- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (42 opinie)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Pomorza (77 opinii)
- 3 100cznia otworzyła sezon (27 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (54 opinie)
- 5 Recenzja "Challengers": intensywne kino (18 opinii)
- 6 Robią sobie jaja od 45 lat (19 opinii)
"System musi się zmienić". Polscy filmowcy walczą o tantiemy ze streamingu
Współczesny rynek VOD w Polsce generuje przychody na poziomie ponad 2 mld zł rocznie. Ile z tej kwoty w postaci tantiem trafia do polskich twórców? Okrągłe zero. Jesteśmy bowiem wśród nielicznych krajów w Europie, które do tej pory nie uregulowały zasad dotyczących wypłacania pieniędzy filmowcom za wyświetlenia ich dzieł w serwisach streamingowych. O przyspieszenie prac nad nowelizacją ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych apeluje Stowarzyszenie Filmowców Polskich. - Chcemy, żeby zasady były równe i przejrzyste dla wszystkich - tłumaczą Bartosz Paduch i Maciej Wiktor, trójmiejscy reżyserzy i członkowie SFP.
Najciekawsze filmowe wydarzenia w Trójmieście
W ustawie nie ma platform streamingowych. Są za to... wypożyczalnie VHS
Wszystkiemu winne są przestarzałe i niedostosowane do aktualnych realiów zapisy w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Artykuł 70 tejże ustawy określa zasady wypłaty uzupełniających wynagrodzeń filmowcom (nie tylko twórcom filmowym, ale i aktorom) przez podmiot, który korzysta z ich dzieł. Mowa tutaj o kinach, stacjach telewizyjnych, operatorach kablowych czy dystrybutorach DVD. Nie ma natomiast słowa o serwisach streamingowych. Trudno zresztą, aby było inaczej, skoro w momencie przyjmowania przepisów rynek VOD w Polsce praktycznie jeszcze nie istniał.
To jedna z nielicznych wypożyczalni filmów w Polsce
- Prawo autorskie jest na tyle specyficzną dziedziną prawa, że niemal stale wymaga aktualizacji. Wszystko przez to, że tworzą się nowe pola eksploatacji utworów audiowizualnych, czyli miejsca dystrybuowania filmów. I to prawo zwyczajnie za tym nie nadąża. W Polsce mamy bardzo duży i dobrze rozwinięty już rynek VOD, którego przepisy po prostu nie widzą. Jeżeli mówimy o rozwiązaniach formalnych w kontekście tantiem, to jesteśmy - nikomu nie ujmując - w sytuacji gorszej niż w Mołdawii - zauważa Bartosz Paduch, pochodzący z Gdańska reżyser znany choćby z takich dokumentów, jak "Skandal. Ewenement Molesty" czy "Totart, czyli odzyskiwanie rozumu".
O tym, jak archaiczne są przepisy, o których aktualizację zabiega od lat Stowarzyszenie Filmowców Polskich, niech świadczy fakt, że w ustawie jest jeszcze określony obowiązek wypłaty tantiem przez... wypożyczalnie kaset VHS. Pomimo że w ostatnich dekadach zmienił się model oglądania filmów, ich twórcy nadal są honorowani jedynie za dystrybucję dzieł w kinach czy w telewizji. Tymczasem, jak wyliczają zrzeszenia artystów, stawką dla samego tylko przemysłu filmowego z tytułu internetowych tantiem jest nawet 35 mln zł.
Polska znowelizować przepisy musi, ale wciąż czeka
Determinacja środowisk artystycznych w dążeniu do aktualizacji przepisów więc nie dziwi. Nie chodzi jednak tylko o prywatny interes filmowców czy ich "widzimisię". Do odświeżenia ustawy o prawie autorskim obliguje Polskę unijna dyrektywa z 2019 r. dotycząca prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Po blisko czterech latach nic się jednak w tym względzie nie zmieniło. Wspomniana dyrektywa bowiem zobowiązuje kraje unijne do przyjęcia odpowiednich przepisów, ale ich kształt i treść pozostawia do wypracowania poszczególnym rządom. Zdecydowana większość członków UE takie zapisy prawa już wprowadziła w życie.
- Powoduje to nieco absurdalną sytuację, w której polscy filmowcy dostają tantiemy np. z Hiszpanii czy Francji, gdzie obowiązek wypłaty wynagrodzeń twórcom jest już dawno uregulowany. U nas natomiast pozostają z niczym. Oczywiście każdy filmowiec, dzięki pośrednictwu producenta, może próbować wypracować procent z dochodów swojego filmu w takim serwisie, ale chodzi o to, że wciąż brakuje w Polsce odgórnych zasad dotyczących wypłacania tantiem z internetu. Sytuacja, w której każdy jest skazany na indywidualne negocjacje z konkretną platformą, nie jest często w praktyce możliwa albo efektywna. Nie jest też powszechnie stosowana za granicą - tłumaczy Maciej Wiktor, trójmiejski reżyser i członek zarządu Koła Reżyserów SFP.
Oprócz Polski równie opieszale do aktualizacji przepisów prawa autorskiego w kontekście wykorzystywania utworów audiowizualnych w serwisach streamingowych podchodzą też Bułgaria, Portugalia i Łotwa. W tym ostatnim kraju nie ma nawet roboczej wersji dyrektywy. U nas nad takimi założeniami od prawie dwóch lat pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Projekt nowej ustawy tkwi jednak w resortowej zamrażarce. To o tyle dziwaczna sytuacja, że właściwie wszystko było już dopięte na ostatni guzik i skonsultowane ze środowiskami filmowymi.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tych przepisów, zwłaszcza z nowelizacji kluczowego dla naszej sprawy artykułu 70. Można nawet powiedzieć, że to nasza ustawa, bo od lat braliśmy udział w konsultacjach nad jej kształtem i faktycznie mieliśmy wpływ na poszczególne zapisy - podkreśla Bartosz Paduch, który jest jednocześnie przewodniczącym Koła Reżyserów Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Wydawało się więc, że wszystko (powolnie, ale jednak) zmierza w dobrym kierunku. Do momentu, gdy do akcji wkroczył największy potentat na rynku serwisów VOD.
Netflix chce zmian, ale po swojemu
Netflix, bo o nim mowa, korzystając z braku odpowiednich rozwiązań, w listopadzie ubiegłego roku wyszedł z pomysłem pilotażowego programu wynagradzania twórców filmowych. W oparciu o własne zasady i reguły obowiązujące na amerykańskim rynku. Platforma wyszła więc niejako przed szereg i jako pierwsza w Polsce zaproponowała rozwiązanie palącego problemu. Szkopuł w tym, że przedstawione przez streamingowego giganta założenia spotkały się z umiarkowanym optymizmem środowiska filmowego. W słowach nie przebierał prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
- Próba sabotażu przez streamingowego giganta bardzo dobrych rozwiązań systemowych jest w tym przypadku aż nadto widoczna. "Pilotażowy" program nagradzania najlepszych twórców czy zapewnienia o daleko idących finansowych inwestycjach w branżę mogą brzmieć atrakcyjnie. Jednak tego typu porozumienia zawarte przez Netflix w innych europejskich krajach sprawiają, że pozostajemy wobec tych rewelacji sceptyczni. Doświadczenia naszych europejskich sąsiadów powinny być dla nas przestrogą przed przepisami pozostawiającymi międzynarodowym korporacjom nadmierną uznaniowość w ich interpretacji - pisał w specjalnym oświadczeniu Jacek Bromski.
Stowarzyszenie Filmowców Polskich powołuje się na przykład Niemiec, gdzie na drodze porozumienia tamtejszych twórców z Netflixem wypracowano zasady przyznawania tantiem za wyświetlenia filmów i seriali. Warunkiem do przyznania wynagrodzeń jest liczba co najmniej 10 mln widzów na świecie, którzy obejrzą daną produkcję nie mniej niż w 90 proc.
- To bardzo rygorystyczne progi. Na dodatek Netflix uznaje tantiemy tylko w przypadku produkcji własnych. Dodatkowe wynagrodzenia nie należą się więc twórcom filmów, które trafiają do biblioteki serwisu jedynie na podstawie licencji. A to przecież spora część oferty tej platformy - zauważa Maciej Wiktor.
KINO Najwyżej oceniane nowe filmy:
W ubiegłym roku do bazy Netflixa dołączył dokument "Skandal. Ewenement Molesty". Bartosz Paduch nie może jednak liczyć na żadne tantiemy. Takowych nie uwzględniałby również zaproponowany przez platformę pilotażowy program.
- Netflix po prostu kupił prawa do mojego filmu i na tym koniec. Ja w związku z tym nie otrzymałem żadnego wynagrodzenia, a oczywiście fajnie byłoby takie dostać, tym bardziej że z tego, co się orientuję, "Skandal" obejrzało w serwisie sporo osób. Trudno jednak dziwić się prywatnej firmie, która chce wprowadzić zasady korzystne przede wszystkim dla niej - podkreśla gdański reżyser. - To krok w dobrym kierunku, ale jako dodatkowe rozwiązanie do tego, które jet zaprojektowane w nowelizacji. Dopóki nie będzie ustawowych zapisów, jesteśmy jako filmowcy tak naprawdę pozbawieni ochrony i argumentów w negocjacjach z wszelkimi platformami. Czy jest to Netflix, HBO czy Canal+ Online.
Zaproponowany przez Netflixa pilotaż na razie zdaje się, że pozostał jedynie luźną propozycją, bowiem nie ma dotąd informacji, aby ktokolwiek w naszym kraju skorzystał z tantiem przyznawanych przez największy na świecie serwis VOD.
Kto i kiedy w końcu zdecyduje o tantiemach?
Oliwy do ognia dolała grudniowa wizyta ówczesnego szefa Netflixa, Reeda Hastingsa, który spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. Obie kancelarie nie podały szczegółów rozmów. Niepokojące dla środowiska filmowego było jednak to, co wydarzyło się potem. Do Ministerstwa Kultury wpłynęło pismo autorstwa sekretarza stanu w Kancelarii Przewodniczącego Rady Ministrów, Janusza Cieszyńskiego, sugerujące wykreślenie z nowelizacji ustawy art. 70 mówiącego o wynagrodzeniu za odtworzenia w serwisach VOD.
- Celem przekazanych przez ministra cyfryzacji uwag do projektu ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz niektórych innych ustaw jest przede wszystkim niedopuszczenie do podniesienia cen w dostępnie do kultury cyfrowej dla kilkunastu milionów użytkowników - informowało wówczas portal Wirtualnemedia.pl biuro prasowe KPRM.
- To nie jest żaden podatek cyfrowy - kontruje Maciej Wiktor. - Potwierdzili to zresztą nasi prawnicy. Wypłata tantiem z internetu nie podniesie cen za korzystanie z platform streamingowych przez widzów. Te same obawy towarzyszyły wprowadzeniu opłaty audiowizualnej pobieranej od dostawców VOD na rzecz PISF, wynoszącej 1,5 proc. przychodu i obowiązującej od lipca 2020 r. Wówczas również straszono podwyżką cen, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nie jest to również zagrożenie dla samych kin. Nawet po przyjęciu zapisów o tantiemach filmowcy nie odwrócą się od kin. To nadal świątynia filmu i chcemy tę chlubną tradycję kultywować.
Teraz ruch jest po stronie premiera. Projekt ustawy ma być dyskutowany w marcu na posiedzeniu Rady Ministrów. Jeżeli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to w dalszej kolejności znowelizowanym prawem autorskim powinni zająć się posłowie.
- Minister Gliński od samego początku wspiera w tym względzie środowisko filmowe i mam nadzieję, że tak pozostanie aż do szczęśliwego finału, jakim będzie dla nas przyjęcie ustawy w jej aktualnym kształcie. Jeżeli platformy streamingowe zarabiają na filmach, to warto byłoby się tymi zyskami dzielić z tymi, którzy te filmy tworzą. Do tego potrzebna jest nie tyle dobra wola serwisów VOD, ile polskie prawodawstwo - mówi Bartosz Paduch.
- Ta ustawa jest bardzo potrzebna, bo na współczesnym rynku cyfrowym jest olbrzymia konkurencja. Aby polscy twórcy sami byli konkurencyjni, potrzebują odpowiedniej ochrony prawnej. Tantiemy jeszcze bardziej nakręcą polską kinematografię i stworzą nowe możliwości do rozwoju naszego kina. A chyba o to chodzi wszystkim, którym zależy na polskiej kulturze - wtóruje Maciej Wiktor.
Opinie (90) 4 zablokowane
-
2023-03-22 21:27
Za wypuszczane gnioty nie powinni dostawać nawet złamanej złotówki
- 2 1
-
2023-03-22 21:36
Ankieta: Nie korzystam prawie w ogóle z serwisów streamingowych, ale nie czyni mnie to fanem zwykłej telewizji. Której nawet nie mam w domu
Cenie ciszę i święty spokój.- 1 1
-
2023-03-22 22:05
2 mld zł cały rynek?
To mniej niż idzie na TVP. Nic dziwnego że w TVP1 same hity.
- 0 0
-
2023-03-22 23:12
Polskie filmy to szmira
1 na 50 jest do obejrzenia, wiec za co oni chcą kasę? Żart .
- 0 0
-
2023-03-23 06:54
Nie potrafią jednego słowa do przepisu dodać, bo o to sie rozchodzi, prawo autorskie od dawna jest niedostosowana do rzeczywistości, było mnóstwo czasu na implementacje, ale ze w PIS nikt nie zarabia na tantiemach, to co będą się przejmować. Inne ustawy, czy uchwale o Papieżu w noc zrobią.
- 0 0
-
2023-03-23 07:28
a czy ja, za zaczecie ogladania jakiegos gniota bede dostawal jakies odszkodowanie za utracony czas zycia?
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.