• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lata 70. w Trójmieście: wakacje Borewicza i telewizja w kolorze

Tomasz Zacharczuk
4 lipca 2023, godz. 08:25 
Opinie (91)
Porucznik Borewicz i porucznik Zubek na rybce w Sopocie Porucznik Borewicz i porucznik Zubek na rybce w Sopocie

Na wielkim ekranie królowały filmowe adaptacje powieści Henryka Sienkiewicza oraz komediowe waśnie Karguli i Pawlaków. Słupki oglądalności w telewizji podbijał natomiast porucznik Borewicz, który - niekoniecznie w celach rekreacyjnych - odwiedził także Trójmiasto. Zresztą Gdańsk, Gdynię i Sopot upodobali sobie nie tylko twórcy kinowych i serialowych produkcji, ale również organizatorzy najważniejszej filmowej imprezy w Polsce. To właśnie nad morzem narodziła się historia Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. W cyklu Filmowe Dekady Trójmiasta sprawdzamy, co działo się i oglądało u nas w latach 70.





Lata 60., o których pisaliśmy miesiąc temu, charakteryzowały się w Trójmieście nie tylko dalszą ekspansją obiektów kinowych, ale także wzrostem zainteresowania filmowców, którzy chętnie zjeżdżali nad Bałtyk i wykorzystywali nadmorskie plenery w swoich produkcjach. Oprócz takich filmów, jak "Walet pikowy", "Żona dla Australijczyka" czy "Westerplatte", trójmiejskie lokalizacje można było dostrzec również w ówczesnych hitach małego ekranu: "Stawce większej niż życie" czy "Czterech pancernych i psie".

Telewizja zresztą zaczęła stanowić coraz większą konkurencję dla kin, bowiem w latach 60. widzowie w Trójmieście mogli już regularnie oglądać ogólnopolskie audycje Telewizji Polskiej, a i lokalnych wejść na krajową antenę było coraz więcej. Na czele z relacjami z Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie.

Początki FPFF, czyli Gdańsk polską Wenecją i Cannes



W latach 70. organizowane w kurorcie święto muzyki nie było już jedynym wydarzeniem, na które skierowywano większość telewizyjnych kamer. Zanim jednak otwarto w Gdańsku 1. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, branża kinowa długo szukała lokalizacji odpowiedniej dla najważniejszej filmowej imprezy w kraju. Ani bowiem Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, ani Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie nie spełniały oczekiwań środowiska, które marzyło o polskim odpowiedniku Cannes czy Wenecji. Idealny dla kina klimat znaleziono w Trójmieście, lecz nie w Gdyni, która do dziś utożsamiana jest z największą filmową imprezą w kraju.

To, że 7 września 1974 r. w gdańskim "Leningradzie" oficjalnie zainaugurowano 1. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, było zasługą ówczesnego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR, Tadeusza Fiszbacha, i przede wszystkim Lucjana Bokińca. Jeden z założycieli i wieloletni kierownik Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Żak" już w latach 60. systematycznie organizował w Gdańsku filmowe przeglądy. Pewnego rodzaju przetarciem przed FPFF był rozpoczęty w 1971 r. Ogólnopolski Przegląd Filmów Fabularnych, Telewizyjnych i Krótkometrażowych "Polskie Debiuty Filmowe", na który zjechali m.in. Marek Piwowski, Krzysztof Kieślowski czy Krzysztof Zanussi.

Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski na bankiecie po pokazie "Potopu" na 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski na bankiecie po pokazie "Potopu" na 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku.
Znacznie więcej gości odwiedziło Trójmiasto przy okazji FPFF. Zainteresowanie imprezą było tak duże, że Gdańsk nie był w stanie zapewnić odpowiedniej bazy hotelowej. Zakwaterowaniem festiwalowiczów zajął się więc sopocki Grand Hotel, a tamtejsze kina -"Polonia" i "Bałtyk" - stanowiły główne centrum filmowych pokazów. Rola gdańskiego "Leningradu" ograniczyła się natomiast jedynie do otwarcia i zamknięcia imprezy. To właśnie w tym kinie historyczne, bo pierwsze Gdańskie Lwy ("ozłocono" je dopiero w 1979 r.) odebrali twórcy "Potopu", którzy o zwycięstwo rywalizowali m.in. z "Nie ma mocnych" Sylwestra Chęcińskiego, "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hassa czy "W pustyni i w puszczy" Władysława Ślesickiego.

Przełomowe momenty i skandale. Historia Festiwalu Filmowego w Gdyni Przełomowe momenty i skandale. Historia Festiwalu Filmowego w Gdyni

Podczas pierwszej edycji polskiego święta kina o statuetki walczyło w sumie 13 filmów kinowych i 17 telewizyjnych. Dwa lata później w konkursowej stawce było już 27 produkcji, a w 1978 r. przeszło 30. Na rozrost wydarzenia zareagował Gdańsk, który w 1975 r., a więc już podczas drugiej edycji festiwalu, zapewnił gościom noclegi w "Heweliuszu" (dzisiejszy Hotel Mercure) i żadnego z pokazów nie oddał już ani Sopotowi, ani Gdyni. Przynajmniej do drugiej połowy lat 80., kiedy to mogąca pomieścić 300 widzów sala budynku Naczelnej Organizacji Technicznej (NOT) przy Rajskiej 6 okazała się już zbyt ciasna.

Laureaci 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Gdańskie Lwy zdobył wówczas Jerzy Hoffman za "Potop". Laureaci 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Gdańskie Lwy zdobył wówczas Jerzy Hoffman za "Potop".

Bajon, Wajda i Żuławski też kręcą w Trójmieście



Poza Jerzym Hoffmanem, autorem "Potopu", z nagrodą główną FPFF w latach 70. wyjeżdżali jeszcze z Gdańska Andrzej Wajda ("Ziemia obiecana") i Jerzy Antczak ("Noce i dnie") w 1975 r., Krzysztof Zanussi w 1977 r. za "Barwy ochronne", Stanisław Różewicz ("Pasja") i ponownie Andrzej Wajda ("Bez znieczulenia") w 1978 r. oraz Krzysztof Kieślowski w 1979 r. za "Amatora". W 1976 r. Gdańskich Lwów nie przyznano, a jedynie wyróżniono "Ocalić miasto" Jana Łomnickiego, "Przepraszam, czy tu biją?" Marka Piwowskiego, "Smugę cienia" Andrzeja Wajdy i "Hazardzistów" Mieczysława Waśkowskiego.

Wśród nagradzanych Lwami produkcji próżno było szukać tych realizowanych w Trójmieście, co jednocześnie nie oznaczało, że nadmorskie tereny przestały interesować filmowców. W latach 70. Gdańsk, Gdynię i Sopot odwiedziło ponad 20 ekip filmowych i telewizyjnych. O pierwsze Gdańskie Lwy walczył m.in. film "Drzwi w murze", do którego zdjęcia kręcono w Sopocie i Gdańsku. Kamienice przy Mariackiej i molo w kurorcie można było zobaczyć w "Arii dla atlety" Filipa Bajona, plażę w Babich Dołach w Gdyni w filmie "Na srebrnym globie" wykorzystał Andrzej Żuławski, a na tle sopockiego Grand Hotelu filozoficzne dialogi prowadzili bohaterowie "Wniebowziętych" Andrzeja Kondratiuka.

Trójmiasto w latach 70. gościło jeszcze twórców choćby "Hazardzistów" (sceny w gdańskim porcie), "Krajobrazu po bitwie" (budynek Akademii Muzycznej), "Zerwanych cum" (Nowy Port), "Życia na gorąco" (gdyńska marina) czy "Człowieka z marmuru", którego epilog ma miejsce w okolicach Stoczni Gdańskiej (a ma to symboliczny wymiar w kontekście nakręconego już w kolejnej dekadzie "Człowieka z żelaza"). Ponadto Gdańsk i Gdynię w anturażu rodem z lat 70. można także zobaczyć w takich produkcjach, jak "Z tamtej strony tęczy", "Przed odlotem", "Kapitan z Oriona" czy "Struny".

Takie widoki z Góry Gradowej w Gdańsku mogli zobaczyć widzowie śledzący przygody redaktora Kostronia w serialu kryminalnym "S.O.S". Takie widoki z Góry Gradowej w Gdańsku mogli zobaczyć widzowie śledzący przygody redaktora Kostronia w serialu kryminalnym "S.O.S".

Podróże do Trójmiasta pełne uśmiechów i kryminalnych intryg



Nadmorskie plenery kusiły również twórców seriali. Akcję jednego z nich - "S.O.S." - nawet w całości osadzono w Trójmieście, a redaktor Kostroń (w tej roli Władysław Kowalski) jeszcze przed porucznikiem Borewiczem przecierał kryminalne szlaki Gdańska, Gdyni i Sopotu, próbując namierzyć seryjnego mordercę i rozwikłać zagadkę porywanych młodych kobiet. Zaletą tej mało już dzisiaj znanej produkcji z początku lat 70. na pewno była obsada. Oprócz Kowalskiego większe bądź mniejsze epizody zagrali m.in. Jan Englert, gdańszczanin Krzysztof Kolberger, Piotr Fronczewski, Jan Himilsbach, Marek Walczewski, Roman Wilhelmi, Grażyna Barszczewska czy Maja Komorowska.

Z trójmiejskiego punktu widzenia to jednak nie imponująca lista nazwisk, a mnóstwo lokalnych akcentów mogło przyciągać największą uwagę. Filmowcy pokazali w "S.O.S." budowaną jeszcze wówczas Halę Olivia, Główne Miasto w Gdańsku, Dworzec Główny, Górę Gradową, ulicę Sienkiewicza w Gdyni i tamtejszą Kamienną Górę, sopockie korty i molo. Właściwie każdy z siedmiu odcinków reżyserowanych przez Janusza Morgensterna oferuje z dzisiejszej perspektywy ciekawy podgląd na Trójmiasto we wczesnych latach 70.

W drugiej połowie dekady trójmiejska widownia, podobnie zresztą jak i ta ogólnopolska, oszalała już na punkcie porucznika Borewicza. "07 zgłoś się" był największym serialowym przebojem ówczesnej telewizji, a drobny wkład w ten sukces miało również Trójmiasto. Przede wszystkim sopockie widoki można było bowiem dostrzec już w pierwszym odcinku serii zatytułowanym "Major opóźnia akcję", w którym zakonspirowany w środowisku przestępczym milicjant próbuje zdemaskować handlarzy dewizami i złotem. Borewicza widać zarówno na tle Grand Hotelu, jak i Monciaka czy willi Bergera.

Poldek i Duduś w szóstym odcinku "Podróży za jeden uśmiech" swoją podróż do Helu kontynuowali przez Trójmiasto. Poldek i Duduś w szóstym odcinku "Podróży za jeden uśmiech" swoją podróż do Helu kontynuowali przez Trójmiasto.
Nad morze 07 wrócił dwa lata później. W 1978 r. finałowe sekwencje odcinka "Złoty kielich z rubinami" realizowano na wodach Zatoki Gdańskiej i na pokładzie późniejszego promu "Rogalin". W pojedynczych ujęciach widać choćby panoramę morza czy... zdewastowane molo w Sopocie, które w tamtych czasach trzeba było dość często zamykać właśnie z powodu ubytków w drewnianej nawierzchni deptaka. Przede wszystkim orłowskie plenery, na czele z klifem, wykorzystano z kolei w ósmym odcinku "Dlaczego Pan zabił moją mamę?", a migawki dworca Gdynia Główna sprawne oko mogło jeszcze wypatrzyć w kolejnym epizodzie "Rozkład jazdy".

Bardziej turystyczne niż kryminalne oblicze Trójmiasta jeszcze na początku dekady pokazał serial "Podróż za jeden uśmiech" oparty na prozie Adama Bahdaja. W szóstym odcinku siedmioczęściowej serii podróżujący do Helu Duduś (Filip Łobodziński) i Poldek (Henryk Gołębiewski) robią przystanek w Trójmieście. Zwiedzają Główne Miasto i okolice Żurawia w Gdańsku, prowadzą też detektywistyczne śledztwo na plaży w Sopocie. Tego jednak już widzowie pełnometrażowej wersji serialu już nie zobaczyli, bowiem nie wiedzieć dlaczego twórcy filmu zrezygnowali z niemal całego trójmiejskiego wątku. Na wielkim ekranie pokazano tylko wjazd chłopców ciężarówką na Długi Targ.

W domu kolorowa telewizja, w kinach wielkie polskie produkcje



Przygody Poldka i Dudusia widownia w Trójmieście oglądała jeszcze w czarno-białej wersji, ale szczególnie w drugiej połowie lat 70. coraz więcej osób mogło sobie pozwolić na luksus kolorowej telewizji, choć ten akurat kaprys do najtańszych nie należał. Radzieckie "Rubiny" kosztowały kilka miesięcznych pensji, ważyły po kilkadziesiąt kilogramów i bardzo często ulegały samozapłonom. Uruchamianie maszyn pożerało mnóstwo prądu, więc nierzadko włączeniu telewizora towarzyszyły migające lampki i awarie domowego sprzętu. Niewiele lepiej było także wraz z pojawieniem się na rynku polskich "Jowiszy" pod koniec lat 70. Pierwszą kolorową lokalną "Panoramę" w Trójmieście można było obejrzeć dopiero w 1980 r.

"Potop" był największym hitem kinowym lat 70. w Trójmieście i całej Polsce. "Potop" był największym hitem kinowym lat 70. w Trójmieście i całej Polsce.
Do połowy lat 70. rozkwit przeżywały natomiast kina, w których dominowały polskie produkcje. Hity rodzimego kina dosłownie zdeklasowały zagraniczną konkurencję. W Trójmieście tłumnie chodziło się na obie części "Potopu", "W pustyni i w puszczy" oraz "Nocy i dni". W sumie w całym kraju każdą z tych produkcji obejrzało ponad 20 mln osób! Ponad 15-milionową widownię zebrały natomiast dalsze perypetie Karguli i Pawlaków w filmach "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć". W pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych filmów tamtej dekady znalazły się jeszcze "Trędowata", "Hubal" i "Ziemia obiecana". Z zagranicznych produkcji do topu lat 70. przebiły się jedynie "Ojciec chrzestny" i "Szczęki", ale wielomilionową widownię gromadziły jeszcze "Kleopatra", "Spartakus", "Love Story" czy kolejne epizody z udziałem Winnetou.



Po 1976 r. (wówczas w całym kraju sprzedano aż 144 mln biletów) nastąpiło gwałtowne wyhamowanie w kinowej frekwencji, która obniżyła się w Polsce aż o 25 proc., co oznaczało, że przed wielkim ekranem zasiadało aż o 36 mln osób mniej niż w pierwszej połowie lat 70. Nawet debiutujące wówczas u nas "Gwiezdne wojny" nie zbliżyły się do frekwencji wcześniej wspomnianych przebojów. Niektóre kina w Gdańsku trzeba było więc zamykać. Taki los spotkał "Motławę", "Piasta", "Przyjaźń", "Tramwajarza" i "Wrzos". W Gdyni lata 70. oznaczały koniec działalności "Iskry" na Witominie i "Jagienki" w Małym Kacku (oficjalnie kino przestało istnieć w 1980 r.).

Quiz Trójmiasto, lata 60. i 70. Średni wynik 57%

Trójmiasto, lata 60. i 70.

Rozpocznij quiz

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (91)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

The Robert Cray Band: Groovin' 50 years!

159 - 249 zł
blues / soul, rock / punk

Paweł Stasiak z zespołem PapaD (1 opinia)

(1 opinia)
120 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Dickery to: