie daje satysfakcję, ale raczej zbieranie historii i wiedza o ciekawych artefaktach.

A jak do tego doszło? Kiedy wystartował ten program w telewizji - trzeba tu dodać, że to pierwszy tego typu format u nas - byłam szalenie ciekawa, jak to wygląda naprawdę. To chyba najczęstsze pytanie, które zadają mi ludzie, czy to nie jest program ustawiany? Czy ludzie i przedmioty, a przede wszystkim licytacje wyglądają tak, jak na ekranie telewizora?

O mieszkaniu z duszą na Dolnym Mieście i niezwykłej kolekcji O mieszkaniu z duszą na Dolnym Mieście i niezwykłej kolekcji

Kolekcjonerstwo, jako zagadnienie kulturoznawcze, interesuje mnie zawodowo od lat, więc po prostu zgłosiłam się jako uczestnik, żeby to wszystko zweryfikować. Zaproponowałam w zgłoszeniu zestaw plakatów filmowych z lat 70., które kiedyś uratowałam z nieistniejącego już niestety kina Neptun, zakwalifikowałam się, a na miejscu w studio okazało się, że nie ma w tym wszystkim ani krztyny tzw. "ściemy": tytułowi łowcy naprawdę nie widzą wcześniej przedmiotów, nie znają wyceny eksperta i nawet nie mogą przechodzić przez pomieszczenia, gdzie nagrywana jest część ekspercka. Okazało się też, że atmosfera na planie jest fantastyczna i tak mi się to spodobało, że pomyślałam sobie, że chciałabym przy tym pracować. Po dwóch miesiącach produkcja programu odezwała się z taką propozycją - no i jestem!

Wspaniale! Czyli pasja doprowadziła cię do nowej pracy. To twoja pierwsza taka współpraca z telewizją? Jak odnalazłaś się na planie programu? 

Jestem wykładowcą akademickim, występy przed publicznością nie są dla mnie nowością, ale w telewizji wcześniej mnie nie było. Dla mnie to przede wszystkim niezwykle satysfakcjonująca przygoda i okazja do ciągłego uczenia się nowych rzeczy i odnajdywania się w sytuacjach wcześniej mi nieznanych. Bardzo to lubię, to ciągła stymulacja mózgu, ale też praca wymagająca - jest niezbędna nie tylko wiedza o danym przedmiocie, ale też umiejętność wypowiedzenia tego w sposób składny, z dobrą dykcją, w określonym czasie, pamiętanie o uśmiechu, opanowanie stresu, duża świadomość ciała.

Opowiadając nawet najciekawsze historie, gdy mamy szczękościsk i stoimy sztywno jak na apelu, nie wypadniemy dobrze. Naturalność wbrew pozorom wymaga najwięcej samodyscypliny, wciąż się tego uczę. W telewizji istotny jest każdy szczegół, a widz od razu wychwyci udawanie. Na pewno jest to taki rodzaj pracy, który daje ciągłe poczucie satysfakcji, bo efekt tej pracy jest namacalny.

Ekipa programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej" i goście specjalni. Ekipa programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej" i goście specjalni.
Ile czasu zajmują nagrania? Czy musisz się do nich mocno przygotowywać?

Nagrania odbywają się ciągiem przez tydzień raz na jakiś czas, a ekspert jest tyle czasu na planie, ile akurat ma ekspertyz, czyli przeważnie są to dwa dni nagraniowe. Przygotowujemy się na podstawie zdjęć wysyłanych przez zgłaszających przedmioty do programu, ale ostateczna weryfikacja następuje już w dniu nagrań, gdy możemy obejrzeć przedmiot na żywo. I tu bardzo często zdarzają się niespodzianki, więc czujność i jasność umysłu to podstawa - ostatecznie to ja, swoim nazwiskiem, sygnuję ekspertyzę, nie mogę więc pozwolić sobie na pomyłkę, a moim zadaniem jest przekazanie rzetelnej wiedzy o przedmiocie sprzedającemu, na tym zależy mi najbardziej. Na żywo może przecież się okazać, gdy już mamy dany obiekt w ręku, że jego stan nie jest taki, jak sądziliśmy na podstawie zdjęć - a to wpływa na wycenę, zdarza się też, że coś, co miało być oryginałem, jest jednak kopią, albo na odwrót.

Często więc jest to praca niemalże detektywistyczna - odnaleźć pogubione wątki, sprawdzić wszystko po sto razy, zidentyfikować, skonsultować się, jeśli jest potrzeba, i wreszcie wycenić to ogromna odpowiedzialność. Ale ja to po prostu lubię, w końcu od lat zajmuję się historiami przedmiotów, teraz nie tylko w zaciszu domowym, ale także przed kamerami. Ciekawość świata, ludzi, kontekstów to podstawa, a ja jestem bardzo ciekawa.

Kora Kowalska (po prawej) na planie programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej" TV4. Występuje tu w roli ekspertki. W środku zdjęcia prowadzący Paweł Orleański. Kora Kowalska (po prawej) na planie programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej" TV4. Występuje tu w roli ekspertki. W środku zdjęcia prowadzący Paweł Orleański.
Jest coś, co cię zaskoczyło w pracy przy produkcji programu na plus/minus?

Zdecydowanie największym pozytywnym zaskoczeniem są... ludzie! To ogromna przyjemność pracować w miejscu, gdzie wszyscy są tak zaangażowani, profesjonalni i serdeczni. To ogrom wspólnej pracy, od wczesnych godzin porannych do późnych wieczornych, gdzie każdy wie, co ma robić, i robi to dobrze. Mam wrażenie, że nie jest to oczywista rzecz w każdym miejscu pracy. I w dodatku jest przy tym mnóstwo radości, żartów i wzajemnej sympatii - wszyscy sobie pomagamy.

Cenię sobie rozmowy z innymi ekspertami, z produkcją, prowadzącymi, poznaję też świetnych ludzi, często kolekcjonerów, którzy przychodzą ze swoimi artefaktami, i opowiadają ciekawe historie. Brzmi to jak laurka, ale nią nie jest, to dla mnie niezwykle odświeżające pracować w takiej atmosferze. Po prostu ten program by nie wyszedł, gdyby było inaczej, w końcu podstawą pomysłu na program są ludzie i ich przedmioty, tu każdy uczestnik powinien czuć się zaopiekowany i tak jest - sama też kiedyś byłam uczestniczką.



Z kolei specyfiką pracy na planie jest... czekanie. Nagrywamy ciągiem, to znaczy jednocześnie trwa ekspertyza, a w drugiej sali licytacja poprzedniego przedmiotu, ale zarówno sprzedający, jak i eksperci, a także łowcy muszą czekać na swoją kolej, bo nagrywane są też tzw. "setki", czyli wypowiedzi uczestników. Trzeba także przenieść kolejny przedmiot, ustawić go, do tego poprawki make-upu itp., itd. Więc do tego czekania po prostu trzeba się przyzwyczaić. Wszyscy więc pijemy bardzo dużo kawy.

Kora Kowalska i prowadzący Paweł Orleański. Kora Kowalska i prowadzący Paweł Orleański.
Kojarzę cię z bardzo wyrazistego i przemyślanego stylu ubierania i mam wrażenie, że w programie on jest widoczny. Czy stylizacje, w jakich się pojawiasz przed kamerą, są twojego pomysłu, czy jednak są to propozycje od produkcji?

Wszystko, w czym występuję, pochodzi z mojej własnej szafy. Ideą programu jest prawda - tu każdy jest sobą, nikt nas nie przebiera za kogoś innego. Oczywiście mamy wsparcie stylisty i musimy się trzymać pewnych ogólnych zasad: np. unikać pewnych wzorów, jak drobne paski czy pepitka, bo interferują w kamerze, niespecjalnie nadaje się także czysta biel i czerń - w mocnym świetle lamp te kolory wyglądają niekorzystnie. Czasem jest też tak, że coś, co dobrze wygląda na żywo, w kamerze już niekoniecznie, bywa to wyzwaniem, żeby nie stracić własnego stylu, ale mieć świadomość fasonów czy kolorów, w których będziemy wyglądać po prostu lepiej.

Lubię bawić się modą, lubię nieoczywiste połączenia, choć przy bardzo kolorowej scenografii w tle muszę czasem zrezygnować z tych najbardziej szalonych egzemplarzy ubrań, które zgromadziłam przez lata zbierania, ale nadrabiam biżuterią. Czasem jest to art deco albo srebro z polskich spółdzielni z okresu PRL, czasem coś w moim ulubionym stylu Memphis, innym razem plastikowy Rumcajs z lat 70. Jedno jest pewne, starych dziwnych broszek starczy mi na wszystkie kolejne odcinki (śmiech).

Opieram się także pokusie kupowania nowych ubrań do programu - a jeśli już, to tylko vintage, naturalne materiały i uniwersalne kroje, które posłużą mi wiele lat. Drugi obieg ubrań to moja zasada, dość już wyprodukowano, nie potrzeba przykładać ręki do niszczenia naszej planety. Zresztą, myślę, że styl vintage idealnie pasuje do tego programu.

Kora Kowalska na planie programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej". Kora Kowalska na planie programu "Łowcy skarbów. Kto da więcej".
Jak ci się współpracuje z prowadzącymi program, Krzysztofem Ibiszem oraz Pawłem Orleańskim? To ludzie telewizji z ogromnym doświadczeniem.

Dwie silne osobowości, każdy prowadzi program na swój własny sposób, zarówno od Pawła, jak i Krzyśka mam okazję wiele się nauczyć. Zawsze są gotowi, profesjonalni w każdym geście. To ogromna przyjemność obserwować ich przy pracy. Od Krzysztofa nauczyłam się choćby dyscyplinować czas wypowiedzi - to bardzo ważne przy tego typu formacie, nie ma tu miejsca na wykład i zbędne dygresje. Z Pawłem z kolei jest mnóstwo żartów - nie wszystkie oczywiście pojawiają się potem w gotowym odcinku, ale bywa naprawdę bardzo wesoło na planie. Można by pomyśleć, że gwiazdy telewizji to inny, niedostępny świat, a to nieprawda.



Myślisz, że Polacy mają w domach wiele unikatowych przedmiotów, które eksperci wysoko by wycenili, lecz nie mają pojęcia, że posiadają takie perełki? 

Myślę, że świadomość społeczna mocno się zmieniła w ostatnich latach: coraz więcej osób coś zbiera, świadczą o tym choćby ogromne liczby uczestników grup tematycznych w mediach społecznościowych, którzy dyskutują, wymieniają się i gromadzą zbiory porcelany, szkła, zabawek czy designu z dawnych lat.

Widzę też to po... wiatach śmietnikowych. Coraz rzadziej wyrzucana jest bez namysłu cała zawartość mieszkania po zmarłych czy podczas remontów. Znajdowanie informacji o przedmiotach, które posiadamy, jest także dużo łatwiejsze - wystarczy zrobić zdjęcie i wyszukać podobne obrazy.

Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że kolekcjonerstwo staje się aktywnością, która jest modna. Oczywiście duży wpływ mają na ten stan rzeczy ceny na rynku kolekcjonerskim, ćmielowski wazon "pikasiak" jeszcze 15 lat temu nie miał większej wartości, teraz za niektóre okazy trzeba zapłacić nawet kilkanaście tys. zł. Niektórzy starzy wyjadacze nieco marudzą, że program "Łowcy skarbów" dodatkowo "psuje rynek" i podbija ceny, ale ceny zostały już podbite dawno temu na aukcjach, jarmarkach i giełdach. Jako ekspert zawsze staram się te ceny tonować i kreślić aktualny kontekst cenowy, drobne fluktuacje na rynku czy tendencje spadkowe. Należy zawsze pamiętać, że to, że ktoś gdzieś wystawił przedmiot za np. 500 zł, nie oznacza, że za taką kwotę uda mu się to sprzedać.

Taki program jak nasz na pewno ma walor edukacyjny, nie tylko rozrywkowy. Otwiera oczy na to, co posiadamy w domu, a czego może do tej pory nie docenialiśmy. To mogą być niezwykłe odkrycia! Ja mam jedną zasadę: nie wiesz - nie wyrzucaj. Zanim wyrzucisz, obejrzyj przedmiot, poszukaj informacji, spróbuj go polubić.

Dobre wzornictwo jest ponadczasowe, nie musimy pędzić za modą, kupować kolejnych gadżetów, mebli czy serwisów do kawy - może ten po babci jest równie ładny albo ładniejszy? Może stare krzesło, które do tej pory służyło nam za drabinę w składziku, okaże się poszukiwanym projektem polskiego wzornictwa? A nawet jeśli nie będzie miało wartości merkantylnej, to może po renowacji będzie znów tym najwygodniejszym, niezniszczalnym drewnianym krzesłem, które nam posłuży przez kolejne 50 lat? A jeśli już naprawdę na coś nie możemy patrzeć, to zachęcam do zgłaszania się do programu - to wspaniała przygoda, a ekspertyza nic nie kosztuje.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (17)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Francuz, ojciec chrzestny muzyki elektronicznej, który kilkukrotnie wystąpił w Trójmieście, to: