- 1 Dlaczego koncerty są tak późno? (62 opinie)
- 2 Nic mnie tak nie wkurza w kinie, jak... (44 opinie)
- 3 10 pomysłów na prezent dla mamy (4 opinie)
- 4 Nie każdy ma odwagę nosić takie stroje (30 opinii)
- 5 Momoa spotkał się z Michalczewskim (66 opinii)
- 6 Szykujcie kasę, nadchodzą festiwale (54 opinie)
Koncerty "tribute to": naśladują największe gwiazdy
Tribute to... - coraz więcej tego typu koncertów można zaobserwować w Polsce. W Trójmieście również regularnie odbywają się tego typu wydarzenia. Już 27 stycznia w Gdynia Arenie będzie można zobaczyć Pink Floyd History, a 2 marca Queen Machine. Jednak co to tak naprawdę jest, skąd się wzięło i jaki jest cel takich koncertów?
Tribute to... - koncerty w Trójmieście
Całe tribute'owe zjawisko pojawiło się na świecie już w latach 60. XX wieku, czyli w czasach, kiedy nastał boom na The Beatles. Wielu muzyków chciało być jak czwórka z Liverpoolu. Jedną z formacji, która zaczęła naśladować Lennona i spółkę, była The Buggs. Upodobnili się do Beatlesów i grali ich piosenki. Podobnie było z naśladowcami Elvisa Presley'a, jednak ich niechętnie podpina się pod "tribute'owców".
Z czasem powstawało coraz więcej zespołów, które - mówiąc po polsku - oddawały hołd twórczości swoich idoli. Tylko że słowo "hołd" jest pełne patosu, a niektórzy uważają, że język polski nie daje możliwości lepszego nazewnictwa tego zjawiska, dlatego też używa się angielskiego sformułowania "tribute to...". Zauważa to też Marek Szpendowski z Viva Music, agencji, która organizuje tego rodzaju wydarzenia w Polsce.
- Sam termin "tribute" jest w Polsce mało znany, a nasze odpowiedniki językowe nie oddają właściwie idei przedsięwzięcia lub są trudne do wykorzystania w promocji. Musimy więc dodatkowo prowadzić kampanię edukacyjną, aby widz nie pomyślał, że przychodzi oglądać oryginał. Nawet jeżeli oryginał już nie żyje, co nam się zdarzało - tłumaczy.
Pink Floyd History - Wish You Were Here:
Mało tego - są również zespoły typu Only One Direction, które inspirują się aktualnymi zjawiskami na scenie muzycznej. Zainteresowanie nimi było tak duże, że nawet zdołali stworzyć sztukę teatralną na londyńskim West Endzie bazującą na ich twórczości.
Oczywiście nie zawsze jest tak, że tribute band prezentuje twórczość swoich idoli w skali jeden do jednego. Często chodzi o pokazanie historii zespołu i niejako wyjaśnienia fenomenu. W innych przypadkach - jak wspomniani Dread Zeppelin - muzyka jest jedynie punktem wyjścia do tworzenia coverów umiejscowionych w innych gatunkach. W tym wypadku było to m.in. reggae, a wokalista przebrał się za Elvisa. Natomiast formacja Gabba grała utwory ABBY w stylu Ramonesów. Czyli tak naprawdę mamy tu kilka hołdów w jednym.
Show z muzyką Tiny Turner:
Koncert odbył się w styczniu 2020 roku w Gdynia Arenie.
- W porównaniu do krajów europejskich, zwłaszcza Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Austrii trudno mówić o popularności tego typu imprez. U nas to namiastka tego, co się dzieje w tamtych krajach. Raczej powinniśmy traktować ten trend jako kiełkujący w Polsce. Czy z niego coś wyrośnie? Zobaczymy - tłumaczy Marek Szpendowski.
Ostatnio można było zobaczyć Tribute to Tina Turner, kilka lat temu Australian Pink Floyd, ale nie można przeoczyć, że na trójmiejskim rynku dość regularnie odbywają się tego typu imprezy. Najczęściej w gdańskim Wydziale Remontowym, gdzie już od dłuższego czasu można zauważyć imprezy "tribute to...". Muzycy z Trójmiasta, grający na co dzień w różnych zespołach, spotykają się, grając muzykę wielkich rockowych formacji. Były koncerty poświęcone m.in. Linkin Park, Arctic Monkeys, The Who, The Doors, Pearl Jam czy Jimiemu Hendrixowi.
Jest to na pewno ciekawy trend, jednak trudno mówić o jakimś boomie. Do niego jeszcze bardzo daleko, jednak widać rosnące zainteresowanie. Tak w skali kraju, jak i w samym Trójmieście.
- Zaczęło się od obejrzenia kilku musicali bazujących na muzyce znanych gwiazd. Zwłaszcza Londyn zasłynął prezentacją "Mamma Mia", musicalu poświęconego muzyce i postaci Franka Sinatry, musicalu "We will rock You" poświęconego Queen czy "Thrillera" poświęconego Michaelowi Jacksonowi. Sprowadzenie pełnej wersji teatralnej jest trudne, ale można sprowadzić wersje koncertowe lub mniejsze widowiska. Najpierw pomogliśmy więc innym firmom sprowadzić "Thrillera", tribute dla Abby, dla Whitney Houston. Wszystkie okazały się sukcesem. Postanowiliśmy więc kontynuować ten trend i właśnie zakończyliśmy prezentację tribute dla Tiny Turner, a przed nami inne tribute'y, jak właśnie Pink Floyd History i Queen Machine - opowiada o działalności Viva Music Szpendowski.
Jednocześnie stara się wyjaśnić, do kogo skierowane są tego typu wydarzenia oraz w czym tkwi ich siła.
- Widowiska są skierowane głównie do widzów w przedziale wiekowym 40 plus. Jest to więc kwestia nostalgii. Młodzi widzowie natomiast szukają także czegoś innego niż to, co słyszymy w muzyce współczesnej - melodii. Dodatkowo chcą się dowiedzieć co nieco o idolach swoich rodziców. Tribute'y zwykle są poświęcone osobom, które już nie występują lub, niestety, zmarły. Nie ma więc możliwości zobaczyć koncertu tych osób na żywo. Jednak stylizowane koncerty, nawet jeżeli nie zbliżają się one do oryginału, bo przecież nie zawsze tribute'y polegają na naśladownictwie, wzbudzają wiele sympatii - opowiada Szpendowski. - Im lepiej przygotowane produkcyjnie - stroje, ruch, aranżacje - tym lepszy ich odbiór. Oczywiście w niektórych przypadkach, np. tribute to Tina Turner, duże znaczenie ma imitacja oryginału. I tu można sobie zadawać pytanie podobne do tego, skąd się bierze popularność programów typu "Twoja twarz brzmi znajomo". Publiczność jest także zainteresowana, jak artyści, którzy przyjeżdżają z takim widowiskiem, radzą sobie z wielkością oryginału, na ile się do niego zbliżają wykonawczo.
Relacja z "Tribute to Tina Turner" w Gdynia Arenie
Queen Machine - Don't Stop Me Now:
- Faktycznie jest wiele innych formacji i wiele z nich warto zaprezentować. Australian Pink Floyd byli już w Polsce i będą ponownie. Czy to oznacza, że warto prezentować tylko ich? Moim zdaniem nie - tłumaczy Szpendowski. - Mało tego, widowiska te się różnią. Pink Floyd History nie tylko prezentuje utwory zespołu Pink Floyd, ale także na ekranach prezentuje historię tego zespołu. Jest to więc bardzo przemyślana prezentacja całości. Miałem okazję wielokrotnie współpracować z Rogerem Watersem, a także produkować światową prapremierę jego opery "Ca Ira" i także znam jego zdanie na temat takich produkcji. Myślę, że im bardziej opiera się ona na stworzeniu widowiska, ma przemyślaną koncepcję i nie opiera się tylko na prezentacji muzyki, która zwykle w oryginale bardziej się podoba, tym większa satysfakcja widzów i oryginalnych autorów - zauważa prezes Viva Music. - W przypadku Queen Machine jest to niewątpliwie jedna z najlepszych produkcji imitujących muzykę, zachowanie sceniczne i postać Freddiego Mercury'ego. Muzycznie także bardzo sprawnie przygotowany koncert. I znów miałem okazję współpracować z Brianem Mayem z Queen i sądzę, że zespół Queen Machine spokojnie mógłby wykonać koncert w jego obecności.
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (21) 3 zablokowane
-
2020-01-16 18:27
Opinia wyróżniona
W dobie gdy duza część mainstreamu to produkt to nie dziwię się.
Muzyka pod kątem wirtuozerskim, technicznym stoi na dramatycznym poziomie. Jakieś talenty to już rzadkość, liczą się głównie cycki na teledyskach, zresztą muzyka jest robiona pod kliknięcia na YT i zarabianie na InsRagramie.
:( Nie dziwię się więc, że coraz częściej będziemy słyszeć tak zwane: tribute bandy. Porównajcie sobie chociażbyMuzyka pod kątem wirtuozerskim, technicznym stoi na dramatycznym poziomie. Jakieś talenty to już rzadkość, liczą się głównie cycki na teledyskach, zresztą muzyka jest robiona pod kliknięcia na YT i zarabianie na InsRagramie.
:( Nie dziwię się więc, że coraz częściej będziemy słyszeć tak zwane: tribute bandy. Porównajcie sobie chociażby Queenów do obecnego "rocka". Dziwicie się że ludzie chcą wracać do "starych kotletów" gdy obecnie rock kojarzony jest z Podsiadło a rap z Taco hemigejami? Będzie tak coraz częściej bo rynek muzyczny to już nie rynek muzyki tylko jakiejś niejakiej papki dla Brajanów i Jessic. Do zobaczenia na tribute to Queen w Gdyni:)- 13 3
Wszystkie opinie
-
2023-10-16 11:11
Jakieś 10 lat temu
Byłam na wyjeździe gdzie na ostatnią, pożegnalną noc grał zespół grający znane i lubiane rockowe przeboje. Śpiewał facet i babka. Kobieta miała naprawdę super głos a oboje świetny kontakt z ludźmi. Biła od nich dobra energia i ogólne ten koncert to była świetna zabawa. Początkowo podchodziłam do tego sceptycznie a ostatecznie okazało się, że znane przeboje były dodatkiem do koncertu jaki zrobił zespół. Nie był to w 100% odtwórczy zespół bo chociaż grali znane utwory to mieli na nie swój pomysł choćby dlatego, że były śpiewane przez dwie osoby kobietę i mężczyznę.
- 0 0
-
2020-03-20 11:08
to ten?
Gwiazda agentury: Marek Szpendowski, poznański Maleszka. Producent opery Rogera Watersa z Viva Art Music
był przez wiele lat jednym z najważniejszych współpracowników SB w Poznaniu pisze Krzysztof Kazimierczak.
Miał kryptonim Ojo (w j. hiszp. Oko). Donosił na wielu opozycjonistów z Poznania, Wrocławia, Krakowa i działającym w okresie
PRL na emigracji. Z akt zgromadzonych w IPN wynika, że donosił m.in. na swoich przyjaciół z poznańskich kabaretów i teatrów
(Teatr Ósmego Dnia, Teatr Nowy). W archiwach IPN zachowała się ogromna ilość donosów TW Ojona takich ludzi opozycji,
Kościoła i kultury jak: Stanisław Barańczak, o. Tomasz Aleksiewicz OP, Izabella Cywińska, Lech Dymarski, Zenon Laskowik czy
Bronisław Wildstein. Marek Szpendowski był wyjątkowo gorliwy i operatywny; nie tylko realizował zadania zlecone przez SB, ale je
też inspirował. Pod wpływem jego sugestii zmieniano plany operacyjne działań inwigilacyjnych. Był wynagradzany za donosy.
Najaktywniej rozpracowywał poznański SKS, który powstał w 1977 r. i donosił m.in. na Jacka Kubiaka i Włodzimierza Filipka.
Dezorganizował działalność Uniwersytetu Latającego; zablokował np. przyjazd do Poznania na wykład Adama Michnika. Ojo
należał do elity agenturalnej był agentem wpływu. Szpendowski cieszył się tak dużym zaufaniem SB, że powierzano mu sprzęt
operacyjny. W latach 80. często wyjeżdżał za granicę i mógł współpracować z I Departamentem Wywiadu MSW. Głos
Wielkopolski, 21 marca 2007- 0 0
-
2020-01-23 10:46
sluchasz czegos takiego
i niby ok ale coś jest nie tak
po prostu produkt czekoladopodony, lepiej zezrec prawdziwa czekolade w domu- 0 0
-
2020-01-18 18:19
Nic zdrożnego
Cover band coby zarobić ze dwie stówki i piwka popić :)
- 0 0
-
2020-01-17 14:38
Dziwne,ze tylko na rocku można tak zarabiać. Nie ma takiego czegoś w jazzie czy muzyce klasycznej. Wszyscy grają muzykę poprzedników i traktowani są jak oryginały w klasycznym repertuarze a interpretacja oceniana bez kręcenia nosem,że to podróbka.
- 0 0
-
2020-01-17 09:59
(1)
Tributy w Wydziale Remontowym są na bardzo wysokim poziomie. Akurat najbardziej podobały mi sie te, o których redaktor nie wspomniał: Joy Division, Faith No More, Rammstein.
Pozdrowienia dla Michała M. - utalentowanego basisty i perkusisty :)- 2 1
-
2020-01-17 12:24
Nie ma czegoś takiego na przyzwoitym poziomie. To zwykła kalka, nie ma nic wspólnego z muzyką jako sztuką, tworzeniem poszukiwaniem. Dla mnie nic ciekawego. A kolejnym tworem będą hologramy i smutne że ludzi to kręci. Ale to już inny temat i rezultat min beznadziejnej edu muzycznej.
- 2 0
-
2020-01-17 12:11
Bzdury do kwadratu
To jest tribute to:
The Freddie Mercury Tribute Concert koncert rockowy, który odbył się 20 kwietnia 1992 roku na stadionie Wembley w Londynie. Celem imprezy było złożenie hołdu wokaliście grupy Queen, Freddiemu Mercury, który pięć miesięcy wcześniej, 24 listopada 1991 roku, zmarł na AIDS
....
A nie zespoły grające czyjeś piosenki.
Tribute to hołd i nie musi mieć innego znaczenia- bo w angielskim też go nie ma.
To tylko polscy marketingowcy są zbyt ogranoczeni żeby dopasować polskie słowo do wydarzenia.- 5 0
-
2020-01-17 02:11
Cover band, inaczej mówiąc.
Zazwyczaj praca dla muzyków bez talentu i pomysłu na siebie, z przyzwoitym warsztatem i niskimi ambicjami. Granie do kotleta na firmówkach lub spędach czy dożynkach. Nędza Panie, straszna.
Paździerz znaczy.- 17 2
-
2020-01-16 22:01
są
biedakoncertem
- 12 3
-
2020-01-16 21:15
Kto co lubi ale...
...trochę na łatwiznę się idzie z tributami, bo masz gotowy aranż, słowa itd. a do tego grasz rzeczy popularnych wykonawców. Czy o to chodzi w robieniu muzyki ?
Ja osobiście wolę być twórcą a nie tylko odtwórcą- 9 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.