• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wspominamy wakacje sprzed lat. Jak letnie urlopy spędzali nasi rodzice i dziadkowie?

Magdalena Raczek
30 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
W PRL-u większą część czasu na wczasach spędzano na świeżym powietrzu. Wśród atrakcji warto wymienić sporty i aktywności wodne tj. rower wodny. Na zdjęciu na plaży w Sopocie 1962 rok. W PRL-u większą część czasu na wczasach spędzano na świeżym powietrzu. Wśród atrakcji warto wymienić sporty i aktywności wodne tj. rower wodny. Na zdjęciu na plaży w Sopocie 1962 rok.

Wczasy pod gruszą, wczasy pracownicze, wczasy wagonowe, kolonie letnie i obozy harcerskie, pobyty w ośrodkach wczasowych i wypoczynkowych albo w kwaterach prywatnych lub w sanatoriach, a także wyjazdy na kempingi pod namiot czy noclegi w schroniskach PTTK. Takie dawniej były popularne formy spędzania wakacji. Lato w pełni, więc to dobry czas na wspomnienia. Cofnijmy się w czasie o kilkadziesiąt lat i przypomnijmy sobie, jak wyglądały letnie urlopy naszych rodziców oraz dziadków, a także jak czas wolny od szkoły organizowano dzieciom. Pamiętacie jeszcze coś z tamtych czasów?



Zobacz Sopot na starych fotografiach



Wczasy dla każdego, czyli wczasy pracownicze



Na jakie wczasy wyjeżdżała dawniej twoja rodzina?

W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej władza miała ambicje kontrolowania życia obywateli w każdym jego aspekcie. Nie mogło zatem zabraknąć również roli państwa w planowaniu czasu wolnego i wakacji. Organizacją wczasów zajmował się początkowo Fundusz Wczasów Pracowniczych (FWP) - była to pierwsza państwowa instytucja zajmująca się organizacją urlopów pracowniczych, jednak dość szybko zaczęły się rozwijać zakładowe ośrodki wczasowe. Prawie każdy zakład pracy posiadał własne miejsca, do których wyjeżdżali rokrocznie pracownicy ze swoimi rodzinami, a do urlopów dopłacano z zakładowych funduszy socjalnych.

Przeczytaj także: Wczasy w latach PRL-u. Sentymentalna wystawa w Muzeum Sopotu

Ośrodki i domy wczasowe



W latach 60. i 70. na potęgę budowano nowe ośrodki wczasowe. Najpopularniejszymi kierunkami wyjazdowymi stały się: góry, morze, jeziora i lasy (nie tylko Mazury, ale i Pojezierze Kaszubskie czy Bory Tucholskie). Ośrodki powstawały tak w znanych kurortach nadmorskich oraz górskich, jak i w miejscach oddalonych od dużych miast. Najbardziej ekskluzywne budowano nad Bałtykiem, m.in. w Sopocie i Międzyzdrojach, a ich właścicielami były duże i bogate zakłady pracy, takie jak huty czy kopalnie. Warto też tu wspomnieć o wojskowych domach wczasowych, o których pisaliśmy w osobnym artykule.

Trzeba pamiętać, że z całego Trójmiasta to Sopot w czasach komuny był najpopularniejszy i stał się jednym z najmodniejszych w Polsce ośrodkiem letniego wypoczynku. Wpływ na to miało nie tylko nadmorskie położenie i uzdrowiskowy charakter miasta, ale i oferta kulturalno-artystyczna, m.in. odbywający się tu latem Międzynarodowy Festiwal Piosenki.

  • Dom Turysty Miramar w Sopocie 1974 r.
  • Camping w Sopocie obok Domu Turysty 1970 r.
  • Domki campingowe w ośrodku LZS w Sopocie tuz przed sezonem turystycznym 1962 r.
  • Reklama Funduszu Wczasów Pracowniczych na pudełku zapałek.
  • Ośrodek Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zremb"
  • Sanatorium "Jantar"
  • Sanatorium uzdrowiskowe "Perła"
  • Sanatorium uzdrowiskowe "Perła"
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Ośrodek Wypoczynkowy "Drogowiec".
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
  • Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni (tzw. dawne sanatorium w Orłowie).
W całym Trójmieście nie brakowało zaplecza noclegowego: kwater prywatnych, kempingów, ośrodków i domów wczasowych. Wśród najbardziej znanych warto tu wymienić: sopockie ośrodki Wojskowego Domu Wczasowego, Dom Wczasowy Zachemu "Chemik", DW "Jantar", Ośrodek Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zremb", DW "Złoty Kłos", należący do związku zawodowego rolników, Dom Profilaktyczno-Wypoczynkowy "Zdrowie" w Gdyni, czy słynny "Drogowiec" - ośrodek wypoczynkowy Związku Zawodowego Transportowców i Drogowców na Wyspie Sobieszewskiej, który pojawia się w książce i na jej okładce pt. "Ostatni turnus. Pocztówki z wczasów w PRL-u" Marcina Wojdaka. Autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u: stołówki, domki letniskowe, pensjonaty itp.

- Pierwsze zdjęcia zrobiłem chyba w stołówce "Drogowca" na Wyspie Sobieszewskiej - tej, która jest na okładce książki. Zobaczyłem zza ogrodzenia intrygujący, gwiaździsty kształt i wszedłem tam z aparatem - wspominał w jednym z wywiadów początki swojej książki autor "Ostatniego turnusu".
Przeczytaj także: Nie tylko Pewex. Enklawy luksusu w czasach PRL-u w Trójmieście

  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Dom Marynarza w Gdyni.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu "Drogowiec" z Wyspy Sobieszewskiej.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. Na zdjęciu Ośrodek Sanatoryjno-Rehabilitacyjny "Perła".
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.
  • "Ostatni turnus" Marcina Wojdaka to książka, w której autor dokumentuje najciekawsze przykłady architektury ośrodków wypoczynkowych z czasów PRL-u. OW na Stogach.

"Wczasy pod gruszą": w domku lub pod namiotem



Jeśli ktoś nie załapał się na wczasy zorganizowane, to zawsze mógł wyjechać na tzw. "wczasy pod gruszą", czyli samodzielnie zorganizowany wyjazd na działkę, do rodziny na wsi, do gospodarstwa agroturystycznego lub pod namioty. O noclegach w hotelu raczej mało kto mógł pomarzyć, bo choć w 1976 roku każde miasto wojewódzkie miało mieć hotel, to jednak doba w takim przybytku kosztowała tyle, ile pensja robotnika. Na hotel było więc stać jedynie lepiej sytuowanych.

Biedniejsi turyści spali często na kempingach pod namiotem, a zamożniejsi mogli pozwolić sobie na wynajęcie drewnianego domku letniskowego typu "Brda" (który miał charakterystyczny trójkątny spadzisty dach) lub inny domek kempingowy (zwany też pingpongowym). Domki zbudowane były zwykle z płyty paździerzowej, toaleta i łazienka często wspólna w ogólnym węźle sanitarnym, a do tego atrakcją był jeden telewizor dla wszystkich w świetlicy lub sali telewizyjnej.

Jeśli spało się pod namiotem, należało mieć ze sobą niezbędny sprzęt biwakowy, w tym kuchenkę turystyczną na gaz, metalowe menażki, sztućce i naczynia, śpiwory, koce, itp., a niektórzy dysponowali nawet składanymi mebelkami (stolikiem i krzesełkami), polówką, leżakiem czy dmuchanym materacem, który świetnie nadawał się nie tylko do spania, ale i leżenia na słońcu czy pływania w morzu lub po jeziorze.

Przeczytaj także: Przysmaki PRL-u. Czego brakuje wam najbardziej?

  • Wczasy wagonowe 1961 r.
  • Wczasy w domkach przerobionych z wagonów kolejowych 1965 r.
  • Wczasy w ośrodku wypoczynkowym zbudowanym ze starych wagonów kolejowych 1969 r.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.
  • Wczasy wagonowe przetrwały do dziś. Tak wygląda to współcześnie w obiektywie Marcina Wojdaka.

Wczasy wagonowe



Inną opcją na spędzanie wakacji były jeszcze tzw. "wczasy wagonowe", które cieszyły się również dużą popularnością. Organizowano je od 1949 roku. Polegały na tym, że w starych wyłączonych z użytku wagonach, ustawionych na bocznicy (szczególnie w Zakopanem, Kołobrzegu, Helu, Łebie itp.) urządzano miejsca noclegowe. Takie wczasy były dostępnym rozwiązaniem szczególnie dla kolejarzy i ich rodzin albo znajomych, którzy mieli zaprzyjaźnionego kolejarza. Na bocznicach w okresie wakacji powstawały miasteczka wagonów, przy których wręcz kwitło życie towarzyskie i kulturalne organizowane przez "kaowców".

Biura podróży, czyli wyjazdy zagraniczne



W czasach PRL-u istniała też możliwość wyjazdów za granicę (oczywiście do zaprzyjaźnionych krajów) i organizowały je biura podróży takie, jak "Orbis", "Gromada" czy "Almatur", ale ich klientelę stanowili tylko najbogatsi mieszkańcy kraju, mający odpowiednie kontakty w partii. Orbis oferował wycieczki do Bułgarii, Rumunii i na Węgry. Kraje za żelazną kurtyną były dostępne tylko dla przedstawicieli władzy. Zresztą w latach 70. wyjazd zagraniczny kosztował dwa razy tyle, ile wynosiła średnia pensja miesięczna, a do tego należało posiadać dewizy w dolarach lub bonach PKO. Był to więc prawdziwy rarytas i luksus, na jaki nie było stać zwykłego obywatela.

  • Koloniści na dworcu PKP w Gdańsku 1984 r.
  • Dzieci na kolonii letniej 1950 r.
  • Igrzyska kolonii letnich w Gdańsku zorganizowane przez TKKF Dębinki 1968 r.
  • Dzieci wsiadają do kolonijnych autobusów na placu przed dworcem PKP w Gdańsku 1965 r.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.
  • Dzieci wyjeżdżały masowo na kolonie i obozy harcerskie.

Kolonie i obozy harcerskie



Z kolei dzieci i młodzież miały możliwość wyjazdów na kolonie letnie, organizowane przez zakłady pracy rodziców lub obozy harcerskie organizowane przez ZHP. Turnusy były wtedy dłuższe niż obecnie, bo trwały czasem nawet miesiąc (3-4-tygodnie). Ośrodki kolonijne organizowano często w budynkach szkolnych i schroniskach lub w ośrodkach zakładowych, które składały się albo z dużych pawilonów, gdzie mieściły się wieloosobowe pokoje, albo z domków kempingowych. Starsza młodzież mogła również wyjeżdżać na tzw. obozy OHP, gdzie wypoczynek łączono z pracą. Bardzo popularnym kierunkiem było wtedy NRD.

Atrakcje w czasie wolnym



Atrakcje były zależne od miejsca wypoczynku, jednak dbano o to, by wypoczynek organizować nad wodą (morze, jeziora, rzeki), w pobliżu lasu lub w lesie (Bory Tucholskie) albo w górach. Kontakt z naturą był wtedy czymś oczywistym. Korzystano więc przede wszystkim z darów natury: plażowano, chodzono na grzyby, urządzano wycieczki po lasach i górach, zwiedzano okoliczne miejscowości (Trójmiasto cieszyło się bardzo dużą popularnością ze względu na swoje zabytki).

Plaże sopockie roiły się od charakterystycznych wiklinowych koszy, w morzu nierzadko grywano w piłkę plażową, często też rozgrywano mecze siatkówki na plaży lub na boiskach do gier zespołowych, gdzie również grano w tenisa lub badmintona. Wśród atrakcji na świeżym powietrzu warto wymienić też sporty wodne: nad morzem żaglówki, a nad jeziorami kajaki, rowerki wodne i pływanie łodzią z wiosłami. Dużą popularnością cieszyły się również szachy i warcaby na świeżym powietrzu oraz ping pong, w które można było grać na specjalnych do tego przeznaczonych stołach.

  • Plaża z koszami w Gdyni 1961 r.
  • Gdynia basen i skocznia na Polance Redłowskiej 1962 r.
  • Plażowicze grają w karty na trójmiejskiej plaży 1967 r.
  • Na biwaku w lesie 1963 r.
  • Wczasowicze grają w karty w pobliżu sopockiej plaży 1961 r.
  • Plażowanie
  • Plażowanie
  • Saturator z wodą sodową na ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie 1989 r.
  • Saturator z wodą sodową na rogu ul. Podmłyńskiej i Podwale Staromiejskie w Gdańsku 1979 r.
  • Plaża w Sopocie 1961 r.
Żelaznym punktem każdego turnusu były wieczorki zapoznawcze i potańcówki prowadzone przez kaowców, którzy mieli za zadanie zapewniać różnego rodzaju rozrywki podczas wczasów. Pod kuratelą kaowca odbywały się również grzybobrania, ogniska czy poranne ćwiczenia gimnastyczne. Jeśli chodzi o atrakcje pod dachem, to często spotykano się w świetlicach, salach telewizyjnych lub bibliotekach. Poza czytaniem prasy i książek, grywano też w karty lub gry planszowe.

Dla ochłody i osłody szło się na lody (można je też było kupić na plaży bezpośrednio od sprzedawcy), pito wodę sodową z saturatora, lemoniadę lub oranżadę w butelce lub woreczku foliowym. Rozrastała się też tzw. "mała gastronomia", gdzie królowały jagodzianki, wata cukrowa, szaszłyki, smażona ryba, zapiekanki i inne rarytasy. O czym pisaliśmy w osobnym artykule. Co wakacje wracał problem zatruć pokarmowych i salmonelli, jednak mało kogo to zrażało i wyjazdy organizowano rokrocznie.

Opinie (131) 6 zablokowanych

  • (1)

    Pani redaktor Magdalena jest chyba z roczników 90 tych. Co Pani może wiedzieć o Funduszu Wczasów Pracowniczych? Jakie to było śledzenie obywateli? Coś w ten deseń napisała Pani w artykule. Wtedy pracodawca dbał o pracownika, dzieci mogły też wyjechać na obozy i kolonie za mniejsze pieniądze, bo znaczna ich część dopłacał zakład pracy. Zakłady miały swoje ośrodki wczasowe. Teraz co mamy? Wysłałem swoje dzieci na kolonie trwające 10 dni za 2000 zł za jedno dziecko. Pracodawca ma w nosie czy gdzieś wyjedziesz czy nie. Najlepiej dla nich gdybyś w ogóle zapomniał o urlopie. Mój tata całe życie pracował w zajezdni tramwajowej. Dzięki tej pracy mogliśmy z bratem i siostrą wyjeżdżać na trzy tygodnie na kolonie. Było super. Nie wszystko co było w czasach PRL było złe.

    • 35 0

    • No ludzie za PRL byli lepsi. Teraz z PRL został tylko socjalizm

      • 1 1

  • Było inaczej ale wspomialam to jako najlepszy czas

    Ło Mamo to były czasy z Mamą jeździliśmy na Sudomie na domki bite 2 tyg cały czas to wspominam lasy jeziora chodziliśmy na kurki ,jagody Mama robiła najlepszą jajecznicę z kurkami a potem wykaz z babcią do kuzynostwa i kuzynostwo do nas. I było jakoś fajnej a to był PRL a teraz eh... Patrzę na dzieci dzisiaj i żałuję , że One tego nie poznają komórki komputery ale to też chyba zależy od rodziców jak spędzają czas z dzieckiem .

    • 15 0

  • A było tak: cytrynada cytrynada, waszym biustom kształtu nada. (6)

    albo: lody mewa, lody miś, nie masz forsy patyk gryź, itd, itp

    • 32 0

    • Na Podwalu była też cukiernia "Pod murzynkiem". (4)

      Na wytawie był szklany obrazek murzynka z kręconymi włosami.
      Niestety. Przez przypadek w latach dziewięćdziesiątych jeden z klientów przez przypadek stłukł ten obrazek i to nie było już to samo.

      • 11 0

      • No dziś taki obrazek jest nie do pomyślenia! (3)

        Czysty rasizm. Na marginesie, na obrazku był np afro-amerykanin. Lewactwo dopięło swego:-). Nawet twarzy na ciemno malować nie wolno i to nie tylko w USA ale i w UE.

        • 13 1

        • Z dzieciństwa pamiętam ten obrazek murzynka (2)

          Kiedy wiele lat później byłem na Podwalu nie było już tej cukierni i nie było tego murzynka.
          Był sklep z mydłem i powidłem. A w witrynie był murzynek inny od tego, którego pamiętałem z dzieciństwa. Zapytałem, co się stało? Kobieta, która sprzedawała powiedziała, że klient który kupił karnisz, przez przypadek stłukł tego murzynka. Tak w ciszy odchodzą punkty orientacyjne starego Gdańska.
          Kto jeszcze dzisiaj z Gdańszczan kojarzy, gdzie był kiedyś sklep Jaś i Małgosia?
          Na Podwalu Staromiejskim, na przeciwko hali targowej był fotograf. Mój ojciec czasami zabierał mnie do tego fotografa. Ale nie chodziło o zrobienie zdjęcia. Ten fotograf był miłośnikiem akwarystyki i w swoim studiu miał całą ścianę z akwariami. Takimi prostymi, z kątowników i kitu szklaskiego. W tych akwariach pływały skalary, mieczyki i gupiki. Na mnie kilkuletnim chłopcu robiło to niesamowite wrażenie.
          Większe niż najnowsza produkcja filmowa ociekająca efektami specjalnymi.

          • 13 0

          • "Jasia i Małgosię" pamiętam doskonale, A propos "Murzynka":

            Również na Podwalu Staromiejskim był zegarmistrz - od razu po lewej stronie idąc od Targu Drzewnego. U tego zegarmistrza na wystawie był zegar, w którym było wahadło w postaci małej huśtawki, która poruszała się w górę i w dół, a nie na boki jak tradycyjne wahadła. Na tej huśtaweczce siedział właśnie murzynek - taka mała, misternie wykonana laleczka.

            • 6 0

          • Aaa

            • 0 2

    • Lody mewa na plaży były.

      Lody Miś były zawsze stacjonarne, na końcu Podwala Staromiejskiego.
      Zawsze była kolejka.

      • 12 0

  • (1)

    Co do ankiety,można było spędzać czas na ogródkach Rod.Moi dziadkowie mieli i tam spędzałam częściowo wakacje.Dzieci było sporo, w chowanego i w podchody bawiliśmy się non stop.

    • 18 0

    • A dziewczynki grały w klasy i w gumę, aha i jeszcze graliśmy w palanta.

      • 8 0

  • Kiedyś plaża na Siankach była płatna (5)

    Kawałek brzegu Bałtyku był wygrodzony siatką. Płaciło się dwa złote i ratownik czuwał nad plażowiczami.
    Reszta to była plaża niestrzeżona.
    Można było świadomie wybrać, gdzie się chce kąpać w morzu. Jak się ktoś utopił na niestrzeżonej plaży, nikt nie krzyczał "gdzie były słóżby!". Co najwyżej była krótka wzmianka w Dzienniku Bałtyckim.
    Podsumowując. Kiedyś ludzie sami brali odpowiedzialność za swoje życie. W zamian za to, nikt im nie mówił jak mają żyć i czego im nie wolno, i za co mogą być ukarani finansowo, jeżeli nie będą przestrzegali rozporządzeń ludzi, którym się wydaje, że lepiej wiedzą jak my mamy żyć.

    • 44 6

    • Zapewniam cię, że 45 lat temu za zejście na peron Dworca Centralnego bez posiadania biletu - aby z automatu zadzwonić do (4)

      znajomych - można było być w Warszawie zatrzymanym przez patrol milicji, doprowadzonym na komisariat dworcowy, przesłuchiwanym na okoliczność wykroczenia nieposiadania ważnego biletu na peronie. I też: gdzie obywatel "pracuje bądź się uczy"? A za zadanie przez nastolatka niemądrego pytania "proszę pana, przepraszam, ale dlaczego my zostaliśmy zatrzymani" jeszcze być sp@ł0wanym przez podp!tego komendanta k0misariatu czy jego zastępcę. O ile miałeś pecha, bo trafiłeś na moment, gdy się z żoną o konkubinę niedawno pokłócił. Albo miałeś fuksa, bo drugi zajrzał: "Heniek, chodź, ta twoja ... dzwoni". A kolejny miał ludzkie odruchy, wyłowił dwóch normalnych nastolatków z zatrzymanej grupy obiboków, leserów, zł0dziei, oddał dowód i legitymację szkolna oraz kazał zmiatać.

      • 3 5

      • Ale o co chłopie chodzi? (3)

        Kiedyś, dopuki nie mieszałeś się w politykę byłeś wolnym człowiekiem. Poza obowiązkiem zameldowania się w strefie przygranicznej. Nie widzieli milicjanta na oczy.
        Ludzie na wczasach czy urlopie nie mieli problemów z władzą. Władza nie ścigała ich na peronach i zajściach z nich.
        To raczej dzisiaj, jak napiszę coś o LGBT, to mogę zostać wezwany na przesłuchanie czy aby moje przekonania są słuszne z obowiązującą linią.

        • 16 2

        • DopUki, słÓżby....Zanim coś napiszesz, skończ najpierw podstawówkę, gimbazo!

          • 3 3

        • Chodzi o to, że podajesz nieprawdę - od milicji można było oberwać za byle co (1)

          a zatrzymanym być za zejście (a raczej zjazd schodami ruchomymi) do nieobleganego automatu telefonicznego na peronie. Gdy wyżej do "ogólnodostępnego" była kolejka 10 osób. A na peronach trzeba było mieć albo ważny bilet albo tzw. peronówkę, wynalazek sprzed II wojny światowej jeszcze. Właśnie kit tu kolportujesz o tej "polityce" - można było im podpaść za byle co. Dostać ł0mot i jeszcze mieć 0skarżenie za n@paśc na funkcjonariusza - w postaci zasłaniania się przed ciosami jego p\łki i łapania go za rękę, aby więcej nie dostać. No to nie z moich doświadczeń akurat, ale i tak bywało.

          • 4 5

          • Ty jesteś normalny? Poważnie pytam.

            Uczepiłeś się tego dworca i ruchomych schodów jak pijany płotu. :)))
            Na plaży, bo tym jest ten artykuł milicja też czaiła przy ruchomych schodach?
            Wybacz, robię sobie trochę jaja z ciebie, bo ty coś nie na temat bredzisz. :)))

            • 7 3

  • 72

    Wszyscy szczupli i smukli dzieciaki jak patyczki a nie było siłowni trenerów personalnych botoxu i innych pierdołów

    • 31 0

  • Tak pamiętam.

    • 6 0

  • Przepis na lody mewa zabrał twórca z sobą do grobu.

    • 15 0

  • Na wsi u rodziny było się 2 tygodnie szaleństwo z innymi dzieciakami. Reszta wakacji to super zabawa całymi dniami pod blokiem, na osiedlu . Gra w gumę, zabawa w sklep, rowery, rolki. I mama która spuszczała na linie wiaderko z jedzeniem i napojami z balkonu :)

    • 32 0

  • Kiedyś ludzie potrafili ze sobą rozmawiać, nie spieszyli się tak bardzo, nie gonili za luksusami, bo żadnych luksusów nie było.

    • 28 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Strefa Trojmiasto.pl na Juwenaliach

w plenerze, gry

Juwenalia Gdańskie 2024 (51 opinii)

(51 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years! (2 opinie)

(2 opinie)
159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Z ilu pięter składa się gdańska Klubogaleria Bunkier?