• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Geniusz Komedy, geniusz Możdżera

Borys Kossakowski
16 lipca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Leszek Możdżer prezentuje idealną pozycję do słuchania płyty "Komeda". Leszek Możdżer prezentuje idealną pozycję do słuchania płyty "Komeda".

Album "Komeda" Leszka Możdżera na przełomie czerwca i lipca wskoczył na pierwsze miejsce list sprzedaży w Polsce. Jak to możliwe? Przecież tam na szczycie są Myslovitz, Lady Pank, Zakopower. Jak z nimi może rywalizować solowa płyta fortepianowa? Ano może, bo to płyta wybitna.



Płyta "Komeda" Możdżera osiągnęła właśnie top na liście sprzedaży OLiS. Niemożliwe? Płyta "Komeda" Możdżera osiągnęła właśnie top na liście sprzedaży OLiS. Niemożliwe?
Zamierzałem rozpocząć tę recenzję od zdania: Możdżer udowodnił, że jest wielkim pianistą. Po czym złapałem się za głowę. Jak to: udowodnił? Czy Możdżer musiał cokolwiek udowadniać? Komu? Trójmiejski pianista jest jak sonda kosmiczna. Raz wystrzelona w kosmos, będzie już do końca przemierzać wszechświat, odkrywając kolejne planety. Odkrycia mogą się nam podobać bardziej lub mniej, ale trudno poddawać w wątpliwość, że Możdżer jest na kursie międzyplanetarnym.

"Komeda" w wykonaniu Możdżera jest majstersztykiem. Artysta w sposób genialny łączy wodę z ogniem. Nostalgiczne, chwytające za serce melodie, z dość zimnym brzmieniem klasycyzującego fortepianu. Wierne czytanie Komedowych nut, ze swobodną improwizacją. Wreszcie: niezwykłą powagę tych kompozycji i ich ciężar gatunkowy (w końcu Komeda to skarb narodowy, do tego zmarły tragicznie) Możdżer potraktował z lekkością. Jakby grał w domu, dla siebie, a nie w studiu dla tysięcy słuchaczy.

Są tacy, którzy narzekają na zbyt oczywisty wybór utworów. Że Możdżer poszedł na łatwiznę. Ta płyta to swoiste "The best of Komeda", a zawarte na niej tematy oklepują na "jobach" wszyscy jazzmani jak Polska długa i szeroka. Ale wyobraźmy sobie Leszka siedzącego w domu przy fortepianie: dlaczego miałby nie grać tego, co mu się podoba?

Dlaczego w domu? Otóż prawdopodobnie sam Możdżer sobie tego życzył. Pozostawił na płycie drobne elementy dźwiękowe, które zbliżają słuchacza do grającego. Stwarzają intymną atmosferę. Są to odgłosy przekładanych kartek z nutami oraz zdanie rzucone pod nosem na koniec ostatniego utworu na płycie "Mojej ballady". Możdżer przerywa ją w połowie i mruczy pod nosem: "To nie takie łatwe".

A zresztą, gdyby na tej płycie miało zabraknąć melodii z filmu "Prawo i pięść", zabrakłoby utworu zagranego na granicy absolutu. To właśnie w nim Możdżer pokazuje swoją ogromną wrażliwość godną największych romantyków, z którą za pan brat maszeruje perfekcja wykonawcza. To niespełna jedenaście minut muzyki porywającej za serce i uruchamiającej od ręki wyobraźnię słuchacza. Geniusz Komedy, geniusz Możdżera.

Można dzielić włos na czworo i zastanawiać się nad wiernością interpretacji, doborem repertuaru i technicznymi aspektami nagrania. Są tacy, których to obchodzi bardziej, niż zawarta na płycie muzyka. Ja czuję, że to muzyka wybitna. A utwierdził mnie w tym przekonaniu znajomy fan muzyki noise, który zachwycony Możdżerem zaczął odkopywać archiwalne nagrania Komedy.

Opinie (76) 7 zablokowanych

  • Są tacy, którzy narzekają (...)na wybór utworów. Że Możdżer poszedł na łatwiznę. (1)

    No to teraz sypną się płyty a la Możdżer. Tak, jak 10 łatwych utworów na fortepian - moja ukochana płyta - ratuje mnie, kiedy mi życie dokopie. Za każdym razem odnajduję nowy przekaz i pocieszenie.
    Nagrywajcie Panowie Muzycy Komedę, nagrywajcie. Możecie pójść na łatwiznę Możdżer utorował łatwą ścieżkę?.
    Panie Borysie - pięknie Pan napisał.
    Bardzo dziękuję.
    Marianna M.

    • 3 1

    • nic nie utorowal

      pplyty tribute komeda powstawaly pare lat temu i jeszcze w latach 90-tych

      • 0 0

  • odwal sie od Vai`a

    jak na razie żaden z naszych łącznie z samym Możdżerem nie skończył Berkeley School of Music, a to wyjaśnia dużo. Vai może i czasami smęci jak ma kaca, ale nasi szarpidruci mogą co najwyżej mu podawać drinki.

    • 2 4

  • Płyta jest niezła i warto po nią sięgnać ale... (1)

    Płyta jest niezła i warto po nią sięgnać ale recenzenta zachwyty pod niebiosa uważam za mocno przesadzone.
    Uważam, że należy wypunktować pewne mankamenty, które ta płyta posiada aby zachować choć trochę obiektywizmu.

    Nie zgadzam sie, że płyta brzmi jakby była grana w domu.
    Z powodu aspektów technicznych (mix&master), które recenzent pomija, pianista brzmi jakby był gdzieś daleko,
    na końcu długiego i szerokiego korytarza. Albo na środku Baltic Areny, a my słuchalibyśmy z dalekiej trybuny.
    W ten sposób można miksować koncert albo jakąś elektronikę a nie Piano solo.
    Porównajcie sobie np. z brzmieniem płyty: "Keith Jarret - Melody at Night With You" - nie brzmi idealnie
    ale przynajmniej słychać, że muzyk gra dla siebie w ciepłym domowym zaciszu (mimo iż tak naprawde gra w studio).

    Sam instrument brzmi sterylnie, cienko i sztucznie - okropnie po prostu.
    Pierwszy utwór - "Svantetic" brzmi jakby był grany na dziecięcych cymbałkach.
    Co gorsze, gdy "rozkreca się" i muzyk zaczyna grać więcej, szybciej, głośniej, zmuszony jestem
    przeskoczyć go ze wzgledu na koszmarne brzmienie powodujące ból zębów i uszu.

    Pianista, gdy gra spokojnie, to jest "ładnie, romantycznie i ciekawie" natomiast każde rozwinięcie i próba improwizacji kończy się
    schematem: "wiecej, szybciej, głośniej" i spływem palców po klawiaturze z góry na dół albo z dołu na górę.
    I tak niemal w kazdym utworze. W dodatku miałem wrażenie, ze muzyk dąży do wygodnego dla siebie tempa aby móc "polatać"
    sobie po klawiszach. Przez to każdy utwór wydał mi się podobny do poprzedniego a po zakończeniu płyty całość zlała się
    w jeden monolit. Szybkie granie może się podobać ale taki zabieg oddala nas od muzyki Komedy zamiast ją przybliżać.
    Krzysztof nigdy nie zagrałby w taki sposób, wybaczcie ale dla mnie to zbyt duży kontrast.
    Jestem ciekaw co by się stało gdyby zabrać muzykowi nuty sprzed nosa i zmusić go tym samym do grania z
    pamięci i nieustannej improwizacji. Obawiam się, że skończyłoby się na pogoni za jak najszybszym uderzeniem
    jak największej ilości klawiszy.

    Niestety będę złośliwy i powiem, że ostatni utwór na płycie mówi o niej wszystko.
    Pianista rozpoczyna jedną z najciekawszych kompozycji Krzysztofa - "Moją Balladę", spokojnie z nut, po czym przychodzi czas na improwizację.
    Zaczyna latać po klawiszach, przyspieszać szukając swojego tempa i stylu gry i nagle w połowie utworu przerywa
    i mówi "to nie takie łatwe" i przerzuca kartkę...

    Leszek Możdżer być może jest wybitnym pianistą (klasycznym?) ale raczej nie jest jazzmanem.
    Brak tej płycie choćby odrobiny swingu, co było głównym atutem Komedy.
    Nie widzę sensu interpretacji Krzysztofa Komedy bez tego elementu, który jest przecież esencją jego stylu.

    Po przesłuchaniu tej pozycji sięgnijcie do źródła, np:
    The Complete Recordings of Krzysztof Komeda - Live in Copenhagen i przekonajcie się o czym mówię...

    • 5 1

    • panie Analityk

      Ostatni utwór jest wstrząsający. Możdżer kocha Komedę. Grając "rozmawia" z nim - biegnie potem śpiewa...i oto życie nagle się skończyło - "to nie takie łatwe" -przerzuca kartkę ale życie toczy się dalej......licznik lat wybija kolejne minuty ale już bez Komedy.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wiosna w ogrodzie (1 opinia)

(1 opinia)
6 zł
targi, kiermasz

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (50 opinii)

(50 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Damsko-męski duet, Ewa Piątkowska i Dominik Wasilewski, właściciele marki EVC DSGN, tworzą modę: