• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lata 70. w Trójmieście: wakacje Borewicza i telewizja w kolorze

Tomasz Zacharczuk
4 lipca 2023, godz. 08:25 
Opinie (91)
Porucznik Borewicz i porucznik Zubek na rybce w Sopocie Porucznik Borewicz i porucznik Zubek na rybce w Sopocie

Na wielkim ekranie królowały filmowe adaptacje powieści Henryka Sienkiewicza oraz komediowe waśnie Karguli i Pawlaków. Słupki oglądalności w telewizji podbijał natomiast porucznik Borewicz, który - niekoniecznie w celach rekreacyjnych - odwiedził także Trójmiasto. Zresztą Gdańsk, Gdynię i Sopot upodobali sobie nie tylko twórcy kinowych i serialowych produkcji, ale również organizatorzy najważniejszej filmowej imprezy w Polsce. To właśnie nad morzem narodziła się historia Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. W cyklu Filmowe Dekady Trójmiasta sprawdzamy, co działo się i oglądało u nas w latach 70.





Lata 60., o których pisaliśmy miesiąc temu, charakteryzowały się w Trójmieście nie tylko dalszą ekspansją obiektów kinowych, ale także wzrostem zainteresowania filmowców, którzy chętnie zjeżdżali nad Bałtyk i wykorzystywali nadmorskie plenery w swoich produkcjach. Oprócz takich filmów, jak "Walet pikowy", "Żona dla Australijczyka" czy "Westerplatte", trójmiejskie lokalizacje można było dostrzec również w ówczesnych hitach małego ekranu: "Stawce większej niż życie" czy "Czterech pancernych i psie".

Telewizja zresztą zaczęła stanowić coraz większą konkurencję dla kin, bowiem w latach 60. widzowie w Trójmieście mogli już regularnie oglądać ogólnopolskie audycje Telewizji Polskiej, a i lokalnych wejść na krajową antenę było coraz więcej. Na czele z relacjami z Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie.

Początki FPFF, czyli Gdańsk polską Wenecją i Cannes



W latach 70. organizowane w kurorcie święto muzyki nie było już jedynym wydarzeniem, na które skierowywano większość telewizyjnych kamer. Zanim jednak otwarto w Gdańsku 1. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, branża kinowa długo szukała lokalizacji odpowiedniej dla najważniejszej filmowej imprezy w kraju. Ani bowiem Ogólnopolski Festiwal Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, ani Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie nie spełniały oczekiwań środowiska, które marzyło o polskim odpowiedniku Cannes czy Wenecji. Idealny dla kina klimat znaleziono w Trójmieście, lecz nie w Gdyni, która do dziś utożsamiana jest z największą filmową imprezą w kraju.

To, że 7 września 1974 r. w gdańskim "Leningradzie" oficjalnie zainaugurowano 1. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, było zasługą ówczesnego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR, Tadeusza Fiszbacha, i przede wszystkim Lucjana Bokińca. Jeden z założycieli i wieloletni kierownik Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Żak" już w latach 60. systematycznie organizował w Gdańsku filmowe przeglądy. Pewnego rodzaju przetarciem przed FPFF był rozpoczęty w 1971 r. Ogólnopolski Przegląd Filmów Fabularnych, Telewizyjnych i Krótkometrażowych "Polskie Debiuty Filmowe", na który zjechali m.in. Marek Piwowski, Krzysztof Kieślowski czy Krzysztof Zanussi.

Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski na bankiecie po pokazie "Potopu" na 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski na bankiecie po pokazie "Potopu" na 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku.
Znacznie więcej gości odwiedziło Trójmiasto przy okazji FPFF. Zainteresowanie imprezą było tak duże, że Gdańsk nie był w stanie zapewnić odpowiedniej bazy hotelowej. Zakwaterowaniem festiwalowiczów zajął się więc sopocki Grand Hotel, a tamtejsze kina -"Polonia" i "Bałtyk" - stanowiły główne centrum filmowych pokazów. Rola gdańskiego "Leningradu" ograniczyła się natomiast jedynie do otwarcia i zamknięcia imprezy. To właśnie w tym kinie historyczne, bo pierwsze Gdańskie Lwy ("ozłocono" je dopiero w 1979 r.) odebrali twórcy "Potopu", którzy o zwycięstwo rywalizowali m.in. z "Nie ma mocnych" Sylwestra Chęcińskiego, "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Jerzego Hassa czy "W pustyni i w puszczy" Władysława Ślesickiego.

Przełomowe momenty i skandale. Historia Festiwalu Filmowego w Gdyni Przełomowe momenty i skandale. Historia Festiwalu Filmowego w Gdyni

Podczas pierwszej edycji polskiego święta kina o statuetki walczyło w sumie 13 filmów kinowych i 17 telewizyjnych. Dwa lata później w konkursowej stawce było już 27 produkcji, a w 1978 r. przeszło 30. Na rozrost wydarzenia zareagował Gdańsk, który w 1975 r., a więc już podczas drugiej edycji festiwalu, zapewnił gościom noclegi w "Heweliuszu" (dzisiejszy Hotel Mercure) i żadnego z pokazów nie oddał już ani Sopotowi, ani Gdyni. Przynajmniej do drugiej połowy lat 80., kiedy to mogąca pomieścić 300 widzów sala budynku Naczelnej Organizacji Technicznej (NOT) przy Rajskiej 6 okazała się już zbyt ciasna.

Laureaci 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Gdańskie Lwy zdobył wówczas Jerzy Hoffman za "Potop". Laureaci 1. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku. Gdańskie Lwy zdobył wówczas Jerzy Hoffman za "Potop".

Bajon, Wajda i Żuławski też kręcą w Trójmieście



Poza Jerzym Hoffmanem, autorem "Potopu", z nagrodą główną FPFF w latach 70. wyjeżdżali jeszcze z Gdańska Andrzej Wajda ("Ziemia obiecana") i Jerzy Antczak ("Noce i dnie") w 1975 r., Krzysztof Zanussi w 1977 r. za "Barwy ochronne", Stanisław Różewicz ("Pasja") i ponownie Andrzej Wajda ("Bez znieczulenia") w 1978 r. oraz Krzysztof Kieślowski w 1979 r. za "Amatora". W 1976 r. Gdańskich Lwów nie przyznano, a jedynie wyróżniono "Ocalić miasto" Jana Łomnickiego, "Przepraszam, czy tu biją?" Marka Piwowskiego, "Smugę cienia" Andrzeja Wajdy i "Hazardzistów" Mieczysława Waśkowskiego.

Wśród nagradzanych Lwami produkcji próżno było szukać tych realizowanych w Trójmieście, co jednocześnie nie oznaczało, że nadmorskie tereny przestały interesować filmowców. W latach 70. Gdańsk, Gdynię i Sopot odwiedziło ponad 20 ekip filmowych i telewizyjnych. O pierwsze Gdańskie Lwy walczył m.in. film "Drzwi w murze", do którego zdjęcia kręcono w Sopocie i Gdańsku. Kamienice przy Mariackiej i molo w kurorcie można było zobaczyć w "Arii dla atlety" Filipa Bajona, plażę w Babich Dołach w Gdyni w filmie "Na srebrnym globie" wykorzystał Andrzej Żuławski, a na tle sopockiego Grand Hotelu filozoficzne dialogi prowadzili bohaterowie "Wniebowziętych" Andrzeja Kondratiuka.

Trójmiasto w latach 70. gościło jeszcze twórców choćby "Hazardzistów" (sceny w gdańskim porcie), "Krajobrazu po bitwie" (budynek Akademii Muzycznej), "Zerwanych cum" (Nowy Port), "Życia na gorąco" (gdyńska marina) czy "Człowieka z marmuru", którego epilog ma miejsce w okolicach Stoczni Gdańskiej (a ma to symboliczny wymiar w kontekście nakręconego już w kolejnej dekadzie "Człowieka z żelaza"). Ponadto Gdańsk i Gdynię w anturażu rodem z lat 70. można także zobaczyć w takich produkcjach, jak "Z tamtej strony tęczy", "Przed odlotem", "Kapitan z Oriona" czy "Struny".

Takie widoki z Góry Gradowej w Gdańsku mogli zobaczyć widzowie śledzący przygody redaktora Kostronia w serialu kryminalnym "S.O.S". Takie widoki z Góry Gradowej w Gdańsku mogli zobaczyć widzowie śledzący przygody redaktora Kostronia w serialu kryminalnym "S.O.S".

Podróże do Trójmiasta pełne uśmiechów i kryminalnych intryg



Nadmorskie plenery kusiły również twórców seriali. Akcję jednego z nich - "S.O.S." - nawet w całości osadzono w Trójmieście, a redaktor Kostroń (w tej roli Władysław Kowalski) jeszcze przed porucznikiem Borewiczem przecierał kryminalne szlaki Gdańska, Gdyni i Sopotu, próbując namierzyć seryjnego mordercę i rozwikłać zagadkę porywanych młodych kobiet. Zaletą tej mało już dzisiaj znanej produkcji z początku lat 70. na pewno była obsada. Oprócz Kowalskiego większe bądź mniejsze epizody zagrali m.in. Jan Englert, gdańszczanin Krzysztof Kolberger, Piotr Fronczewski, Jan Himilsbach, Marek Walczewski, Roman Wilhelmi, Grażyna Barszczewska czy Maja Komorowska.

Z trójmiejskiego punktu widzenia to jednak nie imponująca lista nazwisk, a mnóstwo lokalnych akcentów mogło przyciągać największą uwagę. Filmowcy pokazali w "S.O.S." budowaną jeszcze wówczas Halę Olivia, Główne Miasto w Gdańsku, Dworzec Główny, Górę Gradową, ulicę Sienkiewicza w Gdyni i tamtejszą Kamienną Górę, sopockie korty i molo. Właściwie każdy z siedmiu odcinków reżyserowanych przez Janusza Morgensterna oferuje z dzisiejszej perspektywy ciekawy podgląd na Trójmiasto we wczesnych latach 70.

W drugiej połowie dekady trójmiejska widownia, podobnie zresztą jak i ta ogólnopolska, oszalała już na punkcie porucznika Borewicza. "07 zgłoś się" był największym serialowym przebojem ówczesnej telewizji, a drobny wkład w ten sukces miało również Trójmiasto. Przede wszystkim sopockie widoki można było bowiem dostrzec już w pierwszym odcinku serii zatytułowanym "Major opóźnia akcję", w którym zakonspirowany w środowisku przestępczym milicjant próbuje zdemaskować handlarzy dewizami i złotem. Borewicza widać zarówno na tle Grand Hotelu, jak i Monciaka czy willi Bergera.

Poldek i Duduś w szóstym odcinku "Podróży za jeden uśmiech" swoją podróż do Helu kontynuowali przez Trójmiasto. Poldek i Duduś w szóstym odcinku "Podróży za jeden uśmiech" swoją podróż do Helu kontynuowali przez Trójmiasto.
Nad morze 07 wrócił dwa lata później. W 1978 r. finałowe sekwencje odcinka "Złoty kielich z rubinami" realizowano na wodach Zatoki Gdańskiej i na pokładzie późniejszego promu "Rogalin". W pojedynczych ujęciach widać choćby panoramę morza czy... zdewastowane molo w Sopocie, które w tamtych czasach trzeba było dość często zamykać właśnie z powodu ubytków w drewnianej nawierzchni deptaka. Przede wszystkim orłowskie plenery, na czele z klifem, wykorzystano z kolei w ósmym odcinku "Dlaczego Pan zabił moją mamę?", a migawki dworca Gdynia Główna sprawne oko mogło jeszcze wypatrzyć w kolejnym epizodzie "Rozkład jazdy".

Bardziej turystyczne niż kryminalne oblicze Trójmiasta jeszcze na początku dekady pokazał serial "Podróż za jeden uśmiech" oparty na prozie Adama Bahdaja. W szóstym odcinku siedmioczęściowej serii podróżujący do Helu Duduś (Filip Łobodziński) i Poldek (Henryk Gołębiewski) robią przystanek w Trójmieście. Zwiedzają Główne Miasto i okolice Żurawia w Gdańsku, prowadzą też detektywistyczne śledztwo na plaży w Sopocie. Tego jednak już widzowie pełnometrażowej wersji serialu już nie zobaczyli, bowiem nie wiedzieć dlaczego twórcy filmu zrezygnowali z niemal całego trójmiejskiego wątku. Na wielkim ekranie pokazano tylko wjazd chłopców ciężarówką na Długi Targ.

W domu kolorowa telewizja, w kinach wielkie polskie produkcje



Przygody Poldka i Dudusia widownia w Trójmieście oglądała jeszcze w czarno-białej wersji, ale szczególnie w drugiej połowie lat 70. coraz więcej osób mogło sobie pozwolić na luksus kolorowej telewizji, choć ten akurat kaprys do najtańszych nie należał. Radzieckie "Rubiny" kosztowały kilka miesięcznych pensji, ważyły po kilkadziesiąt kilogramów i bardzo często ulegały samozapłonom. Uruchamianie maszyn pożerało mnóstwo prądu, więc nierzadko włączeniu telewizora towarzyszyły migające lampki i awarie domowego sprzętu. Niewiele lepiej było także wraz z pojawieniem się na rynku polskich "Jowiszy" pod koniec lat 70. Pierwszą kolorową lokalną "Panoramę" w Trójmieście można było obejrzeć dopiero w 1980 r.

"Potop" był największym hitem kinowym lat 70. w Trójmieście i całej Polsce. "Potop" był największym hitem kinowym lat 70. w Trójmieście i całej Polsce.
Do połowy lat 70. rozkwit przeżywały natomiast kina, w których dominowały polskie produkcje. Hity rodzimego kina dosłownie zdeklasowały zagraniczną konkurencję. W Trójmieście tłumnie chodziło się na obie części "Potopu", "W pustyni i w puszczy" oraz "Nocy i dni". W sumie w całym kraju każdą z tych produkcji obejrzało ponad 20 mln osób! Ponad 15-milionową widownię zebrały natomiast dalsze perypetie Karguli i Pawlaków w filmach "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć". W pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych filmów tamtej dekady znalazły się jeszcze "Trędowata", "Hubal" i "Ziemia obiecana". Z zagranicznych produkcji do topu lat 70. przebiły się jedynie "Ojciec chrzestny" i "Szczęki", ale wielomilionową widownię gromadziły jeszcze "Kleopatra", "Spartakus", "Love Story" czy kolejne epizody z udziałem Winnetou.



Po 1976 r. (wówczas w całym kraju sprzedano aż 144 mln biletów) nastąpiło gwałtowne wyhamowanie w kinowej frekwencji, która obniżyła się w Polsce aż o 25 proc., co oznaczało, że przed wielkim ekranem zasiadało aż o 36 mln osób mniej niż w pierwszej połowie lat 70. Nawet debiutujące wówczas u nas "Gwiezdne wojny" nie zbliżyły się do frekwencji wcześniej wspomnianych przebojów. Niektóre kina w Gdańsku trzeba było więc zamykać. Taki los spotkał "Motławę", "Piasta", "Przyjaźń", "Tramwajarza" i "Wrzos". W Gdyni lata 70. oznaczały koniec działalności "Iskry" na Witominie i "Jagienki" w Małym Kacku (oficjalnie kino przestało istnieć w 1980 r.).

Quiz Trójmiasto, lata 60. i 70. Średni wynik 57%

Trójmiasto, lata 60. i 70.

Rozpocznij quiz

Opinie (91) 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    (18)

    To musiały być czasy. Fladerka na tacce. Naturalni ludzie. Czasy ciężkie a wiele starszych osób wspomina dobrze. To ciekawe. Ludzi było na wiele stać. No i co z tego, że w sklepach były puchy. Borewicz to jeden z lepszych seriali. Chciałbym się przenieść na kilka dni w lata 80.

    • 49 19

    • (7)

      Dobrze mieli wtedy partyjni, mundurowi i nieliczni, którzy potrafili kombinować i w miarę dobrze żyć z władzą. Reszta żyła co najmniej skromnie. Co z tego, że w sklepie "puchy"? A no to, że zakup byle drobiazgu mógł oznaczać godziny stania w kolejce. A czasem i dni.
      Pamiętaj też, że zarabiało się wtedy kilkadziesiąt dolarów - więc już zakup czegoś wartego kilka dolarów było sporym wydatkiem. Sam pamiętam, jak mojej mamie ukradziono w latach 80-tych kilkadziesiąt marek niemieckich. To był prawdziwy cios.
      Ale życzę Ci, żebyś się przeniósł tak w połowę lat 80-tych w PRL ;). Żebyś zobaczył, jak się wtedy naprawdę żyło.

      • 13 9

      • (2)

        Miała marki? Widocznie dobrze żyła z władza tzn miała układy wg twojego rozumowania...

        • 4 4

        • (1)

          Mogla je odziedziczyc, mogla je dostac od rodziny za granica. Dlatego zarowno dzis jak i wtedy, kazdy kto ma lub mial lepiej od nieudacznika co ma dwie lewe rece jest zlodziejem i kolaborantem Tuska.

          • 3 4

          • chyba kaczorka sbeka

            • 2 2

      • Rodzice nie mieli nic wspólnego z partią, a nie byliśmy biedni, jeździliśmy na Węgry, do Czechosłowacji (3)

        Nawet w Pewexie kilka razy w roku kupowaliśmy rzeczy, np. dżinsy.
        Były sklepy komercyjne, w których dużo było, tylko droższe. Były rynki- jeden blisko nas, gdzie można było kupić wszystko (od spożywki po AGD), w tym ciuchy z zachodniej Europy. Rodzice mieli dla nas czas, wspólnie uprawialiśmy działkę, potem pomagaliśmy mamie robić przetwory, co roku wspólnie wczasy w górach z FWP ze Stoczni. Plus kolonie dla nas dzieciaków. Gdy patrzę na kartki na mięso- obecnie nie jemy takiej ilości. Od 7 go roku życia do17-go byłam przewlekle chora- Poradnia Urologiczna w Akademii Medycznej dostępna co miesiąc bez problemu, szersza diagnostyka co roku latem w szpitalu (pobyt ok.7 dni), gimnastyka korekcyjna dla dzieci w podstawówce za darmo. Problem był taki, że to było ,,na kredyt"- państwo było mega zadłużone.

        • 10 2

        • (1)

          Rodzice mieli tyle czasu? Jakim cudem, skoro zakup mięsa wymagał stania od 5 rano w kolejce. Sklepy komercyjne? Ale ile ich było i gdzie? Może na hali targowej w Gdańsku, gdzie niemiecka czekolada z orzechami to już był naprawdę duży wydatek. AGD na rynku? No to już naprawdę niezły dowcip ;). A co do służby zdrowia - ja pamiętam brud, łóżka na korytarzach czy w latach 80-tych konieczność przyniesienia do przychodni własnych igieł i strzykawek, jeżeli chciało się skorzystać z "luksusu" takiego jak sprzęt jednorazowy. I to wszystko tu - w Gdańsku. Dżinsy z Pewex-u? Kosztowały chyba od 6 do nawet kilkunastu dolarów. Przy przeciętnych zarobkach 30-60 dolarów.

          • 9 7

          • Znośna pensja w poł. lat 80-tych wynosiła równowartość z 24-25 USD. Średnia - nadal poniżej 30; tj. 26-28 $

            No, oczywiście nie mówiąc o przemyśle ciężkim, górnictwie, stoczniach. Tam to się zarabiało.

            • 2 0

        • A świstak te bajki zawijał w sreberka.

          • 3 1

    • lata 80te to był straszny dół (3)

      • 8 4

      • Dla mnie piękne lata, studia w Toruniu, dorywcza praca w spółdzielni studenckiej, miłość (dziś mąż już prawie 40 lat), (2)

        choć nie mieliśmy dużo rzeczy, byliśmy pogodni, gościnni dla znajomych, rodziny. Kochaliśmy się i wspieraliśmy z mężem mimo braku wygód materialnych (choć naprawdę nic do życia nam nie brakowało ! ), wychowaliśmy czworo wspaniałych dobrych dzieci na 51 m kw. bez traumy dla nich, wózki dziecięce były ,,przechodnie" z dziecka na dziecko, tak jak podręczniki, ciuchy, zabawki. Inny duch panował między ludźmi, to niezaprzeczalne, nie było takiego zgorzknienia, narzekania na wszystko.

        • 12 2

        • Skąd wy bogacze mieliście takie wspaniałe mieszkanie ?? Inni emigrować musieli do jakichś Australii, bo szanse

          na 2 pokoje 38 m. kw. były mizerne. Nawet ktoś miał wpłacone na książeczkę mieszkaniową przez rodziców, a tu obsunięcia w spółdzielni mieszkaniowej i czekanie.

          • 3 2

        • i pieluchy z tetry też były przechodnie.

          • 1 0

    • Ja też o tym marzę (2)

      I przejść się po starej dzielni. A 07 to mój jeden z najlepszych seriali. Szczególnie odcinek hieny

      • 7 2

      • (1)

        to jedź i się przejdź.

        • 2 2

        • to już nie ta sama dzielnia

          • 0 0

    • Borowicz wyrywał laski w nonstopie

      • 1 0

    • Jest prawda czasów i prawda ekranu.

      Lata 80 - nie, wolę obecne.

      • 5 0

    • wyjedz do Korei Północnej, poczujesz ten niezapomniany klimat

      • 4 2

  • Opinia wyróżniona

    (22)

    Jestem rocznik 80. W latach 80 pamietam i wiem,żę mielismy pieniądze. Ojciec był taksówkarzem i pracował sowo daję trzy dni w tygodniu. Mama pracowała w sklepie. Jeżdziliśmy często do Warszawy a tam do sklepu Smyk. tego dziś słynnego. Wiem też,że i wtedy i dziś jak ktoś chciał pracować to pracował i miał. To co było dostepne i niedostępne. Ale miał.

    • 38 24

    • To racja. Taksówka robiła w prlu bardzo dobre pieniądze. Na postoju dwudziestu chętnych stało a taksówki ni widu...

      • 32 0

    • (2)

      Ale zdania sklecić poprawnie nie umiesz

      • 18 5

      • Haha

        Spójrz na swoje zdanie.

        • 9 3

      • ale za to jest dr inż

        a nie jak Ty, sprzątasz wc.

        • 0 0

    • (10)

      W latach 80-tych taksówkarze ogólnie lubiani nie byli - słynęli z robienia łaski klientom i kombinacji. I wcale nie tak łatwo było taksówkarzem zostać, chyba że ktoś miał "układy" czy po prostu współpracował ze służbami.
      I mylisz się pisząc, że "jak ktoś chciał pracować to pracował i miał". Nieliczni mieli - większość nie. Najlepiej mieli partyjni, wojskowi i współpracujący z władzą.

      • 22 11

      • (9)

        Tak jak i dzis, jak masz uklady z PiSem to krecisz lody. Zreszta czego sie spodziewac po wladzy ktorej przedstawiciele zostali wychowani w PRLu przez ludzi, ktorzy sie wychowali w PRLu. Z tej tesknoty za PRLem robia dzis PRL bis bo nic innego nie potrafia, a taksowkarz to zawsze byl stan umyslu.

        • 10 14

        • (8)

          Nie ma żadnego porównania. Jednak teraz nie zmuszają do zapisania się do "jedynie słusznej partii", nie? A może masz do podpisania listę obecności na pochodzie 1. Maja?

          • 9 2

          • (1)

            Wtedy tez nie zmuszali. W mojej najblizszej rodzinie tylko jedna osoba byla w partii. Nie musisz sie usprawiedliwiac w ten sposob.

            • 2 3

            • Dwie osoby z mojej rodziny próbowano zmusić. Po odmowie osoby te miały mniejsze lub większe trudności, były pomijane przy nagradzaniu czy przydzielaniu lepszych prac. A co do 1. Maja - moja mam jako nauczycielka musiała podpisywać się na liście obecności, żeby potwierdzić przyjście na pochód.

              • 2 0

          • Wtedy partia to był przywilej - mało ludzi przyjmowali, musiałeś mieć dobrą opinię w środowisku, być niekaranym (5)

            poza tym partyjnych nie brano do SB i członek partii nie był być agentem.

            • 0 4

            • (4)

              Przywilej? Dobre... Koło 3 milionów członków, no rzeczywiście przywilej. I dobrą opinię może i musiałeś mieć - wśród innych partyjniaków.

              • 1 0

              • w środowisku pracy, na osiedlu i u dzielnicowego (2)

                3 miliony były raz. W latach 80 ok. 2.

                • 0 0

              • (1)

                W środowisku pracy - czyli u szefa Podstawowej Organizacji Partyjnej, na osiedlu - u lokalnego działacza, u dzielnicowego - czyli Milicji Obywatelskiej ;).

                • 1 0

              • Dziś musisz mieć dobrą opinię u księdza

                Po kolędzie i u spowiedzi. Dzielnicowych nie ma, nasłuch i kontrola umysłów idziecie przez smartfona

                • 0 0

              • postawił flachę, wypił z kolegami i dobra opinia była

                • 1 0

    • Tato woził arabów do mewek

      dlatego nazywany był "złotówą"

      • 11 3

    • Tsksówkarz kiedyś to był gość (1)

      Kolejki chętnych były na postojach.

      • 9 1

      • i nie musiał używać kierunkowskazów

        • 2 0

    • A tatuś jaki miał pseudonim operacyjny? (3)

      • 11 5

      • (2)

        Pseudonim operacyjny?? Hahaha. Nie oceniaj miarą swojej rodziny gdzie połowa zamiast mieć dr miała tw.

        • 5 6

        • Każdy taksiarz to było gumowe ucho. (1)

          • 8 2

          • Gumowe ucho i ubek, albo wydalony z milicji

            • 7 2

  • Jak widziałem aktora co grał Borewicza, nie mogłem się nadziwić, co ma z tym nosem, czy to FAS czy co. Dopiero potem przeczytałem o wojnie z góralami xD

    • 5 2

  • Opinia wyróżniona

    Teraz to się żyje dużo lepiej niż kiedyś (12)

    Ale wszystko zależy od punktu widzenia. W każdym razie dzisiaj mam samochód, mieszkanie (na kredyt, ale jednak) - a w nim sprzęty AGD i RTV, do tego jeszcze: telefon, komputer i możliwość wyjazdu za granicę na urlop. Aby coś kupić nie muszę stać w kolejce dłużej niż kilka czy kilkanaście min. W każdym razie gdybym to co posiadam porównał do tego co mieli moi rodzice w latach 70-tych, to oni skakali by z radości, mając to co teraz. Aby w połowie lat 70-tych kupić lodówkę, to trzeba było odłożyć na to 2 miesięczne pensje. Dziś całkiem dobry sprzęt kupi się za 2/3 najniższej krajowej. To samo tyczy się też innych sprzętów. Ludzie teraz mają znacznie więcej, niż 50 lat temu, a i tak narzekają, jak im jest źle - co mnie bardzo dziwi.

    • 39 29

    • ale kiedys chwalenie sie głupotą nie było popularne jak teraz,gdybys miał rozum wiedział bys (5)

      ze wtedy tez to wszystko mozna było miec i mielismy było to spore utudnienie ale było dostepne
      i jeszce jedno meduzo płaca minimalna praktycznie o 100% wrosła dopiero wciagu 2 lat!!

      • 6 15

      • (4)

        Gdybyś żył w tych czasach, to byś pamiętał, że w kręgu znajomych często było się kimś, jeśli miało się np. rodzinę za granicą a co za tym idzie dostęp do ciuchów zachodnich (np. jeansy). Szpanowanie rzeczami zachodnimi było na porządku dziennym, nawet jeśli na Zachodzi były one już wówczas nic nie warte, jak chociażby reklamówki foliowe z nazwą sklepu czy jaką grafiką. Taka reklamówka była często dla kogoś kto ja posiadał więcej warta, niż siatka materiałowa. Jak ktoś szedł na domówkę, to szpanował nawet papierosami zachodnimi. Tak więc chwalnie się głupotą lub ogólnie przechwalanie się - zawsze było obecne.

        • 24 4

        • Nawet puszki się zbierało (3)

          I ustawiało w pokoju, żeby wyglądało światowo. Ach, miło to jednak wspominam.

          • 22 1

          • A ja się tego dziś wstydze (2)

            .

            • 0 8

            • Kiedyś kino było lepsze ale jedno łączy czas PRL i obecny - taka sama propaganda sukcesu w TVP :))))))))))))) (1)

              • 5 3

              • Dokładnie Towarzyszu

                • 4 1

    • Niby tak ciężko bylo ..., a ludzie byli bardziej życzliwi, rodzice znali się i lubili z wieloma sąsiadami,ciągle odwiedzaliśmy (3)

      Moja mama ma teraz 90 lat i mówi, że wtedy im jako młodym, żyło się lepiej. Statystyka samobójstw była dużo dużo niższa niż aktualnie.

      • 16 5

      • Statystyki samobójstw nie znasz bo nikogo to tak naprawdę nie interseowało(staty). Przeszłość ludzie zawsze lepiej wspominają, stąd "kiedyś to było" albo "w 2018 lepiej się żyło", a żyło się tak samo. Lepiej z sąsiadami się żyło? Jakoś nie widzę tego po kultowych filmach i serialach, jak np. alternatywy. Tak, może i trochę lepsze kontakty były.. bo częściej coś potrzeba było od sąsiada, np. na wsi aby pomógł w żniwach, ale to nie był naturalne kontakty.

        • 6 7

      • (1)

        Jako dziecko mieszkałem w bloku z lat 60-tych, więc w połowie lat 80-tych miał on około 20-25 lat. Wrażenie - chyba żaden z sąsiadów nie wiedział co to jest "dobro wspólne". Klatka odrapana, drzwi wejściowe zniszczone - nie domykały się. Podwórko - masakra, trawnik w jednym miejscu wydeptany, w innym albo zarośnięty chwastami. Na dole w klatce prawie codziennie stało kilku panów z piwkiem. Dzielnica - Przymorze. Teraz blok w którym mieszkałem wygląda o wiele lepiej, niż 30 lat temu. Co zaś się tyczy kontaktów międzyludzkich - z tym jest różnie. Jeśli zaś chodzi o życzliwość - było jej o wiele mniej niż dzisiaj. Do tej pory pamiętam, jak w upalny dzień, mając 6 lat stałem w kolejce do sklepu, podczas gdy moja mama robiła zakupy w sklepie obok. Ponieważ wszyscy ludzie się nie mieścili, to część ludzi w tym ja staliśmy na początku na zewnątrz. Jedna pani, która stała w kolejce przede mną była w ciąży. Jakiś pan ją wpuścił przed siebie, o 3 może 4 miejsca i poprosił aby tę panią przepuścić poza kolejnością. Nikt z 20 osób, które przed nią stały nie zgodził się na to. Teraz jest zupełnie inaczej, nawet w sklepie osiedlowym, sprzedawca potrafi dostrzec osobę w ciąży i zaproponować skasowanie poza kolejnością. Tak więc ja lata 80-te wspominam raczej w kategorii ludzkiej zawiści i zazdrości (w klatce tylko 5 mieszkań na 25 miało telefon, o tych szczęśliwcach którzy go mieli, inni sąsiedzi mówili, że są partyjni albo pracują w milicji).

        • 7 7

        • Gościu, kolejki do mięsnego nie chciały wpuszczać młodych kobiet, bo sobie do podejścia z boku dzieci wypożyczały !

          hasło "kobieta z dzieckiem w wózku czy na ręku" ! Mała, co jeszcze nie mówiły, wiadomo dlaczego. Poza tym dostawa do sklepu była ograniczona, ileś osób z kolejki z boku weszło i dla tych z końca kolejki normalnej mogło co fajniejszych rzeczy nie starczyć. Oczywiście, kobietę w zaawansowanej ciąży powinni wpuścić bez kolejki. Ja miałem znacznie więcej lat od ciebie, to więcej z tego rozumiałem. Zresztą tam w sklepie mięsnym, gdzie mieliśmy kartki zarejestrowane (4 przystanki od domu) zdaje się z kolejki z boku wpuszczano jedną osobę na każde dwie z kolejki normalnej. Kierownik tak powiedział i nie było dyskusji. Kobieta w ciąży by stanęła w kolejce uprzywilejowanej (z lewej strony) jako czwarta i by kupowała jako 13-ta osoba. Ew. te 4 matki z małymi dziećmi przed nią mogłyby ją przed siebie puścić i nikt z kolejki normalnej nie miałby nic do gadania. Ale dalej by szło: 2 osoby z normalnej, jedna z uprzywilejowanej. Ale ja jestem z Warszawy, to nie wiem, jak to było w innych miastach.

          • 2 0

    • Prawda jest taka, że za komuną tęsknią tylko ludzie z amnezją.

      • 4 0

    • Ostatnio jest gorzej, niż 15-20 lat temu! Wielu rzeczy już nie kupisz !

      Niezłej narzuty na stół, niezłej narzuty na stolik. Bazarki pozamykane, a nie każdy ma samochód, aby jechać 12 km do jakiegoś centrum handlowego i tam 1,5 godziny łazić, a i tak się nie kupi. Patelnia teflonowa kiedyś starczała na 3-4 lata. Teraz teflonowych już nie ma, a na tytanowej kupionej pod koniec listopada zaczyna mi to, co jest smażone, przywierać. U Wietnamczyków coraz gorzej, przyzwoitej klasy ciuchów letnich (koszulki, spodenki) z niezłymi kolorami, wzornictwem - od kilku lat nie kupisz ! Bo widać pauperyzacja u najbiedniejszych 20% Polaków. Owszem, może w CH po 350 zł. Ale nie po 40 zł. To, że jestem na dole drugiego kwartyla od dołu, nie znaczy, że nie mam kasy i nie znaczy, że nie chcę za nią kupić rzeczy niezłej jakości i kolorystyki !

      • 1 2

  • Tych Karguli to nie jestem w stanie obejrzeć, bo ich zaciąganie po rusku drażni moje uszy.

    • 4 28

  • (2)

    O porucznik Zubek właśnie dowiaduje się, że młodzież z Pustek bije stróżów prawa.

    • 12 1

    • Jego kumpel płacze do dzisiaj (1)

      Chociaż w Nonstopie najlepsze w całym trójmieście są, to jednak Borewicz woli młodsze :P

      • 2 0

      • Takie z fajnymi tornistrami

        I w sofixach :P

        • 0 0

  • (3)

    Chciałbym byc w latach 70tych jakimś dyrektorem jakiegoś zjedniczenia.
    Takim komuchem, ale niegroźnym.
    Służbowa fura, dacza, wczasy w Bułgarii, alko na legalu w pracy, wszędzie znajomości, można było się ustawić do końca życia, dzieci też.

    • 12 2

    • (1)

      No czesc pozniej albo rozkrecilo biznesy w latach 90 na kredytach ktorych nie musieli splacac, a czesc kontynuuje kariere w PiS (poprzez PC)

      • 5 3

      • a inni założyli KLD, za kasę od szkopów ,a potem platformę

        wiedzą jak się lody kręci i opyla przedsiębiorstwa za ceny mniejsze niż wartość gruntu pod firmą

        • 2 1

    • Zapisz się do Partii Ludowej PO

      • 3 0

  • kiedys było zdecydowanie lepiej bo niebyło takiej patologi jak obecnie (3)

    • 10 6

    • Patologia byla, tylko nie bylo social mediow w ktorych sie patologia udzielala.

      • 2 0

    • Taki Donald za imigrantami i nagle przeciw

      • 2 1

    • nie było grafiti

      • 1 0

  • (1)

    Nie nazwałbym SOSu 'mało już dzisiaj znaną produkcją."

    • 9 2

    • Fakt - nie jest często wznawiana przez TVP

      W przeciwieństwie do innych lecących non-stop przez 7 dni w tygodniu o każdej niemal porze.

      • 2 0

  • Zdjęcie Borewicza przed non stopem. Czyli tam gdzie małolaty z pustek bili się z milicją :D

    • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wiosna w ogrodzie (3 opinie)

(3 opinie)
6 zł
targi, kiermasz

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d." (2 opinie)

(2 opinie)
89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Juwenalia Gdańskie 2024 (50 opinii)

(50 opinii)
75 - 290 zł
Kup bilet

Katalog.trojmiasto.pl - Nowe Lokale

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Baltic Sail to: