- 1 Na który festiwal warto kupić bilety? (43 opinie)
- 2 7 rzeczy, które musisz zrobić wiosną (21 opinii)
- 3 Te kreacje przeszły do historii festiwalu (6 opinii)
- 4 Modne imprezowe miejsce w Oliwie (81 opinii)
- 5 Wielkie zainteresowanie naszą strefą (68 opinii)
- 6 Recenzja filmu "Istoty fantastyczne" (11 opinii)
Wspominamy lata dwutysięczne: początek ery multipleksów
Wraz z nadejściem 2000 roku nie doszło do wieszczonej przez czarnowidzów globalnej awarii komputerów, która miała poskutkować niemal końcem świata. O pewnym końcu natomiast można było już mówić w przypadku tych kin w Trójmieście, które największą popularnością cieszyły się jeszcze za "czasów słusznie minionych". W nowym tysiącleciu ich miejsce zaczęły zajmować nowoczesne multipleksy, w których oglądaliśmy trylogię "Władcy Pierścieni", pierwsze filmy o Harrym Potterze czy produkowane na pęczki polskie komedie romantyczne. W cyklu Filmowe Dekady Trójmiasta sprawdzamy, jak na kinowym i domowym ekranie wyglądały początki XXI wieku.
Dużą konkurencją dla kin były rozwijana z każdym rokiem telewizja, wzbogacona w połowie lat 90. o prywatne stacje, oraz rynek kaset wideo, których popularność spadła dopiero pod koniec dekady. Sporo było więc zmian i eksperymentów, które udzieliły się także polskim filmowcom. Z różnym skutkiem. Nie licząc komedii Juliusza Machulskiego (dwa "Kilery") i dwóch dużych ekranizacji klasyków literatury ("Pan Tadeusz", "Ogniem i mieczem"), rodzime tytuły nie cieszyły się dużym wzięciem wśród widzów. Wchodząc w XXI wiek zarówno właściciele kin, jak i polscy producenci, musieli więc powalczyć o odzyskanie zaufania publiczności.
Wielkie hity znów ściągały ludzi do kin
Dziś z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że udało się tego dokonać. W latach 90. zaledwie 19 filmów zebrało ponad milionową publikę w polskich kinach. W kolejnej dekadzie ten wynik poprawiono niemal dwukrotnie, a na długiej liście hitów wyprodukowane nad Wisłą filmy wcale nie były rzadkością. Dość powiedzieć, że najlepszy indywidualny wynik "wykręciło" w 2001 roku "Quo vadis?", które w całej Polsce obejrzało 4,5 miliona osób.
Ponad dwumilionową widownią mogły z kolei pochwalić się "W pustyni i w puszczy" (2001), "Zemsta" (2002), "Katyń" (2007) czy "Lejdis" (2008). Niewiele gorsze statystyki zaliczyły dwa filmy o Janie Pawle II - "Karol. Człowiek, który został papieżem" (2005) i "Karol. Papież, który pozostał człowiekiem" (2006), a także "Testosteron" (2007) i "Pianista" (2002).
KINO Najgorętsze wakacyjne premiery kinowe - repertuar
Pozycję frekwencyjnego lidera "Quo vadis?" traci tylko w przypadku, gdy zsumujemy widzów wszystkich trzech części "Władcy Pierścieni". Łącznie trylogię Petera Jacksona obejrzało w polskich kinach prawie 7,5 mln osób. Niewiele mniejszą publikę ściągnęły przed wielki ekran trzy części "Shreka" czy początki filmowej serii o Harrym Potterze. W pojedynkę do widowni filmu Jerzego Kawalerowicza zbliżyły się najbardziej w 2004 roku "Pasja" (3,5 mln widzów) oraz w 2009 i 2010 roku (premiera filmu była u nas tuż po świętach bożonarodzeniowych w 2009) "Avatar" Jamesa Camerona, który w nowatorskiej (przynajmniej na taką filmową skalę) technologii 3D obejrzało w Polsce ponad trzy miliony osób.
Multipleksy w natarciu
Statystyki pokazują więc, że chodzenie do kina znów stało się modne. Modne i wpisane w realia początkowej dekady XXI wieku były także same obiekty. Nowoczesne multipleksy wyposażone w komfortowe fotele, odpowiedni sprzęt audio i wielofunkcyjne bary oferowały zupełnie inny standard przeżywania filmowych emocji niż w starych, wysłużonych kinach, które pod kątem jakości nie spełniały już wielu wymogów.
W listopadzie 2000 roku odbyły się pierwsze pokazy w gdańskim Multikinie przy Alei Zwycięstwa. W sąsiedztwie Opery Bałtyckiej powstał obiekt z dziesięcioma salami, które mogły pomieścić ponad 2800 osób. Było to czwarte Multikino w Polsce po tych w Poznaniu, Warszawie i Zabrzu.
Nie był to jednak pierwszy multipleks w Trójmieście, bo już w lipcu tego samego roku w Gdyni otwarto kino sieci Silver Screen. Osiem sal na ponad 2 tysiące miejsc ulokowano w nieistniejącym dziś budynku Centrum Gemini (później Waterfront) przy ul. Jerzego Waszyngtona. Pod koniec dekady w wyniku przejęcia Silver Screen przez Multikino gdyński obiekt zmienił szyld i wystrój. Wcześniej, bo na początku 2006 roku, kino trzeba było chwilowo zamknąć po tym, jak w jednej z sal na widzów uczestniczących w wieczornym seansie spadł fragment podwieszanego sufitu. Niegroźnie ranne zostały trzy osoby.
Dwa lata po otwarciu Multikina we Wrzeszczu Gdańsk doczekał się drugiego multipleksu. 17 stycznia 2002 roku obiekt należący do sieci Cinema City otwarto w centrum miasta przy ul. Karmelickiej 1. Nazwę "Krewetka" kino przejęło po sklepie i barze rybnym, które funkcjonowały w tym miejscu od 1969 do 1998 roku. "Krewetka" wyposażona była w osiem klimatyzowanych sal, które mogły pomieścić jednorazowo 1817 widzów.
Niewiele mniejszą pojemnością (1712 foteli) mógł się pochwalić trzeci z kolei multipleks w Gdańsku, czyli Kinoplex, który w 2003 roku uruchomiono w świeżo wybudowanym Alfa Centrum na Przymorzu. Sześć lat później obiekt działał już pod marką Heliosa. Również w 2009 roku widzów zaczęło przyjmować sopockie Multikino i tym samym całe Trójmiasto, jeszcze przed upływem pierwszej dekady nowego tysiąclecia, "wyposażone" było w multipleksy.
Znikają zasłużone kina, powstaje Klub Filmowy
Tak intensywna ekspansja dużych kin musiała odbyć się kosztem tych mniejszych, tracących z każdym rokiem kolejnych widzów. W 2002 roku skończyła się historia wrzeszczańskiego Kina Zawisza przy ul. Słowackiego 3. W podobnym czasie ten sam los podzieliło Kino Watra (od 1996 roku Watra-Syrena) działające w Śródmieściu w Domu Harcerza. Rok później ostatni seans odbył się w Kinie Bajka, które nieprzerwanie i - co było rzadkością - pod jedną nazwą działało od 1946 roku. Pod adresem Jaśkowa 14 w kolejnych latach funkcjonowały jeszcze kluby i dyskoteki, ale rozrywkowe lokale nie miały dobrej passy i dość szybko upadały.
Był sobie klub: Jaśkowa 14. Dyskoteka w budynku dawnego kina Bajka
Lata dwutysięczne przyniosły też upadek sopockich kin, które przetrwały zawieruchę lat 90., ale nie udźwignęły już rywalizacji z multipleksami. W grudniu 2005 roku widzowie ostatni raz zasiedli na sali Kina Bałtyk na Monciaku. Pożegnalny pokaz fabularnych i animowanych krótkometrażówek zorganizowali członkowie Dyskusyjnego Klubu Filmowego Marcello, którzy podczas projekcji musieli wspomagać się rzutnikiem, ponieważ profesjonalny sprzęt wywieziono już z kina wcześniej. Miejsce Bałtyku zajęła Scena Kameralna Teatru Wybrzeże.
Pięć lat później podobny los spotkał drugie z kultowych sopockich kin. W obronę Polonii zaangażowali się sami mieszkańcy. Niektórzy nawet w formie protestu przeciwko zamknięciu kina, przykuci łańcuchami do teatralnych foteli, okupowali przez kilkanaście godzin Scenę Kameralną. Na nic to się jednak zdało. W miejscu Polonii przez jakiś czas funkcjonował klub Copacabana, a później lokal zamieniono w dom handlowy.
Przed zamknięciem nie uchroniły się również dwa gdyńskie kina. Już w 2000 roku dobiegła końca historia Kina Fali przy ul. Mireckiego 14. Trzy lata później podobny los spotkał kultowe dla wielu gdynian Kino Warszawa przy Świętojańskiej 36. Ostatnim wyświetlonym filmem była "Frida" z Salmą Hayek.
Trochę z tęsknoty za urokiem dawnych kin, a trochę z potrzeby zrównoważenia komercyjnej oferty multipleksów kinem artystycznym powołano do życia w 2005 roku w Gdyni Klub Filmowy. W dawnej Sali BHP Stoczni Nauta widzowie mogli początkowo oglądać retrospektywy i klasykę światowego oraz polskiego filmu. Z czasem wprowadzano do repertuaru coraz więcej kina niszowego. To w tym miejscu odbył się w Trójmieście pierwszy pokaz kultowego dziś cyklu VHS Hell.
Tak dziś wygląda sala kinowa w dawnym Klubie Filmowym
Historia Klubu Filmowego, który przeprowadzał się jeszcze do Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego oraz Muzeum Emigracji, zakończyła się dopiero w marcu tego roku. Po 18 latach działalności. W erze multipleksów otwarcie jedynego (przed uruchomieniem Gdyńskiego Centrum Filmowego) kina studyjnego w Gdyni było ewenementem i dowodem na to, że nawet najnowocześniejsze obiekty z topowym repertuarem nie były w stanie zastąpić w pełni mniejszych kin z duszą i filmową pasją.
Debiuty na festiwalu w Gdyni, debiut Sopotu na festiwalowej mapie Trójmiasta
Oficjalnego otwarcia Klubu Filmowego, z udziałem m.in. Andrzeja Wajdy, dokonano podczas jubileuszowego 30. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Kilka miesięcy wcześniej przyjęto Ustawę o kinematografii, która usprawniła system finansowania produkcji filmowej i powołała do życia Polski Instytut Sztuki Filmowej. Dzięki tym rozwiązaniom zażegnano ekonomiczny kryzys, jaki na początku nowego wieku dotknął w Polsce kinematografię. Jego efektem było pojawienie się na FPFF kina niezależnego. Pierwszy konkurs dla takich produkcji zorganizowano w 2002 roku.
Rok wcześniej w Gdyni triumfował, również nakręcony częściowo offowymi metodami, film "Cześć Tereska" Roberta Glińskiego. Cały festiwal wówczas jednak upłynął pod znakiem tragicznych wydarzeń 11 września w Nowym Jorku. Część uczestników 26. FPFF domagała się nawet przerwania imprezy, ale ostatecznie wniosek ten odrzucono.
Pierwsza dekada XXI wieku była dobrym czasem zwłaszcza dla debiutantów. Ze Złotymi Lwami w 2003 roku Gdynię opuszczał Dariusz Gajewski za "Warszawę". Rok później także zwyciężyła debiutantka - Magdalena Piekorz za "Pręgi". W 2007 roku wygrały "Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego, dla którego był to dopiero drugi film w karierze, a dwa lata później zwycięzcą FPFF okazał się kolejny debiutant - Borys Lankosz, którego nagrodzono główną nagrodą za "Rewers".
Na festiwalowej mapie Trójmiasta natomiast zadebiutował z początkiem drugiego tysiąclecia Sopot. To właśnie w kurorcie w 2001 roku zorganizowano pierwszy Międzynarodowy Festiwal Filmowy, którego tradycje kontynuowane są do dzisiaj. Początkowo w formule konkursowej rywalizowały tylko krótkie i średnie metraże. Od 2009 roku w Sopocie przyznawano też nagrody za najlepsze pełnometrażowe produkcje. Z upływem czasu do festiwalu włączano kolejne tematyczne sekcje i stopniowo poszerzano repertuar prezentowanych filmów. Obok gdyńskiego FPFF Sopot Film Festival dość szybko stał się drugą flagową imprezą filmową w Trójmieście.
Sopot romantyczny, Gdańsk historyczny, Gdynia raczej incydentalna
Do Trójmiasta, znacznie chętniej i częściej niż w latach 90., zaglądali także sami filmowcy. Lata dwutysięczne były przede wszystkim okresem, który zapoczątkował boom na rodzime komedie romantyczne. Na tym trendzie skorzystał choćby Sopot, który ze swoim malowniczym molo tworzył dla ekranowych zakochanych idealną niemal scenerię. Stąd kadry obejmujące słynny deptak w takich produkcjach jak "Ja wam pokażę", "Tylko mnie kochaj" czy "To nie tak jak myślisz, kotku!". Sopockie plenery wykorzystywano również w obyczajowych komediach. To właśnie na molo dobiega końca podróż po Polsce bohaterów filmu "Ciało". Molo, ale także Grand Hotel czy kładkę nad ul. Obrońców Westerplatte można było także zobaczyć w filmie "Ile waży koń trojański" Juliusza Machulskiego.
Ujęcia na molo w swoim "Reichu" wykorzystał też Władysław Pasikowski. Dwaj płatni mordercy (Bogusław Linda i Mirosław Baka) zbyt wiele czasu na romansowanie w Sopocie nie mieli, bo przy okazji musieli uporać się z lokalnymi gangsterami (którzy podobnie jak ci prawdziwi również przesiadywali w "Fantomie") i przetestować wzajemną przyjaźń i lojalność wobec siebie. "Reich" był jednym z nielicznych filmów w tamtym okresie, których fabuła i okres zdjęciowy niemal całkowicie osadzone były w Trójmieście.
Do tego wąskiego grona produkcji zaliczyć należy także dwa filmy nakręcone w połowie dekady w Gdańsku. Mowa o "Wróżbach kumaka" Roberta Glińskiego i "Strajku" Volkera Schlöndorffa. Przy pierwszym z tych filmów ekipa zdjęciowa pracowała m.in. w Bazylice Mariackiej, Hali Targowej, na Długim Targu, przy Złotej Bramie, na ulicy Ogarnej czy w okolicach Biskupiej Górki.
Tereny stoczniowe przede wszystkim w "Strajku" wykorzystał natomiast niemiecki filmowiec, który w "Strajku" inspirował się historią Anny Walentynowicz. Wątki solidarnościowe wykorzystano też w filmie składających się z 13 etiud, czyli "Solidarność, solidarność" (2005) oraz w dokumentach gdańskiej reżyserki Anny Marii Mydlarskiej ("Solidarność. Czas spotkania" i "Solidarność. Czas zmiany").
Incydentalne gdańskie plenery pojawiały się także w filmach "Jak narkotyk", "Magiczne drzewo", "Outlanders", "Popiełuszko. Wolność jest w nas", "Wojna polsko-ruska", a także w serialu "Kryminalni". Sporo lokalnych akcentów (m.in. Długi Targ czy gdyńskie Orłowo) znalazło się też w "Chłopcu na galopującym koniu") czy w filmach Abelarda Gizy na czele z kultowym "Wożonkiem", a także "Towarem" i "W stepie szerokim".
Do Gdyni filmowcy zaglądali znacznie rzadziej. Właściwie poza "0_1_0" Piotra Łazarkiewicza, w którym pokazano m.in. Bulwar Nadmorski, plażę w Orłowie czy ul. Świętojańską, nie było produkcji tak mocno osadzonych w tym mieście. Pojedyncze kadry (głównie portowych terenów) wykorzystano w komediach "U pana Boga za miedzą" i "Kariera Nikosia Dyzmy". W drugim z tych filmów mogliśmy oglądać gdyniankę Annę Przybylską, której kariera nabrała rozpędu właśnie na początku nowego tysiąclecia. Aktorka pojawiała się wówczas regularnie w serialu "Złotopolscy", zagrała też w takich filmach jak "Superprodukcja", "RH+" czy "Lekcje Pana Kuki".
Opinie (59) 1 zablokowana
-
2023-10-06 14:38
(3)
w Sopocie w kinie Polonia widziałem Gwiezdne wojny cz IV. kolejka po bilety była od kina do Złotego ula. Ale udało się kupić. film był niesamowity, nigdy nie zapomnę tego wrażenia! a chwilę potem premiera Wejścia smoka....
- 5 0
-
2023-10-06 20:43
Te wszystkie gwiezdne wojny to bezwartościowa sieczka dla waszych mózgów. (2)
Nie mogę zrozumieć ja można było to badziewie oglądać i marnować czas.
- 0 3
-
2023-10-06 23:46
Marvel lepszy ;)
- 0 1
-
2023-10-07 10:34
Pierwsze Gwiezdne Wojny obejrzałem w kinie Leningrad, byłem na tyle mały (chyba zerówka) że nie byłem w stanie nadążyć za napisami, ale w niczym mi to nie przeszkadzało: roboty, statki kosmiczne, podróże międzygalaktyczne, przygody i strzelaniny zrobiły na mnie kolosalne wrażenie, nie mogłem spać i o niczym innym myśleć i mówić jak o Gwiezdnych Wojnach. Wówczas, przy radzieckich przebojach filmowych typu "Czapajew" którymi nas katowano to był prawdziwy nomen omen kosmos.
- 1 0
-
2023-10-06 14:39
Pomorskie zostało okradizone z ponad 20 kin, czasem w najlepszych miejscach województwa (2)
Wraz z celowym zamordowaniem sieci kin studyjnych (w tym Leningradu / Neptuna), zarżnięto kulturę, nie tylko w Trójmieście, ale przede wszystkim na prowincji. Na miejscu kin mamy naleśnikarnie, hotele, burdele, pustostany. I postępujący upadek multipleksów.
- 11 1
-
2023-10-07 10:01
Zgadzam się w 100%!!!
Gdańsk bez kin, a zwłaszcza bez kina Leningrad/Neptun jest miastem bez duszy. Na Długiej bez kin zieje przeraźliwa nuda i beznadzieja!!!
- 0 0
-
2023-10-07 10:41
Jeszcze z dzieciństwa pamiętam tzw. kintap z którym spotkałem się w czasie wakacji na Kaszubach. To było obwoźne kino jeżdżące po wsiach, cały sprzęt mieścił się w Nysie, obsługa kintapa to były dwie osoby: kierowca Nyski i operator projektora. Ekran i projektor ustawiano najczęściej w wiejskiej świetlicy, kotarami zasłaniano okna, siadało się na zwykłych, drewnianych krzesłach ze stołówki i cała wieś , od kilkulatków po ich pradziadków, oglądała Supermena czy Rockiego.
- 1 0
-
2023-10-06 15:45
Tak własnie niszczono to co najlepsze w trójmiescie powstały betonowe klocki kktóre i tak upadły jak krewetka i gemini
Nadal nie mamy prawdziwego nowoczesnego kina Imax!! Bo Gdańsk jest zasciankiem Polski a helios nalezy do Agory która tez jest wlascicielem gazety wyborczej i wszystko juz jest jasne!
- 2 2
-
2023-10-06 15:52
Te multipleksy to (1)
tą bary. No i jeszcze ten straszliwy łomot ogłupiającego dźwięku. I durnowate reklamy. Dlatego już nie chodzę do kina.
- 5 0
-
2023-10-06 20:46
Ale w nich zbierala się cala trójmiejska yntelegencyja.
Przyznasz chyba?
- 0 0
-
2023-10-06 15:55
Kino IMAX (2)
Tyle multipleksów, a do tej pory nie ma na północy Polski ani jednego kina IMAX. To absurd, że są tylko w centralnej i południowej części Polski. Na pewno byłby popyt, gdyby takie kino pojawiło się w Trójmieście
- 6 0
-
2023-10-06 17:17
(1)
czym się różni imax od innych kin ?
- 2 2
-
2023-10-06 17:39
Nazwa
- 3 1
-
2023-10-06 16:11
Uwielbiałem
atmosferę kina Leningrad/Neptun. Ulica Długa bez kin jest do d**y. Usunięcie kin było najgłupszym pomysłem z wszystkich głupich pomysłów. Multipleksy z fetorem kukurydzy, to nie są kina. Od tego fetoru można się porzygać.
- 7 0
-
2023-10-06 17:26
Trzeba sobie powiedzieć jedno. Świat się bardzo zmienił przez te 23 lata (2)
Wcześniej trzeba było iść do kina na filmy. Dziś zdecydowanie ten rynek przejął Netflix, hbo go, disney + i inne platformy. Tym bardziej, że ludzie też wolą dziś raczej bardziej w swoim świecie wirtualnym FB, Insta czy Tweetera siedzieć jak do ludzi wyjść.
Kina te kameralne to już dziś jest w zasadzie ciekawostka dla koneserów jak codzienna atrakcja. Tak samo multipleksy i galerie dziś już nie są tak oblężone jak te 10 lat temu przez młodzież. Nie mniej jeszcze sporą czesc ludzi mimo subskrybcji 30zl miesięcznie chodzi do multipleksów na filmy ze względu na jakość, efekty dźwiękowe i klimat kina.
Nie oszukujmy się. Przez najblizsze 10 lat nawet i multipleksy upadną, bo młodzi nawet w telefonie będą woleli oglądac premiery filmowe jak pójsc z kolegami czy dziewczyna na seans.
Moim zdaniem jako człowieka starszej daty to już jest nie do pomyślenia żeby w ten sposób tak czas spędzać samym ze sobą i nawet nie umieć porozmawiać z randomowa osoba na ulicy- 7 1
-
2023-10-07 00:40
Śmierć kina wieszczono już nie raz, a ono zawsze wraca. Telewizja, kasety VHS, płyty DVD, Internet miały wpływ na spadki frekwencji, ale jakoś kino nie umarło. Netflix i inne streamingi też go nie zabiją.
- 2 0
-
2023-10-07 01:14
Kino nie upadnie. Dom nie zastapi sali kinowej. Jakoś platformy streamingowe tracą widzów, nie zyskują. A produkcje streamingowe nie dają takiej jakości jak kinowe, nie ten budżet.
- 0 0
-
2023-10-06 17:33
Pamiętam kino kosmos ....
Biegaliśmy bo ....
Skinchedzi tam się spotykali ....
To były lata 90- 2 0
-
2023-10-06 17:45
Kino jest siedliskiem propagandy. Takie dzisiejsze czasy. Film to nie jest juz sztuka,to jest antysztuka,subkultura. (3)
Nie dziwi powrót hasła "tylko świnie siedzą w kinie". Reklama przed filmem trwa "ruski rok",zniechęca .
- 3 6
-
2023-10-06 22:44
Zapomniałeś dodać "lewackiej propagandy" ;)
- 5 1
-
2023-10-06 23:47
piłeś? nie pisz.....
- 1 1
-
2023-10-07 00:40
wyjątkowo kretyński komentarz
- 2 0
-
2023-10-06 17:57
Teraz mam to wszystko w domu we własnym fotelu.
I bez smrodu pocornu i hałasującej tłuszczy.
- 2 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.