- 1 Mystic Festival bojkotowany (204 opinie)
- 2 Młoda aktorka o odważnym serialu HBO (27 opinii)
- 3 Świętuj Dzień Dziecka z Trojmiasto.pl (12 opinii)
- 4 Drag queens opanowały 100cznię (90 opinii)
- 5 Gwiazdy dopisały w Sopocie (72 opinie)
- 6 Tłumy na Trójmiejskim Marszu Równości (948 opinii)
Wieczór pełen emocji i tanecznych przebojów z Sylwią Grzeszczak
Piątkowy wieczór w Operze Leśnej w Sopocie wybrzmiał w rytmach energicznego koncertu Sylwii Grzeszczak. Słynąca z niezwykłego głosu oraz umiejętności gry na pianinie artystka, pokazała swój dobry warsztat wokalny, zafundowała też widzom koncert pełen popowych utworów, choć i rockowych akcentów nie brakowało. Sylwia Grzeszczak rozwiała wszelkie wątpliwości niedowiarków, którzy mieli ją jedynie za delikatną dziewczynę grającą na fortepianie.
- "Tamta dziewczyna" zagrała w Operze Leśnej
- Żywiołowy występ artystki
- Piękne życzenia urodzinowe i szacunek do muzyków
- Ciężko było się pożegnać
"Tamta dziewczyna" zagrała w Operze Leśnej
Dobry głos, ale też umiejętności gry na pianinie z niebywałą łatwością przekuwa w coraz to nowe hity list przebojów. Jej ostatni album pt. "Tamta dziewczyna" w niecały miesiąc po premierze uzyskał status platynowej, a marcu 2017 roku singiel "Tamta dziewczyna" osiągnął status podwójnego diamentu. Na płycie znalazło się wiele wolnych aranżacji, które wypychają na pierwszy plan wokal Sylwii dając słuchaczowi pełny jego obraz. Artystka po dość długiej przerwie - 9 kwietnia tego roku - wydała singiel "Prawda o nas", który pierwszy raz wykonała 17 kwietnia podczas finałowego odcinka czwartej edycji programu TVP2 The Voice Kids.
Czytaj też: 25-lecie zespołu Ich Troje. Widowiskowy koncert w Operze Leśnej
Żywiołowy występ artystki
W piątkowy wieczór w Operze Leśnej zebrało się około 2,5 tysiąca widzów. Przed rozpoczęciem koncertu zgromadzeni wcześniej ludzie mogli skorzystać ze strefy food trucków oraz przestrzeni Lasy. Spora część widzów z miłą chęcią z tego skorzystała. Wydarzenie przyciągnęło widownie w każdym wieku. Pojawiły się zarówno osoby młode, starsze, ale też rodziny z dziećmi. Koncert jednak rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem. Z uwagi na fakt, że ludzie zaczęli przychodzić na ostatni moment i pojawiła się kolejka na bramkach, której jeszcze przed godziną 20 nie było.
Gołym okiem widać, że Sylwia Grzeszczak czuje się na scenie jak ryba w wodzie. Bardzo szybko, bo już pierwszym wykonywanym utworem, udało jej rozruszać publiczność. Dużo tańczyła i wchodziła w interakcje z muzykami i widownią, zachęcając ją do wspólnego śpiewania i klaskania do rytmu. Usłyszeliśmy piosenki "Karuzela", "Co z nami będzie", "Pożyczony", "Księżniczka", "Prawda o nas" i wiele innych przebojów znanych choćby z radia. Za sprawą artystki już przy drugiej piosence ludzie zaczęli podrywać się do góry z siedzeń.
Czytaj też: Gawędziarsko i nostalgicznie. Stanisława Celińska zaśpiewała na Ladies' Jazz Festival
Sylwii nie można zarzucić braku kondycji. Artystka biegała, skakała, wybiegała przed scenę, a także w publiczność, a jej głos się nie załamywał i nie czuć było ani grama zmęczenia. Ewidentnie scena to jej żywioł, w którym "pływa" i wariuje, ciesząc się z każdej drobnej rzeczy. Koncertowe wersje popowych przebojów Sylwii Grzeszczak podczas występu na żywo mają bardziej rockowy charakter. Jednak zawierają również emocjonalne, wyciszające momenty, chociaż zdecydowanie przeważają fragmenty tanecznej euforii. Widzowie mogli się poczuć jak na rockowym "jam session". Znane z radia utwory zostały przedstawione przez artystów w zupełnie innej formie, z dodatkiem wstawek solowych muzyków.
Sylwia Grzeszczak w Operze leśnej:
Wokalistka wielokrotnie podczas występu pokazała, dlaczego jej utwory w dalszym ciągu są puszczane w rozgłośniach radiowych, mimo tak dawnego czasu premiery. Warto podkreślić, że Sylwia w wersji studyjnej vs. Sylwia w wersji koncertowej to dwie różne osoby. Jedna emocjonalna, sentymentalna, druga z pazurem oddana rockowej energii i dająca mocną dawkę dobrej, popularnej muzycznej zabawy.
Czytaj też: OIO i Schafter: muzyka młodego pokolenia na Open'er Park
Piękne życzenia urodzinowe i szacunek do muzyków
Zarówno Sylwia Grzeszczak, jak i muzycy występujący z nią na scenie dali z siebie 150 procent i przekazali ogrom energii. Wspaniale było czuć, że zarówno widz, jak i muzycy dobrze się bawią podczas wydarzenia. Już gołym okiem można zauważyć, że wokalistka darzy wielkim szacunkiem swój zespół. Przedstawiała ich w trakcie koncertu, a nie jak to zwykle bywa na samym końcu. Łapała wielokrotnie z nimi interakcję. Po odegranej którejś piosence z kolei zaczęła przystawiać mikrofon do ust muzyków po kolei i pytać ich "jak się bawią?". W ten sposób każdy z muzyków mógł przemówić do widzów, a koncertu nie skradła jedynie Sylwia. Największym podkreśleniem wdzięczności dla osób, z którymi gra, były słowa, które wypowiedziała w połowie koncertu.
- Jestem wdzięczna, że mogę współpracować z tak wspaniałymi ludźmi. Oprócz tak wspaniałej mocy, którą mi niesiecie wy, jako publiczność i muzycy na scenie, to są też tacy, których nie widać na scenie, a odgrywają bardzo ważną rolę. Moi drodzy, zapraszam mojego menadżera - Bartosza Łosia, który jest przystojniachą i robi ogromną robotę, jest mega wsparciem. Dlatego przywitajcie go bardzo serdecznie i zaśpiewajmy mu sto lat - powiedziała Sylwia Grzeszczak, po czym wręczyła mu urodzinowe ciasto... biorąc szybkiego gryza. Następnie wróciła do dalszej części koncertu.
Dawid Podsiadło, czyli fale przeszły przez Kolibki.
Ciężko było się pożegnać
Między artystką, muzykami i publicznością była wyjątkowa chemia już do samego końca. Na bis Sylwia Grzeszczak zaśpiewała piosenkę "Sen o przyszłości". Podzieliła ją na różne fazy: rozpoczęła od delikatnej i emocjonalnej, następnie przeszła przez głęboką wersję rockową, po czym zakończyła utwór wesołym skocznym bitem.
Drugim utworem była wyczekiwana "Tamta dziewczyna". Mocno uradowani ludzie już po pierwszych dźwiękach zaczęli śpiewać wspólnie z artystką. Oczywiście nie obeszło się bez olbrzymich braw, po których wokalistka zeszła ze sceny i zostawiła przestrzeń do muzycznych wariacji swoim instrumentalistom. Po wykonaniu piosenki "Karuzela" muzycy ukłonili się, a następnie zrobili sobie wspólne zdjęcie z publicznością zebraną w Sopocie. Sygnałem do wyjścia miała być puszczona z głośników piosenka "Prawda o nas". Jednak nic bardziej mylnego. Po chwili Sylwia wyszła jeszcze raz na scenę i zaczęła nagrywać wariującą do piosenki publiczność. Ciężko było się pożegnać zarówno wokalistce, jak i publiczności.
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie wybrane
-
2021-08-08 11:43
to nie ludzie przychodza za póżno
jak nie przyjedziesz godzinę przed koncertem czyj by nie był nie zdażysz znależć miejsca, służby w żołtych kamizelkach działają i nastawione są jedynie na zebranie kasy ,nie pomogą w niczym chwilę po rozpoczęciu koncertu znikają i tyle po ich pomocy.
- 2 0
-
2021-08-07 21:13
Ona jest super.
Inni pseudo wokaliści mogą się od niej uczyć.
- 17 8
-
2021-08-07 13:10
(2)
Szkoda, że bez bisów, no ale jak zobaczyła tych Januszów wychodzących przed końcem żeby nie stać w korku- to się nie dziwię
- 24 2
-
2021-08-07 21:21
W prawdzie nie bylam na koncercie, tylko tydzien temu na stand up i dokladnie to samo... Noektorzy to najchetnoej wiechaliby do Opery...
- 5 0
-
2021-08-07 22:47
Bylo tak nudno, ze ani ten koncert nie byl warty stania w korku ani nawet czekania do konca "koncertu samouwielbienia Sylwiiiiiii" . Wiecej emocji jest w lesie na spacerze niz na tym co wydarzylo sie wczoraj.
- 5 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.