Fani Sandry i Thomasa Andersa w sobotni wieczór po brzegi wypełnili sopocką Operę Leśną. Muzyczny powrót do lat 80. kolejny raz okazał się nie tylko frekwencyjnym sukcesem, bo publiczność - ponownie - bawiła się wyśmienicie.
To już chyba powoli tradycja, że trójmiejskie koncerty Thomasa Andersa zaczynają się z półgodzinnym opóźnieniem. Być może przyczyną być fakt, że koncert cieszył się ogromnym zainteresowaniem, co sparaliżowało dojazd do Opery Leśnej

Koncert zapowiadaliśmy tutaj i w naszym Kalendarzu imprez
Ostatecznie wszyscy dotarli, a półgodzinne spóźnienie zrekompensowała Sandra, która weszła na scenę z pełnym impetem i odśpiewała swój hymn "(I'll Never Be) Maria Magdalena". Po tej piosence przywitała się z tłumem, wspominając, jak bardzo podobają jej się świecące gadżety na głowach widzów, wszak jest to synonim disco. Piosenkarka wykonała kilkanaście utworów, na które Opera Leśna zareagowała żywiołowo. Kilkoro szczęśliwców z pierwszych rzędów miało nawet okazję zaśpiewać z Sandrą. Na bis artystka wykonała "In The Heat Of The Night", które poderwało publiczność z miejsc.
Chociaż 15-minutowa przerwa techniczna pomiędzy występami Sandry i Thomasa Andersa nie spodobała się widzom, to jednak wszyscy ci, którzy wracali ze strefy gastro z piwem w ręku, wyglądali na zadowolonych.
Gdy na scenę w końcu wyszedł wyczekiwany Thomas Anders i zaśpiewał "Atlantis Is Calling", publiczność gorąco go powitała. Co jednak istotne, nie można nie zauważyć, że późniejsze utwory z jego solowych płyt nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem jak przeboje Modern Talking. Jednak i przy tych mniej znanych piosenkach widzowie bawili się wspaniale. Nie obyło się bez poprowadzenia małego show przez Andersa, w którym nagrywał smartfonem tłum w Operze Leśnej, gdy ten klaskał i krzyczał z całych sił.
Wszyscy jednak czekali na największe hity Modern Talking i gdy z głośników rozbrzmiały popularne "Brother Louie" czy "Cheri Cheri lady", publiczność dosłownie oszalała. Nagle to już nie był tylko koncert - to była jedna wielka impreza. Pozytywne brzmienia czuć było w całej Operze Leśnej. I za to należą się wykonawcy wielkie gratulacje oraz brawa dla towarzyszącego mu całego zespołu, bo potrafią zachęcić do zabawy widzów w każdym wieku.
Co ciekawe, utwór "You're My Heart, You're My Soul" doczekał się na koncercie wersji akustycznej. Kiedy w bardzo wolnym tempie Thomas Anders śpiewał refren i kierował mikrofon w stronę publiczności, kilka tysięcy osób kończyło słowa zapoczątkowane przez wokalistę.
Cały trzygodzinny koncert wypadł świetnie, a atmosferę, która mu towarzyszyła, można porównać do słynnych sopockich festiwali sprzed lat. Moda na lata 80. trwa.
Thomas Anders Sandra i Thomas & Modern Talking
Lucyna Pęsik/ Trójmiasto.pl